Aktualizacja strony została wstrzymana

Czy Polacy to antyslawiści? – Konrad Turzyński

Prez. Lech Kaczyński powołał prof. Ryszarda Bendera na marszałka-seniora Senatu. Natychmiast zaprotestował oficjalnie (przez swoją ambasadę w Warszawie) Izrael. Powodem ma być to, jakoby prof. Bender był „antysemitą”.

Jako przyczynę protestu podaje się wypowiedź prof. Bendera, który przed siedmioma laty miał publicznie twierdzić, że obóz Auschwitz-Birkenau nie był obozem zagłady. W audycji Radia Maryja miał powiedzieć, że część żydowskich (i cygańskich) więźniów zmarła tam z powodu ciężkich prac, a nie na wskutek planowej eksterminacji.

Cóż to ma wspólnego z antysemityzmem?

Mój pierwszy (1979 r.) szef w pracy prof. Leon Gumański, logik z UMK, był więźniem obozu pracy w Oświęcimiu. I chociaż wspominał go jak najgorzej, niejednokrotnie podkreślał, że to nie był obóz zagłady, lecz obóz pracy. Nie przeczył istnieniu obozu zagłady tamże, po prostu rozróżniał je.

I to wcale nie przezkadza profesorowi być członkiem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Izraelskiej!

Ale jeszcze wcześniej (30 lat temu: wrzesień 1977 r.) miałem sposobność poznać doc. Bendera z KUL-u (wtedy jeszcze nie był profesorem). Brałem udział w obozie zorganizowanym przez Młodą Inteligencję Katolicką, działającą pod auspicjami ODiSS (Ośrodek Dokumentacji i Studiów Społecznych), to taka koncesjonowana przez ówczesne władze PRL formacja chadecka. Obóz odbywał się w Popielżynie nad Wkrą, w ówczesnym woj. ciechanowskim. Podszedłem do docenta i podziękowałem mu za napisanie książki „Chrześcijanie w polskich ruchach demokratycznych XIX stulecia” (podaję tytuł z pamięci, może trochę niedokładnie). Ani w tej rozmowie, ani oczywiście w treści książki, ani w tym, co publicznie tam i wtedy mówił do nas młodych, nie było ANI KRZTY niechęci do Żydów (ani, oczywiście, do jakichkolwiek innych Semitów). A przecież w tamtych czasach dyskretnie można było być nieprzyjacielem Żydów. Oficjalnie reżym odwoływał się do „internacjonalizmu proletariackiego” więc nie wypadało nachalnie wspierać czegoś takiego, ale półoficjalnie — wspierano (szczególnie podczas przesłuchań przez SB).

Skądinąd powszechnie wiadomo (ja na szczęście nie wiem o tym z autopsji, ale z książek i filmów, jak np. znany amerykański serial „Wichry wojny”), że także nie wszyscy Żydzi po przywiezieniu do obozu byli natychmiast przeznaczani „do gazu”. Część najpierw była kierowana do pracy, a praca (dla wszystkich, nie tylko dla Żydów) była tak wyniszczająca, że pewna liczba żydowskich węźniów straciła życie z tego powodu, a nie wskutek szybko zadawanej śmierci.

Czy gdyby ktoś twierdził, że św. Maksymilian Kolbe nie zmarł w bunkrze głodowym, lecz został powieszony na haku albo żywcem spalony, to to byłby „anty-kolbizm”? Nie, byłaby to nieprawda. Dziwaczna nieprawda (tak jak dziwaczne jest upieranie się przez niektórych co do tego, jakim narzędziem zadano śmierć Jezusowi Chrystusowi), ale nic więcej.

W jaki sposób zaprzeczanie jednego rodzaju śmierci na rzecz tezy, że ta śmierć została zadana innym sposobem, może być czymś nagannym do tego stopnia, że powoduje dyplomatyczny protest? Na dodatek prof. Bender nie skłamał! Nie twierdził, że w Auschwitz-Birkenau nie dokonano mordowania Żydów w szysbkim i planowym procederze, a tylko to, że część z nich nie dożyła tam TAKIEGO sposobu utraty życia.

Ponadto mamy tu do czynienie ze zjawiskiem TOTUM PRO PARTE (odwrotność tego, co nazywa się „pars pro toto”). Ambasada Izraela przypisuje prof. Benderowi niechęć „antysemityzm” czyli do (wszystkich) Semitów.

Kiedy więc on albo inni polscy historycy twierdzą (zresztą ZGODNIE z prawdą), że jeńcy schwytani przez Polskę w wojnie z bolszewikami w latach 1919-20 NIE zostali wymordowani, ale zmarli z powodu epidemii, to można oczekiwać, że ambasada Rosji przyśle — przy podobnej okazji — stosowny proces, nazywając to, przeciw czemu protestuje, nie — na przykład — „rusofobią”, lecz „antyslawizmem” (= „kto nie lubi Rosjan, ten nie lubi Słowian”; w taki sposób Moskale już w XIX wieku obrabiali nam, Polakom, opinię jako „wyrodnemu” członkowi rodziny słowiańskiej, co to się regularnie buntuje, zamiast kochać Matuszkę Rosję, kak car prikazał).

Oczywiście, można stosować narodowo-socjalistyczną zasadę, tylko niejako na odwrót: pewien hitlerowski dygnitarz (nie pamiętam nazwiska, ale jest dosyć znane) oznajmił, że „o tym, kto jest Żydem, ja decyduję”. Więc o tym, kto jest „antysemitą”, arbitralnie decydują samozwańczy decydenci, i to nie dlatego, ze adresat takiego epitetu naprawdę nie cierpi Semitów, a po prostu dlatego, ze wyraża opinię, która nie podoba się owemu samozwańczemu decydentowi. W ten sposób w Polsce robiono „antysemitę” ze Stanisława Michalkiewicza, a w USA z Anne Coulter
[zob.: Olgierd Domino „”Wspaniały pomysł” udoskonalenia Żydów”,”Najwyższy Czas!” nr 43(910) z 27 października 2007 str. XXXII-XXXIII.]

Owa RZEKOMA „antysemitka” powiedziała, że wolałaby, aby Żydzi (ci, którzy jeszcze tego nie uczynili) nawrócili się na chrześcijaństwo. I to jest JAKOBY antysemityzm! (W takim razie Jezus z Nazaretu i Jego apostołowie też byli „antysemitami”! Semici anty-Semitami!! Przecież nawracali na chrześcijaństwo NAJPIERW członków narodu wybranego!) Zdaniem takich mądrali reżym irański, kiedy przez 8 lat krwawej wojny /1980-88/ zabijał wielu Arabów z Iraku, nie był „antysemicki”, tylko wspieranie przez Iran wrogów Izraela zasługuje (zdaniem owych mądrali) na taką kwalifikację…

Konrad Turzyński

_________________

Konrad Turzyński [matematyk; obecnie – bibliotekarz; uczestnik Ruchu Młodej Polski (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ „S” w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. mies. „Opcja na Prawo” (2003- ) i Polskiego Radia (2006-)]

 

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów redakcyjnych

Skip to content