Aktualizacja strony została wstrzymana

Poszli nasi w bój bez broni – Romuald Szeremietiew

Dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak powiedział sporo gorzkich słów o stanie wojska i MON na pogrzebie polskiego oficera zabitego w Afganistanie. Minister obrony jest wyraźnie zgorszony tym wystąpieniem i twierdzi, że dowódca zakwestionował „świętą” w demokracji zasadę cywilnej kontroli nad wojskiem. W dyskusjach medialnych wypowiadają się różne osoby stwierdzające, że generał zapewne ma rację, ale skoro pozwolił sobie na publiczna wypowiedź, to dlatego musi być odwołany ze stanowiska – bo cywilna kontrola! Generał, dobry żołnierz, traktujący poważnie swoje obowiązki oświadczył, że oddaje się do dyspozycji prezydenta. A kancelaria prezydencka informuje, że czeka na wniosek ministra obrony odwołujący generała ze stanowiska. Zgodnie ze znanym powiedzeniem należy ściąć głowę posłańca przynoszącego złe wieści.

W historii Polski zdarzały się sytuacje, gdy nasi żołnierze bez odpowiedniego uzbrojenia musieli podejmować walkę z wrogiem. Braki w wyposażeniu często nadrabiano ofiarnością i krwią żołnierską, bohaterstwem na polach bitewnych. Czytamy w wierszu „Sygnał” Wincentego Pola, poety i odznaczonego orderem wojennym Virtuti Militari żołnierza powstania listopadowego 1830 r.:

Obok Orła znak Pogoni,

Poszli nasi w bój bez broni.”

Zbliża się kolejna rocznica września 1939 r. Wtedy mimo wysiłku państwa w dziedzinie przygotowań obronnych Wojsko Polskie nie było w stanie obronić niepodległości. Jeden z dowódców wrześniowych gen. Tadeusz Kutrzeba stwierdził, że w 1939 r. wojsko dostało niewykonalny rozkaz obrony kraju.

 

A więc braki w wyposażeniu zdarzały się polskiemu wojsku wiele razy. Czy w ten „tradycyjny” niejako sposób możemy też potraktować marne uzbrojenie kontyngentu polskiego w Afganistanie? Jednak nie. Czym innym jest bowiem wymuszona obrona własnego kraju w razie agresji, a czym innym udział z wyboru w operacji zbrojnej poza krajem. W tym drugim przypadku istnieje bezwzględny obowiązek właściwego wyekwipowania żołnierzy. Jeśli państwa na to nie stać, to wojska nie wolno wysyłać „w bój bez broni”.

 

Konstytucja RP stanowi: „Siły Zbrojne RP służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic.” (art. 26). A to oznacza, że władze państwowe winny zadbać, aby wojsko było w stanie to zadanie wykonać. Państwo polskie powinno stworzyć zdolną do obrony odpowiednią liczebnie, wyszkoloną i uzbrojoną armię.

Trzeba więc żołnierzy wyszkolić przed akcję, a nie opowiadać, że będą się oni szkolić po wysłaniu do Iraku/Afganistanu. Trzeba żołnierzy odpowiednio zabezpieczyć – wyposażenie i broń; nasze wojsko jest przygotowane do działań na europejskim teatrze działań wojennych, Afganistan to inna strefa klimatyczna. Źołnierze muszą mieć na takiej misji zbrojnej pojazdy odporne na tzw. improwizowane ładunki wybuchowe. Dano im wozy lekko opancerzone, a KTO „Rosomak” trzeba było dodatkowo opancerzać. Muszą mieć odpowiednią osłonę (wywiad i lotnicze środki rozpoznania – bezpilotowce). Każda akcja musi też mieć wsparcie z powietrza (samoloty, uzbrojone śmigłowce) z zachowaniem reguł sieciocentrycznego pola walki.

Tego wszystkiego najwyraźniej zabrakło. Oddział w sile plutonu miał zademonstrować „pokaz siły”. Został zaatakowany przez przeważające ugrupowanie partyzanckie. Trudno przyjąć, że tych napastników nie udałoby się wcześniej rozpoznać, gdyby takie rozpoznanie było. Wsparcie z powietrza przyszło po godzinie walki, gdy nasi ponieśli straty w zabitych i rannych. Precyzja uderzeń z powietrza nie była zdaje się zbyt wielka. Musiała szwankować łączność z lotnikami. Do tego ciało zabitego oficera zostawione na polu walki, później z trudem odszukano – a więc żołnierze nie mieli indywidualnych sygnalizatorów informujących, gdzie się znajdują.

Trudno mi przyjąć, że o tych brakach nie wiedzieli polscy dowódcy wysyłając żołnierzy na wojnę. Wydaje się, że to gen. Skrzypczak ma rację, a nie jego krytycy.

Wypada jednak kilka słów powiedzieć o tych nieszczęsnych „biurokratach” co potrzebnego sprzętu nie potrafią na czas kupić. Jak mogliśmy kilka razy usłyszeć z ust ministra obrony i innych prominentnych członków rządu Polska obecnie nie prowadzi wojny. A skoro tak, to trzeba w zakupach stosować wolne „pokojowe” procedury. A do tego paraliżuje urzędników MON strach przed oskarżeniami o korupcję, jeśli podejmą jakieś działania na skróty.

W Afganistanie uczestniczymy w działaniach wojennych. Konstytucja RP stwierdza, że możemy prowadzić wojnę tylko w razie agresji na nasz kraj – nie możemy na kogoś napaść. Jednak możemy prowadzić działania wojenne „gdy z umowy międzynarodowej wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciwko agresji” (art. 229). Czy taki przypadek zachodzi w Afganistanie?

Czy można przyjąć właściwą dla tej sytuacji kwalifikację prawną i zastosować procedury zaopatrzenia wojska działającego w warunkach wojennych?

 

A wracając do generała Skrzypczaka. Czy w państwie demokratycznym dowódca wysokiego szczebla powinien trzymać buzię na kłódkę i nie ma prawa wytykać błędów i zaniedbań?

Przed laty w Szwecji, która wprawdzie nie jest w NATO, ale jest niewątpliwie państwem demokratycznym, najwyższy wojskowy skrytykował ministra obrony. Szef rządu powołał komisję dla zbadania zarzutów. Komisja przyznała, że generał miał rację. I premier ministra odwołał.

W mojej ulubionej inaczej „Rzepie” (18.08.2009.) red. Piotr Semka zbeształ generała Skrzypczaka za „anarchizowanie wojska” i kończy swoje oskarżenia zdaniem: „Ktoś musi w końcu wyjaśnić generałowi, że to on posunął się za daleko.” Może jeszcze ten „ktoś” wyjaśni pani Natalii Ambrozińskiej, dlaczego zginął jej mąż.

Romuald Szeremietiew

Za: Blog Romualda Szeremietiewa | http://szeremietiew.blox.pl/2009/08/POSZLI-NASI-W-BOJ-BEZ-BRONI.html

Skip to content