Aktualizacja strony została wstrzymana

Głos Wolnej Francji zamilkł – Jacek Bartyzel

Serge de Beketch nie żyje. Francuska prawica antysystemowa poniosła w ostatnich dniach wielką stratę. 6 października zmarł w Paryżu dziennikarz, publicysta i prozaik, komentator Radia Courtoisie – Serge de Beketch. Przyczyną jego zgonu było przewlekłe wirusowe zapalenie wątroby (hepatyt B), którym zaraził się jeszcze w piętnastym roku życia. Uroczystości żałobne w jego intencji odbędą się 12 października w paryskim kościele p.w. św. Otylii.

Serge de Beketch był postacią nietuzinkową i o burzliwym życiorysie, którym można by obdzielić kilka osób i o żadnej z nich nie dałoby się powiedzieć, że jej życie było nudne. Właściwie nazywał się Serge André Yourevitch Verebrussoff de Beketch. Jego dziadek ze strony ojca był oficerem rosyjskim (pochodzenia tatarskiego), walczącym z bolszewikami w kontrrewolucyjnej Armii Denikina. Ojciec – podoficer Legii Cudzoziemskiej – poległ za Francję w Dien Bien Phu. Dziadek „po kądzieli” był również wojskowym – pułkownikiem armii francuskiej. Obie rodziny miały tradycje nie tylko militarne, ale i monarchistyczne.

Sergiusz urodził się 12 grudnia 1946 roku w Tours. Po ukończeniu szkoły dla dzieci wojskowych zaczął pracować jako redaktor techniczny radykalno-prawicowego tygodnika Minute. Wszelako w młodości jego wybory polityczne były dość ekstrawaganckie. Podczas wojny sześciodniowej w czerwcu 1967 roku zaciągnął się jako ochotnik do armii izraelskiej. Przez pewien czas należał również do Wielkiej Loży Narodowej Francji, z czego „spowiadał się” później publicznie, na łamach antymasońskich Lectures Françaises.

W 1969 roku współtwórca Asterixa – René Goscinny zaprosił go do współpracy z tygodnikiem komiksowym Pilote; wkrótce de Beketch stał się jednym z czołowych francuskich autorów tego gatunku. Jego komiksy (jak Przygody Thorkaëla) były zazwyczaj ilustrowane przez Loro (pseudonim Jeana-Marca Laureau). Rok później Havas powierzył mu utworzenie wydziału „mediów specyficznych”.

Po odejściu Goscinny’ego w 1975 roku de Beketch również rozstał się z Pilote i został szefem działu informacyjnego, a od 1979 – redaktorem naczelnym Minute. W 1986 roku, z powodu nieporozumień z właścicielem pisma, opuścił Minute, a na prośbę Jeana-Marie Le Pena został dyrektorem oficjalnego organu Frontu Narodowego National Hebdo. Cztery lata później, na prośbę nowego właściciela, Serge’a Martineza, powrócił jako dyrektor do Minute. Jednak kiedy w 1993 roku poprzednia ekipa odkupiła od Martineza Minute, zdymisjonowany de Beketch założył wraz z żoną Danièle własny dziennik „francuskiego i katolickiego ruchu oporu” Le Libre Journal de la France Courtoise, ukazujący się w rytmie dekadowym. Stał się on papierową edycją komentarzy wygłaszanych w istniejącym od 7 listopada 1987 roku Radiu Courtoisie – jedynej we Francji rozgłośni o profilu tradycjonalistyczno-katolickim, która utrzymuje się wyłącznie ze składek słuchaczy, nie zamieszcza płatnych reklam ani ogłoszeń i nadaje w zasadzie jedynie muzykę klasyczną. Emitowane tam komentarze de Beketcha częściowo zostały zebrane w tomach: Dictionnaire de la colère (2005) i Catalogue des nuisibles (2006).

Autor felietonów w Radio Courtoisie współpracował również jako publicysta z dziennikiem Présent oraz miesięcznikiem rojalistycznym Légitimiste. Z Alainem Sandersem napisał powieść La nuit de Jéricho (1989). Szeroko angażował się też w działalność społeczną. W 1984 roku należał do grona współzałożycieli Sojuszu Powszechnego przeciwko Rasizmowi i na rzecz Poszanowania Tożsamości Francuskiej (L`Alliance générale contre le racisme et pour le respect de l`identité française; AGRIF), które powstało, aby przeciwstawiać się „rasizmowi antyfrancuskiemu i antykatolickiemu”, i przez kilka lat był jego wiceprzewodniczącym. Wraz z Bernardem Antony’m, Alainem Sandersem, Jeanem-Pierre’m Cohenem i Pierre’m Semourem założył Koło Przyjaźni Francuskiej, Żydowskiej i Chrześcijańskiej (Cercle d’Amitié française juive et chrétienne). Próbował godzić zwaśnionych przywódców Frontu Narodowego – Le Pena i Bruno Mégreta.

Serge de Beketch uprawiał dziennikarstwo prawdziwie niezależne, ideowe i walczące w obronie tradycji katolickiej i francuskiej. Był nieubłaganym polemistą i kalamburzystą w stylu Léona Daudeta (u nas można by go porównać do Adolfa Nowaczyńskiego czy Stanisława Michalkiewicza). Laicką republikę nazywał „państwem socjalistyczno-aborcyjnym”, przedmieścia „terytoriami okupowanymi” (przez imigrantów), a czytających goszystowską Libération „imbecylami”. Dwukrotnie był skazywany na grzywnę za zniesławienie; na rozprawy zawsze przychodził demonstracyjnie z rojalistycznym krawatem w lilie.

W jego publicystyce, obok sprzeciwu wobec nieograniczonej imigracji „wielokulturowych” koczowników, integracji paneuropejskiej i globalizmu, nie brak także tych wątków ideowych, których nie odważa się podnosić uwikłany w demokratyczną grę wyborczą Le Pen: monarchizmu i jawnej odrazy do „wirusa demokracji”. Szerokim echem odbiła się jego wypowiedź cytowana ze „zgorszeniem” przez Le Monde (12 II 1992): „Nie jestem demokratą, ani liberałem”. Jak wszyscy katolicy broniący tradycyjnej liturgii i doktryny, pozostawał także w permanentnym sporze z progresistowskim episkopatem Francji, o którym nie zawahał się surowo, lecz sprawiedliwie, napisać: „W tym przewrotnym dziele gigantycznej dechrystianizacji hierarchia posoborowa w naszym kraju gra dokładnie taką samą rolę, jak ta, którą przez trzy czwarte wieku odgrywali w służbie dyktatury sowieckiej hierarchowie prawosławni, uzależnieni od KGB”.

Serge de Beketch był prawdziwym żołnierzem Kontrrewolucji. Ukończył swój bieg przedwcześnie, lecz w dobrych zawodach stawał, więc Pan historii z pewnością nagrodzi go wieńcem zwycięstwa.

Jacek Bartyzel

 

Skip to content