Aktualizacja strony została wstrzymana

O Soborze Watykański II, upadku pobożności maryjnej i mszy Novus Ordo – wywiad z Arcybiskupem Carlo Maria Viganò

W wywiadzie Abp. Viganò mówi o SW II, upadku pobożności maryjnej i mszy Novus Ordo

W rozmowie z włoskim portalem Radio Spada, włoski hierarcha dostrzega szatańskie zaangażowanie, które miało wpływ na upadek nabożeństwa do Matki Bożej po SWII  i wyjaśnia, że „dar mojego nawrócenia” czyli uświadomienie sobie soborowego oszustwa i obecnego odstępstwa „stał się możliwy dzięki mojemu ciągłemu oddaniu Matce Najświętszej, którego nigdy nie zatraciłem”. Opisując sposób w jaki Matka Boża została usunięta w cień, a nawet odrzucona w jej roli Współodkupicielki, Arcybiskup Viganò wskazuje, że „tym, co jednoczy heretyków wszechczasów, jest ich niechęć wobec kultu zastrzeżonego dla Najświętszej Maryi Panny i maryjnej doktryny, która ten kult zakłada i której jest liturgicznym wyrazem”.

Arcybiskup  nie ma wątpliwości, że Trójca Święta „z przyjemnością dzieli się dziełem Odkupienia z Matką Bożą”, której zostało udzielonych tak wiele specjalnych darów, w tym Jej Niepokalane Poczęcie i wieczne dziewictwo.

Hierarcha omawia ponadto problem Soboru Watykańskiego II i fakt, że „soborowy Kościół przyjął liturgiczne i doktrynalne stanowisko protestantyzmu”. Częścią protestantyzacji Kościoła po Soborze Watykańskim II jest osłabienie pobożności maryjnej.  Arcybiskup stwierdza:

Upadek pobożności maryjnej po Soborze jest zaledwie ostatnim, powiedziałbym, że najbardziej zwyrodniałym i skandalicznym wyrazem odrazy szatana do Królowej Nieba. To jeden ze znaków tego, że to zgromadzenie nie pochodziło od Boga, podobnie jak ci, którzy ośmielają się kwestionować tytuły i zasługi Najświętszej Dziewicy, nie pochodzą od Boga. Z drugiej strony, który syn pozwoliłby zgładzić własną matkę, aby zadowolić wrogów ojca? A o ileż poważniejsza jest ta nikczemna współpraca z heretykami i poganami, gdy w grę wchodzi cześć Matki Bożej i naszej?

Jak widać, arcybiskup Viganò posuwa się nawet do wniosku, że sobór, który doprowadził do osłabienia kultu Matki Bożej, z pewnością nie mógł „pochodzić od Boga”.

Arcybiskup nie cofa się również przed innym stanowczym stwierdzeniem: jego zdaniem, Msza Novus Ordo powinna pewnego dnia zostać zniesiona. Najpierw omawia problem istnienia dwóch form obrządku łacińskiego – „zwykłej” i „nadzwyczajnej” formy. Stwierdza, „zgadzam się, że jest trudnym do przyjęcia przekonaniem, że Mistyczne Ciało może podwójnym głosem wznosić modlitwę liturgiczną do Jego Głowy, modlitwę, która jest oficjalnym, uroczystym i publicznym działaniem. Ta podwójna natura może oznaczać dwulicowość i wręcz niechęć dla prostoty i linearności Prawdy katolickiej oraz dla samego Boga, którego Słowo jest wieczne i Który jest drugą osobą Trójcy Przenajświętszej. Chrystus nie może zwracać się do Ojca głosem doskonałym, który innowatorzy nazywają „ Nadzwyczajną Formą ” a jednocześnie, puszczając oko do wrogów Kościoła, głosem niedoskonałym, w „formie zwykłej ”.

W świetle tej silnej krytyki Mszy Novus Ordo, abp Viganò wyjaśnia, że obecna sytuacja musi zostać zaakceptowana przez pewien czas, „jako faza przejściowa”, w której tradycyjna liturgia może nadal trwać, rozprzestrzeniać się, „czyniąc wiele dobrego dla dusz, mając na względzie konieczny powrót do Jedynego Rytu Katolickiego i nieodzowne zniesienie jego soborowej wersji”. Oznacza to, że Abp.Viganò uważa, że Msza Novus Ordo powinna zostać w pewnym momencie zniesiona. Stwierdza:

„Nie zapominajmy, że w liturgii, Kościół zwraca się do Majestatu Bożego, a nie do ludzi; ochrzczeni, żyjący członkowie Kościoła jednoczą się w modlitwie liturgicznej za pośrednictwem Świętych Sług, którzy są „papieżami” między nimi a Trójcą Przenajświętszą. Najbardziej obce duchowi katolickiemu jest uczynienie z liturgii pewnego rodzaju wydarzenia antropocentrycznego.”

Poprzedni wywiad przeprowadzonym przez Radio Spada z arcybiskupem Carlo Maria Viganò, zamieściliśmy tutaj

 

Wywiad Radia Spada z arcybiskupem Carlo Maria Viganò

Radio Spada (RS) Ekscelencjo, cieszymy się, że możemy „dokończyć” nasz wywiad, który rozpoczęliśmy w marcu przy okazji prezentacji nowej książki Marco Tosattiego. Przede wszystkim zauważmy, że ta pierwsza rozmowa odbiła się echem na całym świecie w ciągu zaledwie kilku tygodni; została przetłumaczona na wiele języków i zapoczątkowała ożywioną debatę. Spowodowała powszechne zainteresowanie i uwagę; tu i ówdzie kilka drobnych uwag krytycznych – przede wszystkim dotyczących tematu  Benedykta XVI –  niezbyt jednak spójnych na poziomie teologicznym. Polemika dotyczyła głównie tematu, który Ekscelencja poruszył w związku z pewnym heglowskim wpływem na myśl Ratzingera. Czy Ekscelencja  był świadomy tego aspektu dyskusji? 

Dzisiejszą rozmowę podzielimy dla dobra czytelników na kilka części. Najpierw aktualna rola świata anglojęzycznego w obronie Tradycji, potem kwestia maryjna, następnie kwestia liturgiczna i wreszcie część o ekumenizmie.

 

Aktualna rola świata anglojęzycznego w obronie Tradycji

Zacznijmy zatem od tematu świata anglojęzycznego, do którego skierowana jest nowa książka Marco Tosattiego. Historycznie rzecz biorąc, głos sprzeciwu wobec ideologii soborowej „mówił po francusku” (także ze względu na wiodącą rolę abp. Marcela Lefebvre’a), ale dziś zauważa się znaczną ekspansję tego frontu wśród osób mówiących po angielsku, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Nie należy też zapominać o słynnym „indulcie Agathy Christie ”, choć inicjatywa ta miała oczywiste ograniczenia, był to znak, który nie był bez znaczenia jak na swoje czasy (początek lat siedemdziesiątych). Ze względu na posługę dyplomatyczną, a w szczególności pełnienie funkcji nuncjusza apostolskiego w Waszyngtonie, Ekscelencja od dziesięcioleci jest zaznajomiony ze światem anglojęzycznym. Jakie jest w takim razie zdanie Ekscelencji o tej ewolucji? Z czego to może wynikać i jakie widać perspektywy w tym zakresie?

Arcybiskup Carlo Maria Viganó (AV)  Wydaje mi się, że powodem, dla którego sprzeciw wobec ideologii soborowej początkowo „mówił przede wszystkim po francusku” – by użyć twojego określenia – wynikał z tego, że w tamtych latach Francja mogła pochwalić się intelektualistami o określonej głębi, zarówno świeckimi, jak i duchownymi, dla których bardzo ścisły związek między wydarzeniami społecznymi i kościelnymi był ewidentny. Nie zapominajmy, że Francja stanęła w obliczu zaciekłych konfliktów społecznych w 1968 roku oraz pewnej formy ultra-progresywizmu, która być może była mniej rozpowszechniona we Włoszech. We Francji bardziej dostrzegano rewolucję, która miała miejsce w kraju o głębokiej tradycji katolickiej, kraju, który już wcześniej doświadczył prześladowań i skutków rządów antyklerykalnych.

W Anglii, gdzie mniejszość katolicka zawsze musiała stawiać czoła anglikanizmowi, dowody na to, że Kościół soborowy przyjmował liturgiczne i doktrynalne stanowisko protestantyzmu, doprowadziły do zdecydowanej i wspólnej reakcji wiernych, jak również wielu niekatolików, którzy uważali poddanie Stolicy Apostolskiej świeckiej mentalności współczesnego społeczeństwa za niezrozumiałe. Tak zwany „indult Agaty Christie ” ujawnił konsternację wielu intelektualistów z powodu decyzji o porzuceniu tradycyjnej liturgii, która była elementem odróżniającym katolików od anglikanów. Wydawało się, że jest to odrzucenie wielu wieków heroicznego oporu katolików w obliczu prześladowań religijnych. Zdrowy ekumenizm epoki przedsoborowej sprzyjał ciągłemu napływowi anglikanów na łono Kościoła katolickiego, ale w latach siedemdziesiątych, zwłaszcza po reformie liturgicznej, nurt ten wysechł, a „nawrócenia” zaczęły kierować się w kierunku Kościoła wschodniego. Zgodnie z heterodoksyjnymi tezami soborowymi, uważano, że nawet ci, którzy chcieli lub pragnęli ze szczerym sercem ponownie wejść do Jedynej Owczarni pod Jedynym Pasterzem, powinni zamiast tego pozostać w schizmie i herezji.

We Włoszech, siedzibie papiestwa, które politycznie kierowane były przez Partię Chrześcijańsko-Demokratyczną, reakcja na rewolucję soborową była znacznie bardziej marginalna, być może ze względu na istniejące przekonanie, że katolicyzmowi nie grozi zagłada.

Przebudzenie w Stanach Zjednoczonych nastąpiło później i jest wynikiem opóźnienia, z jakim amerykańscy katolicy dostrzegli w życiu codziennym zagrożenie dla wiary i liturgii. W latach pięćdziesiątych, Kościół amerykański szybko się rozwijał, dzięki dalekowzrocznej działalności Piusa XII, i apostolatowi wielu znakomitych hierarchów, wśród których nie sposób nie wspomnieć arcybiskupa Fultona Sheena. Entuzjazm stosunkowo młodego narodu, niezliczone nawrócenia i „świeżość” katolicyzmu w Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie opóźniły zewnętrzne oznaki kryzysu, który jednak rozpoczął się już na uniwersytetach jezuickich i w kręgach postępowych, z których wyrośli: Biden, Kerry, Pelosi i inni „katoliccy” politycy.

Zagadnienia związane z moralnością katolicką, takie jak poszanowanie życia, były również wspierane przez prezydentów, którzy nie byli katolikami, a co spotykało się z zadowoleniem Episkopatu i wiernych. Dopiero od niedawna, rozdźwięk między najniższymi a najwyższymi szczeblami stał się bardziej zauważalny, zarówno w społeczeństwie, jak i w Kościele. Z jednej strony w przypadku prezydentów, którzy żarliwie opowiadają się za aborcją – poczynając od Billa Clintona – a z drugiej, biskupów, którzy są znacznie bliżsi europejskiemu progresywizmowi, który jest obecnie rozpowszechniony nie tylko we Francji i Anglii, ale także we Włoszech i innych krajach o silnej tradycji katolickiej, takich jak Hiszpania, Portugalia i Irlandia. Ta przepaść ujawniła, jak wielki dystans dzieli obywateli od ich polityków, a także wiernych od ich biskupów. To normalne – powiedziałbym nawet chwalebne i opatrznościowe – że w obliczu zdrady ze strony klasy politycznej i Hierarchii nastąpiło ponowne przebudzenie sumień, które postrzegało prezydenta Trumpa jako obrońcę tradycyjnych wartości amerykańskich i człowieka, któremu katolicy mogliby zaufać. Oszustwo wyborcze z 3 listopada zeszłego roku z jednej strony wzmocniło pactum sceleris między głębokim państwem a głębokim kościołem, sprowadzając samozwańczego „katolickiego prezydenta” do Białego Domu, który jest całkowicie podporządkowany ideologii globalistycznej i planom Nowego Porządku Świata, przy zdecydowanym wsparciu biskupów, intelektualistów i ultra-postępowych mediów katolickich. Zarządzanie pseudo-pandemią w Stanach Zjednoczonych, ujawniło prawdziwe oblicze głębokiego kościoła, otwierając przy okazji oczy wielu wiernym i pozwalając im zrozumieć współpracę, jaka istnieje między zwolennikami Wielkiego Resetu. Kiedy prawdziwy wynik wyborów prezydenckich zostanie w końcu ujawniony i będą mogły odbyć się nowe wybory, nie naznaczone ingerencją i manipulacją, Biden pociągnie za sobą na dno także i amerykański głęboki kościół, nadając nowy impuls społecznemu zaangażowaniu katolików, zwłaszcza tych spośród nich, którzy nie zamierzają akceptować fałszowania wiary, moralności i liturgii Kościoła.

 

Temat pobożności maryjnej

RS  W chwili obecnej, jak nigdy wcześniej  szeroko poruszany jest temat pobożności maryjnej. „Debata” – nazwijmy ją tak – nad tytułami Najświętszej Maryi Panny rozpoczęła się po tym, jak Bergoglio po raz kolejny dopuścił się komentarzy, minimalizujących rolę Maryi jako Współodkupicielki. W obronie przywilejów Maryi, niedawno wysłaliśmy do prasy „Libro d’Oro di Maria Santissima [Złota Księga Najświętszej Maryi]”. Jesteśmy przekonani, że katolicyzm nie może istnieć bez Maryi; ponadto uważamy, że nie sposób nie utożsamić przyczyn tej anty-maryjnej ofensywy, której obecnie doświadczamy, z samym Soborem i z tymi, którzy kierowali Kościołem w okresie posoborowym. Mieliśmy do czynienia z jednej strony z nieomal fizycznymi zamachami na Maryję, zarówno bezpośrednimi, jak i pośrednimi, w postaci wystąpień publicznych i „dokumentów”, a z drugiej na  przyzwolenie dla rosnącego sentymentalizmu neo-objawień, które wydają się być zaprzeczeniem prawdziwej czci dla Maryi. Nie zapominajmy, że w czasach pontyfikatu Jana Pawła II  i Ratzingera jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary, dokonywano, w imię ekumenizmu, niedopuszczalnych działań w tym zakresie. Przytoczmy tylko dwa małe przykłady: 1. W 1996 r. Na XII Międzynarodowym Kongresie Mariologicznym w Częstochowie grupa teologów – w tym trzech „prawosławnych”, anglikanin i luteranin, opublikowała deklarację przeciwko dogmatowi o Współodkupieniu. W perfekcyjnym, dialogiczno-indyferentnym stylu, i tutaj jest sedno zagadnienia, tytuły Współodkupicielki, Pośredniczki i Orędowniczki zostały określone jako „niejednoznaczne”, a tekst został opublikowany w L’Osservatore Romano. 2. Odkładając na bok katastrofalne konsekwencje „odnowienia” kultu maryjnego i zakładając, że można kochać Maryję tak samo, nawet oddzielając Ja ją od Mistycznego Ciała Chrystusa, jednocześnie przysłaniając Jej rolę jako „Pogromczyni wszystkich herezji”, Jan Paweł II na audiencji generalnej 12 listopada 1997 r. powiedział: „pisma Lutra, na przykład, ukazują miłość i cześć do Maryi, wynosząc Ją jako wzór wszelkich cnót. Luter stoi na straży wzniosłej świętości Matki Bożej i czasami potwierdza przywilej Jej Niepokalanego Poczęcia, podzielając z innymi reformatorami, wiarę w wieczne dziewictwo Maryi”. Jak Ekscelencja w swoim osobistym doświadczeniu doznał „soborowego” upadku pobożności maryjnej? Co można na ten temat powiedzieć z perspektywy długich lat służby we Włoszech i za granicą? Czy Najświętsza Maryja Panna odegrała jakąś rolę w „decyzji sumienia”, jakiej Ekscelencja dokonał w związku z kryzysem w Kościele?

AV  Tym, co jednoczy heretyków wszystkich czasów, jest ich niechęć dla kultu zarezerwowanego dla Najświętszej Maryi Panny i maryjnej doktryny, który ona zakłada i której jest liturgicznym wyrazem. Co więcej, i to nie zaskakuje: Szatan widzi w Matce Bożej tę, która przez swego Syna zmiażdżyła głowę odwiecznego węża, tę, która w ciągu historii pokonała ataki piekła na Kościół i która pod koniec czasów przyniesie ostateczne zwycięstwo nad Antychrystem i Szatanem.

Trójca Przenajświętsza z przyjemnością dzieli się dziełem Odkupienia z Matką Bożą, której udzieliła przywilejów, jakich żadne stworzenie nigdy nie mogło sobie wyobrazić, z których podstawowym jest zachowanie Jej od grzechu pierworodnego i zachowanie Jej Dziewictwa przed, w trakcie i po narodzinach Zbawiciela. W Maryi, Nowej Ewie, Szatan widzi stworzenie, które triumfuje nad nim, czyniąc zadośćuczynienie za pokusę i upadek Ewy: dlatego Ona jest Współodkupicielką w jedności z Chrystusem, Nowym Adamem.

Synowskie oddanie Matce Najświętszej jest bardzo trudne do wykorzenienia wśród Chrześcijan. Nawet po pseudoreformie protestanckiej i po schizmie anglikańskiej nabożeństwo do Dziewicy przetrwało do tego stopnia, że wymagało szczególnych wysiłków, aby je wymazać. Trudno jest wyrwać miłość do niebiańskiej Matki z serc prostych ludzi, kiedy jest ona tak spontaniczna, naturalna i krzepiąca. Myślę o przypadkach heretyków, którzy powrócili do łona Kościoła dzięki nabożeństwu do Najświętszej Maryi Panny, zaledwie dzięki pojedynczemu Zdrowaś Mario, którego matka nauczyła ich odmawiać jako małe dzieci. To oddanie jest proste, pokorne, słodkie, pewne i najczystsze i nie maleje nawet wtedy, gdy nie sięgamy wzniosłych szczytów doktryny teologicznej, ponieważ Ona postrzega nas jako dzieci, a my jako Matkę, ponad wszystko inne, uznając Ją za Wybawicielkę [Salvatrice], Miłosierną, Orędowniczkę, do której zawsze uciekamy się, pomimo wszystkich naszych błędów, nawet wtedy, gdy przeraża nas perspektywa podniesienia wzroku na Jej Boskiego Syna, którego uraziliśmy. „Oto Matka Twoja” (J 19, 26-27).

To dlatego Szatan nienawidzi „Pani”, jak Ją nazywa podczas egzorcyzmów: aż za dobrze wie, że moc Jezusa Chrystusa nie tylko nie jest w najmniejszym stopniu przesłaniana przez Jego Matkę, ale raczej jest przez Nią wywyższona. Pycha szatana pogrążyła go w piekle, natomiast Jej pokora wywyższyła Ją ponad wszelkie stworzenia, pozwalając Jej nosić w swoim łonie Syna Bożego, którego wcielenia, Lucyfer nie może znieść.

Upadek pobożności maryjnej po Soborze jest zaledwie ostatnim, powiedziałbym, że najbardziej zwyrodniałym i skandalicznym, wyrazem odrazy szatana do Królowej Nieba. To jeden ze znaków, że to zgromadzenie nie pochodziło od Boga, podobnie jak ci, którzy ośmielają się kwestionować tytuły i zasługi Najświętszej Dziewicy, też nie pochodzą od Boga. Z drugiej strony, który syn pozwoliłby zgładzić własną matkę, aby zadowolić wrogów ojca? A o ileż poważniejsza jest ta nikczemna współpraca z heretykami i poganami, gdy w grę wchodzi cześć Matki Bożej i naszej? Umiłowana przez Trójcę, została wybrana przez Boga Ojca na Jego Córkę, przez Boga Syna na Jego Matkę i przez Boga Ducha Świętego na Jego Oblubienicę.

Jestem przekonany, że dar mojego „nawrócenia” – uświadomienia sobie soborowego oszustwa i obecnego odstępstwa, był możliwy dzięki mojemu stałemu oddaniu Matce Najświętszej, którego nigdy nie zatraciłem. Noszę w sobie żywe wspomnienie odmawiania Różańca Świętego od dziecka, kiedy podczas bombardowania przez aliantów, w kwietniu 1944 r. moja matka zaniosła mnie do schronu przeciwlotniczego pod naszym domem w Varese i tuliła mnie, przywołując opiekę Madonny, której wizerunek oświetlała mała lampka. Błogosławiona „Korona” Matki Bożej [Różaniec] zawsze ożywiała moją modlitwę.

To Święta Dziewica, Swoją piętą zmiażdży piekielne bożki, które nachodzą i bezczeszczą Kościół Jej Syna. Ona jest tą, która przywróci królewską koronę swojemu Synowi, zrzuconą przez Jego własne sługi. Ona jest tą, która wspiera i chroni Dobro w tej godzinie ciemności. To Ona błaga o łaskę nawrócenia i pokuty dla grzeszników.

 

Msza Wszechczasów a Novus Ordo

RS Istotny jest również temat liturgii. Dziś wydaje nam się, że jedną z najtrudniejszych bitew będzie wyjaśnienie wiernym głębokiej różnicy, jaka istnieje między Mszą wszechczasów a tą, która była efektem neomodernistyczno-soborowej rewolucji. Nie tylko ze względu na teologię, ale także z powodu samej historii „Mszy Pawła VI”. Niewielu katolików zdaje sobie sprawę z tego, że reforma ta została dokonana przez komisję, w której uczestniczyli znani protestanci, a rezultatem, który teraz widzimy, jest obrzęd ekumeniczny. Niestety w dzisiejszych czasach nie brakuje klimatu „materialnego indyferentyzmu” w sprawach liturgicznych, który jest także dzieckiem sprzecznych treści Motu Proprio Benedykta XVI „Summorum Pontificum”, o czym wspominaliśmy w poprzedniej rozmowie. Podejmując temat Mszy Św. w jednym ze swoich esejów na stronie internetowej dr M. Guariniego, 9 czerwca 2020 r., Ekscelencja napisał: „Gdy na przestrzeni dziejów pojawiały się herezje, Kościół zawsze interweniował szybko, potępiając je, tak jak to miało miejsce w czasie synodu w Pistoi w 1786 roku, który był w pewien sposób zapowiedzią Soboru Watykańskiego II”. Czy mógłby Ekscelencja rozwinąć tę refleksję? Odwołując się do Bull Auctorem Fidei, jakie elementy można podkreślić w odniesieniu do obecnej sytuacji? Co można zrobić, aby fakty zawarte w tym akapicie były widoczne dla jak największej liczby osób?

AV Zgadzam się, że jest trudnym do przyjęcia przekonanie, że Mistyczne Ciało może podwójnym głosem wznosić modlitwę liturgiczną do Jego Głowy, modlitwę, która jest oficjalnym, uroczystym i publicznym działaniem. Ta podwójna natura może oznaczać dwulicowość i wręcz niechęć dla prostoty i linearności Prawdy katolickiej oraz dla samego Boga, którego Słowo jest wieczne i Który jest drugą osobą Trójcy Przenajświętszej. Chrystus nie może zwracać się do Ojca głosem doskonałym, który innowatorzy nazywają „Nadzwyczajną Formą” a jednocześnie, puszczając oko do wrogów Kościoła, głosem niedoskonałym,  w  „formie zwykłej”.

Z drugiej strony, samo niefortunne określenie „forma zwyczajna” zdradza świadomość „zwyczajności”, która w potocznym języku wskazuje na coś, co nie jest czymś wyjątkowym, czymś przyjętym za pewnik, mało wartościowym lub o niskim poziomie. Powiedzieć o kimś, że jest osobą „zwyczajną” z pewnością nie brzmi jak komplement. Dlatego uważam, że tę sytuację należy zaakceptować i tolerować jako fazę przejściową, w której z pewnością tradycyjna liturgia ma możliwość powrotu i rozprzestrzeniania się, czyniąc wiele dobrego dla dusz, mając cały czas na uwadze konieczny powrót do Jedynego Rytu Katolickiego i do niezbędnego zniesienie jego soborowej wersji. Nie zapominajmy, że w liturgii, Kościół zwraca się do Majestatu Bożego, a nie do ludzi; ochrzczeni, żyjący członkowie Kościoła jednoczą się w modlitwie liturgicznej za pośrednictwem Świętych Sług, którzy są „papieżami” między nimi a Trójcą Przenajświętszą. Najbardziej obce duchowi katolickiemu jest uczynienie z liturgii pewnego rodzaju wydarzenia antropocentrycznego.

Moje odniesienie do synodu w Pistoi wynika z ponownej propozycji znaczących błędów potępionych już przez Bullę Auctorem Fidei, Piusa VI, zawartych w tekstach soborowych, a wzmocnionych jeszcze bardziej w tak zwanym „magisterium” posoborowym. Mówię znaczących, ponieważ tak jak w Bogu Prawda jest współistotna, tak i kłamstwa i błędy są znakiem rozpoznawczym szatana, który na przestrzeni wieków powtarza swój  krzyk buntu, zawsze atakując Prawdę, której nienawidzi  z niegasnącym zapałem. Od Ariusza do Alfreda Loisy, od Lutra do ks. Martina, S.J. LGBTQ, ten, który ich inspiruje, jest zawsze ten sam. Z tego powodu Kościół zawsze potępia błąd i zawsze potwierdza tę samą Prawdę, a heretycy zawsze ponownie proponują te same błędy. Nie ma nic nowego, jeśli porównamy  niewierność ludu Izraela i ich złotego cielca z  ohydą Asyżu, Pachamamy i Astany.

 

Ekumenizm

RS  Podsumowując, to co zostało powiedziane do tej pory, trudno nie wejść bardziej szczegółowo na temat ekumenizmu, który  jak zauważono również w poprzednich pytaniach, jest ściśle powiązany ze wszystkimi aspektami kryzysu z jakim mamy do czynienia. Ekumenizm obecny jest w pełnym wymiarze przynajmniej od czasu spotkań Pawła VI z Atenagorasem i pocałunku stóp „prawosławnego” Melito. Postępował stopniowo; od spotkań w Asyżu w 1986 r. (Jan Paweł II) i 2011 r. (Benedykt XVI) aż do dokumentu z Abu Zabi i pogańskiego wizerunku wniesionego do Bazyliki Świętego Piotra podczas Synodu Amazońskiego. Ta  ścieżka indyferentyzmu została bezpośrednio potępiona w teorii i praktyce, w niezliczonych dokumentach papieskich (mają tutaj  zastosowanie Mortalium Animos Piusa XI, Pascendi Piusa X i Syllabus Piusa IX) . Ekumenizm posoborowy jest nie tylko odrażający w nadprzyrodzonym świetle Wiary, ale przede wszystkim w naturalnym świetle rozumu, ponieważ jest nielogiczny, fałszywy i przewrotny, [ekumenizm] odrodził się ponownie, by rozkwitnąć dzięki otwartej zgodzie tzw. postępowców i niestety wielu konserwatystów. Czy Ekscelencja w swoim doświadczeniu, a zwłaszcza w różnych misjach, które pełnił na wielu kontynentach, zauważył,  przynajmniej prywatnie, że Episkopat ma jakąś świadomość w tej kwestii? Innymi słowy: czy za ich publiczną „roztropnością” istnieją wśród duchowieństwa tacy, którzy przynajmniej kiedy mikrofony są wyłączone, rozpoznają powagę tego odstępstwa? Jeśli tak, czy ta świadomość wzrastała przez lata wraz z coraz gorszymi wybrykami w tej dziedzinie?

AV  Biskupi i księża, którzy kochają naszego Pana, doskonale wiedzą, że istnieje nieuleczalna niezgodność między doktryną soborową a wiarą objawioną. Wiedzą o tym doskonale też najemnicy, skruszeni lub nie, którzy propagują błąd i stają się promotorami rewolucji. Ale podczas gdy najemnicy naprawdę zamierzają zmienić Kościół, aby przekształcić go w rodzaj organizacji pozarządowej, przepojonej zasadami masońskimi, dobrzy pasterze nie dopuszczają myśli, że te wszystkie dramaty i porażki są naturalną konsekwencją błędów popełnionych na SW II, lecz zaledwie wypadkiem przy pracy, który prędzej czy później zostanie w jakiś sposób naprawiony. Ten filozoficzny i psychologiczny błąd, zanim jeszcze stanie się błędem teologicznym, skłania ich do trzymania się matrixu obecnego kryzysu wraz z wiernością niezmiennemu Magisterium Kościoła. Jest to tytaniczna operacja, która jest skazana na niepowodzenie, ponieważ jest daremna i nienaturalna.

Pozwólcie na porównanie. W przypadku stwierdzenia przez lekarza objawów określonej choroby, jego diagnoza identyfikuje problem i podejmuje leczenie mające na celu wyeliminowanie przyczyny tych objawów. Lekarz nie koncentruje się tylko na usuwaniu objawów. Gdyby leczył objawy, odmawiając połączenia ich z chorobą, zapewne przyniosłoby to chwilową ulgę pacjentowi, ale w konsekwencji doprowadziłoby do jego śmierci. To samo dzieje się w sprawach publicznych: jeśli władca stwierdzi wzrost przestępczości z powodu niekontrolowanej imigracji, z pewnością może aresztować przestępców, ale nie odniesie żadnych rezultatów, jeśli nie zaprzestanie nielegalnej imigracji. Otóż, jeśli jest to oczywiste w sprawach życia codziennego, dlaczego nie miałoby obowiązywać w sprawach znacznie poważniejszych, takich jak te, które dotyczą adoracji należnej Majestatowi Bożemu, czci Kościoła i zbawienia dusz? 

Myślę, że moi Bracia w biskupstwie powinni wykazać pokorę, aby rozeznać oszustwo, jakiego padli ofiarą; zidentyfikować doktrynalne, moralne i liturgiczne przyczyny kryzysu. Winni zawrócić z łatwej ścieżki, którą omyłkowo wybrali, aby następnie powrócić do wąskiej i wyboistej ścieżki, którą porzucili i która przez stulecia okazywała się jedyną prawdziwą ścieżką: drogą krzyża, ofiary i heroicznego świadectwa Prawdzie, czyli Jezusowi Chrystusowi. Kiedy to się stanie, ataki diabła i jego sług na Kościół będą się mnożyć, jak zawsze – „Jeśli Mnie prześladowali, was też będą prześladować” (J 15: 18-27) – ale zdobędą Niebo i palmę zwycięstwa. I odwrotnie, jeśli wierzą, że potrafią pogodzić się ze światem i jego księciem, będą musieli odpowiedzieć Bogu nie tylko za powierzone im dusze, a także za własne.

To samozadowolenie i pobłażliwość wobec mentalności epoki, zdradza być może brak odwagi i pewną nieśmiałość, co jest dokładnym przeciwieństwem tego, jaki powinien być katolik, a tym bardziej sługa Boży: ” A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11:12).

RS Ekscelencjo, bardzo dziękujemy za rozmowę

Tłum. Sławomir Soja

[Śródtytuły pochodzą od Redakcji BIBUŁY]

Skip to content