Aktualizacja strony została wstrzymana

Święty Grzegorz Wielki, papież. Kazanie na Niedzielę Białą

Czytając Ewangelię Św. Jana, pierwszym pytaniem poruszającym nasz umysł jest to: w jaki sposób ciało zmartwychwstałego Pana pozostało prawdziwym ciałem, skoro mógł on wejść do uczniów pomimo zamkniętych drzwi? Ale musimy wiedzieć, że boskie działanie nie byłoby  godne podziwu, gdyby było rozumiane umysłem, i że wiara nie miałaby tutaj żadnej zasługi, gdyby rozum ludzki dostarczył jej  dowodów. Takie dzieła naszego Odkupiciela, których w żaden sposób nie można zrozumieć, należy rozważać w świetle innych Jego czynów. Albowiem to Ciało Pana, który ukazał się swoim uczniom pomimo zamkniętych drzwi, jest tym samym, co w dzień Jego Boże Narodzenia ukazało ludziom zamkniętą pierś Dziewicy. Nic więc dziwnego, że nasz Odkupiciel, zmartwychwstając, aby żyć wiecznie, wszedł pomimo zamkniętych drzwi, ponieważ przyszedł [na ten świat], aby umrzeć, wychodząc z łona Dziewicy, nie otwierając go. 

Ponieważ wiara tych, którzy patrzyli na to widzialne ciało, pozostawała niepewna, Pan natychmiast pokazał im swoje ręce i bok; pozwolił im dotknąć ciała, które właśnie ukazał, pomimo zamkniętych drzwi. W ten sposób objawił dwie zdumiewające i bardzo sprzeczne w świetle ludzkiego rozumu ze sobą rzeczy: Jego Zmartwychwstałe ciało okazało się zarówno niezniszczalne, jak i namacalne. To, co dotykali, było z konieczności zepsute, a to, co nie jest zepsute, nie może zostać dotknięte. Ale w zdumiewający i niezrozumiały sposób, nasz Odkupiciel dał nam możliwość, abyśmy po Jego zmartwychwstaniu ujrzeli ciało, które było zarówno niezniszczalne, jak i namacalne: pokazując Go jako niezniszczalnego, zaprosił nas do nagrody; dając go do dotknięcia utwierdził nas w wierze. Ukazał się jednocześnie niezniszczalny i namacalny, aby jasno pokazać, że po Jego Zmartwychwstaniu Jego ciało zachowało tę samą naturę, a jednocześnie został wyniesiony do zupełnie innej chwały.

Powiedział im: „Pokój wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam.” To znaczy: „Ponieważ Ja jestem Bogiem, posłał mnie Ojciec, który jest Bogiem; Posyłam was, którzy jesteście ludźmi.” Ojciec posłał Syna, postanawiając, że wcieli się dla odkupienia ludzkości. Chciał, aby przyszedł na świat, aby cierpieć, a jednak kochał tego Syna, którego posłał, a który miał cierpieć. Apostołów, których wybrał, Pan nie posyła w świat, aby zakosztowali jego radości, ale posyła ich, tak jak on sam został posłany, aby cierpieć. Tak więc, jak Ojciec miłuje Syna i nadal posyła go na cierpienie, tak Pan kocha swoich uczniów i posyła ich na świat, aby cierpieli. Dlatego mówi: „Jak Ojciec mnie posłał, tak ja was posyłam”. Innymi słowy: „Posyłając was w pułapki prześladowców, kocham was tą samą miłością, jaką miłuje Ojciec, który mnie [na świat] przyprowadził, abym znosił cierpienie”.

„Być posłanym” można jednak rozumieć także w porządku Boskiej natury. Rzeczywiście, mówi się o Synu, że został posłany przez Ojca, ponieważ został zrodzony przez Ojca. Chociaż Duch Święty, który jest równy Ojcu i Synowi, nie wcielił się, Syn zaświadcza, że go posyła, mówiąc: „Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca” (J 15: 26). Gdybyśmy rozumieli „być posłanym” tylko w znaczeniu „wcielenia”, to jest oczywiste, że nie moglibyśmy powiedzieć o Duchu Świętym, że jest posłany, ponieważ w żadnym wypadku nie wcielił się. Ale Jego „misją” jest przejście, na mocy którego pochodzi od Ojca i Syna. Dlatego, tak jak jest powiedziane o Duchu, że jest posłany tak jak jest posłany, tak samo można bez wątpienia powiedzieć o Synu, że jest posłany tak, jak się narodził. 

„A to powiedziawszy, tchnął na nich i rzekł do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego”. Musimy się zastanowić, dlaczego nasz Pan dał nam Ducha Świętego, po raz pierwszy podczas swego pobytu na ziemi, a następnie jak zapanował w Niebie. Nigdzie bowiem indziej nie jest nam wyraźnie wyjaśnione, dlaczego Duch Święty jest dany tutaj, gdzie jest przyjmowany w tchnieniu, a później, kiedy objawia się  z Nieba w postaci języków. Dlaczego więc jest najpierw dany uczniom na ziemi, a potem zesłany z Nieba, jeśli nie z powodu dwóch przykazań: miłości do Boga i do bliźniego? Duch jest dany nam na ziemi, aby kochać naszych bliźnich, a następnie otrzymany z Nieba, aby kochać Boga. Jest zatem tylko jedna miłość, ale są dwa przykazania, jest też tylko jeden Duch, ale jest dany dwukrotnie: za pierwszym razem od Pana mieszkającego na ziemi, za drugim z Nieba. Czy to nie miłość bliźniego uczy, jak osiągnąć miłość Bożą? Stąd słowo Jana: „Kto nie miłuje swego brata, którego widzi, jak może kochać Boga, którego nie widzi?” (1 J 4,20)

Jeśli jeszcze przed zmartwychwstaniem Duch Święty przebywał w sercach uczniów, aby doprowadzić ich do wiary, to został im dany w sposób widoczny dopiero po zmartwychwstaniu. Jest więc napisane: „Duch nie był jeszcze dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony”. (J 7,39)

Mojżesz powiedział na ten sam temat: „Ssali miód ze skały i oliwę z twardej skały” (Pwt 32:13). Gdybyśmy przestudiowali cały Stary Testament, nie znajdziemy żadnego podobnego faktu. Ludzie nigdzie nie wysysają miodu ze skały, tym bardziej oliwy. Ale ponieważ, według słów Pawła, „Skałą był Chrystus” (1 Kor 10: 4), ci, którzy widzieli czyny i cuda naszego Odkupiciela, wysysali miód ze Skały. I wyssali olej z Twardej Skały, ponieważ po Jego Zmartwychwstaniu zasłużyli na namaszczenie przez wylanie Ducha Świętego. Była to więc, że tak powiem, wciąż chwiejna Skała, która dawała miód, kiedy Pan, jeszcze śmiertelny, pokazywał  uczniom słodycz swoich cudów. Ale olej wypłynął z Twardej skały, ponieważ Pan, który nie może już cierpieć po swoim zmartwychwstaniu, wylał dar swego świętego namaszczenia przez tchnienie Ducha.

To właśnie o tej oliwie mówi prorok: „Jarzmo zgnije w obecności oliwy” (Iz 10,27). Demon trzymał nas pod jarzmem swojego panowania, ale zostaliśmy namaszczeni olejem Ducha Świętego. A jarzmo panowania diabła zgniło z powodu tego, że namaściła nas łaska wolności, jak świadczy Paweł: „Gdzie jest Duch Pański, tam wolność”. (2 Kor 3, 17)

Wiedzmy o tym: jeśli uczniowie  otrzymali Ducha Świętego, aby żyć w niewinności i przez swoje przepowiadanie stać się użytecznymi dla niewielkiej liczby, otrzymali tego samego Ducha w sposób widzialny po Zmartwychwstaniu Pana, aby byli użyteczny nie tylko dla kilku, ale dla wielu.

Stąd słowo, które towarzyszy temu darowi Ducha: „Komu odpuścicie grzechy, będą im odpuszczone, a tym, którym je zatrzymacie, będą im zatrzymane”. Dobrze jest się zastanowić, do jakiego szczytu chwały Bóg posyła tych uczniów, których powołał, do jakich ciężkich upokorzeń? Nie tylko dodaje im otuchy, ale także daje im moc uwolnienia innych z łańcuchów ich własnego upokorzenia i sprawowania prymatu niebiańskiego sądu, aby w imieniu Boga zatrzymywali grzechy jednym, a wybaczali innym. W ten sposób ci, którzy zgodzili się na takie poniżenie, mieli być wyniesieni przez Boga. Widzicie więc, ci, którzy boją się surowego sądu Bożego, stają się sędziami dusz i ci, którzy bali się własnego potępienia, potępiają lub uwalniają innych.

Bez wątpienia biskupi zajmują teraz miejsce tych uczniów. Ci, którym powierzono jurysdykcję, mają prawo do wiązania i rozwiązywania. Zaszczyt jest wielki, ale odpowiadająca mu odpowiedzialność też jest ciężka. Trudno jest tym, którzy nie wiedzą, jak panować nad własnym życiem, stać się sędziami życia innych. Jednak nierzadko zdarza się, że niektórzy z nich zajmują stanowiska sędziów, podczas gdy nie prowadzą życia w harmonii z taką funkcją. Zdarza się im to często, gdy albo potępiają tych, którzy na to nie zasługują ale rozgrzeszają innych z którymi są powiązani. Często, aby związać lub rozwiązać, kierują się własną wolą, a nie powagą wyrokowania. Wynika z tego, że tracą oni tym samym władzę wiązania i rozwiązywania, gdyż stawiają własną wolę wyżej niż sprawiedliwą ocenę ich penitentów.

Często zdarza się, że pasterze kierują się niechęcią lub sympatią wobec kogoś, kogo znają. Nie mogą zatem godnie osądzać swojej owczarni kierując się wobec nich niechęcią lub współczuciem. Dlatego słusznie prorok mówi: „Zabijali dusze, które nie umarły, a dali życie duszom, które nie żyją” (Ez 13,19). (…)

Dlatego konieczne jest zbadanie każdego przypadku z osobna przed skorzystaniem z prawa do wiązania i rozwiązywania. Musimy zobaczyć winę, która poprzedziła tę winę, i pokutę, która nastąpiła po tej winie, tak aby rzeczywiście ci, którym Bóg wszechmogący udziela łaski skruchy, byli rozgrzeszeni wyrokiem kapłana. Rozgrzeszenie jest ważne tylko wtedy, gdy jest zgodne z sumieniem szafarza sakramentu.

Wskrzeszenie Łazarza, który był martwy od czterech dni, dobrze wyraża tę prawdę; objawia się to w tym, że Pan zaczął wzywać umarłego i ożywiał go, mówiąc: „Łazarzu, wyjdź!” (J 11, 43) i że ten ostatni wyszedł żywy z grobu i został następnie uwolniony przez uczniów, jak jest napisane: „Gdy ten, który był związany pasami, wyszedł, Pan rzekł do swoich uczniów: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść” (J 11, 44). Widzicie, że uczniowie uwalniają  tego, który umarł i został wskrzeszony przez Mistrza. Gdyby bowiem rozwiązali Łazarza, gdy był jeszcze martwy,  odkryliby raczej jego smród, niż ujawnili swoją moc. Musimy z tego wyciągnąć następujący wniosek: powinniśmy używać naszej władzą  duszpasterskiej tylko wobec tych, wobec których uznamy, że nasz Stwórca dał im życie, wskrzeszając ich przez swoją łaskę, a ich powrót do życia zaczyna się objawiać w wyznaniu grzechów, zanim jeszcze zostanie przełożony na ich sprawiedliwe życie. Dlatego Pan nie mówi zmarłemu Łazarzowi: „Powróć!” Ale: „Wyjdź!” Każdy grzesznik, który ukrywa swój błąd w sumieniu, ukrywa siebie w głębi swojej duszy. Ale zmarły wychodzi powraca do życia, gdy grzesznik spontanicznie wyznaje swoją winę. W ten sposób Łazarz słyszy słowo: „Wyjdź!”  Każdemu człowiekowi, który umiera w swoim grzechu, można jasno powiedzieć: „Dlaczego ukrywasz swoją winę w swoim sumieniu? Wyznajcie winy wy, którzy je ukrywacie, nie chcąc ich wyznać.” Zatem pozwólcie zmarłym wyjść na zewnątrz, to znaczy wyznać grzesznikom  swoje winy. Niech uczniowie uwolnią wychodzącego, to znaczy, niech pasterze Kościoła uwolnią  go z bólu, na jaki zasłużył, ponieważ nie wstydził się wyznać tego, co uczynił.

Podałem kilka wskazówek co do porządku, którego należy przestrzegać w celu rozgrzeszenia, aby pasterze Kościoła mogli podejmować się  związania lub rozwiązania tylko z wielkim rozeznaniem. Niezależnie jednak od tego, czy wyrok, który kapłan nakłada, jest sprawiedliwy, czy niesprawiedliwy, wierni powinni go uszanować, aby ten, kto go poniesie, nie zasłużył na inny wyrok, który go zwiąże. Oby kapłan unikał rozgrzeszenia lub związania bez zastanowienia. Ale niech podmiot poddany jego władzy również obawia się, że będzie związany, nawet jeśli został osądzony niesprawiedliwie i zważał, aby nie krytykować osądu swojego pasterza w obawie, że nawet jeśli został niesprawiedliwie związany, nie został winny z powodu pychy i zarozumiałości jakie ten niesprawiedliwy wyrok może spowodować.

Powiedziawszy tych kilka słów na zasadzie dygresji, kontynuuje główny wątek naszego komentarza.

„Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, nazywany Didymus, nie był z nimi, kiedy przyszedł Jezus” Uczeń ten gdy  usłyszał, co się stało, nie chciał w to uwierzyć. Pan przyszedł po raz drugi; zaproponował niedowierzającemu uczniowi dotknięcie jego boku, pokazał mu ręce i pokazując mu bliznę po ranach tak uleczył ranę niewiary.

Co tutaj zauważamy drodzy bracia? Czy to przypadek, według was, że ten wybrany uczeń jest na początku nieobecny, po powrocie słyszy [tę historię], a słysząc ją wciąż wątpi, że wątpiąc  dotyka, a dotykając wierzy? Nie, to nie przypadek, ale zrządzenie Boskie. W istocie niebiańska dobroć poprowadziła wszystko w godny podziwu sposób, tak że ten uczeń pod wpływem zwątpienia dotyka ran swego Pana i w ten sposób leczy w nas rany niewiary. Niedowierzanie Tomasza było bardziej przydatne dla naszej wiary niż wiara uczniów, którzy uwierzyli. Tak jak Tomasz zostaje przywrócony do wiary przez dotknięcie [ran Jezusa], tak nasz umysł zostaje uwolniony od wszelkich wątpliwości i zostaje utulony  w wierze.

Pan pozwolił uczniowi wątpić w Swoje Zmartwychwstanie, nie pozostawiając go jednak samego w tych wątpliwościach, podobnie jak  przed swoim Narodzeniem nie chciał aby Maria była sama i dał Jej męża. Uczeń najpierw zwątpiwszy, we wzruszający sposób staje się świadkiem prawdy Zmartwychwstania, tak jak mąż Matki został stróżem Jej nienaruszalnego dziewictwa.

Tomasz dotknął i zawołał: „Pan mój i Bóg mój!” „Rzekł mu Jezus:‚ Ponieważ mnie ujrzałeś, Tomaszu, uwierzyłeś’. Jak mówi apostoł Paweł, „wiara jest rzeczywistością tego, na co mamy nadzieję, dowodem tego, czego nie widzimy” (Hebr. 11: 1). Jest  jasne, że wiara jest dowodem rzeczy, których nie można zobaczyć. Ponieważ te, które są widzialne, nie pochodzą z wiary, ale z wiedzy. Ale skoro Tomasz widzi i wzrusza się, dlaczego Pan mówi? „Ponieważ mnie widziałeś, uwierzyłeś”. Dlatego, że Tomasz widział jedną rzecz, a wierzył w inną. Bóstwo nie może być widzialne przez śmiertelnego człowieka. Tomasz więc zobaczył  człowieka i wyznał Boga, wołając: „Pan mój i Bóg mój!”. Wierzył widząc, gdyż patrząc na Tego, który był naprawdę człowiekiem, głosił, że jest On Bogiem, a tego nie mógł zobaczyć.

Dalsza część tekstu daje nam ogromną radość: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a którzy uwierzyli”. To zdanie nie odnosi się do nas szczególnie gdy jesteśmy przywiązani do naszego Odkupiciela tylko umysłem, a nie widzieliśmy go nigdy własnymi oczami Odnosi się wtedy, gdy naszej wierze towarzyszą uczynki. Ponieważ ten naprawdę wierzy, kto stosuje w swoim życiu to, w co wierzy. Z drugiej strony Paweł mówi o tych, którzy są wierni tylko z imienia: „Wyznają, że znają Boga, ale zapierają się Go swoimi uczynkami”. (Tit 1,16). Jakub mówi: „Wiara bez uczynków jest martwa”. (Jak 2:26)

W tym samym sensie Pan oznajmia błogosławionemu Hiobowi o odwiecznym wrogu rodzaju ludzkiego: „pochłonie rzekę i nie będzie się dziwił, i będzie pewien, że Jordan popłynie do jego ust” (Jb 40). : 23). Co symbolizuje rzekę, jeśli nie szybki bieg ludzkości, która płynie od początku do końca jak potok utworzony przez wody? A co oznacza Jordan, jeśli nie ochrzczonych? Ponieważ to w rzece Jordan Autor naszego Odkupienia raczył przyjąć chrzest, Jordan słusznie wyznacza wszystkich, którzy przyjęli sakrament chrztu. W ten sposób odwieczny wróg rodzaju ludzkiego wchłonął rzekę, ponieważ od powstania świata do przyjścia Odkupiciela, z wyjątkiem bardzo małej liczby wybranych, którzy mu uciekli, pociągnął całą ludzkość w brzuch swojej niegodziwości. Słusznie mówi się na ten temat: „Wchłonie rzekę i nie będzie zdziwiony”, ponieważ nie robi sobie wiele z porywanych niewiernych. Ale to, co następuje, jest bardzo poważne: „I pozostaje przekonany, że Jordan popłynie do jego ust”, to znaczy po przechwyceniu wszystkich niewiernych od początku świata, myśli, że może złapać także wiernych. A usta jego szatańskiej  perswazji pożerają dzień po dniu tych, których złe życie nie zgadza się z wyznawaną wiarą.

Bójcie się takiego losu, drodzy bracia, bójcie się go z całej siły! Poświęćcie temu całą uwagę waszego umysłu. Obchodzimy dzisiaj uroczystości wielkanocne; ale musimy żyć w taki sposób, aby dotrzeć do wiecznych świąt. Wszystkie święta, które obchodzimy w tym życiu, mijają. Wy, którzy uczestniczycie w obecnych uroczystościach, uważajcie, abyście nie zostali wykluczeni z wiecznych uroczystości. Po co brać udział w ludzkich świętach, jeśli przegapimy święto aniołów? Znaczenie tego życia jest tylko cieniem znaczenia, które ma nadejść. Obchodzimy każdego roku Nowy Rok tylko po to, aby dotrzeć do tego, który nie będzie doroczny, ale wieczny. Świętując jakąś ustaloną datę, lepiej pamiętamy, że musimy pragnąć innej. Niech nasza dusza, uczestnicząc w tej przemijającej radości, ogrzewa nas płomieniem miłości i tęsknoty za wiecznymi radościami, abyśmy w naszej prawdziwej Ojczyźnie zasmakowali pełnej  radości, której zaledwie cień dotykamy  naszymi  ziemskimi myślami.

Przebudujcie, bracia, wasze życie i postępowanie. Zastanówcie się, zanim zostaniecie osądzeni przez Tego, który powstał ze śmierci pełen słodyczy. W dniu swego strasznego sądu pojawi się wraz z Aniołami, Archaniołami, Tronami, Księstwami i Mocami,  niebiosa i ziemia będą płonąć, a wszystkie żywioły będą mu służyć drżąc ze strachu. Miejcie więc tego przerażającego Sędziego przed oczami, abyście gdy On przyjdzie byli pewni siebie, a nie przerażeni. Krótko mówiąc, należy się obawiać tego momentu, w którym nie będzie już trzeba się Go bać. Niech strach, który nas inspiruje, popycha nas do dobrych uczynków i aby ten strach chronił nasze życie przed wszelkim niewłaściwym postępowaniem. Uwierzcie mi, bracia, w Jego obecności będziemy tym bardziej pewni siebie, im bardziej teraz martwimy się naszymi winami.

Gdyby któryś z was musiał jutro stanąć przed moim sądem, aby bronić swojej sprawy, zapewne zamartwiałby się o siebie a jego umysł byłby niespokojny. Mógłby spędzić bezsenną noc, zanim moglibyśmy mu powiedzieć następnego dnia jakie jest nasze orzeczenie. Bardzo by się bał, że nas nie przekona i zostanie skazany. Kim teraz jestem? A raczej czym jestem? W niedługim czasie, będę już tylko robakiem, a po robactwie pyłem. Jeśli więc drżymy z tak wielką obawą przed sądem doczesnym, co jest tylko prochem, jak poważnie powinniśmy myśleć o sądzie tak wielkiego majestatu i jakim przerażeniem powinno nas to napawać?

Ale ponieważ są tacy, którzy mają wątpliwości co do zmartwychwstania ciała, a nasza nauka jest tym lepsza, jeśli odpowiada na pytania, które potajemnie skrywacie w swoich sercach, musimy trochę porozmawiać o wierze w zmartwychwstanie. Wielu bowiem wątpi w zmartwychwstanie – niektórzy z nas, którzy widzieli rozpadające się ciała w grobach, kości w proch, nie mogą uwierzyć, że ciało i kości mogą uformować się z tego pyłu i konkludują, że tak powiem, pytając siebie: „Jak można odnowić człowieka z prochu? Jak można zrobić duszę z popiołu?”

Odpowiemy im krótko, że dla Boga przywrócenie tego, co istniało, jest znacznie łatwiejsze, niż stworzenie tego, czego nie było. A co jest takiego niesamowitego w tym, że Bóg przywróci człowieka z prochu, gdy jednocześnie stworzył wszystko z niczego? Rzeczywiście, bardziej godne podziwu jest stworzenie nieba i ziemi z niczego, niż przywrócenie człowieka z ziemi. Zwracając uwagę tylko na popiół i rozpaczliwie widząc, jak znowu staje się ciałem, zaledwie rozumem próbujemy objąć moc Boskiego dzieła.

Takie wnioski biorą się z faktu, że boskie cuda, które są codziennością, tracą dla nas swą wartość ze względu na ich częstotliwość. Czy nie jest jednak prawdą, że cała masa drzewa, które się urodzi, jest ukryta w jednym maleńkim nasieniu? Postawmy przed oczami wspaniały obraz ogromnego drzewa, a potem dowiedzmy się, jak urodziło się to drzewo, które dzięki wzrostowi osiągnęło taką masę. Z pewnością przekonamy się, że pochodzi z maleńkiego nasionka. Przyjrzyjmy się teraz temu małemu nasionku: gdzie jest twarde drewno, szorstka kora, intensywny smak i zapach, obfite owoce i bardzo zielone liście, które się w nim kryją? W dotyku nasiona nie są wytrzymałe; Skąd się bierze twardość drewna? Nie jest też szorstka; skąd wypływa szorstkość kory? Ona nie ma smaku; skąd pochodzi smak jego owoców? Ona nie pachnie; skąd wypływa zapach jego owoców? Nie ma w nasionku nic zielonego; Skąd się wzięła zieleń jego liści? Wszystkie te rzeczy są ukryte razem w nasieniu, chociaż nie oczekuje się, że wyjdą one jednocześnie. Nasiono produkuje korzeń, z korzenia wyrasta pęd, z pędu kiełkuje owoc, a w owocu na nowo formuje się nasiono. Dodajmy, że ziarno jest również ukryte w ziarnie. Nic więc dziwnego, że Bóg przywraca ze stanu prochu; kości, nerwy, ciało i włosy, gdy przecież codziennie odnawia cud wydobywania z małego nasionka drewna, owoców, liści, które tworzą ogromną masę drzewa?

Tak więc, gdy dusza, ofiara zwątpienia, stara się wyjaśnić, jaka moc może spowodować zmartwychwstanie, należy zapytać o fakty, które są  obecne w naszym otoczeniu i których w ogóle nie możemy jeszcze pojąć rozumem, tak aby ta dusza, widząc że sama niezdolna jest do przeniknięcia rzeczy, które widzi własnymi oczami, zaczyna wierzyć w tę moc, której obietnicę słyszy.

Pomyślcie więc, drodzy bracia, że te rzeczy, które obiecuje Bóg, pozostaną. Pogardzajcie jednak tym, co przemija z czasem, tak jakby już zostało utracone. Pospieszcie się natomiast, z całym swoim pragnieniem ku chwale zmartwychwstania, które jest urzeczywistnieniem Prawdy. Uciekaj przed ziemskimi pragnieniami, które oddzielają nas od naszego Stwórcy, ponieważ kontemplacja wszechmocnego Boga, do którego sięgasz, jest tym wyższa, im bardziej kochasz wyłącznie Pośrednika między Bogiem a ludźmi, który będąc Bogiem żyje i króluje z Ojcem w jedności Ducha Świętego, na wieki wieków. Amen.

Święty Grzegorz Wielki, papież

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: RORATE CÆLI (4/11/2021) –  Saint Gregory the Great on the Gospel of the Sunday in Albis (John 20:19-31) Paschaltide, 591

Skip to content