Aktualizacja strony została wstrzymana

Czerwone dynastie: Chajn trząsł Ministerstwem Sprawiedliwości – Jerzy Robert Nowak

Do bardziej wpływowych postaci ostatnich czasów należy chyba świadomie mało nagłaśniany Józef Chajn. Przez wiele lat po 1989 r. był sekretarzem Fundacji Batorego, mającej potężne oddziaływanie w różnych sferach życia. Józef Chajn był tam swego rodzaju „szarą eminencją” wpływającą na odpowiednią selekcję osób i instytucji, które sponsorowane były z pieniędzy fundacji. Dziś Chajn jest zastępcą dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.

Rzecz znamienna, na tak ważnym stanowisku w liberalno-lewicowej Fundacji Batorego znalazł się syn jednego z najwyższych „czerwonych prominentów”. Jego ojciec Leon Chajn był stalinowskim dzierżymordą, który faktycznie trząsł całym Ministerstwem Sprawiedliwości. Ten żydowski komunista, znakomicie współdziałający z tak przemożnymi wówczas Jakubem Bermanem i Hilarym Mincem, decydował o wszystkim w resorcie, w niczym nie licząc się z figurantem – ministrem sprawiedliwości Henrykiem Świątkowskim. Jak pisał Wacław Barcikowski w swych wspomnieniach z owych lat: „(…) faktycznym kierownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości był Leon Chajn” (W. Barcikowski „W kręgu prawa i polityki”, Katowice 1988, s. 142). Chajn, który samowolnie podporządkował sobie sądy i prokuratury, ponosi ogromną odpowiedzialność za dyktowanie bezwzględnych wyroków w sfabrykowanych stalinowskich procesach w Polsce. Nader typowe pod tym względem były jego kategoryczne stwierdzenia w broszurze wydanej w 1947 roku: „Są jeszcze prokuratorzy, którzy zdradzają zbytek gorliwości formalnej przy przetrzymywaniu zbirów z NSZ. Najwyższy czas skończyć z tym marazmem i dobrym sercem w stosunku do bratobójców!” (L. Chajn „Trzy lata demokratyzacji prawa i wymiaru sprawiedliwości”, Warszawa 1947, s. 76-77). Zaiste, dość szczególna była to sprawiedliwość!
Aby przerwać „niepotrzebne” liczenie się ze zbędnymi formalnościami (czytaj: regułami prawa), Chajn wzywał do przyspieszonych czystek. Już w kwietniu 1946 r. podczas dyskusji w Krajowej Radzie Narodowej Chajn gromko piętnował, że w polskim sądownictwie jest zbyt wiele starych kadr sędziowskich i prokuratorskich, akcentując: „Chcielibyśmy (…) wprowadzić do sądownictwa nowy strumień krwi społecznej (…)” (cyt. za: A. Rzepliński „Sądownictwo w PRL”, Londyn 1990, s. 31). I rzeczywiście, wprowadzono całą masę nowych sędziów „dokształconych” w przyspieszonym tempie, którzy bez skrupułów wydawali krwiożercze wyroki zgodnie z życzeniami zwierzchników. Ulegli wobec Chajna sędziowie doprowadzali do skazywania na długoletnie okresy więzienia na podstawie fałszywych dowodów.
Dodajmy, że Leon Chajn jako agent komunistyczny został oddelegowany do Stronnictwa Demokratycznego po to, by intrygami i podstępami jak najmocniej podporządkować SD partii komunistycznej (od 1945 do 1961 r. Chajn był sekretarzem generalnym SD, a później jego wiceprzewodniczącym). Szokujące, że syn tego stalinowskiego dzierżymordy i podłego komunistycznego agenta w SD zajmował po 1989 r. jedno z bardziej wpływowych stanowisk w polskim życiu publicznym. Nie byłoby problemu, gdyby chodziło o przypadek odosobniony, gorzej, gdy mamy całą jakże szeroką gamę tego typu przypadków, od Włodzimierza Cimoszewicza po Stefana Mellera.

prof. Jerzy Robert Nowak


ZOB. RÓWNIEŻ:

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 3 sierpnia 2009, Nr 180 (3501) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090803&typ=my&id=my21.txt