Kolejny sukces obecnej władzy zaliczony. Kryteria przyjęcia do „szpitala narodowego”, który miał odciążyć polską służbę zdrowia w walce z mniemaną pandemią, przechodzą wszelkie granice absurdu. Jak podkreślił jeden z lekarzy, przy takich objawach w innych szpitalach pacjenci dostają wypis.
W środę premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że pierwszy szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym osiągnął gotowość operacyjną. Przygotowano 300 łóżek. W piątek rano szpital przyjął tylko dwóch pacjentów – mężczyzn w wieku 55 i 57 lat.
– Jest to podyktowane względami bezpieczeństwa. Chcemy przećwiczyć wszystkie procedury w warunkach szpitala tymczasowego – wyjaśniał wówczas kierownik działu obsługi pacjenta szpitala MSWiA. W piątek wieczorem liczba pacjentów sięgnęła już kilkunastu.
Tymczasem na Twitterze pojawiły się doniesienia mówiące o tym, że kryteria kwalifikacji pacjentów do szpitala narodowego są wręcz kuriozalne.
„Próbowaliśmy przekazać pacjentów na stadion. Kwalifikacja:
– pacjent, który samodzielnie je i chodzi do oddalonej toalety
– bez istotnych schorzeń towarzyszących
– nie wymaga więcej niż 3 litrów tlenu
– nie ma wysokiej gorączki Chyba koncert Zenka organizują” – skwitował jeden z użytkowników.
Próbowaliśmy przekazać pacjentów na stadion. Kwalifikacja:
— Ryszek M.D. (@RyszekMD) November 9, 2020
– pacjent, który samodzielnie je i chodzi do oddalonej toalety
– bez istotnych schorzeń towarzyszących
– nie wymaga więcej niż 3 litrów tlenu
– nie ma wysokiej gorączki Chyba koncert Zenka organizują ?
Szpital, nie izolatorium
Do wpisu odniósł się lekarz rezydent, Jakub Kosikowski. „Ale żenada, i to za cenę drenażu personelu z innych szpitali. Zmieńcie nazwę na izolatorium narodowe, a nie szpital. Myślałem, że to naprawdę odciąży system. Z mojego oddziału nikt nie spełnia tych kryteriów, jak spełnia to dostaje wypis. Tak lekko chorzy leżą obecnie w domach…” – stwierdził medyk.
„Żenada to jest mało powiedziane. To jest kpina z ludzi, chorych i lekarzy. Teatr dla gawiedzi, i go tej głupszej” – skomentował publicysta Łukasz Warzecha.
Jakub Kosikowski usunął jednak swój wpis.
„Zdjąłem twitta o szpitalu narodowym. Mimo, że kilku lekarzy już mi napisało, że naprawdę chorych się nie da tam przekazać dam stadionowi szansę na obronę. Może na razie ich nie biorą bo OIT niegotowy? Niech to będzie jednak szpital a nie izolatorium, błagam” – wyjaśnił.
Tylko lekkie przypadki
Doniesienia o tym, że na Stadionie Narodowym przebywają tylko pacjenci z lekkim przebiegiem COVID-19 potwierdza także relacja jednego z pacjentów, którą opublikował portal warszawa.naszemiasto.pl.
Według jednego z pacjentów, atmosfera panująca w szpitalu tymczasowym jest „daleka od poczucia wielkiej mobilizacji”. Lekarze pracują na 12-godzinnych dyżurach, a w wydawaniu sprzętu i obsłudze administracyjnej pomagają im żołnierze zawodowi oraz Wojska Obrony Terytorialnej. Na jednej zmianie przebywa około 20 osób – lekarzy i pielęgniarek.
Na Stadion Narodowy trafiają na razie tylko „lekkie przypadki”. Sale do Intensywnej Opieki Medycznej dopiero powstają. Docelowo w szpitalu tymczasowym ma być 1200 łóżek, obecnie jest ich natomiast tylko 300.
– Wczoraj wypisano jedną osobę, a przywieziono dwie kolejne. Od lekarza słyszałem, że w tak naprawdę wszyscy moglibyśmy leczyć się w domu, ale wielki szpital na Narodowym musi działać, chociaż do końca jeszcze nie jest na to gotowy. Presja medialna – twierdził cytowany przez portal warszawa.naszemiasto.pl pacjent.
Źródła: warszawa.naszemiasto.pl/wyborcza.pl/Twitter