Aktualizacja strony została wstrzymana

Zabronili odmówienia „Ojcze Nasz” podczas pogrzebu, ponieważ… można roznosić koronwirusa

Krematorium w Bridgend (Walia) zabroniło pastorowi oraz zgromadzonym żałobnikom wspólnego odmówienia „Ojcze Nasz”, uznając to jako formę „śpiewu”, który jest zabroniony ponieważ śpiew… roznosi koronawirusa.

Gdy zgromadzeni zaczęli wspólnie odmawiać Modlitwę Pańską, pracownik miejskiego krematorium zabronił wspólnej modlitwy, pogroził palcem i powiedział, że tylko jedna osoba może recytować modlitwę.

Według nowych histerycznych przepisów „antykoronawirusowych” wprowadzonych przez rząd walijski w zeszłym tygodniu, recytowanie modlitwy uważane jest jako forma „śpiewu” i jest zabronione w ramach „prewencji koronawirusa”.

Żałobnicy żegnający 94-letnią zmarłą, zmuszeni byli do cichej modliwy – w maskach i w oddaleniu od siebie, w ramach „dystansu społecznego”.

Kremacja staje się w świecie zachodnim coraz popularniejszą formą „pochówku” zmarłych, a w zborach protestanckich jest dozwolona od wieków. W Kościele katolickim kremacja zmarłych ciał została upowszechniona po Soborze Watykańskim II, jednak jest niezgodna z odwiecznym nauczaniem Kościoła, pomimo twierdzeń wielu współczesnych hierarchów. Niestety, brak właściwego nauczania i uświadamiania wiernych powoduje rozpowszechnienie się tego „odrażającego nadużycia” (destabilis abusus), jak określił to papież Leon XIII.

Zasadnicze zmiany wprowadził jakże święty Paweł VI w 1963 roku dokumentem Piam et constantem, a w 1983 roku inny jakże święty, Jan Paweł II przypięczętował te zmiany dopuszczając kremację w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego. 

W Polsce warunki ekonomiczne i przemiany społeczne powodują wzrost liczby kremacji corocznie aż o 15%.

Wiele wskazuje na to, że w czasie tzw. pandemii koronawirusa trend kremowania zmarłych znacznie przyspieszył. W Stanach Zjednoczonych udział kremacji od 2015 roku przekroczył tradycyjny pochówek. W wielu miastach zamieszkałych głównie przez ateistów i „wolnomyślicieli”, kremacja jest niemal standardową formą „pochówku”, jak np. w Seattle, gdzie aż 90% zmarłych podlega kremacji, czyli procesowi spalenia, spopielenia i wrzucenia pozostałości do maszyny kruszącej kości.

Powstający „popiół” oddaje się rodzinom, które – w zależoności od jurysdykcji – mogą np. rozrzucić na wiatr, wrzucić do morza, zrobić sobie biżuterię, dodać je do farby i pomalować ściany bądź obraz, zrobić wazon, zakopać w ogrodzie, wrzucić do ogniska, dodać do sztucznych ogni, dodać do tuszu do tatuaży, zaszyć we wnętrzu pluszowego miśka, rozrzucić dronem, zrobić sobie winylową płytę analogową, zrobić ołówki (podobno „wychodzi” z nich 240 ołówków), czy dodać do pojemnika z sadzonką drzewa i w ten sposób wyhodować sobie w ogrodzie „drzewo pamiątkowe”. Lista kreatywnych propozycji rośnie z dnia na dzień.

Oprac. www.bibula.com
2020-10-15

 

Skip to content