W kwietniu bieżącego roku napisałam artykuł „Golgota Beskidów”. Artykuł ten był widoczny w Internecie tylko kilka dni. Teraz ten artykuł powraca.
Osobiście zdjęłam go z naszej strony internetowej po interwencji ks. Ryszarda Kubasiaka, proboszcza parafii w Radziechowach. Ksiądz proboszcz był niezadowolony z publikacji, obawiał się bowiem, że mój artykuł może doprowadzić do tego, by parafianie głośniej niż dotychczas domagali się zmian monumentów. Zaznaczył, że na budowę Golgoty poszło milion złotych, a nie są to bagatelne pieniądze, więc jest za późno coś zmieniać. Obawiał się również, że mój artykuł może ściągnąć satanistów do Golgoty Beskidów!
Ja jednak w tych rozmowach starałam się cały czas podkreślać, że w stacjach Drogi Krzyżowej nie może dominować symbolika masońska. Podkreślałam, że jest możliwość – przy dobrej chęci ze strony artysty – usunąć wszystkie symbole masońskie. W ten sposób stacje zmieniłyby swoja wymowę.
Ostatecznie doszło do pewnej ugody. Ja zdejmuję artykuł z Internetu, ks. Proboszcz podejmuje działania, mającej nadać Golgocie charakter tylko i wyłącznie katolicki. Miał podjąć konkretne działania w niedługim czasie, padło słowo – w najbliższym czasie.
Na dzień dzisiejszy wiem, że ks. Proboszcz zdecydował się na umieszczenie krzyży obok każdej ze stacji i umocowanie do nich tabliczek ze stosownymi modlitwami. Dobre i to, ale…
Ale! Ale nie jest to wystarczające. Krzyże powinni być, ale czy umieszczenie krzyży obok symboliki masońskiej nie będzie urąganiem Krzyżowi? Czy można zostawić symbolikę masońską w stacjach drogi krzyżowej? Czy nie byłoby prościej spiłować, zeszlifować czy w inny sposób zdjąć fartuszek diabła, usunąć kolumny i piramidy, zdjąć sowę ze stacji IV, zmienić układ kamieni itd. Czy to aż takie trudne? W końcu to tylko odlewy metalowe, a metal podlega obróbce. Oczywiście – można od razu wysunąć zastrzeżenia do takiej koncepcji: przecież artysta, ma prawa autorskie i on się musi na to zgodzić. Wrócimy do tego później.
Od czasu, gdy proboszcz dzwonił do mnie minęło ponad dwa miesiące. Wystarczająco długo, by załatwić wszystkie sprawy. Zaznaczam jednak, że zaczekałabym jeszcze dłużej, gdyby nie to, że nic nie wskazuje na zamiar usunięcia symboliki masońskiej.
Oto jak sprawy mniej więcej się przestawiają. Mieszkańcy okolic „Golgoty”, którzy nb. udzielili mi zgody na opisanie poniższych faktów, rozmawiali kilkakrotnie z ks. Proboszczem. Nie udało im się jednak nic. Wtedy interweniowali u samego ordynariusza, ks. biskupa Tadeusza Rakoczego, przedstawiając mu wszystkie zebrane przez siebie materiały, odnośnie symboliki masońskiej, dominującej w stacjach Golgoty Beskidów. Znam te materiały i wiem, że są udokumentowane bardzo dobrze. Powołują się bowiem na znawców symboliki nie tylko masońskiej, ale i pogańskiej, znawców takich jak Władysław Kopaliński, Norbert Wojtowicz, Michel Feuillet lub Mark O’Connell. Niestety interwencja nie przyniosła pożądanych rezultatów. Jego ekscelencja stwierdził, że ma do czynienia z ludźmi przewrażliwionymi i agresywnymi.
Na tym jednak nie koniec. Do parafii Radziechowy 24 czerwca b. r. przyjechał autor stacji – prof. Czesław Dźwigaj. Przypomnijmy dla porządku – jest on autorem ponad 40 pomników Jana Pawła II, pomnika (bardzo kontrowersyjnego) ks. Piotra Skargi, pomnika Jana Pawła II i kardynała St. Dziwisza razem, tzw. Anioła Wolności w Szczecinie (na marginesie – prawie identycznego z aniołami Golgoty) i najbardziej chyba dziwacznego z istniejących pomników – pomnika Tolerancji w Jerozolimie. O ile się nie mylę to jedyny pomnik poświęcony pojęciu oderwanemu par excellence. Były i owszem pomniki przyjaźni, braterstwa itd., ale zawsze było wiadomo o jaką przyjaźń czy braterstwo chodzi (nb. pomnik polsko-radzieckiego Braterstwa Broni, zwany Pomnikiem Czterech Śpiących, stoi do dziś w Warszawie.)
Powróćmy do spotkania. Odbyło się ono na plebanii w obecności ks. Proboszcza. Można oczywiście zadać pytanie – dlaczego prof.. Dźwigaj wybrał sobie jako dzień spotkania właśnie Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Może po prostu nie miał innego wolnego dnia. A może jednak termin wybrał całkiem świadomie. Przecież pierwsza wielka loża symboliczna powstała w Wielkiej Brytanii dokładnie 24 czerwca 1717 roku. Być może chodzi tu o jakiś związek z lożą błękitną, zwana inaczej świętojańską? A może z inna lożą? Wiadomo, że polskie loże mają trzy święta obowiązkowe – pierwsze z nich przypada na dzień św. Jana . Nie jestem „przeczulona”, wręcz przeciwnie – podziwiam wybór dnia: najlepiej jest w święto masońskie „przyklepać” swoje zwycięstwo. Tak, zwycięstwo, bo spotkanie skończyło się na tym, że żadnych zmian w stacjach Golgoty nie będzie. Ale, przypomnijmy – takie zwycięstwo może stać się klęską, bo to Chrystus Pan będzie kiedyś każdego z nas rozliczał.
Wróćmy do spotkania z prof. Dźwigajem. Obecni byli na nim mieszkańcy kilku okolicznych parafii, wszyscy lub prawie wszyscy, związani z Rycerstwem Chrystusa Króla. Obecny był również Krzysztof Jeżowski, powołany przez prof. Dżwigaja na eksperta.
Nie wiele mogłam się dowiedzieć o K. Jeżowskim. W tej sprawie mogę tylko powoływać się na wiadomości, wzięte z Internetu. Wyczytać tam można, że jest (lub był) właścicielem, znajdującej się na krakowskim Kazimierzu galerii sztuki Podbrzezie i że działa raczej jako mecenas sztuki, promując różnych malarzy. Jest również w zarządzie Fundacji Wschód spotyka Zachód. Można wywnioskować, że K. Jeżowski mógłby wystąpić jako specjalista w sprawach malarstwa lub rzeźby, ale nie jako ekspert w sprawach symboliki masońskiej.
Zresztą – w tym miejscu należy podkreślić, że na takim spotkaniu powinien być ekspert. Powinno by ich tam być nawet kilku. Ale powinni to być eksperci od symboliki masońskiej, teologii i jak najbardziej mariologii. Jeśli chodzi o specjalistów i znawców sztuki, powinni być powołani eksperci od sztuki sakralnej, a nie sztuki w ogóle. Oczywiście każda ze stron powinna mieć możliwość powołania swoich ekspertów.
W Polsce nie brak ekspertów od symboliki masońskiej i od masonerii. Chociażby St. Krajski, lub Norbert Wojtowicz. A można by zaprosić i specjalistów, związanych ze środowiskiem Ars Regia, przypuszczam, że by nie odmówili. Nie brak również w Polsce teologów. Dlaczego nie było żadnego z nich? To spotkanie nie było przygotowywane jako spotkanie z udziałem ekspertów. Parafianie byli zawiadomieni, że przyjedzie prof. Dźwigaj i będą mogli z nim porozmawiać na bolące tematy. Być może, gdyby wiedzieli, że prof. Dźwigaj przyjedzie ze swoim ekspertem, postaraliby się o swoich ekspertów też. Wydaje się, że powinno dojść do takiego spotkania, na którym, powtarzam, powinni być obecni znawcy tematyki zakwestionowanej, a nie sztuki. Sztuka, ostatecznie, to rzecz trochę zmienna – to, co kiedyś uznane było za brzydotę teraz uchodzi za ładne.
Wspomniałam, że powinni wypowiedzieć się również i eksperci od mariologii. Dochodzimy w ten sposób do najboleśniejszego elementu Golgoty Beskidów. Chodzi o świadome, zamierzone i bezczelne obrażanie Matki Bożej. Powtarzam – świadome, zamierzone i bezczelne!
Stacja IV, która jest w miarę szczegółowo opisana w moim poprzednim artykule, jest szczytem urągania Najświętszej Maryi Pannie. W porównaniu z nią występy tzw. królowej popu, uzurpującej sobie tytuł „Madonna” są niczym. A to, dlatego, że piosenkarka wyraźnie nie kryje faktu, że walczy z Chrystusem i Jego Matką, że ich nienawidzi, że nienawidzi Kościół.
Pamiętamy, że na stacji IV prof. Dźwigaj umieścił na skrzydle, mającym obrazować dogmat o Dziewictwie Maryi, zamiast roku 649 rok 955, datę wyboru papieża Jana XII? Przypomnijmy – to papież, który się wpisał w historię tym, że „zamienił Watykan na dom publiczny”. Czy to nie jest urąganiem NMP? Otóż na pytanie skąd się wzięła ta data, prof. Dźwigaj odpowiedział, że pewien ksiądz wprowadził go w błąd!
Pisałam już o tym, że w scenie Zwiastowania przedstawiono Maryję, jako przerażoną przyjściem anioła (nb. wygląda on bardzo surowo i wcale nie „po anielsku”). Przedstawiono Ją również jako kobieta, która rozlewa dzban z wodą lub mlekiem. Powiedzenie o rozlanym mleku jest znane wszystkim. Nie potrzeba wyjaśnień.
Jak można pokazywać Matkę Bożą jako kobieta, której rozlało się mleko, czy wylała się woda? Tu mamy do czynienia z urąganiem dogmatowi o Wcieleniu i dogmatowi o Dziewictwie Maryi.
O tym wszystkim pisałam już w poprzednim artykule. Może ktoś powie, że się powtarzam. Jednak nie można przechodzić obojętnie obok obrażania Matki Pana, Królowej Polski, Tej, której ślubowaliśmy bronić wolności, wiary i Kościoła za wszelka cenę!
Można się tu zapytać prof. Dźwigaja: dlaczego, jeśli nieświadomie popełnił błąd teraz go nie poprawi? Obawiam się jednak, że jego odpowiedź może być również pokrętna jak ta, która dał na pytanie: skąd się na drodze krzyżowej wzięły piramidki? Odpowiedział, że one układają się na kształt litery M lub korony, tylko nie wyrobieni w sztuce parafianie tego nie widzą!
Na koniec trzeba zapytać czy osoby duchowne odpowiedzialne za istnienie i ewentualne poświęcenie Golgoty dopuszczą do tego, by Chrystusowi i Jego Matce urągano? Czy nie warto oddać prof. Dźwigajowi ten milion złotych i wybudować skromną tradycyjną, katolicką Drogę Krzyżową? Milion złotych to dużo, ale na pewno wierni z całej Polski złożą się i się zbierze. A może znaleźć się ktoś, może nawet kilka osób, które pomogą w szlifowaniu, przerabianiu, czy nawet demontowaniu monumentalnych rzeźb. A nawet jeśli nie – pamiętajmy – cześć i honor Chrystusa Pana i Jego Matki nie oblicza się w żadnej walucie!
PS. W związku z tym, że w artykule „Golgota Beskidów” zdjecia nie są najlepszej jakości, jako dodatkową ilustracje problemu zamieszczam tutaj galerię Golgota Beskidów. Zdjęcia dają się powiększyć, w ten sposób można lepiej obejrzeć monumenty i występującą tam symbolikę. Obrazki opatrzone są podpisami, pomagającymi rozeznać się w symbolice.
Maria K. Kominek OPs
28 czerwca 2009
Golgota Beskidów
Znajomi z Beskidu Źywieckiego od dawna próbują mnie zaprosić do wsi Radziechowy. Wieś to piękna i warta na pewno odwiedzenia. Ale zima, śniegi, niedogodności w podróży mnie ciągle zniechęcały, więc aby mnie zachęcić, owi znajomi przysłali mi zdjęcia z powstającej tam Drogi Krzyżowej. I wtedy dopiero zainteresowałam się tym, co tam powstaje.
Traf chciał, że zdjęcia zaczęłam oglądać „w odwrotnej kolejności”. To znaczy – poczynając od stacji XIV. To przesądziło o moim zainteresowaniu dla tej „drogi krzyżowej” i o badaniach nad kolejnymi stacjami, które trwały dość długo.
Otworzyłam zdjęcie, przyjrzałam się i natychmiast w mojej głowie powstało skojarzenie: Antoine de Saint-Exupéry. Sama siebie upomniałam: zaraz, zaraz, a co ma do tego Saint-Exupéry? Dlaczego pierwsze skojarzenie, gdy patrzę na tę stację jest akurat Saint-Exupéry? No oczywiście – Mały Książe i rysunek węża, który połknął słonia. Dokładnie węża boa, który trawi słonia. Jeśli ktoś nie pamięta dokładnie rysunku – na wszelki wypadek go umieszczam. I oczywiście zdjęcie stacji XIV.
Podobieństwo jest ogromne. Martwe ciało Pana jest w brzuchu węża, który zwinął się i wystawił na samej górze swoją paszczę. O gatunku węża przesądzać nie mogę. Mam wrodzony wstręt do węży i nawet oglądanie ich na zdjęciach jest dla mnie nieprzyjemne, więc nie bardzo potrafię powiedzieć czy ten ze stacji XIV to boa czy pyton. Nie wiem który z nich w czasie trawienia ofiary zawija głowę do góry. Nie jest to zresztą istotne w tym przypadku. Istotne jest pytanie – dlaczego umieszczono Pana Jezusa w brzuchu węża?
Droga krzyżowa, o której mowa w tym artykule, jest dziełem prof. Czesława Dźwigaja. Artyści, jak powszechnie wiadomo, mogą mieć pewien margines dowolności w ukazywaniu swojej wizji nawet w obrazach religijnych. Obowiązuje ich jednak używanie takiej symboliki, która jest czytelna dla każdego wiernego, mało tego – obowiązuje stosowanie takiej symboliki, która jest zgodna z tradycją Kościoła. Pod tym względem Kościół nigdy nie był tak rygorystyczny, jak Cerkiew Prawosławna, gdzie przekroczenie pewnych, jasno wyrażonych kanonów, dyskwalifikowało nie tylko ikonę, ale i artystę. To wszystko niestety uległo rozprężeniu i rozluźnieniu, wystarczy popatrzeć na to co się dzieje w nowych kościołach czy nawet cerkwiach. Oczywiście twórca ma swoje prawa, ale nie może to być na szkodę wiary i wierzących, a nade wszystko nie można dopuścić do obrazy Boga i świętokradztwa.
I jeszcze jedna uwaga – de gustibus non est disputandum. Muszę to zaznaczyć, bowiem nie zamierzam tu oceniać wartości artystycznych stacji i nie chcę by ktoś mi zarzucił, że „się czepiam”, ponieważ nie umiejąc zrozumieć nowoczesnej sztuki, nie potrafię też zrozumieć i przesłania artysty. Nie chodzi o to czy mnie się podoba, czy nie – chodzi o to, że stacje urągają wszystkim kanonom religijnym i są wręcz manifestacją nienawiści do Chrystusa. A nad czymś takim nie można przejść spokojnie. Przesłanie artysty bowiem jest aż za nadto czytelne i niestety nie ma wiele wspólnego z chrześcijaństwem.
Zacznijmy więc od początku. Przyglądając się uważnie stacjom drogi krzyżowej, zwanej Golgotą Beskidów, możemy znaleźć bez wielkiego trudu wiele symboli masońskich. Tak dużo, że człowiek zaczyna się zastanawiać jak mogło dojść do tego, że projekt i wykonanie przyjęto. Co prawda masoni zawsze, jeśli w jakikolwiek sposób byli zaangażowani w budowę czy malowanie kościoła, starali się przemycić jakiś swój symbol, zaznaczyć w jakiś sposób swoją obecność. Stąd możemy spotkać nawet w starych i pięknych kościołach jakąś gwiazdę sześcioramienną, słońce promieniste czy punkt w kole. Są jednak na ogól nie eksponowane, właśnie „przemycone” i nie kierują na siebie całej uwagi wiernych. Tutaj jest inaczej.
Cały problem z symboliką masońską polega na tym, że wykorzystuje ona symbole innych religii, wśród których nader często są chrześcijańskie. Pojawia się więc pytanie – kiedy mamy do czynienia z symboliką masońską, a kiedy z chrześcijańską? Oglądając stacje Golgoty Beskidów można w pierwszej chwili się zastanawiać z jaką symboliką mamy tu do czynienia. Jednak powtórne obejrzenie nie zostawia miejsca na żadne wątpliwości. Mamy do czynienia nie tylko z przemycaniem symboli masońskich, mamy do czynienia z czymś znacznie gorszym – z pogardą dla wiernych, wyśmianiem Chrystusa Pana, wreszcie – z pogardą dla samego Boga.
Albert Pike, słynny mason 33 stopnia, suwerenny Wielki Komandor Południowej Jurysdykcji Rytu Szkockiego dawnego i uznanego dla USA, w swojej znanej pracy Morals and Dogma, poświęconej studiom i przemyśleniom na temat symboliki poszczególnych stopni tego obrządku, podkreśla, że masoneria używa fałszywych wyjaśnień i interpretacji symboli, aby oszukiwać tych, którzy zasługują tylko na to, aby być oszukiwanymi1. Komentuje to Norbert Wojtowicz, podkreślając, że powinno się pamiętać o tzw. języku samoautoryzacji. Oznacza to, że tajemnicę pozna tylko ten, kto zdolny jest ją zrozumieć. Profani nie zrozumieją, zrozumieć mogą tylko ci, którzy są tego godni. Jest to najwyraźniej nawiązanie do wszelkiej wiedzy ezoterycznej, w tym przypadku – do symboliki, związanej z ezoteryzmem. W związku z tym należy podkreślić, że to co my jesteśmy w stanie wyczytać z symboliki Golgoty Beskidów może być ograniczone w stosunku do zamierzeń twórcy (twórców?). Jedno jest całkowicie pewne – dla „profanów” przeznaczone jest odczytywanie na wzór prawdziwej Drogi Krzyżowej, dla tych co potrafią jako tako rozeznać w symbolice masońskiej odsłania się pewna wizja pogardy i nienawiści do Kościoła, a szczególnie do Chrystusa Pana. Prawdopodobnie „wtajemniczeni” będą mogli odczytać przekaz pełniej i kto wie czy przed nimi nie odsłoni się przekaz nie tylko urągający a jeszcze jakiś inny. Nie mogę wnioskować jaki to przekaz jest skierowany do wyżej wtajemniczonych, mogę tylko mieć pewność, że taki istnieje. Opieram swą pewność na źródłach, traktujących o zagadnieniu masonerii, w których wielokrotnie podkreślane jest, że takie przekazy istnieją2. Znawcy „świętych tajemnic” zrozumieją więcej, my musimy się zadowolić tym, co dostępne jest dla zwykłego badacza. Fakt zaś że to, co jest nam dostępne urąga Bogu – trzeba upowszechnić, ostrzec wiernych i o ile to jest możliwe przeciwdziałać, by nie dochodziło do aktów, nawet bezwiednie obrażających Boga.Zacznijmy teraz po kolei oglądać stacje Golgoty Beskidów. Wskażemy tylko na najbardziej niepokojące symbole, na takie, które są najbardziej czytelne nawet dla pogardliwie zwanych przez masonów „profanów”. Zdjęcia, które siłą rzeczy musimy dołączyć, muszą być na potrzebę strony internetowej odpowiednio „odchudzone”, więc nie będą gatunkowo najlepsze, ale pozwolą nam zorientować się w układzie symboliki.
Stacja I:
Po lewej stronie umieszczony jest widok ogólny, po prawej – misa, która jest w rękach Piłata. Proszę zwrócić uwagę na węża. Z tym wężem będziemy mieli jeszcze nie raz do czynienia. Jego głowę widać w sposób zakamuflowany na powrozach krępujących ręce Pana Jezusa.
Wąż – przypomnijmy – to symbol zła i nienawiści, podstępu, wreszcie szatana. W stacji I podtrzymuje misę i oplata ręce Jezusa. Tu jeszcze to może być zrozumiałe jako personifikacja zła, które zaprowadzi Jezusa na Krzyż. Ale w stacji XIV ten sam wąż połknie ciało Chrystusa, przypieczętuje niejako swoje dzieło, jako dzieło ostateczne.
A co oznacza biała złamana kolumna? Może ona wskazywać na symbol śmierci lub na ucznia wolnomularza, a także być zakamuflowanym obrazem stosunku płciowego.3
Czemu te symbole maja służyć? Wyjaśni się to, gdy będziemy śledzić kolejne stacje.
Stacja II
No cóż – wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Ale to tylko na pierwszy rzut oka. Za Panem Jezusem widać dwie piramidy. Jedna jest sześciopoziomowa, druga – ośmio. Szóstka to liczba grzechu, ósemka zaś jest symbolem dążenia do przyszłego mistycznego świata4. Dłuższe ramie krzyża znajduje się pomiędzy tymi piramidami. Dlaczego? Może to znowu być symbol falliczny, albo też symbol zniszczenia krzyża przez „trzymające go” piramidy. Dodajmy, że mają one podstawy trójkątne – są więc symbolem doskonałości. Dlaczego krzyż zaledwie opiera się o dłoń Jezusa? Stacja przecież ma nazwę: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona. Choć tu nazwana jest Przyjęcie krzyża. Dlaczego? Wizja artysty? Symbol?
I proszę zwrócić uwagę – wszechobecny wąż jest – tym razem na sznurze, którym przywiązane jest ubranie Jezusa. Jedna końcówka sznura to frędzle, a druga znowu imituje głowę węża. Coś tu jest niejasne – sznur z frędzlami to znak jedności masońskiej. Jak to odczytać? Czy to oznacza, że zło oplatało Jezusa i prowadzi go na śmierć? Czy jednak nie jest tak, że to zło wtopiło się w sznur jedności i jest jego częścią. Kto skazuje Jezusa na śmierć? Czy to jest ten sam wąż, który podtrzymuje misę Piłata?
Stacja III
Co to jest za drzewo, które jakby patrzyło, jakby przyglądało się upadającemu Jezusowi? Jest to wierzba jakby wypalona w środku, jakby rażona piorunem. Wypalenie ma zarys sylwetki ludzkiej, a gałęzie sugerują jakby ręce, mnóstwo rąk, które rozpościerają się nad padającym Jezusem. Skąd ja znam takich drzewo-ludzi? I tu sięgnięto po chrześcijaństwo, tym razem po wielką literaturę. Przecież ludzie przemienieni w suche drzewa znajdują się w II części VII kręgu Piekła Dantego (pieśń XIII). To są samobójcy, którzy w ten sposób zostali ukarani. Sugestia? Wizja Artysty? Czy pewność, że mało kto skojarzy tę stację z poematem Dantego? Co to jest za drzewo, które jakby patrzyło, jakby przyglądało się upadającemu Jezusowi? Jest to wierzba jakby wypalona w środku, jakby rażona piorunem. Wypalenie ma zarys sylwetki ludzkiej, a gałęzie sugerują jakby ręce, mnóstwo rąk, które rozpościerają się nad padającym Jezusem. Skąd ja znam takich drzewo-ludzi? I tu sięgnięto po chrześcijaństwo, tym razem po wielką literaturę. Przecież ludzie przemienieni w suche drzewa znajdują się w II części VII kręgu Piekła Dantego (pieśń XIII). To są samobójcy, którzy w ten sposób zostali ukarani. Sugestia? Wizja Artysty? Czy pewność, że mało kto skojarzy tę stację z poematem Dantego?
Zacytujmy jeszcze raz za N. Wojtowiczem5: Wystarczy spojrzeć na klasyczny tok przekazu, charakterystyczny dla szkoły askenazyjskiej, gdzie piszący z reguły nie wtajemnicza czytelnika w niektóre źródła uważając, że „jeśli nie wiesz czyj wiersz cytuję to tym gorzej dla ciebie.” Wydaje się nam, że możemy bez obawy o popełnienie błędu stwierdzić, że tu twórca „cytuje” Dantego. Nie jest możliwe, by nie znał ilustracji Gustawa Doré do Piekła Dantego. Drzewo w stacji III jest wyraźnie nimi inspirowane, z jedna różnicą – tamte drzewa mają suche gałęzie. I na ich gałęziach Harpie wija swoje gniazda. To drzewo zaś ma listki. Oczywiście tych listków jest 33, gałęzi jest 10, a wszystkie skierowane są na wschód, co jest świętym kierunkiem w symbolice masońskiej. Na tych gałęziach siedzą wróble, które jak podaje cytowany już Słownik Kopalińskiego, są symbolem rozwiązłości i diabła.Mamy więc drzewo, które ma nam sugerować, że Jezus jest po prostu zwykłym samobójcą. Źycie jednak jest, lecz nie tam, gdzie wskazuje Jezus, a tam gdzie prowadzi ktoś inny – liczba 33 nie może być w tym przypadku kojarzona z wiekiem Chrystusa Pana, jest to jawny symbol masoński, a wróbelki, tak bardzo niepozorne i zdawałoby się wesołe ptaki, maja sugerować, że nauka Jezusa nie prowadzi do życia, a do samozniszczenia. Przesada. Na pewno nie – ta idea pojawi się w innym wymiarze już za chwilę – w stacji IV.
Stacja IV
Dziwne to spotkanie z Matką. Dlaczego Matka stoi niżej? Czyżby tu odgrywała rola symbolika stopni masońskich? Matka stoi na pierwszym stopniu, a Pan Jezus na trzecim. Co tu jest zakodowane? A czym są te polówki jednej jakby całości? Brama? Łupinki nasiona, które pękło? Dlaczego koniec krzyża jest znowu pomiędzy dwoma częściami tej domniemanej bramy? To pytania otwarte.
Przyjrzyjmy się jednak kolejno skrzydłom bramy. Symetrycznie maja przedstawione sceny, które dla przeciętnego wiernego, szczególnie dla takiego, który idzie z pielgrzymką i chce pobożnie odprawić Drogę Krzyżową, mogą wydawać się zupełnie „katolickie”. Ale katolickie one nie są.
Lewe skrzydło:
Dolna część (zdjęcie po lewej) ukazuje scenę w żłóbku – Św. Józef i Matka Boża nad żłobkiem, pod spodem data – A.D. 431. Jest to rok ogłoszenia dogmatu o Bożym Macierzyństwie Maryi.
Wyżej (zdjęcie po prawej)- scena zwiastowania – anioł z wojowniczo podniesionymi do góry skrzydłami zwiastuje Pannie Maryi. Nie wiadomo dlaczego Ona (przerażona?) rozlewa wodę z dzbana. Chyba że ma tu zastosowanie symbolika rozlanej wody. Otóż rozlana woda potocznie jest symbolem szkody nie do naprawienia. A może to znowu cytat, którego musimy się domyśleć: Wszyscy umieramy, jesteśmy jak woda rozlana po ziemi, której nie da się już zebrać. To cytat z Pisma Świętego – 2 Sm 14,14. Ten werset ma jeszcze drugą część, która całkiem nie poprawia wymowy ogólnej sceny. Zacytujmy: Bóg jednak nie odbiera życia, ale obmyśla sposoby, jakby skazanego wygnańca sprowadzić z powrotem. Być może mason wyższego stopnia odczyta rozlany dzban w inny sposób, ja jednak, nie będąc wtajemniczoną, odczytuje go według wskazówek mistrza askenazyjskiego – sama staram się odnaleźć co tu jest zacytowane. A cytat z Pisma Świętego jest czytelny i tak dobrany, by wskazywał na błędy Maryi i na Jej przemijalność! Sprowadzona tu do roli skazanego wygnańca, jakby miała mieć daną szansę poprawienia się. I komu miałaby być dana ta szansa?! Pełnej łaski, bez grzechu poczętej!!!!
W scenie zwiastowania występuje oczywiście anioł. Dziwny, jak już wspomniałam. Jego wygląd i postawa jest niezgodny ze wszystkimi przedstawieniami zwiastowania, które znamy od setek lat. Anioł Gabriel zwiastujący Maryi, ukazany czy to w postaci stojącej czy klęczącej przed Nią zawsze jest pełen szacunku, tu zaś jest raczej bardziej obwiniający, na co zdaje się wskazywać jego gest. W ręku zaś trzyma różę – dlaczego? Nie ma nic takiego w ikonografii chrześcijańskiej. Chyba że chodzi tu o masoński symbol róży. Róża bowiem odgrywa znaczną rolę w symbolice wolnomularstwa, ale głównie w stopniach wyższych, zwłaszcza tych nawiązujących do Różanego Krzyża i tradycji św. Andrzeja.6 Być może chodzi tu o wyższy stopień anioła?
Pod spodem data – A. D. 955. Do tej daty wrócimy za chwilę.Prawe skrzydło:
Nie posiadam niestety w miarę czytelnego zdjęcia prawego skrzydła, więc muszę posłużyć się tylko opisem. Otóż w górnej części prawego skrzydła widnieje anioł z podobnie dziwacznie podniesionymi skrzydłami, jak ten ze sceny zwiastowania. Wydaje się, ze ten anioł podtrzymuje Maryję. Data umieszczona tam jest jednoznaczna – A. D. 1950 – rok ogłoszenia dogmatu o Wniebowzięciu NMP.
I dolna partia – Matka Boża w koronie, stojąca na kuli ziemskiej, oplecionej przez węża. Nad głową ma aureolę z 12 gwiazd (oczywiście pięcioramiennych) Pod spodem data – A .D. 1854. Jest to rok ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Ciekawe jednak, że Matka Boża nie ma pod stopami węża, on spokojnie oplata swoim cielskiem kule ziemską!Wróćmy teraz do daty z górnej części lewego skrzydła, którą zostawiliśmy nierozstrzygniętą. Otóż należy przypomnieć, że Kościół ogłosił zaledwie cztery dogmaty Maryjne. W kolejności chronologicznej:
I. O Bożym Macierzyństwie Maryi został ogłoszony na Synodzie w Efezie w 431 r.II. O Maryi zawsze Dziewicy na Synodzie Laterańskim w Rzymie w 649 r. Ogłosił go papież Marcin I. Ona poczęła bez nasienia, przez Ducha świętego… i bez naruszenia porodziła Go… i po Jego urodzeniu zachowała swe nienaruszone dziewictwo.
III. O Niepokalanym Poczęciu Maryi w 1854 r. Ogłosił go papież Piusa IX.
IV. O wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny w 1950 r. Ogłosił go papież Pius XII.
Zacytowałam powyżej tylko jeden z dogmatów – o Maryi zawsze Dziewicy. Dlaczego? Bo on odgrywa tu kluczową rolę. Jeśli założylibyśmy, że jednak wszystkie nasze dotychczasowe rozważania to mogą być przesadzone, może jesteśmy przeczuleni, może jednak niesprawiedliwie oceniamy pracę twórcy, to tu mamy pełen dowód, że my się nie mylimy, że Golgota Beskidów jest zaplanowana jako urąganie Bogu i NMP. W stacji IV pojawiły się trzy daty, czwartej zbrakło.
Powtarzam – są takie rzeczy, które można wytłumaczyć złym wykonaniem pomników, niedopatrzeniem artysty, nawet naszym przeczuleniem. Jednak tej stacji tak wytłumaczyć się nie da! Maryja jest kluczem, jest probierzem katolicyzmu. Kto urąga Matce Bożej nie jest katolikiem! Nie należy również i do odłączonych braci prawosławnych. Oni też szanują i kochają Maryję! Może być protestantem, może być masonem, może być ateistą, jakiegokolwiek innego wyznania, ale katolikiem nie jest. A Droga Krzyżowa, na której stacja spotkania z Matką jest powodem do ubliżania samej Królowej Niebios nie może być katolicką.
Dlaczego na tej stacji zabrakło daty 649? Dlaczego pojawiła się mało czytelna dla przeciętnego wiernego data 955? Ta data niczym nie jest znamienna w historii powszechnej. Za to w historii Kościoła znana jest jako rok objęcia tronu papieskiego przez zaledwie 18-letniego Jana XII. Był to najgorszy chyba papież w dziejach papiestwa. Zapisał się w historii jako cudzołożnik, istnieje nawet legenda, która mówi, że zmarł w trakcie cudzołóstwa na udar mózgu. Zmarł młodo, miał zaledwie 27 lat. Był papieżem tzw. okresu pornokracji (okres ten przypada na drugą połowę X wieku i obejmuje prawie 60 lat. Zaczyna się od papieża Sergiusza III w 904 r. a kończy się wraz ze śmiercią papieża Jana XII w 963. W tym okresie silny wpływ na papiestwo miała rodzina Theophylacti, a szczególnie Teodora i jej córka Marozja.)
Oto jak potraktowano NMP! W scenie zwiastowania zrównano Ją z grzesznicami, które „rozlewają wodę”, pod pozorem podawania ważnych dat, zamiast daty ogłoszenia dogmatu o Dziewictwie NMP wpleciono datę wyboru Jana XII, cudzołożnika, a żeby nie było wątpliwości nawet dla „profanów” – na kopułce, umieszczonej na zwieńczeniu lewej bramy, powieszono stułę (lub paliusz?). W jakim celu – wskazać na domniemaną rozpustę kapłanów (?) lub ukonkretniając przekaz odnoszący się do Jana XII?
Ubliżono Maryi! Wraz z Nią sponiewierano samego Chrystusa Pana! A w Internecie pełno peanów na cześć Golgoty Beskidów. Czy nikt tego nie widzi? Co na to Stowarzyszenie Dzieci Serc, które podobno zajmuje się budową Golgoty? Co na to duchowni? Ubliżono Matce Bożej. Po raz kolejny sponiewierano Chrystusa Pana.
Stacja V
Zamiast Szymona Cyrenejczyka papież Jan Paweł II pomaga nieść krzyż Chrystusowi. Pomysł wydaje się piękny. I taki polski! Ale czy na pewno wszystko jest tak, jak się wydaje na pierwszy rzut oka?
Dlaczego odebrano Jezusowi krzyż. Dlaczego Jezus po prostu się przygląda? Dlaczego papież niesie ten krzyż na odwrót? Czy ten orzeł jest polski? Co prawda ma on na piersi wizerunek Matki Częstochowskiej, ale orzeł polski, gdy się patrzy na niego z przodu, ma głowę zwróconą w prawą stronę. Ten zaś ma w odwrotną.
I dlaczego wyciąga tak pazernie szpony w kierunku papieża? I czy to na pewno jest twarz papieża?
Jedno jest pewne – głowa węża na sznurze opasującym ubranie Pana Jezusa jest na swoim miejscu.
Stacja VI
Dlaczego nazwa stacji jest tylko „Weronika”. Weronika sama w sobie jest bez sensu. Znamy nazwę inną: „Św. Weronika ociera twarz Panu Jezusowi”. Ma to inne brzmienie, Weronika nie jest centrum zdarzenia, jednak gdy nazwa stacji brzmi tylko „Weronika” – uwaga skupia się na nią, a nie na Jezusie.
Dlaczego Pan Jezus przyklęka przed Weroniką? Powinno być na odwrót! Wszystkie tradycyjne ujęcia tej stacji pokazują Weronikę albo w pozycji przyklęknięcia, albo pochyloną w szacunku do Chrystusa.
Dlaczego Weronika wyłania się ze ściany? Na tej ścianie jest mnóstwo postaci jakby nieżywych, jakby odbicia ciał. Co to za ściana? I dlaczego na tej ścianie stoi sowa? Co to za sowa? Czyżby to ta sama, która spogląda figlarnie ze swojego gniazdka na banknocie jednodolarowym? Tam jest bardzo maleńka, schowana, trzeba wiedzieć gdzie ją szukać, by ją zobaczyć i to za pomocą lupy! Dlaczego ta sowa siedzi na księgach? Co to za księgi? Tak się składa, że chrześcijaństwo jest religią osoby, a nie księgi. Dlaczego więc księgi? I dlaczego dwie? Tu może być kilka odpowiedzi – dwie to może Stary i Nowy Testament, a może symboliczna liczba dwa?
Jak widać pytania, które się tu pojawiają są niebagatelne. Najbardziej niepokojąca jest tu sowa. Można poważnie zapytać – przed kim przyklęka Pan Jezus: przed Weroniką czy przed sową?Stacja VII
Tu wszystko byłoby jasne, gdyby nie jeden fragment. Oto widzimy Chrystusa upadającego, a wokół Niego tablice symbolizujące dwunastu Apostołów. Symbole są czytelne. Co prawda jako symbol św. Jana użyto kielich z wężem, ale jest to symbol uznany w ikonografii (wąż jest symbolem trucizny zawartej w kielichu, który podano do wypicia św. Janowi i która mu nie zaszkodziła). Choć jak dobrze się przyjrzeć, jest tam jeszcze jeden wąż, pełza sobie spokojnie obok kielicha.
Problem, jak wspomniałam wyżej, jest w trzynastym detalu.
Jest to stela, na której w wielu językach napisano słowo „TY”. Odbycie sylwetki ludzkiej i mnóstwo dłoni każą nam się zastanowić o co tu chodzi.
Co to za stela? Do kogo się odnosi przekaz i co on dotyczy. Słowo TY sugeruje, że odnosi się do każdego przechodnia. Cześć języków jest łatwo zrozumiała dla każdego: polski, francuski, niemiecki, angielski, rosyjski, grecki, arabski i takie, które można się domyśleć: hebrajski (×תה), prawdopodobnie chiński, inne jeszcze hieroglify, które nie udało mi się rozróżnić i jeden nieznany mi język. Jest jeszcze jeden zagadkowy napis – pod sama ręka Jezusa – są tam tylko dwa znaki hebrajskie – ×ת (może pierwszy schowany jest pod dłonią Jezusa). Może jest to zapis w jidysz? O ile wiem w jidysz pisze się hebrajskimi literami, może brzmienie słowa jest inne. Oczywiście można zapytać: dlaczego jeśli raz podano w języku hebrajskim, drugi raz powtórzono w jidysz? Dlaczego tyle dłoni? Więc powtórzmy pytanie: co to za stela? Być może ogłasza jakieś dokonania (czyje?), może jest jakimś prawem lub nakazem. Wreszcie może to zwykła stela nagrobkowa? Czyja? Może dla ciebie, uczniu Chrystusa, kolejny apostole!
Stacja VIII – jeszcze nie wykonana
Stacja IX
Ta stacja jest tak straszna, że trudno się zmusić ją oglądać lub pisać na jej temat. Tu cala złość piekła wylewa się na Jezusie!
To nie są rzymscy żołnierze, którzy przymuszają Chrystusa Pana do drogi. To nie oni dźgają go i popychają. To same piekło. Nagie żebra, niesamowita złość na twarzy, która nie jest twarzą, a raczej czaszką z zarysowanymi rogami i… masoński fartuszek. Kto to jest, kto znęca się nad Chrystusem Panem?
Jaka tu jest wizja twórcy? Chce podkreślić, że całe zło jest w masonerii? Albo po prostu przemyca symbol masoński? Albo jeszcze inaczej – chce pokazać, że masoneria triumfuje w swej złości nad samym Panem?
Jedno trzeba przyznać twórcy – wykazał się wielkim talentem w opracowaniu tej pełnej nienawiści i triumfu twarzy.
Stacja X – nie jest jeszcze gotowa
Stacja XI
Tu sama śmierć przybija Chrystusa Pana do krzyża. Dlaczego ubrana jest ona w płaszcz, który przechodzi w przepaskę Jezusa? Płaszcz to tak bogaty symbol, że trudno zrozumieć co miał na myśli twórca.
Tu interesuje nas co może oznaczać nakrycie płaszczem śmierci samego Pana. W ikonografii chrześcijańskiej takie nakrycie wiąże się często z jakimś rodzajem opieki. Znane są obrazy Matki Bożej Cudownej Opieki, gdzie wierni schowani są pod Jej płaszcz. Znana jest też piękna legenda o św. Jadwidze Królowej, która swoim płaszczem nakryła zmarłego chłopca, co (wraz z jej żarliwą modlitwą) spowodowało że chłopiec ożył. Śmierć nakrywająca Jezusa swoim płaszczem jakby chciała zaznaczyć, że ona bierze Go pod swoją „opiekę”. Źe On już nie ożyje. Przeciwnie do płaszcza św. Jadwigi, płaszcz śmierci jest jakby ostatecznym powiedzeniem – „zwyciężyłam”. Taka teza jest uprawomocniona przez formę płaszcza – wyraźnie widać na nim literę V – symbol zwycięstwa. Śmierć nie ma kosy. Przypomnijmy – kosa jest zwyczajnym atrybutem śmierci w ikonografii chrześcijańskiej. Śmierć ma w ręku młotek. Oczywiście młot jest narzędziem do przybijania. Ten tu przypomina młot drewniany, być może jest to nawiązanie do symbolu masońskiego młota, którym zabito mistrza Hirama. Dlaczego jednak gwóźdź, który śmierc wbija w rękę Chrystusa jest inny niż te, które wbite są obok? Jeśli te obok, to nasze grzechy, które sprowadziły śmierć do Jezusa, to taki sam powinien być ten, który jest aktualnie wbijany. Sprawa znowu jest niejasna. Co za symbolika? I dlaczego śmierć jest wykonawcą?
Przecież wiemy, że Chrystus pokonał śmierć!
Stacja XII – jeszcze nie wykonana
Stacja XIII
I znów jesteśmy zaskoczeni. Anioł o dziwnych skrzydłach, przypominających skrzydła skórzaste, stoi nad Matką Boską i trzyma nad jej głową koronę cierniową. Widać to taka korona przygotowana specjalnie dla Niej. Nie jest to wbrew pozorom ta, którą Pan Jezus miał na głowie, bo na wszystkich poprzednich pomnikach miał on zamiast korony cierniowej mnóstwo kołków wystających z głowy. Dlaczego nie miał znanej z ikonografii korony? Wizja artysty? Jakiś specjalny zamysł? Na pewno nie chodzi o niemożność wykonania odlewu. Oglądając poprzednie stacje przekonaliśmy się, że twórca potrafił ująć mnóstwo szczegółów niezależnie od wielkości postaci i wymagań materiału. Więc jest to korona cierniowa dla Matki. Czyżby twórca pomnika nie wiedział, że Maryja jest Królową nieba i ziemi? Dlaczego dwie stacje, gdzie jest Matka Boża w tak jawny sposób urągają Jej i całej teologii. W tej stacji mamy wyraźne zaprzeczenie dwóch podstawowych prawd katolickich:
Maryja jako Królowa nieba i ziemi nie może być koronowana koroną cierniową. Nie może koronować jej żaden anioł, bo Ona jest jego Królową. Tak samo żaden anioł nie może nad Nią górować. Twórca pomnika mógłby oczywiście próbować się wytłumaczyć, mówiąc na przykład że to anioł pokazuje Bogu koronę jako symbol męki Jezusa. Tylko że – pamiętajmy – Jezus nie ma na innych stacji korony, tylko kołki.
I druga prawda, która została zaprzeczona, prawda o Bóstwie Chrystusa. Bowiem anioł nie jest pośrednikiem między Chrystusem a Bogiem. Chrystus sam jest Bogiem i jednocześnie jedynym Pośrednikiem. Naszym Pośrednikiem. On pośrednika nie potrzebuje.
Wreszcie pamiętajmy – cały świat pogrążył się w smutku, gdy na krzyżu umarł Pan. Aniołowie też. Świat zamarł w ciszy Wielkiej Soboty. Triumf jeszcze nie nastąpił, on nastąpi dopiero w Wielkanocny poranek. Dopiero wtedy Chrystus wyśle swoich aniołów by oznajmili Apostołom, że grób jest pusty.Stacja XIV
Dochodzimy do stacji od której rozpoczęliśmy nasze refleksje. Pokażemy jej zdjęcie jeszcze raz, tylko w innym ujęciu.
Wyraźnie tu widać i głowę węża, który pożera Jezusa i ułożony przed grobem kamień. Kamień nieociosany. Czyżby jeszcze jeden symbol masoński? Wszystkie źródła podają, że kamień nieociosany przedstawia ucznia, będącego surowym materiałem. Kto jest tu uczniem? I dlaczego znowu te dziwne anioły? Dlaczego jeden z nich trzyma palec na ustach (a może na nosie?) a drugi trzyma w pogotowiu trąbę? Trąba zabrzmi przy Paruzji, ale tu nie bardzo ma miejsce. Dziwna ta cala Droga Krzyżowa. Daleka nie tylko od tradycyjnej ikonografii, ale daleka od katolicyzmu. Nie tylko, że jest nasycona symboliką niechrześcijańską, ezoteryczną i masońską, ale jeszcze – co wykazaliśmy – obraża w niektórych pomnikach bezpośrednio Matkę Bożą i urąga Chrystusowi Panu. Zresztą można mniemać, że twórca nie chciał jej nadać charakteru katolickiego, nie uwzględnił bowiem w żadnej stacji miejsca na krzyż. Takiej drogi krzyżowej nie można erygować.
Sprawę erygowania Drogi Krzyżowej obecnie reguluje motu proprio Pastorale Munus Pawła VI. A sprawę odpustów należnych za odprawienie tego nabożeństwa reguluje Konstytucja Apostolska ojca świętego Pawła VI Indulgentiarum doctrina z dnia 1 stycznia 1967. Przypomnijmy w skrócie: Do warunków ważnej erekcji potrzeba, aby Droga Krzyżowa obejmowała 14 stacji (krzyżyków). Do uzyskania odpustów konieczne jest by były krzyżyki – odpust przywiązany jest do krzyżyków, a nie do rzeźb lub obrazów. Krzyżyki zaś, pod sankcją nieważności Drogi Krzyżowej, musza być drewniane. Mogą być pomalowane lub pozłocone, lecz tak, by nie czyniły wrażenia, że są z metalu.
W stacjach Golgoty Beskidów mamy do czynienia z zaniechaniem zaleceń Kościoła. Mało tego, jak bez trudu można się przekonać, mamy do czynienia z czymś dla nas nie do końca zrozumiałym, z czymś co wyrażone jest językiem masonów.
Zacytujmy na koniec słowa znanego wolnomularza Karola Seriniego:
Wartość symbolu dla wolnomularstwa polega na tym, że ono musi być przez braci nie tylko rozumowo poznane, lecz doznane, przeżyte. Bez tego będzie masoneria pustą lub niemądrą igraszką, powstałą na gruncie czczej formalistyki lub suchą, bezduszną teorią. Gdyby symbole straciły swą wartość życiową, winny być usunięte: na razie jednak wolnomularstwo całego świata wypowiada przez nie swą istotę i swe cele8
Jeśli tak, jeśli wiemy, że wykorzystano naszą dobrą wole i naiwność by językiem symboli przekazać coś, co katolickie nie jest, nie powinniśmy się zgadzać na to, by w sposób nawet bezwiedny, wierni oddawali cześć Baalowi. Prowadziłoby to do choć niezawinionego, ale prawdziwego bałwochwalstwa. Byłoby to z wielką szkodą dla dusz.
Więc niech osoby odpowiedzialne za Golgotę Beskidów zatroszczą się o usunięcie rażących symboli masońskich i o całkowitą zmianę najbardziej rażących stacji – IV i XIII. Nie można oddawać cześć Bogu urągając Jego Matce!Maria K. Kominek OPs
8.04.2009
1Cytuję za: Norbert Wojtowicz, Rozmowy o masonerii, Krzeszowice 2005.
2Na prz.: W.L. Whilmshurt, The Meaning of Masonry, New York, 1980. Czytamy tam: Istnieje wewnętrzna doktryna, poznanie głębsze, zachowane tylko dla umysłów dojrzałych, odpowiednio przygotowanych. Również por. A. R. Epperson, The New Wordl Order, Tucson 1990: Masoneria to bractwo w bractwie, to wewnętrzne to ludzie oświeceni i poświęceni arcanum arcandrum (świętej tajemnicy).
3www.wolnomularstwo.pl – czytamy tam opis ryciny, ukazującej złamaną kolumnę: Otóż kolumna ta ma być symbolem boga Ozyrysa – jest zniszczona, ponieważ ciało boga zostało brutalnie rozszarpane, a ponieważ Ozyrys i Isis zostali uznani przez Alberta Pike’a za symbole pasywnych i aktywnych sił, rycina ta jest podstępnie zakamuflowanym obrazem stosunku płciowego – złamana kolumna to męski penis, a jej okrągła podstawa to kobiecy srom!
4 Według W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990
5N. Wojtowicz, Rozmowy o masonerii, dz. cyt.
6www.wolnomularstwo.pl
7M. Feuillet w Leksykonie symboli chrześcijańskich, Poznań 2006, wskazuje na liczbę dwa jako na symbol niezgody, przeciwieństwa i podziału.
8Karol Serini, Symbol w wolnomularstwie, dostępne na http://www.arsregia.pl/?m=artykul&id_artykulu=72
Za: krajski.com.pl