Aktualizacja strony została wstrzymana

Kanada: polonijny dziennikarz, pomawiany przez żydowskie media i organizacje, zatrzymany przez policję

Pomówiony o antysemityzm przez wpływową żydowską organizację B’nai Brith Canada polonijny dziennikarz z Kanady, Andrzej Kumor, został zatrzymany przez policję. Przedstawiono mu decyzję prokuratury ws. oskarżeń o „mowę nienawiści”, pouczono i zwolniono. Według jego komentarza dla portalu Kresy.pl., polska dyplomacja twierdzi, że nie może go bronić.

Jak informowaliśmy pod koniec ub. roku, dziennikarz polonijny z Ontario w Kanadzie i redaktor naczelny „Gońca”, Andrzej Kumor, został pomówiony o antysemityzm przez wpływową żydowską organizację B’nai Brith Canada, m.in. za to, że mówiąc o terrorystycznej działalności organizacji syjonistycznych, użył frazy „syjoniści mają terroryzm za uszami”. Żydowskie media i organizacje, w tym Jerusalem Post, włożyły mu w usta słowa, których nie powiedział. Z ich zawiadomienia polskiego dziennikarza zaczęła nękać kanadyjska policja. Otrzymywał też pogróżki. Polska dyplomacja nie zrobiła wówczas nic, by go bronić. Portal Kresy.pl szczegółowo opisał całą sprawę.

W sprawie Andrzeja Kumora miesiącami nie działo się nic – do ubiegłej niedzieli, gdy odwiedzili go policjanci z regionu Peel. Polonijny dziennikarz został formalnie zatrzymany. Usłyszał m.in., że może skontaktować się z adwokatem, oraz że „cokolwiek powie” może być użyte przeciwko niemu.

Redaktor naczelny „Gońca” zrelacjonował całą sytuację w artykule na portalu swojej gazety. Policjanci powiedzieli mu, że wiązane z nim przestępstwo jest „bardzo poważne”. Następnie przedstawili mu decyzję prokuratora, który uznał, że dziennikarz swoich komentarzach „przekroczył granice mowy nienawiści, ale w małym stopniu”. W związku z tym, otrzymał „formalne ostrzeżenie”.

„Następnie policjanci zarejestrowali na nagrywarce decyzję prokuratury, ja zaś próbowałem do niej się odnieść pytając, co mam robić, aby unikać mowy nienawiść (…). Funkcjonariusz policji odparł, że nie może mi udzielać porady prawnej, ale powinienem unikać tematów kontrowersyjnych, a gdy dotyczą jakiejś określonej społeczności, bezpiecznie byłoby zapytać tej społeczności o zdanie przed publikacją” – relacjonuje Andrzej Kumor. „Na moją odpowiedź, że w moim położeniu jest to trudne ponieważ właściwie wszystkie poruszane tematy są w jakimś sensie kontrowersyjne, nawet te o pogodzie, nie było komentarza”.

Dziennikarza pouczono też, by unikać „odpowiedzi generalizujących”, jak np. „Żydzi mają terroryzm we krwi”, choć jego oryginalna wypowiedź odnosiła się do syjonistów i przytaczała krytykę terroryzmu syjonistycznego ze strony prominentnych działaczy żydowskich.

„Zapytałem, czy gdybym napisał, że <<Niemcy w Auschwitz zachowywali się jak bestie>>, czy to mogłoby być uznane za mowę nienawiści. Otrzymałem odpowiedź, że możliwe, że tak, ponieważ jest to generalizacja o Niemcach, jako takich i powinienem napisać „naziści”, ponieważ naziści to ruch polityczny; tutaj padł mój argument, że syjoniści to też ruch polityczny” – pisze Kumor. Później poinformowano go, że prokurator podjął decyzję o udzieleniu mu ostrzeżenia. „(…) dlatego formalnie nie postawiono mi zarzutów i nie skierowano sprawy do sądu, a po odczytaniu decyzji zwolniono”.

Szef „Gońca” zaznaczył, że rozmawiając z policjantami chciał uzyskać informacje, jakie są konkretne ramy tzw. „mowy nienawiści”, gdyż w jego rozeznaniu są one płynne i bardzo szerokie. Powiedziano mu, że nawet jeżeli przedrukowuje materiały legalnie opublikowane w Polsce, to w Kanadzie za ich publikację może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

„Podsumowując: zostałem formalnie zatrzymany po to, aby przedstawić mi wszystkie te decyzje i zwolnić” – podsumował całą sytuację Kumor. Dodał, że na koniec policjanci powiedzieli mu, że „kwestia mowy nienawiści to nie jest ulica jednokierunkowa, i jeżeli polonijne organizacje, czy też ja sam zauważamy publikacje kanadyjskie oskarżające nas, Polaków, w sposób generalizujący przypisujące jako narodowi ujemne cechy, poniżające, to powinniśmy kierować te sprawy na policję”. W związku z tym, dziennikarz przekazał opisane wcześniej groźby, związane z całą sprawą.

„Informuję o tym wszystkim, żebyśmy byli świadomi, iż wolność wypowiedzi w Kanadzie, jest bardzo istotnie ograniczona przez nowe przepisy. Te, które dotyczą antysemityzmu – tak zwana robocza definicja antysemityzmu – weszły w życie na jesieni ubiegłego roku” – zaznaczył.

Zatrzymanie Kumora został odnotowane przez B’nai Brith Canada – żydowską organizację, która go pomawiała i zaszczuwała. Jej przedstawiciele podkreślają, że stało się to za sprawą złożonego przez organizację zawiadomienia. Twierdzi też, że polonijnego dziennikarza „tym razem zwolniono bez postawienia zarzutów”, wcześniej „ostrzegając go, że jakakolwiek dalsza promocja nienawiści skierowanej przeciwko Żydom spowoduje postawienie mu zarzutów karnych”. Dodano też, że „krótko po tym wszystkie obraźliwe artykuły zostały skasowane ze strony Gońca”, a jedno nagranie na serwisie YouTube przestało być publicznie dostępne. Na stronie B’nai Brith Canada niezgodnie z prawdą napisano, że w nagraniu tym „Kumor oskarżył Żydów i Syjonistów o to, że mają <<terroryzm we krwi>>”.

Szef B’nai Brith Canada Michael Mostyn, który już wcześniej atakował Kumora, wyraził zadowolenie z działań policji, dziękując im za „staranność”. Zaznaczył, że on i jego organizacja mają nadzieję, że „Kumor dostał nauczkę”.

„W Kanadzie przestępstwem jest umyślne promowanie nienawiści przeciwko możliwej do zidentyfikowania grupie. B’nai Brith będzie w dalszym ciągu bezlitośnie ścigać takie incydenty, żeby podżeganie przeciwko społeczności żydowskiej i innym grupom nie uchodziło bezkarnie” – oświadczył Mostyn.

Należy zaznaczyć, że przedstawiciele środowisk żydowskich, w tym loży B’nai Brith Canada, są regularnie zapraszani na imprezy organizowane przez polską ambasadę w Ottawie oraz konsulat w Toronto. Dodajmy też, że z B’nai Brith spotykają się podczas wizyt w USA czołowi przedstawiciele władz Polski.

W komentarzu dla portalu Kresy.pl Andrzej Kumor odniósł się do sprawy. „B’nai Brith odnotowała sukces w swoim komunikacie, dodając również, że kandydowałem do Sejmu RP z ramienia „antysemickiej  partii” Konfederacja” – powiedział z uśmiechem polonijny dziennikarz. Na pytanie o to, czy uzyskał jaką pomoc lub wsparcie ze strony polskiej dyplomacji odpowiedział:

„Zadzwonił do mnie konsul generalny z Toronto prosząc o informacje. Podobno ze względu na fakt, że mam również obywatelstwo kanadyjskie, polskie przedstawicielstwo nie może występować w mojej obronie”.

Kumor zaznaczył, że spotkał się z wieloma wyrazami sympatii i solidarności od Polaków mieszkających w Kanadzie. „Wielu oferowało pieniądze na jakiś fundusz obrony. Niestety, droga prawna tutaj jest bardzo droga – miliony dolarów. Adwokat bierze 700 dol. za godzinę. A w przypadku spraw wymagających tłumaczenia z innego języka, interpretacji i tekstów publicystycznych, są dodatkowe koszty.

„Namawiam wszystkich, aby korzystali z przysługującego im prawa – jakie ono jest – i kierowali na policję wszystkie przypadki antypolonizmów, wrednych generalizacji na temat Polaków, jakich jest pełno w tutejszych gazetach” – dodał polonijny dziennikarz.

Jak wynikało z odpowiedzi uzyskanej w MSZ przez portal Kresy.pl w grudniu ub. roku, polska dyplomacja nie zrobiła nic w obronie polonijnego dziennikarza. Szef „Gońca” w rozmowie z portalem Kresy.pl ujawnił wówczas, że po tym, jak B’nai Brith publicznie pomówiło go o antysemityzm, otrzymał parę maili z pogróżkami. Wówczas zarzutów mu nie postawiono, ale zaznaczał, że gdyby tak się stało, to byłyby oskarżenia prokuratorskie, co oznacza proces karny o tzw. mowę nienawiści.

goniec.net / Kresy.pl

Za: Kresy.pl (13 czerwca 2020)

 


 

Andrzej Kumor: Zostałem zatrzymany przez policję

Niektórzy z Państwa pewnie pamiętają, że pod koniec lata ubiegłego roku zostałem pomówiony przez żydowską organizację Bnai Brith o „rażący antysemityzm”; przytoczono kilka przykładów moich felietonów, w których mówiłem o sprawach polsko-żydowskich, obronie dobrego imienia Polski, a także ustawie 447 w Stanach Zjednoczonych, uznano m.in. że demonizuję Żydów umieszczając tytuł, że „syjoniści mają terroryzm za uszami”, a następnie w tekście: „Żydzi, a raczej syjoniści mają terroryzm we krwi”. Innym przykładem owego rażącego antysemityzmu była również moja rozmowa z Grzegorzem Waśniewskim komendantem Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego „Orzeł Strzelecki” w Kanadzie, w której przedstawiał obronę krzyża w KL Auschwitz przez Kazimierza Świtonia i opisywał sprawę na przykładzie wydanych w Polsce książek, twierdząc że usunięcie krzyży było „demoniczne”.
Jeszcze innym zarzutem było moje stwierdzenie, że Polacy powinni wzorować się na lobby żydowskim w Stanach Zjednoczonych które finansuje politykę amerykańską i robić to samo. Inny przykład antysemityzmu to przedrukowany artykuł Jarka Dąbrowskiego o nowym filmie jaki ma zrobić Wojciech Sumliński o Jedwabnem, w którym „oskarżano tzw przemysł holokaustu o usiłowanie ograbienia Polski”

Teksty te zostały zakwestionowane, jako naruszające kanadyjskie przepisy dotyczące szerzenia mowy nienawiści i w sierpniu organizacja Bnai Brith skierowała sprawę do policji regionu Peel.

Ja – oczywiście – do wszystkich tych tekstów dawno temu się ustosunkowałem wierząc w debatę publiczną i wolność słowa; na łamach „Gońca” przytoczyłem również wszystkie zastrzeżenia; udzieliłem też obszernego wywiadu Canadian Jewish News.
We wrześniu skontaktowała się ze mną policja, informując o podjęciu sprawy.
Przez wiele miesięcy nic więcej na ten temat nie słyszałem, do czasu, aż po 9 miesiącach, w niedzielę po południu odwiedzili mnie policjanci z regionu Peel, formalnie mnie zatrzymując i przedstawiając formułki o możliwości skontaktowania się z adwokatem, oraz że „cokolwiek powiem może być użyte przeciwko mnie” i „mam prawo do zachowania milczenia”. Panowie policjanci wyjaśnili, że przestępstwo, z którym mnie wiążą, jest bardzo poważne, po czym przedstawili mi decyzję prokuratora.

Po zgłoszeniu policja podjęła śledztwo i materiał dowodowy przekazała do biura prokuratury, tam zaś uznano, że w swoich komentarzach przekroczyłem granice mowy nienawiści, ale w małym stopniu, dlatego też w niedzielę po zatrzymaniu otrzymałem formalne ostrzeżenie.

Następnie policjanci zarejestrowali na nagrywarce decyzję prokuratury, ja zaś próbowałem do niej się odnieść pytając, co mam robić, aby unikać mowy nienawiść, ponieważ legalna definicja tego zjawiska jest mi mało znana.

Funkcjonariusz policji odparł, że nie może mi udzielać porady prawnej, ale powinienem unikać tematów kontrowersyjnych, a gdy dotyczą jakiejś określonej społeczności, bezpiecznie byłoby zapytać tej społeczności o zdanie przed publikacją.
Na moją odpowiedź, że w moim położeniu jest to trudne ponieważ właściwie wszystkie poruszane tematy są w jakimś sensie kontrowersyjne, nawet te o pogodzie, nie było komentarza.

Pouczono mnie również, żeby unikać odpowiedzi generalizujących właśnie takich, jak na przykład że – jak to zapisano – „Żydzi mają terroryzm we krwi”, co jak już wcześniej mówiłem dotyczyło opinii o syjonistach – w tekście podane były przykłady krytyki terroryzmu syjonistycznego przez prominentnych działaczy żydowskich.
Zapytałem, czy gdybym napisał, że „Niemcy w Auschwitz zachowywali się jak bestie”, czy to mogłoby być uznane za mowę nienawiści. Otrzymałem odpowiedź, że możliwe, że tak, ponieważ jest to generalizacja o Niemcach, jako takich i powinienem napisać „naziści”, ponieważ naziści to ruch polityczny; tutaj padł mój argument, że syjoniści to też ruch polityczny.
Następnie poinformowano mnie że prokurator podjął decyzję, iż udzielone zostanie mi ostrzeżenie,  dlatego formalnie nie postawiono mi zarzutów i nie skierowano sprawy do sądu, a po odczytaniu decyzji zwolniono.

Podczas rozmowy z funkcjonariuszami chodziło mi głównie o to, abym otrzymał wskazówki, jakie są konkretne ramy tego, co określane jest jako „mowa nienawiści”, ponieważ w moim rozeznaniu są one płynne i bardzo szerokie.
Panowie policjanci powiedzieli mi na przykład, że nawet jeżeli przedrukowuję materiały opublikowane już w Polsce, które w Polsce mogą być legalnie publikowane, to tutaj obowiązuje mnie prawo kanadyjskie i mogę być za ich publikację pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

Podsumowując: zostałem formalnie zatrzymany po to, aby przedstawić mi wszystkie te decyzje i zwolnić.
Zatrzymanie odbyło się u mnie w domu (nie mam lokalu redakcyjnego i pracuję z domu) gdyż ze względu na panującą pandemię komisariaty są zamknięte.
Na koniec panowie policjanci, którzy byli bardzo uprzejmi i mili, powiedzieli, że oczywiście kwestia mowy nienawiści to nie jest ulica jednokierunkowa, i jeżeli polonijne organizacje, czy też ja sam zauważamy publikacje kanadyjskie oskarżające nas, Polaków, w sposób generalizujący przypisujące jako narodowi ujemne cechy, poniżające, to powinniśmy kierować te sprawy na policję.

W związku z czym przekazałem otrzymane drogą e-mailową groźby, związane z opisaną sprawą.

Informuję o tym wszystkim, żebyśmy byli świadomi, iż wolność wypowiedzi w Kanadzie, jest bardzo istotnie ograniczona przez nowe przepisy. Te, które dotyczą antysemityzmu – tak zwana robocza definicja antysemityzmu – weszły w życie na jesieni ubiegłego roku.

Andrzej Kumor

Za: goniec.net ()

 


 

Skip to content