Aktualizacja strony została wstrzymana

Dodatnie plusy wyzysku – Stanisław Michalkiewicz

Wydawałoby się, że podobnie, jak epidemia zbrodniczego koronawirusa, również wyzysk ma same plusy ujemne, ale po bliższym rozebraniu sobie tej kwestii z uwagą, okazuje się, że może być odwrotnie. Nawet nie tylko dlatego – o czym wielokrotnie mówił kolega Mikke – że w takim np. wieku XIX wszyscy, od góry do samego dołu. byli wyzyskiwani, a mimo to, a może właśnie dlatego, to stulecie przyniosło niespotykany wcześniej w historii przyrost bogactwa. O ile na początku XIX wieku, jedna kobieta na tysiąc nosiła pończochy, to pod koniec tego stulecia – tylko jedna kobieta na tysiąc pończoch nie nosiła. A dlaczego taki przyrost bogactwa? A właśnie dlatego, że wszyscy byli wyzyskiwani. Fabrykant-krwiopijca, wyzyskiwany był przez innych fabrykantów-krwiopijców, którzy czyhali, by mu się powinęła noga. Toteż taki wyzyskiwany krwiopijca musiał prowadzić swoje interesy bardzo rozważnie; tanio kupować, drogo sprzedawać – ale nie za drogo, bo jeśli konkurent – wyzyskiwacz sprzedawałby taniej, to – jak mówi poeta – „trup baronowo, grób baronowo, plajta, klapa, kryzys, krach!” i musiałby pójść z torbami. To z tamtych czasów pochodzi porzekadło, że jak ktoś robi w maśle, to zostanie z masłem, a jak w butach, to znaczy – w branży obuwniczej – to zostanie z butami. A dlaczego zostanie? Bo drogiego towaru nikt nie kupi, zwłaszcza gdy ma pod ręką tańszy. Toteż krwiopijca starał się redukować koszty własne, między innymi w ten sposób, że wyzyskiwał swoich pracowników. Ale tu też musiał uważać, bo jeśli za bardzo by ich wyzyskiwał, to poszukaliby sobie pracy u konkurencji, a on musiałby szukać nowych, którzy jeszcze niczego nie umieją i cały interes mógłby trafić szlag. Wreszcie i z tego powodu, że krwiopijca tylko wtedy miał zarobek, gdy ktoś jego towary kupował, A gdyby tak nikt nie kupował, bo nie miałby za co? No to wtedy znowu „trup baronowo, grób baronowo…” – i tak dalej. Dlatego krwiopijcy też musieli poruszać się w stosunkowo wąskich ramach, których przekroczenie groziło katastrofą. I tylko rządy jeszcze nie wyzyskiwały swoich obywateli, przynajmniej w takim stopniu, jak obecnie, gdy wskutek odejścia świata po 15 sierpnia 1971 roku od standardu złota na rzecz pieniądza fiducjarnego, nie ma już żadnej bariery nie tylko przed rządowym wyzyskiem, ale nawet – przed okradaniem obywateli. Bardzo ciekawy program na ten temat 29 maja był w stacji „Planete”. Jego uczestnicy, specjaliści finansowi, twierdzili, że – wbrew duraczeniu ludzi przez rządy i „banki centralne” – w jakiejś formie powrót do standardu złota musi nastąpić, bo w przeciwnym razie, na skutek rozrzutności rządów, czeka nas kryzys jakiego świat nie widział. Z kolei robotnicy, którzy podczas pracy byli wyzyskiwani, po fajrancie ze zdumieniem przekonywali się, że za nędzne grosze, jakie wypłacał im krwiopijca, mogą kupować więcej towarów, niż poprzednio. A dlaczego? A dlatego, że inni robotnicy też byli wyzyskiwani. Jak widzimy, pogląd, jakoby wyzysk miał wyłącznie plusy ujemne, nie wytrzymuje krytyki.

Ale nie tylko w tym objawiają się dodatnie plusy wyzysku. Bycie jego ofiarą dostarcza w dzisiejszych czasach tylu plusów dodatnich, że – chociaż wyzysk został przezwyciężony -z roku na rok ofiar wyzysku przybywa. Jest to zgodne ze znanym mechanizmem, że jeśli w jakiejś branży panuje dobra koniunktura, to właśnie tam, jak grzyby po deszczu, wyrastają coraz to nowe firmy – dopóki złota żyła się nie wyczerpie. Ponieważ szeregi uciskanych i dyskryminowanych systematycznie rosną, może jeszcze nie w postępie geometrycznym, ale przecież i tego możemy się doczekać, to tylko patrzeć, jak przełoży się to również na sferę polityki. Wspominał o tym niedawno papież Franciszek twierdząc, że to właśnie ci wyzyskiwani, uciśnieni i dyskryminowani, powinni uchwycić władzę. Nie jest to jednak takie proste, bo skoro już uchwyciliby władzę, to przestaliby być dyskryminowani, to chyba jasne? Wtedy dyskryminowaliby i uciskali kogo innego. Zgodne to jest z ewangeliczną diagnozą samego Pana Jezusa, który w odpowiedzi na obłudne oburzenie Judasza, że zamiast pozwalać nacierać sobie stopy drogim olejkiem, mógłby go sprzedać, a pieniądze rozdać ubogim zauważył, że „ubogich zawsze będziecie mieć pośród siebie”. Wynika stąd nauka, żeby wystrzegać się rozwiązań pozornie idealnych. Jak pamiętamy, bogaty młodzieniec „odszedł zasmucony”, gdy Pan Jezus mu poradził, żeby sprzedał wszystko, co ma i rozdał ubogim. Myślę, że nie powinniśmy pochopnie go potępiać, bo gdyby tak wszyscy postanowili sprzedać to, co mają, a pieniądze rozdać ubogim, to kto by to wszystko kupował? Ci ubodzy? To niemożliwe, bo przecież najpierw musieliby wydobyć się z ubóstwa, więc przestaliby być ubodzy. Komu wtedy taki sprzedawca swego majątku miałby wręczyć pieniądze?

Na wszelki tedy wypadek lepiej nie eksperymentować z majątkami i pieniędzmi. Rozumie to coraz więcej ludzi i dostrzegając korzyści płynące ze statusu osoby uciśnionej, w swoim uciśnieniu nie tylko się rozsmakowali, ale też nauczyli wyciągać z niego korzyści. Inaczej z politykami; im nie bardzo wypada pozować na uciśnionych, wobec tego, na wypadek gdyby zostali na czymś przyłapani, wymyślili sobie wytrych w postaci opinii, że to jest atak natury politycznej. Ta formuła usprawiedliwia każde łajdactwo, bo jużci – skoro to atak polityczny, to z niczego już nie trzeba się tłumaczyć, dzięki czemu może funkcjonować zasada leżąca u podstaw III Rzeczypospolitej: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych. Inni jednak, którzy „nie robią w polityce”, mają inny patent. Oto okazało się, że w Minneapolis policjant udusił kolanem pewnego Murzyna, zatrzymanego z powodu podejrzenia o przestępstwo. Zostało to przez uciśnionych natychmiast wykorzystane do rozpętania gwałtownych protestów, wyrażających się jeśli nie wyłącznie, to w każdym razie głównie, w plądrowaniu sklepów i bezinteresownym niszczeniu mienia. To plądrowanie sklepów nie jest bynajmniej kradzieżą, czy rabunkiem, uchowaj Boże! – tylko zrozumiałą, a nawet szlachetną reakcją uciśnionego na ucisk, zwłaszcza kolanem. Dlatego policja i Gwardia Narodowa w gruncie rzeczy nie bronią właścicieli sklepów, bo jakże tu powstrzymywać uciśnionych przed dążeniem do szczęścia i samorealizacją? Dzięki temu, co się tam ze sklepów wyszabruje, to czysty zysk, więc jakże nie dostrzegać korzyści z bycia uciśnionym? Gdyby chcieć te towary ze sklepów kupić, to trzeba by się najpierw niemało napracować, a tak, to majątek nie tylko sam wpada w ręce, ale w dodatku jako słuszna rekompensata za ucisk i wyzysk. W takiej sytuacji rezygnacja ze statusu osoby wyzyskiwanej byłaby szczytem głupoty, toteż nikt się nie wygłupia.

To znaczy niektórzy jednak nie mogą się powstrzymać, jak na przykład anarchiści, co to poturbowali pod Sejmem posła Janusza Korwin-Mikke. Okazało się, że domagają się oni od rządu zasiłków, co w przypadku anarchistów jest trochę dziwne, bo ich przypadłość polega na tym, że nie uznają żadnej władzy. Może i nie uznają, ale jak władza daje zasiłki, to jakże tu nie wziąć? Okazuje się, że ta cała anarchia, to tylko takie emploi, kostium, podczas gdy tak naprawdę, to chodzi o to, by wypić i zakąsić.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    6 czerwca 2020

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4711

Skip to content