Aktualizacja strony została wstrzymana

Jest pomysł na walkę z pornografią. Ministerialne „klucze dostępu” rozwiążą problem?

Zgubny wpływ pornografii na człowieka – a szczególnie na ludzi młodych – jest sprawą oczywistą. Stąd też wciąż poszukiwany jest skuteczny sposób na ograniczenie dostępu do tego typu treści w internecie. Pomysłów jest wiele, w tym „klucze dostępu”, które generować będzie ministerstwo.

Jak zaznaczył Marek Zagórski, minister cyfryzacji w rozmowie z RMF FM, by ograniczyć dostęp do pornografii w sieci wystarczy porozumieć się z dostawcami przeglądarek internetowych. Z kolei dostawcy treści pornograficznych mieliby obowiązek skutecznej weryfikacji wieku użytkownika. Minister uważa, że jest to możliwe do zrealizowania i to na kilku poziomach.

Dostawcy oprogramowania mogliby wprowadzić w swoich produktach ustawienia startowe, które blokowałyby treści pornograficzne. W takim przypadku, by uzyskać dostęp do treści pornograficznych wymagany byłby klucz, który – jak mówił minister cyfryzacji – „będziemy generować i udostępnimy”.

W prowadzonej walce chodzi o efektywność wprowadzanych rozwiązań. Problem w tym, że dotąd żaden kraj nie uporał się z tematem kompleksowo, są tylko rozwiązania częściowe, polegające głównie na blokowaniu dostępu do treści.

Czytaj także: Pornografia to zagrożenie dla przyszłości narodu. Raport Stowarzyszenia Twoja Sprawa

Źródło: RMF FM, wprost.pl

MA

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

A jak mówili że rząd przykręci wam dostęp do internetu to się śmialiście
Jaxon

A dlaczego rząd ma wiedzieć na jakie strony zaglądam? Dorosłemu wolno. A urzędnicy będą sobie notować i co? Jak wykorzystają te dane?
Poprawność

OK. Jakie formy inwigilacji ustawodawca przemyci między wierszami? To i tak się nie wydarzy bo właścicielami tych stron są firmy eskimoskie, to są grube milisrdy, więc zaraz będzie telefon i ustawa zniknie.
Ron

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2020-01-15)

 


 

KOMENARZ BIBUŁY: Rzeczywiście, żaden kraj nie uporał się z tym problemem, bo… nikt nie chce tego naprawdę zrobić. Politycy jedynie udają, że coś się robi, ale nie chcą przedsięwziąć niepopularnych kroków. To po pierwsze. Po drugie – w obecnym stanie technologicznej dywersyfikacji, jest to technicznie niemal niemożliwe do skutecznego wprowadzenia, bez konieczności zmiany i surowego egzekwowania przepisów.

Jedynym sposobem na uporanie się z problemem jest odesparowanie pornografii poprzez zmuszenie właściciela strony (nie dostawcy!) do wykupienia i umieszczenia tych treści na osobnych wyspecjalizowanych domenach. Oczywiście takie domeny najwyższego rzędu istnieją (np. xxx), ale właściciele treści pornograficznych nie mają obowiązku korzystania z nich. Jednak gdyby taki obowiązek wprowadzić, to po obowiązkowym umieszczeniu pornografii na osobnej domenie, można z łatwością wprowadzić filtr, czy to na poziomie dostawcy, czy komputera czy przeglądarki. Tym jednak jak korzystać z tego filtra rozporządzałby już użytkownik, bez żadnej wiedzy czy zgody kogokolwiek. Mógłby np. domyślnie zablokować jedną czy kilka wyspecjalizowanych domen i sprawa byłaby załatwiona. Niestety, nikt nie chce autentycznie rozwiązać tego problemu w ten najprostszy sposób, bowiem pornografia napędza internet (sic!). Według obliczeń wielu instytucji, sam rozwój internetu w latach 1990. generowany był głównie na przesyłach treści pornograficznych. Szacuje się, że na dzień dzisiejszy, aż 30 procent całej zawartości internetu stanowi pornografia. Inne dane, co do ilości osób oglądających pornografię czy też stykających się z nią, co do sum wydawanych (rocznie na świecie ponad 100 miliardów dolarów), co do całkowitej liczby poszukiwań (25% wszystkich searches dotyczy pornografii) – są porażające. Ale właśnie dlatego, że jest to świetny biznes, że tak dużo ludzi (czytaj: potencjalnych głosujących) jest w ten ciemny prodeder zaangażowanych, żaden polityk nie będzie popularny i żadne zmiany nie nadejdą.

Przy powyższej sugestii co do rozwiązania problemu poprzez segregację treści, dotykamy sprawy własności tych stron internetowych. Padają niekiedy argumenty, że nie można będzie ustalić właściciela, ale jest to po prostu nieprawda. W momencie rejestracji domeny wszystkie dane właściciela są znane, a w przypadkach spornych można będzie zweryfikować właściciela i przy trudnościach – stronę można byłoby tymczasowo zablokować do wyjaśnienia. Przy tym, każde odstępstwo umieszczenia treści pornograficznej poza wyznaczonymi domenami, musiałoby wiązać się z niezwykle surowymi karami finansowymi. Warto todać, że prawie 60% wszystkich stron pornograficznych na świecie jest zarejestrowanych w USA, więc wiele można byłoby osiągnąć w walce z tą plagą choćby na obszarze amerykańskim. Aby jednak rozwiązać sprawę globalnie, trzeba koordynacji wszystkich stron. A nie wszystkie są zainteresowane. Albo inaczej: nikt nie jest zainteresowany, choćby dlatego, że większość ludzi władzy na całym świecie to różnego rodzaju zboczeńcy – co ujawniają liczne afery i przecieki z ich życia prywatnego.

I jeszcze jedno. Od czasu do czasu słychać głosy stroskanych cynicznych polityków, że należy się zajać tym problemem, ale niejako przy okazji, od razu chcieliby podpiąć pod antypornograficzne przepisy jakąś walkę z „homofobią”, „antysemityzmem”, „treściami nienawiści” czy innymi. Oczywiście trzeba być bardzo ostrożonym co do takich propozycji i nie należy nabierać się na tego typu polityczne zachęty. Bo w rezultacie, politykom tym i innym działaczom wcale nie chodzi o walkę z plagą pornografii, lecz chodzi o wykorzystywanie możliwości i wprowadzenie tylnymi drzwiami brutalnej cenzury. Celują w tym pewne środowiska, które tak głośno rozprawiają o „nienawiści” czy „antysemityzmie”…

 

 Dowiedz się i CZYTAJ KTO KONTROLUJE BIZNES PORNO:

 


 

Skip to content