Aktualizacja strony została wstrzymana

Chaos, rozłam, zaciemnienie wiary – rozmowa z ks. Franciszkiem Schmidbergerem FSSPX o reformie liturgicznej

Rozmowa z ks. Franciszkiem Schmidbergerem FSSPX o reformie liturgicznej

Minęło 50 lat od wprowadzenia nowego rytu Mszy św. Jest to odpowiedni czas na podsumowanie. Ewangelia wyznacza jedno kryterium: drzewo poznaje się po owocach (Mt 7, 16 ff).

Gdy przyłoży się tę miarę pochodzącą z ust samego Pana, to reformę liturgiczną po wprowadzeniu Novus Ordo Missae można postrzegać wyłącznie jako katastrofę największych rozmiarów dla Kościoła, dla dusz i dla kultury chrześcijańskiej: drastyczny spadek liczby uczęszczających na Msze św. o więcej niż 70%, nawet do ponad 90%; – sprzedaż tysiąca kościołów katolickich w [samych tylko] Niemczech; zniszczenie tożsamości kapłańskiej oraz ideału zakonnego; brak powołań; utrata wiary katolickiej i „zmysłu wiary” (łac. sensus fidei) u niezliczonej ilości dusz; zanik poczucia sacrum, w tym ”” a może przede wszystkim podczas nabożeństw; zeszpecenie naszych najpiękniejszych świątyń. Oto przykład: na południu Holandii, w prowincji Limburg, zbudowano w 1931 roku wspaniały, wielki kościół na 800 miejsc. Przed soborem kościół był wypełniony wiernymi co do ostatniego miejsca, pięć razy w każdą niedzielę, tak więc 4000 osób uczestniczyło w niedzielnej Mszy św. Dzisiaj odprawiana jest tylko jedna Msza św. w niedziele, w której bierze udział 90 wiernych. Jest to spadek o prawie 98%. Według informacji proboszcza, tylko 10% tych wiernych przystępuje do spowiedzi.

 

Jako rektor seminarium, które kształci księży całkowicie odrzucających reformę liturgii, stawia Ksiądz opór „maksymalny”.

Po pięćdziesięciu latach należy zapytać: czy to pozorne nieposłuszeństwo sprawdziło się jako postawa w obrębie Kościoła? Wydaje mi się, że to jedyna możliwa droga, by nie być współwinnym niszczeniu Kościoła, lecz wzbudzać na nowo życie religijne w celu jego odbudowywania . W imię posłuszeństwa przeforsowano największe nieposłuszeństwo wobec Mszy Wszechczasów, wobec wiary eucharystycznej i pobożności eucharystycznej oraz wobec wskazań przedsoborowych papieży.

Proszę Księdza, a jak Ksiądz rocznik 1946 przeżył reformę liturgii?

Początkowo całkiem beztrosko, bo bezrefleksyjnie, lecz potem stałem się uważny i krytyczny, aż w końcu całkiem ją odrzuciłem. W naszym kręgu przyjaciół w Monachium nigdy nie braliśmy udziału w Novus Ordo i nigdy nie przyjmowaliśmy Komunii św. na rękę. W mojej wiejskiej parafii jeszcze przed tą wielką rewolucją roku 1969 udzielano Komunii św. na stojąco do ust; byłem pierwszym i początkowo jedynym, który klękał, by przyjąć Przenajświętszy Sakrament.

Reforma liturgii już na początku miała niezbyt dobry start. Zdefiniowanie nowej Mszy jako wieczerzy wspólnoty parafialnej było przewrotem kopernikańskim.

W istocie ta pierwsza definicja była bardzo daleka od tego, co katolickie: Uczta Pańska, czyli Msza Święta, jest to święte zebranie bądź zgromadzenie Ludu Bożego, który gromadzi się pod przewodnictwem kapłana, by święcić pamiątkę Pana. Dlatego do lokalnego zgromadzenia Kościoła Świętego w szczególnym stopniu odnoszą się słowa Chrystusa: ”Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18, 20)”.

To skandaliczne określenie istoty Mszy św. wywołało liczne protesty, na skutek których wprowadzono drobne poprawki; sama istota nowej mszy pozostała jednak niezmieniona. jest tutaj widoczny wpływ owych sześciu protestanckich pastorów, którzy brali udział w przygotowaniu Novus Ordo Missae.

Kardynałowie Ottaviani i Bacci stwierdzili w „Krótkiej analizie krytycznej Novus Ordo Missae”, która ukazała się krótko po jej wprowadzeniu, że nowa msza „wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy św., […] Soboru Trydenckiego”.

Co konkretnie obaj purpuraci mieli na myśli?

Według Soboru Trydenckiego i w ogóle katolickiej nauki o ofierze Mszy św. jest ona ofiarą uwielbienia, podziękowania, pokuty i prośby, złożoną przez wyświęconego kapłana, który działa in persona Christi. Różni się ona w znacznym stopniu od duchowej obecności Pana, tam, gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w Jego imieniu. W tym przewrocie kopernikańskim następuje zamiana przyczyny formalnej i końcowej: zgromadzenie wiernych nie jest Mszą świętą; zbierają się oni raczej po to, aby wziąć udział w bezkrwawym odnowieniu ofiary krzyżowej Chrystusa i stać jak Maryja pod krzyżem. Przecież wystawienie opery nie jest zebraniem przyjaciół muzyki, tylko właśnie samą operą, z której radują się przyjaciele muzyki.

Ofiara definiuje kapłana. Nowy jego obraz wynika z nowej koncepcji Mszy. Coraz to nowe sposoby postrzegania kapłaństwa blokują od pięćdziesięciu lat odnowę życia kościelnego.

Stąd utrata tożsamości kapłańskiej, załamanie się co najmniej stu tysięcy powołań kapłańskich od czasu II Soboru Watykańskiego, brak księży, a także brak powołań zakonnych. W Nadrenii-Północnej Westfalii wyświęcono w roku 2018 tylko dziesięciu kapłanów! Młodego człowieka nie może przyciągnąć instytucja będąca masą upadłościową, lecz ideał, budowa katedry.

Może przeanalizujemy poszczególne punkty, które stanowią „reformę” z perspektywy wiernych. Reforma liturgiczna rozpoczęła się od odwrócenia ołtarzy. Czy można powiedzieć, że tym samym powrócono do praktyki Kościoła pierwotnego?

W rzeczywistości ofiarę składa Bóg i tylko Bóg; celebrans zwraca się do krzyża, do tabernakulum, które jest w środku ołtarza ofiarnego, celebruje w stronę wschodu. jest pasterzem, który wychodzi przed swoją trzodę i prowadzi ją do królestwa niebieskiego. Wielki znawca liturgii Klaus Gamber przedstawił niezbite dowody na to, że nigdy w historii Kościoła nie było celebracji versus populum (przodem do ludu). Rzekomy powrót do pierwotnej chrześcijańskiej praktyki jest po prostu oszustwem.

Wraz ze zmianą kierunku celebracji zmieniono również chrześcijański ołtarz. Ołtarz ofiarny stał się stołem do wieczerzy?

Trzy elementy liturgii są ze sobą nierozerwalnie związane: ołtarz, ofiarnik i Ofiarowanie. Te trzy elementy zostały zastąpione przez inną rzeczywistość: przez stół, kapłana jako przewodniczącego i mszę jako Wieczerzę. Nie na darmo Pius XII przestrzega we wspaniałej encyklice „Mediator Dei”: „błądzi, kto chce ołtarzem przywrócić pierwotny kształt stołu”.

Świętość i godność domów Bożych jest odczuwana w coraz mniejszym stopniu. Czy architektura i perspektywa przestrzenna warunkuje utratę pobożności czy może zmieniony sposób praktykowania wiary, który skutkuje nowymi formami architektonicznymi budynków i nową, (nie)sakralną sztuką?

Świętość i godność domów Bożych odpowiada katolickiej postawie wobec wiary i formom praktykowania wiary. Nowa orientacja profanowanie naszych świątyń oraz obrazoburstwo prowadzą nieuchronnie do utraty wiary; z drugiej strony rozwodniona wiara nie może motywować do tworzenia budowli sakralnych, które odpowiadają katolickim dogmatom. Czyż nie można odwrócić starego przysłowia: lex orandi lex construendi: zasada modlitwy zasadą budowania.

Główny zarzut katolików wiernych tradycji jest skierowany przeciwko fałszowaniu słów przeistoczenia w „Mysterium fidei”. Za „wielu” czy za „wszystkich”?

Według wszystkich świadectw wiary, we wszystkich językach słowa przeistoczenia podczas konsekracji wina powinny brzmieć „za wielu”, a nie „za wszystkich”. Wprawdzie Chrystus przelał swoją odkupieńczą krew za wszystkich, lecz nie jest to skuteczne, gdy konkretny człowiek tego nie przyjmie. Należy więc rozróżnić możliwość zbawienia a skorzystanie z niej, jak to można przeczytać w katechizmie Soboru Trydenckiego: „Jezus Chrystus poniósł mękę i śmierć za wszystkich ludzi bez wyjątku. Nie wszyscy ludzie dostępują zbawienia, lecz tylko ci, którzy korzystają ze środków ustanowionych przez tegoż Odkupiciela po to, żeby ludzie mogli przyswoić sobie zasługi jego męki i śmierci”. (KK Gasparri)

Nie bez przyczyny papież Benedykt XVI nakazał powrót do właściwych słów przeistoczenia; tylko niewielu biskupów go słuchało i poprawiło to olbrzymie zafałszowanie.

Reformatorzy zastąpili Kanon Rzymski wieloma modlitwami eucharystycznymi. Dlaczego?

Już Luter objawiał wyraźną niechęć żeby nie powiedzieć zdecydowaną nienawiść do Kanonu Rzymskiego, ponieważ właśnie w Kanonie wyrażona jest cała pełnia katolickiej nauki: Trójca Przenajświętsza, Bóstwo i Pośrednictwo Pana Jezusa Chrystusa, obcowanie świętych, czyściec, działanie kapłana in persona Christi, rzeczywista obecność, rzymski papież, cała hierarchia itd. Poza tym jest arcydziełem łacińskiego języka Kościoła i właśnie bastionem jedności Kościoła. Nowe kanony są całkowicie pozbawione tych kryteriów katolickości, szczególnie Kanon 2. Charakter ofiarny, szczególnie ofiara przebłagalna, już zupełnie nie występuje. Gdy myśl o ofierze zostaje usunięta z liturgii, to zniknie również wkrótce z życia chrześcijańskiego. O zaangażowaniu, duchu walki, dumie z naszego chrześcijańskiego powołania już wśród chrześcijan się nie mówi; armia chrześcijan ma opuszczone chorągwie, jest w stanie likwidacji.

Kirchliche Umschau: Wiara w rzeczywistą obecność Pana Jezusa zanikła u wielu katolików. Stopniowo stali się protestantami. Komunia na rękę, najpierw wymuszona forma szczególna, stała się tymczasem „normą” na całym świecie. Z czym Ksiądz to wiąże?

Komunia na rękę mniej lub bardziej podsuwa myśl, że chodzi o poświęcony czy też wręcz zwyczajny chleb. Zatem nie jest niczym złym, jeżeli drobiny zostają na dłoni albo spadają na ziemię. Celebrans nie trzyma już przecież po konsekracji kciuka i palca wskazującego złączonych ze sobą aż do momentu puryńkacji po rozdzieleniu komunii. Ten sposób przyjmowania komunii otwiera wrota dla niezliczonych nadużyć świętokradczych i bezczeszczenia Najświętszego Sakramentu. Porównanie przyjmowania komunii na rękę z przerywaniem ciąży wzbudza pełne oburzenia protesty. Lecz czyż to porównanie jest niewłaściwe? Czy ten, kto swojego Boga w taki sposób pozbawia należnej mu czci, nie będzie wkrótce miał żadnej czci dla ludzkiego życia? Upadek teologii pociąga za sobą niechybnie upadek antropologii.

Kościół przez stulecia konsekwentnie trzymał się języka liturgii. Za jaką cenę?

Kościół zawsze potrafił strzec tajemnicy Eucharystii i ubrać ją w język sakralny. Wraz z wprowadzeniem języka narodowego ludzie są tak naprawdę oszukiwani: wydaje im się teraz, że rozumiej ą tajemnicę Mszy świętej tymczasem rozumieją tylko słowa, ale nie rozumieją treści tego, co się dzieje, ani też swojego własnego duchowego udziału. Bo przecież nie może być racjonalnego zrozumienia misterium. Czyż nie lepiej byłoby pokazać im wzór Matki Bożej pod krzyżem, która nie potrzebowała ani słów, ani modlitewnika, a jednak w sposób nad wyraz głęboki rozumiała, co się dzieje, i nawet stała się Współodkupicielką? Język łaciński jest w każdym razie zaporą przeciwko herezjom, znakiem jedności Kościoła i naszej łączności z wiecznym Rzymem.

Gdy mówi się o liturgii, należy wziąć pod uwagę nie tylko teksty. Redukcja gestów była zdeklarowanym celem reformatorów. Jaki cel im przyświecał?

Człowiek składa się z ciała i duszy, do tego jest istotą społeczną. Zatem potrzebuje nie tylko myśli i słów, lecz także gestów i działań. Przyklęknięcie wyraża rzeczywistą obecność i naszego ducha adoracji; znak krzyża przypomina nam, że Msza św. jest ofiarą krzyżową; trzykrotne przeżegnanie się przywodzi na myśl Boga trójjedynego; trzymanie złączonego kciuka i palca wskazującego po konsekracji przypomina nam prawdę, że Chrystus jest obecny nawet w najmniejszej cząsteczce; różne rodzaje pokłonów są wyrazem różnicy w oddawaniu czci Bogu i świętym. Zredukowanie tych wszystkich gestów jest umniejszeniem wyrażania naszej wiary i w końcu Wcielenia Boga, który w sposób widoczny objawia się wśród nas.

Reforma kalendarza jest tematem, którym zajmowało się wielu papieży. Ta z Vaticanum II nie jest zbyt udana i przeszła już kilka „napraw”. Jeden : krytyków nazwał kalendarz „placem zabaw specjalistów od liturgiki”.

Ciągłe zmiany w kalendarzu oznaczają dla wiernych niepewność i zamieszanie. Poza tym rok liturgiczny jest wpisany w naturalny rok słoneczny, podczas gdy przyroda nie zna cyklu trzyletniego, i tym samym dla nowego cyklu czytań nie istnieje związek między przyroda i łaską.

Reforma liturgiczna dotyczy także innych ksiąg liturgicznych. Mam na myśli np. zniesienie niższych święceń w nowym pontyfikale albo zastąpienie czcigodnego „Rytuału Rzymskiego” skandalicznym nowym benedykcjonałem. Inne „słowa-klucze” to: wybrakowane rytuały chrzcielne, wątpliwa materia przy poświęcaniu olejów czy też zmienione modlitwy przy święceniu wody. Do tego dochodzi wciąż ciągłe wymyślanie całkiem nowych rytów na potrzeby przeróżnych imprez.

Mogę panu tylko przyznać rację. Te nowe ryty można jedynie odrzucić. Świętym obowiązkiem każdego biskupa i kapłana jest trzymanie się starego Missale, Pontificale i Rituale.

Reforma liturgii była rewolucją. Czy pożre swoje dzieci?

To rozwija się w dwie strony: z jednej strony są ci, którzy twierdzą że upadek bierze się stąd, że reforma nie posunęła się dostatecznie daleko. Należy znieść celibat, wprowadzić kapłaństwo dla kobiet, kapłana-urzędnika pozbawić fałszywego nimbu. Lecz z drugiej strony jest część młodego kleru – i tych wciąż przybywa – która jedynie w powrocie do tradycyjnej liturgii widzi ocalenie Kościoła, a starszej generacji wyrzuca doprowadzenie do jego ruiny. Oto przykład: zmarły w międzyczasie wcześniejszy biskup Ratyzbony, Manfred Muller, powiedział krótko przed śmiercią, że boli go bardzo chęć powrotu dużej części młodego kleru do starej liturgii.

Akt tyranii, jakim było zakazanie sprawowania starej Mszy przez Pawła VI, został trochę złagodzony przez Benedykta XVI.

Summorum Pontificum z 7.07.2007 w rzeczy samej oznaczało wyzwolenie dla Kościoła, za które jesteśmy bardzo wdzięczni Benedyktowi XVI. jednak biskupi właśnie w kraj ach niemieckiego obszaru językowego robili wszystko, by sabotować tę odnowę dusz i Kościoła.

Jan Paweł II nie rozumiał, o co chodzi w sporze o reformę liturgii. To nie jest zarzut, tylko przytaczam jego własne słowa skierowane do przyjaciela (Robert Spaemann). Najwidoczniej nie widział związku między liturgią i kryzysem wiary, nad którym ubolewał.

Kto swoje podstawy filozoficzne i teologiczne opiera na personalizmie zamiast na prawie naturalnym, nie może zrozumieć związku między liturgią i życiem w wierze. A jednak warunkują się one wzajemnie zgodnie ze starą mądrością lex orandi lex credendi, albo, cytując dokładniej Piusa XII 2 „Mediator Dei”: lex credendi legem statuat supplicandi, aby zasada modlitwy określała zasadę wiary.

II Sobór Watykański mówił jeszcze o „pożytku duchowym”, który miał być testem każdego kroku reformy. Dlaczego już po kilku latach zapomnieli o tym czołowi „specjaliści”?

Ponieważ ci specjaliści nie byli napełnieni Duchem Świętym, „ tylko hołdowali nouvelle teologie, nowej teologii autorów takich jak de Lubac, Yves Congar, Karl Rahner oraz błędnym zasadom liturgicznym Lamberta Baudouina. Sekretarz Hannibale Bugnini również nie był człowiekiem Kościoła.

Czy Ksiądz jest zasadniczo przeciwny wszelkim reformom liturgii? W jakim kontekście musiałyby się rozwijać?

Nie, tak samo jak nasz czcigodny założyciel, arcybiskup Lefebvre. Lecz każda reforma liturgii powinna być inspirowana duchem wiary, gorliwością misyjną oraz troską duszpasterską. Mogłaby być tylko i wyłącznie kontynuacją jednolitego rozwoju, lecz nie może być zerwaniem, tak jak jest to w przypadku Novus Ordo Missae.

Co Ksiądz radzi bezradnym katolikom, wobec pogłębiającego się za sprawą papieża Franciszka kryzysu Kościoła?

Proszę powrócić tylko i wyłącznie i bez żadnego „ale” do tradycyjnej liturgii Kościoła i pozostać przy niej, nawet, jeżeli wymaga to ofiar. Właśnie takiego świadectwa potrzebuje Kościół i dzisiejszy świat. Proszę uczynić ze swojego chrześcijańskiego życia przeżywanie Mszy św. z Ofiarowaniem, przeistoczeniem i komunia. Zachowanie świętej ofiary Mszy w starej czcigodnej formie jest możliwe tylko dzięki osobistej ofierze życia kapłanów, zakonników, jak również rodzin chrześcijańskich.

Bóg zapłać za rozmowę.

[Źrodło:] Zawsze wierni, nr 3 [202], czerwiec 2019

Za: Strona prof. Mirosława Dakowskiego () | http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=26727&Itemid=46 |Reforma liturgii była rewolucjÄ…. Czy pożre swoje dzieci?