Aktualizacja strony została wstrzymana

Niebo – wybór ostateczny czy wybór w ostateczności?

Powszechna praktyka odwiedzania grobów naszych bliskich już w Święto Wszystkich Świętych sprawia, iż prawdziwa natura tego dnia czasem zbyt łatwo nam umyka. A przecież Święto Wszystkich Świętych to nic innego jak święto Nieba, czyli tej rzeczywistości, w której znajdują się wszystkie dusze święte już odpowiednio oczyszczone i przygotowane, czy to poprzez Czyściec, czy to jeszcze poprzez pokutę już tutaj na ziemi. Dlatego chrześcijanin, zanim wejdzie w zadumę wobec śmierci − którą to kontemplujemy szczególnie w „Zaduszki” (Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych) − powinien skorzystać z okazji przypadającego Święta Wszystkich Świętych i przypomnieć sobie, czym jest tak naprawdę Niebo i dlaczego do niego aspiruje. 

Czym jest dla nas Niebo? Jest to niezmiernie ważne pytanie, bo o Niebie rzadko myślimy i mamy często jego trochę spaczone pojęcie. Jest to szkodliwe dla naszego życia duchowego i moralnego, ponieważ życie błogosławione w Niebie jest dla nas ostatecznym celem, co oznacza też, że wszystkie cele doczesne w taki lub inny sposób są podporządkowane temu celowi ostatecznemu. Ważnym jest więc, aby przy okazji Święta Wszystkich Świętych wyzbyć się naszych błędnych wizji Nieba.

Jakie zaś błędne poglądy na Niebo mogą nas zauroczyć? Wyodrębnić można tutaj dwie główne postawy: postawę infantylną i − bardziej niebezpieczną − postawę redukcjonistyczną. Aby lepiej przestawić te szkodliwe pozycje, odwołamy się do dwóch przykładów, które kiedyś rzeczywiście miały miejsce.

Kilkanaście lat temu pewien duchowny katecheta przeprowadzał w liceum naukę o Niebie jako kontemplacji Boga w swojej nieskończonej doskonałości. Wtem jedna z uczennic − a będąca już w okresie życia pełnoletniego − przedstawiła swoje zdziwienie, że Niebo nie jest wiecznym przebywaniem w przyjemnym dla nas miejscu (a podany był przez nią przykład egzotycznej plaży), tylko jest to jakąś bliżej nieokreśloną i niezrozumiałą kontemplacją Boga.

Przykład obrazujący drugą postawę pochodzi od pewnego kapłana pochodzącego z jednej z diecezji z północnej Polski. Kapłan ów był poproszony o zastępstwo na lekcji katechezy u małych dzieci. Zauważył wtedy, że jedna z dziewczynek płacze; okazało się, że dzień wcześniej zmarła jej babcia. Ksiądz w zastępstwie postanowił przeprowadzić katechezę o Niebie, gdzie oczywiście dostosował się do poziomu dzieci. Opowiadał, że po śmierci spotkamy się wszyscy razem u Pana Boga i będziemy nieskończenie szczęśliwi razem z naszymi bliskimi. Pod koniec katechezy wszystkie dzieci − łącznie z dziewczynką, która straciła swoją babcię − były radosne i pełne uśmiechu. Jednak to nie koniec historii. Na drugi dzień niektóre mamy przyszły z pretensjami do księdza, że naopowiadał dzieciom za dużo o Niebie, i teraz te chcą do Nieba iść od razu. Nie mają zaś prawa chcieć iść tam od razu gdyż, jak to argumentowały mamy, mają jeszcze całe życie do przeżycia.

Pierwszy z przykładów przedstawia postawę infantylną, gdzie obietnica Nieba polega na wielkim zwielokrotnieniu przyjemności ziemskich. Jakkolwiek można ewentualnie tak tłumaczyć naturę Nieba jeszcze bardzo małym dzieciom, to w przypadku osób dojrzałych jest to postawa ograniczająca nasze życie duchowe. Przy okazji zauważyć można, iż muzułmańska wizja Nieba nie jest niczym innym jak właśnie wielce zwielokrotnioną − ale jednocześnie głęboko infantylną − obietnicą przyjemności ziemskich.

Druga postawa jest jednakże bardziej niebezpieczna i rozpowszechniona, ponieważ Niebo w tym wypadku jest uważane jako wyjście awaryjne; nie jako cel ostateczny, ale jako wybór w ostateczności. W wielkim skrócie, osoby z taką mentalnością uważają, że należy skorzystać z życia na tyle, o ile to jest możliwe (co oznacza również, że „broń Boże nie wolno pragnąć Nieba w bardzo młodym wieku”), a jak już to możliwe nie jest, to dopiero wtedy należy sobie zagwarantować „wyjście awaryjne”, czyli ewentualnie Niebo. Redukujemy Niebo w tym przypadku do takiej szalupy ratunkowej, z której korzystamy, kiedy „statek naszego życia doczesnego” już tonie. Jednocześnie jednak tak myśląc ocieramy się niebezpiecznie o grzech przeciw Duchowi Świętemu.

Obie te często spotykane pozycje nijak się mają do tego, czym jest Niebo w rzeczywistości. Owszem, Niebo oznacza bardzo intymne spotkanie stworzenia ze Stworzycielem, co też zazwyczaj nazywamy kontemplacją. Ale to bardzo bliskie spotkanie z Bogiem w rzeczywistości Nieba nie jest wcale czymś tak sterylnym, smutnym i nieowocnym, żeby sztucznie zamieniać to poprzez jakiś bliżej niekreślony raj uciech ziemskich, albo żeby robić z tego swego rodzaju „wyjście awaryjne”.

Przede wszystkim Niebo jest bardzo zażyłym stosunkiem poznania i miłości między stworzeniem a Stworzycielem, którego efektem jest pewne zjednoczenie skończonego stworzenia z Nieskończonością samego Boga. Niebo oznacza bezpośrednie widzenie − ale niecałkowite objęcie swoim umysłem – nieskończonej Dobroci i Doskonałości Pana Boga.

Jeśli cieszyliśmy się jakimś dobrem doczesnym − nawet jeśli chodzi o dobra tak szlachetne, jak na przykład stosunki przyjacielskie, rodzinne lub patriotyczne − to wszelkie dobro znajdujące się w tych dobrach ziemskich ma swoje pierwotne źródło u samego Boga, gdyż to Bóg jest „pierwotnym i jedynym źródłem” wszelkiego dobra znajdującego się na tym łez padole. Bóg jest nieskończonym, pierwotnym i jedynym źródłem wszelkiego dobra doczesnego świata, i to oznacza, że to czym się cieszymy na tym świecie jest tylko bardzo słabym cieniem tego, czym jest prawdziwe Dobro (św. Tomasz z Akwinu, Summa Teologiczna Ia, q. 6, a. 4, co.) Używając prostego obrazu powiedzmy, że owszem, można pić brudną wodę pochodzącą z ujęcia położonego wiele kilometrów od źródła; nie jest to jednak to samo, co pić wodę u samego źródła. Oczywiście jest często rzeczą dobrą cieszyć się dobrami doczesnymi, ale tylko wtedy kiedy pamiętamy, że pochodzą one z nieskalanego i nieskończonego źródła, do którego zmierzamy. Nie należy zapominać, że dusza ludzka będąc niematerialną i skierowaną ku Dobru nieskończonemu, nie może być nigdy w pełni zaspokojona jakimkolwiek dobrem doczesnym, które zawsze w bardzo niedoskonały sposób czerpie z Dobra nieskończonego (św. Tomasz z Akwinu, Summa Teologiczna, Ia IIae, q. 2, a. 8).

Aspirując do Nieba wcale nie rezygnujemy w sposób absolutny z tego co pokochaliśmy na ziemi, ale po prostu szukamy pierwotnego źródła, które sprawiło, że coś dobrego w naszym życiu ziemskim obdarzyliśmy miłością; innymi słowy, jeśli znajdujemy dobro i piękno już tu na ziemi, to o ile bardziej dobra i piękna jest przyczyna nieskończona tych ziemskich dóbr.

Nie należy sobie również wyobrażać Nieba jako czegoś „samotnego”. Karykaturując trochę błędną wizję Nieba można powiedzieć, że nie będziemy zamknięci sami w jakimś pokoju, gdzie patrzeć będziemy w nieskończoność na Pana Boga jak na jakiś obrazek. Wręcz przeciwnie, cieszyć będziemy się nieograniczonym szczęściem we wspólnocie razem z tymi, z którymi do tego Nieba dążyliśmy. Nasza droga ku Niebu jest wspólnotowa, gdyż przemierzamy ją razem z naszą rodziną, przyjaciółmi, parafią, miastem, narodem, resztą Kościoła etc.; razem z nimi walczyliśmy na ścieżce Zbawienia i razem z nimi będziemy się tym Zbawieniem cieszyć. Oczywiście przebywanie wobec nieskończonego Boga wystarczyłoby samo w sobie, żeby być szczęśliwym; jednakże jeśli nasz bliźni współuczestniczy z nami w życiu błogosławionym, to miłość wypływająca od Pana Boga ku nam będzie również go obejmowała i „towarzyszyła doskonałej szczęśliwości” (św. Tomasz z Akwinu, Summa Teologiczna, Ia IIae, q. 4, a. 8).

Niebo nie jest więc pozbawieniem czegokolwiek, lecz wypełnieniem naszego życia, i to wypełnieniem wspólnotowym. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to łatwo unikniemy błędnych wyobrażeń na temat Nieba i owocniej przeżyjemy czas Wszystkich Świętych jako czas rozmyślania nie o jakimś wyborze „z braku laku” i „w ostateczności”, ale jako o wyborze ostatecznego i nieskończonego Dobra.

Wojciech Skotnicki

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2019-10-31) | https://www.pch24.pl/niebo---wybor-ostateczny-czy-wybor-w-ostatecznosci---opinia-,71809,i.html |Niebo - wybór ostateczny czy wybór w ostateczności? [OPINIA]

Skip to content