Aktualizacja strony została wstrzymana

Francja i jej ekscentryczne elity. Na marginesie pogrzebu Jacquesa Chiraca – Bogdan Dobosz

Po swej śmierci Jacques Chirac okazuje się według Francuzów najlepszym prezydentem w powojennej historii ich państwa. W sondażu Odoxa polityk zebrał 79 procent dobrych opinii, a za polityka sympatycznego uważa go 90 procent ankietowanych. 30 procent oceniło go jako najlepszego prezydenta (mniej więcej tyle samo głosów otrzymał tylko generał de Gaulle). Chirac zostawił daleko za sobą Pompidou, Giscarda d’Estaing, Mitteranda, o Sarkozym i Hollandzie już nawet nie wspominając.

Z dwóch jego kadencji Francuzi najlepiej zapamiętali sprzeciw wobec wojny w Iraku w 2003 r., który to fakt wymieniło 63 procent respondentów; sukces w postaci pokonania w II turze wyborów w 2002 roku Jeana-Marie Le Pena (30 procent) oraz zniesienie obowiązkowej służby wojskowej (37 proc.).

Mimo emocjonalnych ocen rodaków, w gruncie rzeczy prezydentura zmarłego przed niespełna tygodniem polityka była słaba – kompletnie nieudane reformy gospodarcze (część winy można tu zrzucić na tak zwaną kohabitację, czyli współrządzenie z lewicowymi gabinetami), dochodzące do 10 proc. bezrobocie, niespełnione obietnice obniżenia podatków czy zmniejszenia zadłużenia. Chirac odpowiada za trudności i wzrost cen po wprowadzeniu euro, sprzeciw wobec „chrześcijańskich korzeni Europy” w konstytucji unijnej i wreszcie za jej pogrzebanie w ogólnokrajowym referendum, które było dla UE niemal Frexitem.

Kończył także w niesławie i tylko choroba uchroniła go przed odpowiedzialnością za aferę z fikcyjnym zatrudnieniem polityków w czasach, gdy był merem Paryża. Zapadł wobec niego nawet wyrok dwóch lat więzienia.

„Bogate życie osobiste”

Człowiek przez ponad dekadę (1995-2007) będący pierwszą osobą w państwie nie świecił też dobrym przykładem życia prywatnego. W tamtych czasach jednak różne obyczajowe „przygody” stanowiły jeszcze we Francji tajemnicę państwową i np. Mitterand mógł latami ukrywać posiadanie nieślubnej córki. W przypadku Chiraca sporo mówi zachowanie w czasie pogrzebu jego żony. Pani Bernadette była nieobecna, a wyjaśnienia o jej nie najlepszym stanie zdrowia nie tłumaczą wszystkiego.

Owszem, po Chiracu było już tylko gorzej. Sarkozy stał się politycznym celebrytą. Rozwiódł się z żoną Cecylią i związał formalnie z gwiazdą popkultury Carlą Bruni. Następca Sarkozy’ego, Hollande zostawił „partnerkę” Segolene Royal dla dziennikarki, a tę z kolei dla aktorki, do której wymykał się z pałacu cichaczem, na skuterze. Macrona i jego towarzyszkę życia Brigitte łączy jeszcze dziwniejsza historia, jednak na tyle znana, że nie trzeba jej tu przypominać.

Nie o obyczajowe skandale tu jednak chodzi, chociaż pół Francji zastanawia się, co takiego Francois Hollande powiedział w czasie żałobnej Mszy za Chiraka do ucha Carli Bruni, że ta długo nie mogła otrząsnąć się z szoku. Nagranie tego obrazka stało się przebojem internetu…

Nieodprawiona „msza” Macrona

Okazuje się, że wokół poniedziałkowego pogrzebu każdy miał do ubicia jakieś interesy. Emmanuel Macron, który „walczy z ociepleniem klimatu”, wykreował Chiraca na „ekologa”, a w swoim pożegnalnym przemówieniu akcentował tylko te elementy, które pasują do jego własnej strategii (antyamerykanizm, politykę różnorodności społeczeństwa, walkę z populizmem i nacjonalizmem, wizję Europy opartą na przyjaźni francusko-niemieckiej, itp.).

Przy okazji ceremonii doszło też do dziwnego wtrącania się prezydenta w religijną część uroczystości pożegnalnych. Pałac Elizejski zakwestionował program przygotowany przez archidiecezję Paryża. Macron miał sobie życzyć, by Msza święta trwała 45 minut. Arcybiskup Aupetit zachował się jednak według własnego uznania. Biuro prezydenta ogłosiło, że to… prezydent Republiki „będzie przewodniczył” Mszy pogrzebowej Jacquesa Chiraca. Złośliwi zauważyli, że chociaż pierwsza osoba w państwie nosi też tradycyjną godność kanonika na Lateranie, to nie posiadając święceń jednak kapłanem nie jest i siłą rzeczy nie może „przewodniczyć” Mszy. Może to nieudolność i niewiedza administracji Macrona, a może jednak „inni szatani byli tam czynni”. W oficjalnym programie nie użyto np. terminu „Msza święta pogrzebowa”, ale „podniosła uroczystość w kościele Saint-Sulpice”. Jakieś masońskie zawstydzenie?

Polityczna klasa czy klapa?…

W tym samym czasie, co pożegnanie Chiraca, nadeszły informacje o prawnych kłopotach kolejnych polityków francuskich. Sąd Apelacyjny potwierdził postawienie Nicolasa Sarkozy’ego przed sądem karnym za „nadmierne wydatki podczas kampanii w 2012 roku” (chodzi o aferę Bygmalion, ale też o finansowanie wydatków przedwyborczych z „kopertówek” od spadkobierczyni firmy L’Oreal). Następca Chiraca ma „szansę” stać się drugim, właśnie po swym poprzedniku, skazanym przez sąd prezydentem Republiki.

Z kolei były minister z czasów Hollande’a, Jean-Jacques Urvoas został uznany winnym i usłyszał wyrok miesiąca więzienia w zawieszeniu oraz grzywny 5 tysięcy euro za „naruszenie tajemnicy zawodowej”. Jako szef resortu sprawiedliwości informował partyjnych kolegów z Partii Socjalistycznej o dochodzeniach w sprawie korupcyjnej.

Kolejna informacja dotyczy byłego premiera Edourda Balladura, który przed sądem dopiero stanie. Chodzi o przestępstwa finansowe wokół tzw. afery Karaczi. Obok dawnego szefa rządu na ławie oskarżonych zasiądzie jeszcze ex-minister obrony François Léotard. Podejrzewa się, że obaj wybitni politycy mieli udział w korupcyjnej transakcji sprzedaży okrętów podwodnych do Pakistanu i Arabii Saudyjskiej w latach 1993-1995. Z tych pieniędzy finansowano później kampanię wyborczą. Inni, pomniejsi uczestnicy tej samej afery, w tym znowu Sarkozy, staną przed sądem już 7 października.

Trudno o premiera bez skazy

Spośród szefów rządów na kontakty z sądami był narażony także Alain Juppé. Na początku 2004 za nadużycia w publicznych funduszach z okresu kierowania obozem gaullistów został w pierwszej instancji skazany na karę 18 miesięcy pozbawienia wolności i pozbawienie prawa do piastowania urzędów publicznych na lat 10. Później zmniejszono mu karę. Inny centroprawicowy premier François Fillon został „unieszkodliwiony” przy okazji wyborów prezydenckich, kiedy to zarzucono mu, że jego żona Penelope przez 10 lat była opłacana jako fikcyjnie zatrudniona asystentka parlamentarna swojego męża.

Wcześniej w niesławie kończyli także inni byli premierzy. Édith Cresson skompromitowała się w Komisji Europejskiej. Została pozwana przed Trybunał Sprawiedliwości, który w 2006 potwierdził, że naruszyła ciążące na niej obowiązki komisarza (zatrudniała m.in. jako „doradcę” swojego dentystę), ale jednocześnie… odstąpił od nakładania na nią sankcji. Inny socjalista, Pierre Bérégovoy miał zastrzelić się w Nevers. Podobno popełnił samobójstwo, ale nie pozostawił żadnego listu. Był objęty postępowaniem dotyczącym uzyskania nieoprocentowanej pożyczki od zaprzyjaźnionego przedsiębiorcy. Nazwisko centroprawicowego premiera Dominique’a de Villepina wymieniano przy okazji próby wmanipulowania Sarkozy’ego – z którym konkurował – w aferę sprzedaży kanonierek na Tajwan. Socjalista Ayrault w 1997 r. był skazany na sześciomiesięczny wyrok w zawieszeniu i grzywnę za ustawianie przetargów w Nantes, gdzie był merem, na rzecz firm bliskich jego partii. Kolejny socjalistyczny premier, Manuel Valls, kiedy nie znalazł uznania Macrona, odwrócił się do Francji plecami. Przypomniał sobie, że do 18. roku życia był Hiszpanem i wyjechał politykować do Katalonii, gdzie ożenił się z milionerką.

Na kolejnych stopniach hierarchii – jeszcze gorzej

Na liście premierów politycy V Republiki, którzy nie mieli do czynienia z prawem i sądami, są w mniejszości. O wyczynach ministrów długo by pisać. Niedawno ważny polityk Patrick Balkany został odwieziony z sali sądowej prosto do więziennej celi. 71-latek był merem podparyskiego miasta Levallois-Perret. Za oszustwa podatkowe i korupcję otrzymał wyrok 4 lat więzienia. Sprawa dotyczy sprzeniewierzenia sumy 16 milionów euro. W trakcie śledztwa odnaleziono ukrywane przed urzędem podatkowym nieruchomości mera, jak luksusową willę, posiadłość w Marrakeszu, młyn w normandzkim Giverny czy też gotówkę i sztaby złota, zdeponowane w szwajcarskim banku. Tym razem padło na polityka byłego już centroprawicowego RPR, przemianowanego na UMP (obecnie Republikanie). Robił interesy niemal wszędzie, łącznie z krajami afrykańskimi (Republika Środkowoafrykańska, Mauretania, Czad – m.in. kopalnie uranu). Teraz kończy w więzieniu, ale czekają go jeszcze procesy w innych sprawach.

W 1994 roku Alain Carignon, ówczesny minister w rządzie Edouarda Balladura, był bohaterem skandalu korupcyjnego w sprawie zamówień publicznych w Grenoble (Isère). Dwa lata później sąd skazał go na cztery lata więzienia. W 2005 roku Michel Mouillot, były burmistrz Cannes (Alpes-Maritimes) został skazany na sześć lat w sprawie machlojek wokół tamtejszych kasyn gry, ale ostatecznie uniewinniony dwa lata później. Także na Lazurowym Wybrzeżu, były burmistrz RPR w Nicei (Alpes-Maritimes), Jacques Médecin, został skazany na 8 lat więzienia. Najbardziej znanym hochsztaplerem był jednak chyba Bernard Tapie, w socjalistycznym rządzie minister ds. miast i biznesmen, właściciel Adidasa. Tapie spędził tylko 165 dni w więzieniu za „ustawianie” wyników meczów należącego do niego klubu Olimpique Marsylia. Socjalista Dominique Strauss-Kahn, dawny dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ma z kolei na swym koncie seksafery oraz gwałt na pokojówce nowojorskiego hotelu w 2009 roku. Spędził jednak za kratkami tylko cztery noce na amerykańskiej wyspie Rikers. We Francji uniknął odpowiedzialności.

Głośną aferą była sprawa z 2018 roku Jérôme Cahuzaca, ministra finansów, który dzielnie ściągał podatki, ale sam ukrywał swoje nielegalnie zdobyte pieniądze w Szwajcarii. Został skazany na cztery lata więzienia za unikanie podatków i 300 tys. euro grzywny. Ostatnio problemy ma „macronista” (były socjalista), szef parlamentu, Richard Ferrand. Chodzi o aferę z czasów, kiedy był dyrektorem kasy ubezpieczeń zdrowotnych Mutuelles de Bretagne.

Polityków dopadają też zgubne skutki hazardu. Ostatnia sprawa dotyczy 37-letniego syna byłego premiera Francji Laurenta Fabiusa. Mężczyzna został skazany na grzywnę w wysokości 75 tysięcy euro za fałszerstwo, oszustwo i próbę wyłudzenia pieniędzy z banku Societe Generale. Thomas Fabius okazał się hazardzistą, a spłukany podczas zabawy w kasynie w Marrakeszu, chciał grać dalej za wszelką cenę, dopuścił się oszustwa i wyłudzenia. Wcześniej trafił już do aresztu w sprawie zakupu przed siedmioma laty apartamentu o powierzchni 280 metrów kwadratowych i wartości 7 milionów euro w Saint-Germain-des-Prés. Zakup miała sfinansować w części pożyczka z banku (4 mln) pod zastaw jego firmy TF Conesils. Problem w tym, że ta firma nie miała żadnych aktywów. Jeszcze w 2012 roku wydano też nakaz aresztowania Fabiusa juniora w Stanach Zjednoczonych. Tam wypisał kilka czeków bez pokrycia w trzech kasynach w Las Vegas na sumę 3,2 miliona euro. Od tego czasu do Ameryki nie jeździ.

Elity, którym przewróciło się w głowach

Do katalogu przygód francuskich elit zaliczyć trzeba też wyczyny szefa koncernu Renault Carlosa Ghosna, który siedzi w areszcie w Japonii, ale jego wesele w Wersalu dzięki przepychowi i wystawności przeszło do tabloidowych annałów. Francuzi dopiero niedawno dowiedzieli się, że sponsorem tego wydarzenia była firma z kapitałem publicznym. W kronikach francuskich celebrytów zapisały się już także warte dziesiątki tysięcy franków buty socjalisty Rolanda Dumasa, gratisowe garnitury Salto dla byłego ministra-socjalisty Jacka Laga czy podobne prezenty od kolegi adwokata dla dawnego premiera, ale już z centroprawicy – Francois Fillona. Były tajne konta Chiraca w Japonii, domy publiczne Strauss-Kahna, niejasne związki Sarkozy’ego z rodziną Bettancourt od firmy L’Oreal. Był minister finansów Jerome Cahuzac, który miał tajne konto w Szwajcarii, i hochsztapler biznesowy Bernard Tapie w roli ministra. Za czasów Macrona nie jest inaczej. Jego minister ds. transformacji ekologicznej i solidarnościowej urządzał sobie wystawne kolacyjki za publiczne pieniądze. Francois de Rugy, kiedy był jeszcze przewodniczącym parlamentu, w latach 2017-2018 wydał co najmniej dziesięć wystawnych przyjęć dla osób z kręgu… swojej rodziny i znajomych żony, dziennikarki pisma „Gala”, z homarami-gigantami oraz najdroższymi winami. Minister tłumaczy się, że przy tych okazjach odbywały się spotkania z przedstawicielami… „społeczeństwa obywatelskiego”.

Historie takie można by jeszcze długo ciągnąć. Przykład Chiraca pokazuje jednak, że pamięcią społeczną łatwo się da manipulować. Plusem jest, że we Francji program typu „Cela+” czasami działa, chociaż i tu rozliczenia odbywają się na ogół w ramach walki politycznej na wyciąganie kolejnych „haków”. Powodu do kompleksów nie ma, a kiedy francuski rząd jako „stara demokracja” zabiera się za pouczanie innych, wypada się tylko ironicznie uśmiechnąć.

Bogdan Dobosz

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2019-10-02) | https://www.pch24.pl/dobosz--francja-i-jej-ekscentryczne-elity--na-marginesie-pogrzebu-jacquesa-chiraca,71206,i.html |Dobosz: Francja i jej ekscentryczne elity. Na marginesie pogrzebu Jacquesa Chiraca

Skip to content