Podczas kampanii prezydenckiej Trump atakował Obamę za jego wycieczki na pole golfowe – mówił, że prezydent nie powinien mieć czasu na takie rzeczy. Mimo to, po dwóch tygodniach prezydentury sam wybrał się na partyjkę golfa. Gdy w Polsce odbywały się uroczystości z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej – na które był zaproszony – również grał. Ile zapłacili za to Amerykanie?
Kiedy prowadził kampanię prezydent Trump często „uderzał” w Baracka Obamę za grę w golfa i mówił, że podczas swojej prezydentury będzie zbyt zajęty, aby grać. W wywiadzie z HuffPost powiedział: „Uwielbiam golfa, ale gdybym był w Białym Domu, nie sądzę, żebym kiedykolwiek zobaczył Turnberry ponownie”.
Swoją zapowiedź złamał już po dwóch tygodniach prezydentury. W ciągu całej dotychczasowej prezydentury Trump odwiedził pole golfowe już 193 razy. Dwa razy grał w Japonii. Trzy razy w Irlandii.
190 razy grając dał zarobić… swoim własnym polom golfowym. Do tego wszystkiego dochodzi niezliczona ilość lotów, których celami były właśnie rozgrywki – nasza rodzima afera z marszałkiem Kuchcińskim czy Tuskiem to przy tym małe piwo.
Jeśli Trump w dalszym ciągu będzie odwiedzał pola tak często, to do końca prezydentury zdąży zagrać 310 razy. W ciągu dwóch kadencji, aż 620.
Ile to wszystko kosztowało amerykańskich podatników do tej pory? Co najmniej 105 milionów dolarów. W ciągu ośmiu lat będzie to aż 340 milionów.
Gdyby w Polsce wypłynęła podobna afera to zapewne skończyłaby się dymisją rządu.
Źródło: Forbes