Jakoś do naszego tradiświatka nie dotarły informacje o zorganizowanej 28 czerwca 2013 r. konferencji naukowej wyjaśniającej kwestię genealogii św. Piusa X. Jej gospodarzem było Archiwum Państwowe w Opolu, a okazją – uczczenie 110 rocznicy rozpoczęcia pontyfikatu i stulecia śmierci ostatniego kanonizowanego papieża. Zapoznałem się właśnie z książką zawierającą wygłoszone tam referaty. Pozycja zatytułowana „Genealogia pragnień. Pius X w pamięci ludności Górnego Śląska” ukazała się w 2016 r. i cały czas jest dostępna w księgarni ww. archiwum (koszt książki 60 zł + ok. 5 zł przesyłka).
O domniemaniach na temat polskiego pochodzenia Papieża Sarto pisałem i ja, recenzując książkę p. Tadeusza Kisielewskiego – Pierwszy „polski” papież ?
Czytając „Genealogię pragnień” jestem znacznie lepiej przygotowany merytorycznie do oceny hipotez i wywodów genealogicznych, bowiem poświęciłem kilka ostatnich lat na analogiczne poszukiwania odnoszące się do własnego pochodzenia. W ich świetle mogę przyjąć jako wystarczająco przekonujące dowody poświadczające włoskie korzenie św. Piusa X i odrzucić jako niewiarygodne wszelkie pogłoski o polskich (śląskich) przodkach Ojca Świętego. Włoscy badacze dysponują wywodem przodków męskich Józefa Melchiora Sarto obejmującym przynajmniej jego prapradziadka Anzolo, który przeniósł się do Riese (miejsca urodzin Papieża AD 1835) w 1763 r. Odwołują się do aktów chrztu, zgonu i zawarcia małżeństwa większości członków tej, dość licznej, rodziny. Nie widzę możliwości, by wszystkie one zostały sfałszowane w krótkim czasie, podczas pontyfikatu Piusa X.
Z drugiej strony, pogłoski o polskim pochodzeniu Józefa Melchiora Sarto – gdyby były prawdziwe – dałyby się zweryfikować poprzez inne dokumenty odnoszące się do rodziny Krawców (piszącej się Krawietz lub Krawiec). Nic takiego nie zostało odnalezione w archiwach opolskich ani katowickich.
Plotka najprawdopodobniej ma swe źródło w tłumaczeniu nazwiska Krawiec na Sarto. Zapewne w obu rodzinach powtarzały się te same imiona – Józef i Jan, wszak były to jedne z najpopularniejszych imion w krajach katolickich. Kończmy zatem domniemania o polskości św. Piusa X. Nie ma sensu spierać się z faktami.
p.s. Jeden z referatów zamieszczonych w Genealogii pragnień odnosi się do Jana kard. Puzyny i jego roli podczas konklawe roku Pańskiego 1903. Prof. dr hab. Mirosław Lenart szczegółowo analizuje notatki i pamiętniki Kardynała odnoszące się do ekskluzywy zgłoszonej przeciw kard. Rampolli. Skłaniałbym się do tezy, że to najbardziej wpływowi Polacy (książę kardynał Puzyna i hrabia Agenor Gołuchowski) oraz ich słowiańscy sojusznicy (abp Pragi – kard. Leon Skrbenský) przez całe lata zabiegali, by Franciszek Józef zatwierdził tę decyzję przeciwko hr. Marianowi Rampolli. Zaś wyłaniający się z zapisków Puzyny poziom niechęci do sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej z czasów Leona XIII jest absolutnie wyjątkowy. Nazywa on – na swój prywatny użytek – Rampollę np. „małym człowiekiem” oraz „kreaturą”. Grubsza sprawa….
Krusejder
Za: Młot na posoborowie (27 czerwca 2019)
KOMENTARZ BIBUŁY: Nawiązując do kard. Rampolli, kard. Puzyny i silnego wpływu masonerii w Kościele, przypominamy fragment opracowania z 2005 roku:
Fragment opracowania 'FATIMA – aktualność przesłania i konsekwencje niesubordynacji’
Jan XXIII (1958 – 1963)
[…] Zebrane po śmierci Piusa XII konklawe po kilku dniach obrad wybrało 28 października 1958 roku następcę, którym został biskup Wenecji, kardynał Angelo Giuseppe Roncalli. Wybór nie był raczej przypadkowy i nieoczekiwany, przynajmniej dla samego papieża-elekta. W napisanym przed konklawe liście do biskupa Piazza z Bergamo, biskup Roncalli wyznaje, iż:
„Moja dusza znajduje uspokojenie mając zaufanie w tym, że nowy Duch Święty zawieje w Kościele, odnawiając Jego Głowę i prowadząc do nowego uporządkowania ciała eklezjastycznego oraz przynosząc świeżą energię do rozwoju ku zwycięstwie prawdy, dobroci i pokoju. Nie ma dla mnie znaczenia czy następny papież będzie z Bergamo czy nie. Nasze wspólne modlitwy upewnią [nas], że będzie on rozważnym i delikatnym administratorem, świętym bądź grzesznikiem. Czy rozumie Jego Ekscelencja co mam na myśli?”[22] [podkreślenie – L.M.]
Jeśli, jak twierdzą zgodnie biografowie Jana XXIII, Peter Habblethwaite i Msgr. Capovilla, obaj sympatyzujący z Papieżem, ostatnie zdanie „Czy rozumie Jego Ekscelencja co mam na myśli?” jest aluzją do swojej osoby, czy nie jest interesujące użycie zwrotu „świętym bądź grzesznikiem”?
Dokonany wybór Papieża nie był również zaskoczeniem dla wielu elektorów. Jak wspomina angielski kardynał John Heenan:
„Nie było wielkiej tajemnicy w wyborze [Jana XXIII]. Został on wybrany właśnie dlatego, że był już starym człowiekiem, a jego największym zadaniem było nominowanie Msgr. Montini, Arcybiskupa Mediolanu na kardynała w tym celu, by był on wybrany [papieżem] na następnym konklawe. Takie było zadanie i wypełniono je dokładnie.”[23]
Zadanie to papież Jan XXIII zaczął wypełniać już od początku swego pontyfikatu, reformując ustanowiony jeszcze w XVI wieku limit 75 kardynałów, poprzez nominację 23 nowych. Na samym czele listy nowych kardynałów jako tzw. Prima Creatura (pierwsza osoba) papież umieścił nie kogo innego tylko Msgr. Montini, umożliwiając uczestnictwo w konklawe oraz dając tym samym znać swe życzenie wyboru następcy.
Reforma ta miała miejsce w drugim miesiącu pontyfikatu, lecz już na samym początku papież-elekt spowodował konsternację i w niektórych kręgach wzburzenie ogłaszając zaraz po konklawe: „Vocabur Johannes” -”Będę nazywany Janem”. Przez pięć wieków papieże starannie omijali to imię gdyż nieuchronnie kojarzyło się ono z antypapieżem Janem XXIII (kardynałem Baldassare Cossa). Będąc przygotowanym na takie reakcje, kard. Roncalli już jako papież Jan XXIII wyciągnął kartkę, z której przeczytał uzasadnienie, iż przybiera to imię, ponieważ od początku był z nim związany (ojciec kard. Roncalli miał na imię Jan, parafia, w której przyjął chrzest była pod wezwaniem św. Jana, itp). Nie wszystkich przekonały takie wyjaśnienia. Mało tego, następny ruch nowego papieża wzbudził dodatkowe zdziwienie i kolejne podejrzenia.
Zaraz po zainstalowaniu się na Stolicy Piotrowej, Jan XXIII rozkazał odrestaurować rzeźbę innego antypapieża z III wieku, św. Hipolita[24], którą umieścił na prominentnym miejscu, przy samym wejściu do Biblioteki Watykańskiej. Wkrótce po tym Jan XXIII udał się do archiwów Świętego Oficjum by zapoznać się z zawartością swej personalnej teczki z dokumentami. Zapewne nie był zdziwiony, że na teczce widniał napis: „Podejrzany o modernizm”.
Kim był ksiądz, później biskup Roncalli? Jakie były jego korzenie ideowe i ideologiczne i gdzie umocowana jest jego teologia ‘Nowego Kościoła’, którą zapoczątkował jako papież Jan XXIII? Źeby poznać odpowiedzi na te pytania trzeba na chwilę cofnąć się w czasie i przypomnieć epizod z konklawe po śmierci papieża Leona XIII.
Umocowanie ideowe księdza Roncalli i papieża Jana XXIII
Gdy papież Leon XIII umarł w 1903 roku konklawe już na pierwszym głosowaniu wybrało kardynała Mariano Rampolla markiza del Tindaro i tylko krok dzielił od zainstalowania go na Tronie Piotrowym. Opatrzność Boża nie dopuściła jednak do tego, a wielką rolę odegrał przy tym biskup Krakowa Jan Kardynał Puzyna. Historia z kardynałem Rampolla, wetem polskiego kardynała i przyczynami tej decyzji są równie fascynujące co przerażające.
Konklawe przebiegało szybko i sprawnie i kardynał Rampolla prowadził w głosowaniu, gdy ku zdumieniu wszystkich zebranych wstał i zabrał głos kardynał Puzyna wnosząc weto wobec elekta. Weto, zwane Jus Exclusivae było starym i w sumie rzadko używanym prawem datującym się jeszcze z XVI wieku[25]. Ta tzw. ekskluzywa umożliwiała katolickim monarchom wyrażenie sprzeciwu w skrajnych przypadkach naruszenia witalnych praw Kościoła i wyrażenia swej pozycji przy jawnie skorumpowanych kandydatach. Prawo to odwoływało się w swej istocie do budowanej w średniowieczu harmonijnej relacji Kościół-Państwo, i choć w przeszłości było nadużywane w wyniku różnych słabości hierarchii kościelnej i politycznych rozgrywek monarchów, można powiedzieć, że w tym przypadku użycie go przez kard. Puzynę było niezwykle ważnym (i ostatnim) akcentem takich stosunków.
Współcześni historycy, dysponujący niestety cały czas niepełnymi danymi, próbują dociec prawdziwych przyczyn użycia weta przez kard. Puzynę, który działał w imieniu cesarza Austro-Węgier Franciszka Józefa I. Najczęściej rozpatrywuje się skomplikowane stosunki pomiędzy Niemcami, Rosją i cesarstwem Austro-Węgierskim, w tym dość znaczącą rolę Polski w tych zawirowaniach politycznych, jednak coraz mocniejsze podstawy faktograficzne pozwalają przypuszczać, że oprócz ważnych aspektów politycznych, o decyzji cesarza przeważyły informacje dowodzące, iż kard. Rampolla był członkiem organizacji masońskiej. I to nie tylko szeregowym członkiem potępionych przez papieży organizacji[26], lecz wysokim mistrzem najbardziej elitarnej i szatańskiej Akademii Masońskiej, znanej pod nazwą Ordo Templi Orientis – OTO.
W tej sprawie u cesarza Franciszka Józefa interweniował osobiście Monsignior Ernest Jouin, francuski ksiądz, który całe swe życie poświęcił trudnej i niebezpiecznej walce z tajnymi organizacjami. W 1913 roku ks. Jouin założył patriotyczną Ligę Francuskich Katolików (Ligue Franc-Catholique), a w 1918 organizację (i pismo) o nazwie Międzynarodowy Przegląd Tajnych Organizacji (Revue Internationale des Sociétés Secrétes), które nadały mu sławę dociekliwego specjalisty od knowań żydowsko-masońskich (zwrot ‘żydowsko-masońskie’ siły pochodzi z prac ks. Jouin, który prawdopodobnie użył go w przedmiotowej literaturze po raz pierwszy). Walkę, którą prowadził Msgr. Jouin chwalił w 1918 roku papież Benedykt XV, a w rok później otrzymał on specjalny list od Sekretarza Stanu kardynała Gasparri, w którym „Jego Świątobliwość ma zaszczyt pogratulować za dotychczasowe i zachęcić do dalszych prac, mających wielki wpływ w ostrzeganiu wiernych i pomagających w skutecznej walce przeciwko siłom wymierzonym na destrukcję nie tylko religii, ale i całego porządku społecznego.”[27] Podobnie następca Benedykta XV, papież Pius XI nie tylko podziękował ks. Jouin za dotychczasową walkę, ale w prywatnej audiencji zachęcił go do dalszych wysiłków.[28]
Wiedząc, iż kardynał Rampolla był niezwykle inteligentnym i skutecznym dyplomatą w hierarchii kościelnej i typowany był na pewnego następcę papieża Leona XIII, Msgr. Jouin przedstawił cesarzowi Franciszkowi Józefowi dokumenty świadczące o powiązaniach kard. Rampolla z lożą OTO. Istnieją poszlaki mówiące, że próby bezpośredniego ostrzeżenia papieża Leona XIII zostały skutecznie zablokowane przez Sekretarza Stanu, którym był… kard. Rampolla. Po latach okazuje się, że dowody, którymi dysponował Msgr. Jouin w tamtym czasie sprawdzają się. Jeden z opublikowanych dokumentów ukazał się w raporcie loży Thelema Lodge Ordo Templi Orientis mieszczącej się w Berkeley w stanie Kalifornia, która w listopadzie 1999 roku prowadząc dyskusję nad rozwojem OTO we współczesnym świecie, debatowała o swej historii w ramach pytania „Jaką rolę w tworzeniu OTO odgrywał kard. Rampolla?”[29]
Dla uspokojenia, warto przypomnieć, że po wecie kard. Puzyny cofnięto głosy uzyskane przez kard. Rampolla i w siódmym głosowaniu elektorzy wybrali kard. Giuseppe Melchiorre Sarto, który przybrał imię Piusa X. Dar Ducha Świętego zaowocował tym wyborem: papież Pius X był niewątpliwie największym przywódcą współczesnego Kościoła. W 1951 roku został on beatyfikowany przez Piusa XII, a w roku 1954 kanonizowany jako jedyny święty Papież od przeszło 4 wieków.
Omawiając przypadek kard. Rampolla nie odbiegliśmy wbrew pozorom zbyt daleko od naszego głównego tematu. Otóż kardynał Rampolla był ‘ojcem duchowym’ biskupa Bergamo, Giacomo Maria Radini Tedeschi, znanego z powiązań okultystycznych, a ten z kolei był ‘ojcem duchowym’ dla młodego, pochodzącego z wielodzietnej chłopskiej rodziny księdza Roncalli, czyli przyszłego papieża Jana XXIII. Ksiądz Roncalli zawdzięczał wpływowemu biskupowi Radini niemal wszystko: wykształcenie, pozycję, uzyskiwane urzędy. Zafascynowanie biskupem Radini było tak wielkie, że po jego śmierci ks. Roncalli napisał biografię, w której nazywa go wprost „moim ojcem duchowym”. To duchowe przywództwo ks. Roncalli i nieortodoksyjne przekazywanie wiary przez ks. Roncalli wzbudzało podejrzenia w zdrowych kręgach kościelnych i za pontyfikatu Piusa X jeden z kardynałów ostrzegł ks. Roncalli, aby „był ostrożny w [takim] nauczaniu Pisma Świętego” (liczna korespondencja uchowała się i świadczy o szczerym i autentycznym przywiązaniu ks. Roncalli do myśli bp. Radiniego). Ostrzeżenie widać nie na wiele się zdało, gdyż w 1924 roku ks. Roncalli oskarżony został ponownie o szerzenie idei modernistycznych, tym razem podczas prowadzenia wykładów na Uniwerytecie Laterańskim w Rzymie, gdzie miał infekować studentów masońskimi ideami Rudolfa Steinera.
Przekonując się o trudnej ‘resocjalizacji’, starym zwyczajem watykańskim dokonano degradacji poprzez promocję (Promoveatur ut amoveatur): 3 marca 1925 roku 43-letni ks. Roncalli zostaje od razu biskupem i arcybiskupem i jeszcze w tym samym dniu na osobiste polecenie papieża Piusa XI oddelegowany zostaje do Bułgarii, gdzie przyjdzie mu spędzić dziesięć lat, po których przeniesiony zostaje do Turcji i Grecji na kolejne dziesięć.
Z tego zesłania wyciąga go pod koniec 1944 roku papież Pius XII powierzając mu pozycję nuncjusza papieskiego we Francji. Piusowi XII wydawało się, iż posiada właściwego człowieka do negocjacji pomiędzy socjalistycznym rządem nominalnego katolika gen. Charles de Gaulle’a, a spychanym na boczne tory Kościołem francuskim. Przebywając w powojennej komunizującej Francji, biskup Roncalli znalazł zrozumienie u lewicowych hierarchów i zbratał się z szerokim ruchem czerwonych tzw. chrześcijańskich demokratów. Znalazł też klimat do ujawnienia swych ideowych korzeni. Sądząc z pozostawionej po sobie korespondencji, biskup Roncalli był od początku zafascynowany potępionym przez św. Piusa X ruchem Sillon i jego twórcą Marc Sangnier.[30] Gdy 1 czerwca 1950 roku w katedrze Notre Dame odprawiona została Msza żałobna w intencji założyciela tego masońskiego ruchu, nie zabrakło na niej biskupa Roncalli. W specjalnym liście napisanym do wdowy po M. Sagnier, liście ostentacyjnie i celowo rozpowszechnionym w lewicowym środowisku paryskim, biskup Roncalli przyznaje się do „silnej fascynacji słowami i duszą [Sangniera], które porwały mnie. Najbardziej żywe wspomnienia całej mojej kapłańskiej młodości dotyczą jego osoby oraz jego działań politycznych i społecznych”.[31]
Tak więc widzimy, że w czasie gdy papież Pius X wyraźnie potępia masoński i laicyzujący społeczeństwo ruch Sillon, młody ksiądz Roncalli miast wpatrywać się w autorytet Kościoła, sympatyzuje z antykościelnym ruchem i wchłania antykatolickie ideologie.
Decyzje watykańskie są często pełne pozornych zagadek i wkrótce po tym Sekretarz Stanu papieża Piusa XII, Monsignore Giuseppe Montini, zawiadamia swego przyjaciela biskupa Roncalli (przyjaciela jeszcze z czasów wspólnych lekcji u… biskupa Radini) o nominacji kardynalskiej. Nominacja ta była z jednej strony wypełnieniem tradycyjnej watykańskiej polityki awansowania każdego nuncjusza papieskiego w Paryżu, a z drugiej świadczyła o ogromnych już wtedy wpływach Msgr. Montini dbającego o promocje księży i biskupów o takich samych modernistycznych poglądach.
Przyjęcie insygniów kardynalskich miało nastąpić w Rzymie, ale interwencja ówczesnego Prezydenta Francji Vincent Auriol, który powołując się na stare prawo francuskich królów pragnął zbić kapitał polityczny na takim publicznym akcie, doprowadziła do żenującej uroczystości w Pałacu Elizejskim: oto 12 stycznia 1953 roku biskup Roncalli klęczy przed socjalistą i ateistą V. Auriol, z którego rąk otrzymuje biret kardynalski.
Po tym gorszącym dla wielu akcie, 71-letni kardynał Roncalli udaje się praktycznie na emeryturę jako patriarcha Wenecji. Nie na długo: we wrześniu 1958 roku zostaje wybrany Papieżem.
Neomodernistyczny Plan
Już w trzy miesiące po wyborze papież Jan XXIII ogłasza zdumionemu światu o chęci zwołania Soboru Powszechnego. W swoich pamiętnikach[32] zapisuje on, iż podczas rozmowy 20 stycznia 1959 roku z Sekretarzem Stanu kard. Domenico Tardini: „Nagle moja dusza została oświecona wielką ideą, która przyszła do mnie niespodziewanie. […] Byłem najpierw zdumiony swoją propozycją [zwołania Soboru], była to bowiem całkowicie moja idea.” Zgodnie z wersją zapisaną w Dzienniku, kard. Tardini miał wykrzyknąć rozradowany takim pomysłem: „Tak, tak: Sobór!”. Niestety, wiele rzeczy po prostu nie zgadza się z wersją, którą zapisał Jan XXIII, i którą usilnie propaguje się w hagiograficznych opracowaniach. Stosunki pomiędzy kard. Tardinim – konserwatywnym kontynuatorem linii Piusa XII, a Janem XXIII – progresywnym wizjonerem utopijnego raju na ziemii, były napięte i tylko katolicka lojalność wobec urzędu papieskiego zatrzymała kard. Tardiniego na stanowisku Sekretarza nowego Papieża. O skłonnościach progresywistycznych biskupa Roncalli kardynał Tardini wiedział doskonale już dużo wcześniej, o czym świadczy dość charaterystyczna rozmowa pomiędzy nimi, która wywiązała się po nominacji bp. Roncalli na nuncjusza papieskiego we Francji, której formalnie dokonał kard. Tardini. Gdy bp Roncalli zapytał się kard. Tardiniego: „Wydaje mi się, że to właśnie Wasza osoba wybrała mnie na [stanowisko] w Paryżu”, usłyszał zimną odpowiedź: „Jesteście ostatnią osobą, którą wybrałbym.”
W rzeczywistości idea zwołania Soboru, zapisana w Dzienniku jako jakiś dar Ducha Świętego, który zstąpił nagle podczas rozmowy z kard. Tardinim, nie była czymś tak bardzo nowym dla Jana XXIII. Dokumenty dokładnie wskazują, że swoje przemówienie ogłaszające o idei zwołania Soboru napisane zostały przed rozmową z kard. Tardinim. Ponadto, już 30 października 1958 roku, czyli w dwa dni po elekcji, Jan XXIII wspomina swojemu prywatnemu sekretarzowi Msgr. Loris Capovilla o „konieczności zwołania Soboru”. To samo powtarza w następnych dniach i miesiącach biskupowi Giacomo Testa, kardynałowi Ruffini i swoim świeckim przyjaciołom. Także dużo wcześniej, bo w przemówieniu biskupa Roncalli w Istambule w 1944 roku padły słowa o „konieczności zwołania Soboru po wojnie”.[33]
Wniosek można wyciągnąć jeden: idea Soboru, która krążyła w światku progresywistycznym jako konieczność dziejowa, była sprawnie przemieniana w realny byt poprzez odpowiednio dobranych wykonawców, zaś różne tradycyjnie brzmiące przemówienia służyły usypianiu katolików nie spodziewających się rewolucji w Kościele, a „osobiste zapiski” chyba uspokojeniu dusz autorów. Idea Soboru zaanonsowana nagle, bez żadnych konsultacji z biskupami była na tyle zaskakująca, że kard. Tardini poważnie myślał, iż 77-letni papież Jan XXIII odszedł od zmysłów.[34]
Nadejście przełomowego roku 1960
Katolicy całego świata z niecierpliwością czekali na wielokrotnie zapowiadane ujawnienie Trzeciej Tajemnicy. W stolicy Portugalii 17 maja 1959 roku prawie milionowy tłum wiernych zgromadził się na uroczystości odnowienia przyrzeczeń i konsekracji Portugalii Najświętszemym Sercom Jezusa i Maryi. Uroczystościom przewodniczył kardynał Carejeira, a towarzyszył mu cały Episkopat i członkowie rządu. Cztery miesiące później, w sycylijskiej Katanii zgromadzili się wszyscy biskupi kraju by konsekrować Włochy Niepokalanemu Sercu Maryi. W Stanach Zjednoczonych Błękitna Armia NMP rozpoczęła kampanię informacyjną z licznymi audycjami radiowymi i telewizyjnymi. Ojciec Richard, który przewodniczył w tym czasie sekcją francuską Błękitnej Armii oznajmiał, iż „rok 1960 będzie rokiem, w którym ostatnia Tajemnica Fatimska będzie ujawniona”. Zainteresowanie wzmacniane było artykułami prasowymi, np. francuskiego dziennikarza Roberta Serrou, który 14 maja 1957 roku – a więc w niecały miesiąc po przekazaniu Tajemnicy i notatek siostry Łucji do Watykanu – przygotowując reportaż uzyskał pozwolenie na fotografowanie apartamentów papieskich. Podczas oprowadzania przez matkę Pasqualinę, zakonnicę zajmującą się gospodarstwem domowym Papieża, zadał jej pytanie: „Co znajduje się w tym małym sejfie?” wskazując na drewniany sejf w sypialni Papieża. Matka Pasqualina odpowiedziała, że „Jest tam Trzecia Tajemnica Fatimska”. W ten sposób świat obiegło zdjęcie sejfu opublikowane w październikowym wydaniu Paris Match, co dodatkowo wzmocniło zainteresowanie Tajemnicą i Objawieniami Fatimskimi.
W miarę nieuchronnego zbliżania się do wyznaczonego przez Matkę Bożą ostatecznego terminu ujawnienia Trzeciej Tajemnicy, Watykan, który przejął pod swoją kontrolę wszystkie notatki siostry Łucji wraz z Tajemnicą i wbrew poleceniom Najświętszej Panny sam chciał decydować o ujawnieniu Sekretu, czuł się zakłopotany. Z jednej strony nacisk wiernych i części hierarchii, z drugiej progresywistyczne siły spychające Objawienia Fatimskie do wymiaru personalnego, albo wręcz halucynacji.
Przed podjęciem decyzji należało zapoznać się jednak z treścią Tajemnicy. W dziesięć miesięcy po wyborze na Papieża, 17 sierpnia 1959 roku Jan XXIII przebywający na odpoczynku letnim w Castengandolfo poprosił o dostarczenie mu koperty z Trzecią Tajemnicą, co uczynił ojciec Paul Philippe, O.P., superintendent Świętego Oficjum, przyszły kardynał. Po otrzymaniu wciąż zalakowanej przez bp. da Silva koperty, Papież nie zdecydował się otworzyć jej od razu, lecz powiedział, że: „Poczekam z jej przeczytaniem [i dokonam tego] razem z moim spowiednikiem”. W kilka dni później – jak wspomina spowiednik Papieża, Msgr. Alfredo Cavagna – koperta została otworzona, jednak trudności z tłumaczeniem tekstu zmusiły do sprowadzenia tłumacza, którym był Msgr. Paulo José Tavares z Sekretariatu Stanu, późniejszy biskup Macau (Chiny). Po przeczytaniu tekstu Papież nie uczynił żadnych komentarzy co do zawartości Tajemnicy, lecz „zdecydował się zakleić z powrotem kopertę, mówiąc: ‘Nie wydaję żadnych ocen. [Zachowuję] milczenie wobec tego, co może być wyrazem boskości (divine) choć również może nim nie być.”[35]
Ze słów Papieża przebija brak pełnej wiary w Objawienie Fatimskie i wątpliwości wobec prawdziwości tekstu Trzeciej Tajemnicy. Czyżby dlatego, że jest tak przerażająca?
W jakiś czas po tym miało miejsce następne otworzenie koperty, tym razem w obecności Prefekta Świętego Oficjum kard. Ottaviani, i – co dziwne – Papież pozorował otwieranie koperty jakoby po raz pierwszy[36]. Po przeczytaniu tekstu Papież powiedział wtedy, że „[Treść Trzeciej Tajemnicy] nie dotyczy mego pontyfikatu”. O tym wszystkim dowiedzieliśmy się po latach, częściowo od kard. Ottaviani w 1967 roku, od Msgr. Loris Capovilla w 1977 roku i od ojca Alonso, który zajmował się pracami nad największym dziełem o Fatimie.[37]
Papież polecił następnie przetłumaczenie tekstu i, jak wspomina Msgr. Capovilla, podzielił się treścią Trzeciej Tajemnicy z kilkoma osobami:
„Niektóre osoby, z którymi rozmawiał on [Jan XXIII] o Fatimie, już zmarły. Inne cały czas żyją: kardynałowie Ottaviani, Parente, Philippe, Samore, biskup Raimondo Verardo, wtedy z komisji w Świętym Oficjum, i Msgr. Capovilla.”
Po przeczytaniu tekstu i – jak twierdzi Msgr. Capovilla – po konsultacji z około dziesięcioma duchownymi, Jan XXIII podjął decyzję o nie ujawnianiu Trzeciej Tajemnicy. Kim były pozostałe osoby, z którymi Papież podzielił się treścią Tajemnicy, nic nie wiemy, jakkolwiek z drugiej strony wiemy doskonale, iż wśród nich nie było ani jednego biskupa portugalskiego. Patriarcha Lizbony, kardynał Carejeira oświadczył 24 lutego 1960 roku, że „Nic nie wiem i oświadczam kategorycznie, że nie byłem konsultowany w tej sprawie.” Tak samo biskup Fatima-Leiria bp Venancio i inni stwierdzali, że nikt z nich nie był konsultowany w sprawie Trzeciej Tajemnicy. Trzeba pamiętać, że na kopercie, którą rozpieczętował papież Jan XXIII było wyraźne polecenie, że koperta ma być przekazana Patriarsze Lizbony, którego ręce mogą ją otworzyć i ujawnić treść Tajemnicy – nie później niż w 1960 roku. Z poleceń Matki Bożej wynika, iż Tajemnica nie była zarezerwowana do wyłącznej dyspozycji Papieża. Niestety, stało się inaczej i Tajemnicę, jako niewygodną dla prowadzonej przez Watykan polityki należało zneutralizować, puścić w niepamięć, a może nawet ośmieszyć. Najpierw jednak należało w jakiś sposób oznajmić światu o swojej decyzji.
Do tego celu wykorzystano portugalską agencję informacyjną Agencia Nacional de Informaçao – A.N.I, która 8 lutego 1960 roku podała lakoniczny komunikat, iż „Jest prawdopodobne, że ‘Trzecia Tajemnica Fatimska’ nigdy nie będzie opublikowana. Wiarygodne źródła w watykańskich wysokich kręgach zadeklarowały przedstawicielom Agencji UPI, że jest możliwe, iż list nigdy nie będzie otworzony. […] Jest całkiem prawdopodobne, że ‘Tajemnica Fatimska’ pozostanie na zawsze, absolutnie i całkowicie zaklejona.”
Specjaliści badający Objawienie Fatimskie, zarówno wtedy, zaraz po usłyszeniu tego komunikatu, jak i dzisiaj, po latach, stwierdzają zgodnie, że komunikat był nadany z osobistego polecenia Jana XXIII, który rzeczywiście zadecydował o nie ujawnianiu Tajemnicy. Decyzja o odłożeniu Tajemnicy ad acta potwierdzona została w liście od Papieża do pielgrzymów na światowy dzień modlitwy w Fatimie 13 października 1960 roku (uroczystość w duchu konsekracji Niepokalanym Sercom Jezua i Maryji została zorganizowana bez autoryzacji Stolicy Apostolskiej przez wielce niezadowolonego z decyzji Watykanu biskupa Venancio). Na temat tej żałosnej decyzji Watykanu zasłużony ojciec Alonso mógł powiedzieć tylko jedno, że „Jest to największe rozczarowanie w całej historii Fatimy”.
W 1960 roku, już po decyzji o nie ujawnianiu Tajemnicy, miała miejsce rozmowa pomiędzy biskupem Silvio Oddi (późniejszym kardynałem i Prefektem Kongregacji do Spraw Duchowieństwa), który wypowiedział się, iż nie rozumie dlaczego Tajemnica nie została ujawniona, na co Papież odparł krótko: „Nie mów mi o tym.” Gdy biskup Oddi naciskał: „Jeśli [Wasza Świątobliwość] nie chce, nie będę o tym więcej mówił, ale nie mogę powstrzymać od tego ludzi. Ja sam głosiłem setki kazań i [prowadziłem] dyskusji, mówiąc o tym [że ta Tajemnica] będzie ujawniona.”, Papież odparł jeszcze chłodniej: „Powiedziałem ci, nie wspominaj mi o tym.”[38]
Od momentu ogłoszenia komunikatu portugalskiej agencji aż do końca swego pontyfikatu, papież Jan XXIII nigdy nie wypowiedział się publicznie o Fatimie.
Vaticanum II
Przygotowania do Soboru trwały w umysłach progresywistycznych od lat i wykorzystywano różne środki, w tym dokumenty papieskie najwyższej rangi. Np. w ogłoszonej we wrześniu 1959 roku Encyklice o modlitwie różańcowej Grata Recordatio, Encyklice mającej piękne fragmenty i na pierwszy rzut oka brzmiącej bardzo tradycyjnie, końcowe zdanie niejako tłumaczy jej intencje. Jan XXIII pisze:
„Przed zakończeniem tej encykliki wzywamy Was, Czcigodni Bracia, do odmawiania ze specjalną pobożnością różańca również i na tę intencję, która Nam tak bardzo leży na sercu, aby Synod Rzymski stał się owocny i zbawienny dla Naszego miasta Rzymu i aby przyszły Sobór Powszechny, w którym przez swoje rady weźmiecie udział, mógł stać się dla Kościoła wspaniałym stwierdzeniem, że silna odnowa wszystkich cnót chrześcijańskich, czego się po nim spodziewamy, posłuży za zaproszenie i dodanie odwagi dla wszystkich tych Braci i Synów, którzy pozostają oddzieleni od tej Stolicy Apostolskiej.” [39] [podkreślenie L.M.]
Jak widać, głównym celem jest zaprzęgnięcie wiernych w modlitwy o powodzenie Soboru, a zapraszając do odmawiania różańca, Papież jakoś charakterystycznie pominął Fatimę i Matkę Bożą, mimo iż Encyklika wydana została w miesiącu, w którym dokonał się Cud Słońca.
Podobne intencje zawiera wcześniejsza i pierwsza papieska, wydana 29 czerwca 1959 roku encyklika Ad Petri Cathedram, z której na dodatek przebija jakaś niezrozumiała euforia co do kondycji przyszłego zreformowanego Kościoła:
„Wiedzeni tą słodką nadzieją oznajmiliśmy publicznie, że zamierzamy zwołać Sobór Powszechny, na którym zgromadzą się Biskupi całego świata dla omówienia ważnych spraw religijnych. Najważniejszym zadaniem Soboru będzie doprowadzenie do rozwoju katolickiej wiary, odnowy chrześcijańskich obyczajów i lepszego przystosowania karności kościelnej do współczesnych potrzeb. Przedstawiać to będzie wspaniały widok prawdy, jedności i miłości.”
Nie mogę w tym miejscu powstrzymać się od refleksji: Jak ta euforia ma się po latach w praktyce, tłumaczyć nie trzeba, wystarczy wejść do pierwszego lepszego kościoła w Europie Zachodniej, jeśli oczywiście nie pomylimy się i nie wejdziemy zamiast tego do baru, dyskoteki czy domu mieszkalnego, bowiem większość kościołów (np. w takiej Holandii, jeszcze kilkadziesiąt lat temu solidnie katolickiej) już zamknięto, sprzedano i przerobiono na stylowe kamienice.
Co najmniej zdziwienie powinno też budzić wprowadzenie do Encykliki słów nie mających wielkiego pokrycia w rzeczywistości. Papież pisze bowiem o szerokim poparciu zwołania Soboru, podczas gdy sama idea, a tym bardziej rezultat, były w tym czasie wielką enigmą:
„Po za tym, wiadomość, że nosimy się z zamiarem zwołania Soboru Powszechnego i Synodu Rzymskiego, przystosowania Kodeksu Prawa Kanonicznego do dzisiejszych potrzeb i ogłoszenia nowego Kodeksu dla Kościoła Obrządku Wschodniego, ta wiadomość zyskała uznanie u nadzwyczaj wielu.”[40] [podkreślenia – L.M.]
Po śmierci Piusa XII coraz mocniejsze – lecz jeszcze wtedy cały czas działające podskórnie w Kościele – siły progresywistyczne zacierały ręce spodziewając się wielkich przeobrażeń podczas przyszłego pontyfikatu. Przyjaciel kard. Roncalli, Dom Lambert Beauduin zwierzał się ojcu Bouyer: „Jeśli wybiorą Roncalliego, wszystko będzie zachowane; będzie on w stanie zwołać Sobór i konsekrować ekumenizm.”[41] Mówiąc o „zachowaniu wszystkiego”, chodzi oczywiście o uchronieniu tych podziemnych knowań, które progresywiści od lat prowadzili przygotowując się do frontalnego ataku. Sobór miał być takim forum, na którym przygotowywane Plany rewolucji w Kościele miały być upowszechnione.
W wyniku uśpienia większości wiernych, Plan przeobrażeń Kościoła był skutecznie wcielany w życie i 11 października 1962 roku rozpoczął swe obrady Sobór Watykański II. Nie będziemy zajmowali się tutaj analizą poszczególnych sesji Soboru z uwagi na obszerność zagadnienia[42] i skupimy się tylko na tych elementach mających związek z Objawieniem Fatimskim. Nic bardziej niż Fatima nie stało na drodze do utopijnego celu, do – jak określali to progresywiści – konsekracji ekumenizmu.
Polityka wschodnia Watykanu
Papież Jan XXIII rozpoczął na szeroką skalę zaangażowanie się Kościoła w naprawę świata wierząc bardziej w mądrość Człowieka, który swoim działaniem jest w stanie zjednać się we wspólnym celu „prawdy, dobroci i pokoju”, niż zawierzając Kościół Matce Przenajświętszej nakazującej nieprzejednaną postawę i twardą walkę ze złem. Różaniec? – tak, ale jako modlitwa o „Sobór Powszechny” i budowanie ‘nowego człowieka’ mającego stworzyć utopijny ‘nowy, wspaniały świat’; Różaniec jako broń w walce z wrogami Kościoła, ze złem, i grzechem – niezupełnie. Tym bardziej, że nagle zabrakło wrogów Kościoła, zapomniano o systemie, który „jest zły w samej swej istocie”, wszyscy wokół stali się reformowalni, należało ich dowartościować i zaprosić do wspólnego stołu do dialogu. Rozpoczął się więc taniec wokół przedstawicieli sowieckiego imperium.
Odrzucając przekazane Ojcu Świętemu przez Matkę Bożą narzędzie naprawy świata, Jan XXIII rozwinął dialog, zarówno ekumeniczny ze schizmatycznym ‘kościołem’ prawosławnym, jak i z ateistycznym rządem sowieckim.
Bezproduktywne rozmowy z sowieckim reżimem toczyły się od lat, jeszcze przez wysłanników papieży Piusa XI i Piusa XII, którzy wielokrotnie zbierali gorzkie owoce swojej naiwności, lecz Jan XXIII zapragnął rozwinąć te stosunki aby udowodnić sobie i światu, że mimo wszystko powzięty kierunek ‘nowego Kościoła’ jest prawidłowy. W tym celu należało pozyskać interlokutorów i pokazać ich ‘dobrą wolę’.
W dzień 80-ych urodzin Papieża Sekretarz Stanu kard. Cicognani dostarczył telegram od sowieckiego ambasadora z życzeniami od Nikity Chruszczowa dziękującemu za „dążenia do […] przyczyniania się do wzmacniania […] pokoju na świecie, jak również do rozwiązywania międzynarodowych problemów poprzez szczere negocjacje.” Po przeczytaniu telegramu Papież od razu stwierdził wzruszony, że „Jest to dobra wiadomość”, a wieczorem wyznał swemu Sekretarzowi, że „Coś w świecie ruszyło się. Bóg używa pokornego instrumentu mojej osoby, którym porusza historię. Dzisiaj otrzymaliśmy znak Opatrzności Bożej”.
Zadbano oczywiście o publikację życzeń w L’Osservatore Romano[43], by pokazać ‘dobrą wolę dialogu’ komunistycznych władców. Jednak… Jednak ta ‘dobra wola’ i działanie ‘Opatrzności Bożej’ nie były takie szczere. Okazało się bowiem, że to Jan XXIII poprosił Chruszczowa, poprzez sekretarza Komunistycznej Partii Włoch Palmiro Togliatti, o wysłanie życzeń urodzinowych.[44] Papieżowi chodziło o udowodnienie i pokazanie światu, że ‘dobra wola’ drugiej strony rzeczywiście istnieje i że można rozpocząć dialog.
Z tak rozpoczętego dialogu trudno o dobre owoce, ale epatowano się każdym ‘sukcesem’. W 1962 roku Chruszczow wysłał Papieżowi życzenia Bożonarodzeniowe, a Jan XXIII odwdzięczył się mu specjalnymi medalami przekazanymi przez lewicowego amerykańskiego dziennikarza. Później przyszła nagroda Międzynarodowej Fundacji im. Balzana za rozwijanie „Człowieczeństwa, pokoju i braterstwa wśród ludzi”[45] (piękne masońskie hasła!), którą Papież odebrał[46], co było podkreślone i mile widziane przez władców sowieckich. Podczas tej uroczystości Papież zaprosił na obiad i do swojej prywatnej biblioteki Aleksieja Adjoubei, redaktora naczelnego Izwiestii i zarazem zięcia Chruszczowa, któremu powiedział m.in., że „Pan Chruszczow został wybrany przez Opatrzność”. Co prawda po spotkaniu zwierzył się swemu sekretarzowi, że „Jest możliwe, że jest to iluzja, ale jest również możliwe, że jest to tajemnicza nić którą Opatrzność ofiarowała mi. W tym przypadku, nie mam prawa jej przerwać.”
I rzeczywiście, nici tej, pociąganej przez wprawnych sowieckich agentów, którzy poprzez nią pragnęli uśpić Watykan i państwa zachodnie, Papież nie przerwał. Wręcz przeciwnie, tkał ją tworząc kokon zniewalający Kościół.
Właśnie dlatego Izwiestia zaczęła wychwalać „postępowego Papieża”, a światowe media – najczęściej w rękach krytpokomunistów bądź masonów – przedstawiały Jana XXIII jako pierwszego Papieża, który zrozumiał ludzkość z jego problemami, i który pragnie braterstwa, współpracy, pokoju i toleracji. Toleracji również dla systemu komunistycznego, który przecież nie jest taki straszny jak malowali go poprzedni papieże.
W tym radosnym nastroju budowy ‘nowego, wspaniałego świata’ i ‘nowego Kościoła’ papież Jan XXIII przygotowując się do rozpoczęcia Soboru, miał jeszcze jedno zadanie do spełnienia: pragnął zaprosić do uczestnictwa w obradach soborowych przedstawicieli ‘kościoła’ prawosławnego. Cena za takie uczestnictwo okazała się jednak przeraźliwie wysoka.
Umowa Watykan-Moskwa
W sierpniu 1962 roku w klasztorze na przedmieściach francuskiej miejscowości Metz, spotkali się przedstawiciele Kościoła katolickiego i schizmatycznego ‘kościoła’ prawosławnego celem przedyskutowania możliwości uczestnictwa strony wschodniej w mającym rozpocząć się za dwa miesiące soborze. Rozmowy, zainicjowane na specjalne polecenie Jana XXIII, którego wyraźnie inspirował doradca papieża, kardynał Montini, prowadzone były przez kardynała Eugene Tisserant i Metropolitę ‘kościoła’ prawosławnego Nikodema, zresztą agenta KGB. Podczas spotkania, znanego w historii pod nazwą „Umowy Watykan-Moskwa” lub „Paktu w Metz”[47], ustalono, że aby na Soborze mogli uczestniczyć wysłannicy ‘kościoła’ prawosławnego, Kościół będzie musiał spełnić jeden warunek: Sobór zajmie neutralne stanowisko odnośnie komunizmu. I tak rzeczywiście się stało. Umowa Jana XXIII była skrupulatnie dotrzymywana podczas wszystkich obrad soborowych i zadbano, by podczas nich nie skrytykowano komunizmu. Ba, sama nazwa „komunizm” nie pojawiła się w jakimkolwiek dokumencie soborowym.
Przyzwolenie na zapomnienie o komuniźmie, zapomnienie o jego zbrodniach i ofiarach, a także o cały czas aktualnych niebezpieczeństwach, które stwarzał, było bulwersujące. Jak można było odrzucić zdroworozsądkowe potępienie diabelskiego systemu, jak można było odrzucić przekreślenie kwintesencji poprzednich soborów, które w historii zbierały się właśnie po to, by zajmować się bieżącymi zagrożeniami dla Kościoła i człowieka potępiając je jednoznacznie, wreszcie jak można było odrzucić ostrzeżenia Matki Bożej wyrażone w Fatimie? Wyjaśnienia można szukać tylko w antyfatimskiej i szatańskiej inspiracji.
Już podczas obrad soborowych, odkładając na bok ostrzeżenia poprzednich papieży i zapatrując się w utopijne ‘braterstwo pomiędzy ludźmi’, Jan XXIII wydaje 11 kwietnia 1963 roku przełomową encyklikę Pacem in Terris (‘Pokój na ziemi’)[48]. Szybko przetłumaczona przez Watykan na język rosyjski, dotarła do Chruszczowa, który poprzez tekst w Izwiestii dał do zrozumienia, iż czuje intencje Watykanu, bowiem „Papież daje dowód pewnej tolerancji w kierunku ateistycznych komunistów.” Dowody tej ‘tolerancji’ przekroczyły wszelkie granice tolerancji.
Oczywiście nie tylko słowo „komunizm” nie padło ani razu w Encyklice – wszak nie można było rozjuszać przyszłych partnerów dialogu – ale posunięto się dalej i zastosowano swoiste rozróżnienie pomiędzy jakimiś nieokreślonymi z nazwy i gatunku błędnymi teoriami, a praktyką i poczynaniami, w których przecież istnieje cząstka „słusznych dążeń ludzkich”, i w których z pewnością tkwią dobre i godne uznania elementy (por. punkt 159 Encykliki).
Cały czas ciśnie się pytanie: jak można było po dwóch wojnach światowych, po horrorze komunistycznych rewolucji, po dziesiątkach, a może i setkach milionów (wliczając komunistyczne Chiny i resztę świata) krwawych i niewinnych ofiar, mówić o systemie, w którym mogą występować „godne uznania elementy”? Zaiste, niepojęte.
Jeszcze nie tak dawno, zaledwie 26 lat wcześniej papież Pius XI w w swej encyklice Divini Redemptoris użył potępiających słów wobec głównego zła współczesnego świata i bez wahania użył słów: komunizm, socjalizm i bolszewizm 74 razy, a tutaj, w czasie gdy księża i biskupi dogorywali w łagrach ‘Kraju Rad’, w Europie Wschodniej brutalnie przekuwano Człowieka w ‘Nową Jakość’, w Chinach mordowano miliony ludzi, w Azji, Afryce i Ameryce Południowej instalowano prosowieckie reżimy – Jan XXIII nie tylko nie wymienia z imienia diabelskiej ideologii, ale znajduje w niej godne uznania elementy. Niepojęte.
Triumf neomodernistów
Już od początku obrad soborowych wytworzyły się dwie główne grupy, wokół których skupili się z jednej strony najbardziej skrajni progresywiści, pragnący przeobrażeń, a właściwie rewolucji w Kościele, z drugiej Ojcowie pragnący prowadzić Kościół Chrystusowy w duchu 2000-letniej Tradycji. W grupie progresywnej dominowali hierarchowie i teologowie, których neomodernistycznych prac słusznie nie dopuszczano do seminariów, wobec których poprzedni papieże mieli wielkie zastrzeżenia, a w niektórych przypadkach groziła im nawet ekskomunika za rozpowszechnianie poglądów sprzecznych z nauką Kościoła. Niestety, nazwiska takich neomodernistycznych teologów jak Yves Congar, Henri de Lubac, Jean Daniélou, Marie-Dominique Chenu, Karl Rahner, Hans Küng, John Courtney Murray, Hans Urs von Balthasar, Edward Schillebeeckx, a także z dystansu czasowego infekujących swymi myślami, jak Teilhard de Chardin czy Maurice Blondel, zamiast pójść w zapomnienie, stały się „światłami przewodnimi” Soboru.[49]
Obok tych „świateł” (ciemności), w komisjach uczestniczyły wschodzące gwiazdy progresywizmu, jak młody teolog ksiądz Joseph Ratzinger czy biskup Karol Wojtyła. To nie kto inny tylko Joseph Ratzinger, przybyły na Sobór jako Peritus kardynała Fringsa, lecz działający u boku dysydenta ojca Karla Rahnera, za namową protestanckiego pastora Schmidta wprowadził najsłynniejsze chyba określenie Soboru – subsistit („trwa w”), użytego w dokumencie Lumen Gentium:
„Kościół ten [Chrystusowy], ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność, trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie (communio), choć i poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego nakłaniają do jedności katolickiej.” (Lumen Gentium, R.1, KK 8)[50]
Do czasu Soboru Kościół jednoznaczanie nauczał, że Kościół katolicki jest Kościołem Chrystusowym (por. np. Encykliki Mystici Corporis, Humani Generis), lecz tutaj podważono dogmat wiary, wprowadzając protestanckie ujęcie Kościoła katolickiego jako jednego z wielu kościołów.Przytoczone tutaj odstępstwo od odwiecznego nauczania Kościoła nie było jedynym: dokumenty soborowe są pełne ambiwalentych pojęć i jeśli nie uderzają wprost w podstawowe dogmaty, to rozmywają je stwarzając konieczność ciągłego reinterpretowania. O to zresztą chodziło. W założeniach myślenia neomodernistycznego chodzi właśnie o likwidację dogmatów do stanu, by jedynym dogmatem stał się dogmat o ich nieistnieniu. Innymi słowy, chodzi o nieustanną rewolucję. Wielu gorliwych katolików przewidywało taką rewolucję widząc podkładanie min pod budowlę Kościoła przez progresistów. Kardynał Ottaviani podczas pierwszej sesji pytał się: „Czy Ojcowie ci planują rewolucję?”
I taką rewolucję Kościół przeżył podczas Soboru, a gdy tylko zamknięto obrady ostatniej sesji, rozlała się ona na wszystkie kraje świata, gdzie z iście diabelską pasją wprowadzano zmiany w nieokreślonym, elastycznym „duchu soborowym”. Czy zmian tych, nawet najbardziej obraźliwych, rewolucjoniści w Kościele wstydzą się? Nie! Tak jak przystało na prawdziwych rewolucjonistów, są z nich dumni. Kardynał Suenens z radością stwierdził, że Sobór Watykański II zaznaczył koniec ery trydenckiej i koniec Vaticanum I.[51] Dla Hansa Künga nastąpiła nowa era przekreślająca całą historię Kościoła: „W porównaniu do przed-Trydenckiej epoki kontrreformacji, Sobór Watykański II reprezentuje charakterystyczny 180-stopniowy zwrot.[…] Od Soboru Watykańskiego II [mamy do czynienia] z narodzeniem się nowego Kościoła„.[52] Yves Congar zadowolony z reform wyznał, że „Kościół miał swoją pokojową Rewolucję Październikową„, a kard. Ratzinger stwierdził, że „Sobór Watykański II jest dla Kościoła Rewolucją Francuską„. Czym była Rewolucja Francuska czy Październikowa dla społeczeństw, państw, Wiary, przypominać nie trzeba i samo porównywanie swoich działań, a tym bardziej obnoszenie się i wyznawanie swego przywiązania do ideałów tych szatańskich rewolucji, powinno z miejsca dyskwalifikować barbarzyńców w Kościele. Tak się jednak nie stało i wielu z tych, którzy słusznie za poprzednich pontyfikatów odsuwani byli od uniwersyteckich katedr, kościelnych ambon i seminaryjnych bibliotek, zrehabilitowano i wywyższono, a w posoborowym Kościele dostąpili najwyższych godności.
W przeszło pół roku po otwarciu Soboru Watykańskiego II i w niecałe dwa miesiące po wydaniu Encykliki Pacem in Terris, papież Jan XXIII umiera 3 czerwca 1963 roku. Spełniło się marzenie kard. Roncalli, który wspomagając progresywistyczne skrzydło skierował Kościół w stronę destrukcji, a właściwie autodestrukcji.
Pontyfikat Jana XXIII podsumował celnie kardynał Giuseppe Siri stwierdzając gorzko, że „Czterdzieści lat przyjdzie naprawiać szkody, które ten Papież wyrządził w cztery lata.” Można by dodać, że czterdzieści lat to za mało…
W odniesieniu do Fatimy, Jan XXIII nie wypełnił żądań Matki Bożej, zamknął usta ostatniemu Świadkowi Objawienia i głęboko schował Trzecią Tajemnicę. Można powiedzieć, że był „Papieżem Apostazji”.[53] […]
Lech Maziakowski
BIBUŁA, maj 2005