Aktualizacja strony została wstrzymana

„Grozili, że nas spalą”! Antifa zaatakowała holenderską siedzibę Civitas Christiana

Lewicowi aktywiści zaatakowali siedzibę Civitas Christiana, holenderskiej organizacji związanej ze Stowarzyszeniem Obrońców Tradycji Rodziny i Własności (TFP). Policja odmówiła interwencji. 

Aktywiści Antify dwukrotnie zaatakowali siedzibę Civitas Christiana, znajdującą się w Heilig Landstichting w okolicach Nijmegen. Komentarza do tych wydarzeń udzielił redakcji PCh24.pl Hugo Bos, przewodniczący Civitas Christiana.   

Co najistotniejsze to fakt, że odbyły się dwa różne ataki. Jeden miał miejsce w piątkową noc, kiedy to zatrzaśnięto naszą bramę wjazdową za pomocą łańcucha. Jednocześnie na bramie umieścili baner z napisem „nie ma miejsca na twojego Boga w moim brzuchu”. Drugi atak nastąpił w niedzielę ok. czwartej po południu, w którym wzięły udział 23 osoby, głównie działacze Antify. Krzyczeli, że spalą do ruiny „Civitas Cristiana”, powstrzymają patriarchat, seksizm i rasizm.

Na pytanie o zgłoszenie policji tego wydarzenia, nasz rozmówca odpowiedział:

– Tak, ale powiedzieli że nie przyjadą. Musieliśmy ich bardzo naciskać. Odpowiadali, że to tylko demonstracja, nic poważnego. Co prawda protestujący nie użyli wobec żadnego z nas przemocy fizycznej ale zniszczyli bramę i kłódkę.

Swoją wersję ataku przedstawia także holenderska Antifa. „Chcieliśmy dać do zrozumienia tym faszystowskim chrześcijanom, że są dla nas jedynie reakcyjnymi naleśnikami” – napisano. „W czasie kiedy ekstremistyczne prawicowe ideologie zaczynają być społecznie akceptowalne, musieliśmy odpowiedzieć! Do diabła z tradycją, patriarchatem i własnością prywatną!” – konkludują w swoim artykule.

Wkrótce więcej informacji o całym wydarzeniu.

Źródło: własne PCh24.pl / YouTube.com / indymedia.nl

PR

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-12-11)

 


 

„Do diabła z patriarchatem, własnością i tradycją”. Oto holenderska lewica

W Holandii rozpoczęła się niewypowiedziana wojna. O ile jej oznak nie widać w parlamencie czy w mediach głównego nurtu, to gdy popatrzymy z perspektywy ulicy, zobaczmy całkowicie inny obraz. Lewicowym aktywistom zabrakło merytorycznych argumentów – postanowili więc sięgnąć po radykalne działania.

Atak środowisk lewicowych na siedzibę Civitas Christiana (powiązanej ze Stowarzyszeniem Obrońców Tradycji Rodziny i Własności – TFP) nie wziął się znikąd. Zaciekła nienawiść lewicy do organizacji prezentujących katolickie wartości narastała stopniowo, zanim przybrała formę otwartego ataku. Dzisiaj bojówkarze i aktywiści wychodzą na ulice atakując wszystko co wyrasta z chrześcijańskiego dziedzictwa Holandii – uroczystości religijne, marsze dla życia, inicjatywy antyaborcyjne czy nawet… tradycyjne obchody powitania św. Mikołaja.

Aktywiści Antify dwukrotnie (7 i 9 grudnia) zaatakowali siedzibę Civitas Christiana, znajdującą się w Heilig Landstichting w okolicach Nijmegen. Podczas pierwszego ataku zatrzaśnięto bramę, na której zamieszczono baner z napisem „Nie ma miejsca dla twojego Boga w moim brzuchu”. Oczywiste proaborcyjne przesłanie jest tutaj nieprzypadkowe.

 

Natomiast w niedzielę, 9 grudnia, 23 lewicowych aktywistów wdarło się na teren siedziby Civitas Christiana organizując protest. Zamaskowane osoby niosły tęczowe flagi, skandowało hasła typu: „spalimy do ruiny Civitas Christiana” czy „do diabła z patriarchatem, własnością prywatną i tradycją”. Z głośników puszczona była głośna muzyka, zakłócająca wypoczynek osób znajdujących się w Domu Pielgrzyma (będącego częścią siedziby Civitas Christiana). Dodatkowo, w pewnym momencie część protestujących zaczęła przebierać się w postaci przypominające diabły, które trzymały w swoich rękach widły. Po odpaleniu czerwonej racy, całość przypominała wręcz piekielne tańce. Jak się okazuje, nie działo się to przypadkowo. Swoją organizację uczestnicy akcji nazwali „Homo Satan”, a w opublikowanym materiale wideo, dokumentującym protest zawarte zostały symbole satanistyczne.

Data i miejsce ataku jest nieprzypadkowe. 8 grudnia organizacja Stirezo – Pro Life, którą wspiera Civitas Christiana organizowała w Hadze „Marsz dla Źycia”. Podczas wiecu odbywającego się przed rozpoczęciem pochodu, na scenę wpadła grupa aktywistów z feministycznej organizacji skandujących hasło „Jestem szefem mojego brzucha!”. Zakłócający zostali usunięci przez ochronę, a dwie osoby aresztowano. Najprawdopodobniej obie akcje były ze sobą połączone. Jak piszą organizatorzy ataku na Civitas Christiana: „chcieliśmy zamknąć główną siedzibę współorganizatora [marszu]. W trakcie przygotowań chcieliśmy pokazać się jako istotny gracz w sprawie aborcyjnej i mamy nadzieję uderzyć w logistyczne zaplecze marszu.”

„Chcieliśmy dać do zrozumienia tym faszystowskim chrześcijanom, że są dla nas jedynie reakcyjnymi naleśnikami” – napisano. „W czasie kiedy ekstremistyczne prawicowe ideologie zaczynają być społecznie akceptowalne, musieliśmy odpowiedzieć! Do diabła z tradycją, patriarchatem i własnością prywatną!” – konkludują w swoim artykule i już zapraszają na kolejną akcję, która odbędzie się w stolicy. „Zima zbliża się do Amsterdamu, chrześcijanie przybywają ze swoim marszem na rzecz życia, wszystko wygląda smutno i ponuro, więc pomalujmy miasto PRO-CHOICE!” – piszą.

Organizacje lewicowe na celownik obrały także tradycyjne holenderskie święta. Jednym z nich jest tzw. „Sinterklaasintocht” czyli powitanie św. Mikołaja. Święto rozpoczyna się od przybycia do miasta św. Mikołaja w tradycyjnym, biskupim stroju z mitrą na głowie. Cała impreza przypomina nieco polskie Orszaki Trzech Króli i połączona jest z festynami. Sinterklaasintocht najczęściej oskarżane jest o promocję rasizmu. Wynika to z obecności w orszaku świętego tzw. Czarnego Piotrusia, ucharakteryzowanego na murzyńskiego dworzanina z XVI w. Według holenderskiej legendy, św. Mikołaj zaangażowany był w wykup afrykańskich niewolników, a jeden z nich w zamian za przywrócenie wolności postanowił pomagać biskupowi Miry w pracy duszpasterskiej. Zdaniem lewicowych aktywistów jest to powrót do idei niewolnictwa i kolonializmu. Narodowe święto od lat staje się wręcz polem bitwy pomiędzy obrońcami tradycji a progresywistami. Ustawianie ulicznych blokad w celu niedopuszczenia do zakłócenia pochodu świętego nie jest niczym niezwykłym.

Skąd w tym wszystkim jednak tyle zaciekłości? Dlaczego holenderscy lewacy nagle od dyskusji przeszli do radykalnych, często stojących na pograniczu prawa czynów? Okazuje się, że odpowiedź jest bardzo prosta – lewica przegrywa.

Aborcję zalegalizowano w Holandii już 40 lat temu. Dzisiaj okazuje się, że największy krajowy aborcyjny konglomerat (CASA) zbankrutował. Ministerstwo Zdrowia, Opieki Społecznej i Sportu nie chciało ratować CASA przed bankructwem. Lewica lamentuje: „niestety miało to ogromny wpływ na dostępność opieki aborcyjnej. Czasy oczekiwania na aborcję były dwa do trzech razy dłuższe, co uniemożliwiło niektórym poddanie się aborcji przed upływem ustawowego terminu 24 tygodni.”

W przerażenie wprawia lewicę fakt, iż na zeszłorocznym „Marszu dla Źycia” w Hadze wzięło udział 15 tys. osób. „Nie ma prawie żadnego oporu przed tym wydarzeniem” – komentują. Dodatkowo, w ostatnim czasie zlikwidowano w Holandii 3 „kliniki” aborcyjne, w tym jedną – w Amsterdamie. W społeczeństwie coraz mocniej uwidaczniają się postawy postulujące pełną ochronę życia, które lewacy określają pogardliwie „Forced- Birth” (ang. wymuszone narodzenie). Organizacja zajmujące się naturalnym planowaniem rodziny zaczynają uzyskiwać finansowanie państwowe oraz posiadają jasny program ochrony życia.

Paradoksalnie, holenderscy katolicy nie powinni obawiać się wzrastających ataków lewicowych aktywistów. Ich obecność w przestrzeni publicznej można porównać do ataku zwierzęcia, które zagonione w kozi róg szczerzy kły – bo to już ostatnia rzecz jak im pozostała.

Piotr Relich      

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-12-11)

 


 

Skip to content