Szeroko promowane na świecie tak zwane odnawialne źródła energii nie tylko nie są ekonomiczne, bo trzeba do nich dopłacać, ale przede wszystkim nie są ekologiczne.
Zacznijmy od początku, czyli od wyprodukowania wiatraka. W prądnicach turbin stosuje się magnesy z metali ziem rzadkich – neodymu i dysprozu, których wydobycie w Chinach powoduje olbrzymie zanieczyszczenie środowiska. Generuje toksyczne i radioaktywne odpady na gigantyczną skalę. Amerykański Institute for the Analysis of Global Security ocenia, że wydobycie jednej tony metali ziem rzadkich powoduje powstanie jednej tony odpadów radioaktywnych. Już w roku 2011 badania przeprowadzone w pobliżu jeziora Baotou, gdzie wydobywa się te pierwiastki, wykazały bardzo wysoki współczynnik zachorowań ludzi na raka, osteoporozę oraz choroby skóry i dróg oddechowych. Poziom napromieniowania w jeziorze był dziesięciokrotnie wyższy niż w okolicy. A w jednej turbinie zużywa się kilkaset kilogramów metali ziem rzadkich. Co więcej – jak pisze Mitt Ridley w brytyjskim „The Spectator” – budowane ze stali turbiny z betonowymi fundamentami potrzebują aż dwieście razy więcej tych materiałów na jednostkę mocy niż nowoczesna turbina gazowa! Do zbudowania ważącej 250 ton turbiny wiatrowej o mocy 2 MW, w której wykorzystuje się stal i cement, potrzeba aż 150 ton węgla.
Nie lepiej jest z ekologicznością energii wytwarzanej ze słońca. Jak wynika z raportu amerykańskiej organizacji Environmental Progress, przy produkcji paneli słonecznych wytwarza się aż trzysta razy więcej toksycznych odpadów na generowaną jednostkę prądu niż w przypadku elektrowni atomowych. Ponadto do wytworzenia paneli słonecznych używa się szkodliwych metali ciężkich, takich jak ołów, chrom czy kadm, a także kwasu siarkowego i toksycznego fosforowodoru. W Chinach fabryka produkująca panele słoneczne doprowadziła nie tylko do wymarcia ryb w pobliskim jeziorze, ale u mieszkających tam dzieci notuje się podwyższony poziom ołowiu we krwi. Co więcej, zdaniem holenderskich naukowców z Uniwersytetu w Utrechcie, biorąc pod uwagę, jak dużo energii zużywa się przy produkcji paneli, przemysł energii słonecznej jest emitentem netto gazów cieplarnianych. Z kolei dane rządu USA wskazują, że emitowany przy produkcji paneli trójfluorek azotu siedemnaście tysięcy razy bardziej wpływa na efekt cieplarniany niż ta sama ilość CO2.
Ten sam problem dotyczy także samochodów elektrycznych i hybrydowych. W akumulatorach hybrydowej toyoty prius znajduje się 11 kilogramów metali ziem rzadkich, a w akumulatorach samochodów elektrycznych jeszcze więcej. Dodatkowo w Demokratycznej Republice Konga, przy wydobyciu kobaltu, koniecznego też do akumulatorów samochodów hybrydowych i elektrycznych, może pracować nawet czterdzieści tysięcy dzieci bez wyposażenia ochronnego, narażonych przez to na choroby skóry i raka płuc.
Jak wyliczyli naukowcy z niemieckiego Instytutu Fraunhofera Fizyki Budowli, do wyprodukowania samochodu elektrycznego zużywa się dwa razy więcej energii niż do wyprodukowania auta z silnikiem spalinowym, a co za tym idzie, emituje się dwa razy więcej CO2. Wynika to z dużej energochłonności produkcji karoserii ze stopów aluminium oraz baterii litowo”‘jonowych. Naukowcy ze Szwedzkiego Instytutu Środowiska obliczyli, że wyprodukowanie jednej baterii powoduje taką samą emisję substancji trujących, jak ośmioletnie jeżdżenie autem napędzanym silnikiem benzynowym!
Do tego dochodzi problem niepoddających się recyklingowi odpadów pochodzących ze zużytych elektrowni wiatrowych (na przykład skrzydła wiatraków) i słonecznych oraz akumulatorów samochodów elektrycznych. W skali świata chodzi o miliony ton, podczas gdy żywotność paneli i wiatraków wynosi zaledwie 25-30 lat. Tylko w Japonii do roku 2020 zużytych paneli słonecznych ma być ponad dziesięć tysięcy ton, a do 2040 roku ma ich przybywać aż osiemset tysięcy ton rocznie! Co więcej, w przeciwieństwie do niebezpieczeństwa związanego z panelami ryzyko związane na przykład z odpadami nuklearnymi jest dobrze znane i można je dokładnie zaplanować.
Wpływ na środowisko
Elektrownie wiatrowe wywierają negatywny wpływ na środowisko. Postawione w morzu są niebezpieczne dla ssaków morskich. W roku 2012 w samych tylko Stanach Zjednoczonych turbiny wiatrowe zabiły niemal półtora miliona ptaków i nietoperzy. Badanie przeprowadzone przez Uniwersytet Kalifornijski wykazało, że farmy wiatrowe na Hawajach mogą zmniejszyć liczebność mroczka rudego (zagrożonego gatunku nietoperza) aż o 90 procent w ciągu kolejnych pięćdziesięciu lat.
– Szczególnie narażone na kolizje są ptaki szponiaste, które latają na wysokości pracy śmigieł wiatraka – mówi w rozmowie z magazynem „Polonia Christiana” Anna Ratajczak, redaktor serwisu stopwiatrakom.eu.
Również panele słoneczne stanowią niebezpieczeństwo dla ptaków, bo wytwarzają tak zwane promienie śmierci. Według organizacji BrightSource, jedna tylko elektrownia słoneczna Ivanpah w USA zabija rocznie dwadzieścia osiem tysięcy ptaków. Spalają się one w powietrzu, gdy wlatują w promienie słoneczne skupione przez olbrzymie panele. Problem jest tak poważny, że amerykańskie regulacje zezwalają, by farmy słoneczne zabijały lub poważnie raniły do 4,2 tysięcy orłów bielików rocznie.
Turbiny wiatrowe tworzą też specyficzny mikroklimat. Pismo naukowe „Nature Climate” opublikowało wyniki analiz danych z czterech farm wiatrowych w Teksasie. Okazało się, że obracające się wiatraki, mieszając ciepłe powietrze z chłodniejszym, powodują ocieplanie powierzchni ziemi pod nimi. Podobnie z badań chińskich naukowców wynika, że farmy wiatrowe w prowincji Hebei spowodowały wzrost temperatur dziennych o 0,45-0,65 stopnia Celsjusza i nocnych o 0,15-0,18 stopnia. To zredukowało poziom wilgoci w glebie, co z kolei obniżyło produkcję rolną w okresie letnim o 8,9 procent, a roczną o 4 procent.
Wpływ na zdrowie ludzi
Zdaniem naukowców wiatraki wywierają także negatywny wpływ na zdrowie człowieka. Źycie wielu ludzi mieszkających w niewielkiej odległości od wiatraków zmieniło się w piekło – także w Polsce. Jak mówi redaktor Ratajczak, generowany przez wiatraki hałas rozchodzi się na znaczną odległość, nawet 8-9 kilometrów.
– Przemysłowe elektrownie wiatrowe nie mogą być traktowane jako źródło „ekologicznej energii”, gdyż zanieczyszczają środowisko specyficznym i charakterystycznym tylko dla nich hałasem słyszalnym i niesłyszalnym. Hałas jest jednym z wyjątkowo uciążliwych zanieczyszczeń środowiska naturalnego. Hałas ten, z uwagi na swoją powtarzalność i składowe (infradźwięki oraz hałas o niskiej częstotliwości) jest wyjątkowo dokuczliwy. Ludzkie ucho nie potrafi przystosować się do monotonnego i powtarzalnego hałasu, co powoduje szybkie przemęczenie organizmu – wyjaśnia Anna Ratajczak.
Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny wymienił aż dziewięć czynników ryzyka dla zdrowia człowieka wywoływanych przez wiatraki, w tym między innymi hałas aerodynamiczny z uwzględnieniem emisji infradźwięków i jego składowych niskoczęstotliwościowych, efekt migotania cieni, promieniowanie elektromagnetyczne, możliwość odrywania się kawałków lodu od wirników czy upadku urwanej łopaty wirnika lub jej fragmentu, prawdopodobieństwo wystąpienia objawów stresu i depresji związanych z hałasem.
– Źycie w pobliżu farmy wiatrakowej powoduje ciężkie, nieobliczalne skutki dla ośrodkowego układu nerwowego – ostrzega profesor Jerzy Jurkiewicz, neurochirurg i neurolog, dodając, że ludzie żyjący w takich warunkach stają się agresywni lub depresyjni, kłótliwi, zmęczeni, a także gorzej pracują.
Na początku cierpią na tak zwany „zespół udręczenia wiatrakowego”. Później mają alergie, zaburzenia układu krążenia, wrzody żołądka. Dochodzi do mikropęknięć w oskrzelach, a nawet do napadów padaczkowych. W efekcie życia w ciągłym stresie rozwijają się rozmaite choroby. Zdaniem profesora Jurkiewicza po pięciu latach dochodzi do zaburzeń czynności poznawczych, wyraźnego osłabienia pamięci aż do zaawansowanej demencji i choroby Parkinsona. Kobiety żyjące w pobliżu wiatraków częściej rodzą dzieci z upośledzeniem, częściej dochodzi u nich do poronień, a urodzone przez nie dzieci gorzej się rozwijają.
– Człowiek zdrowy narażony na działanie wibracji, hałasu, infradźwięków i migotania przestaje bytować jako człowiek zdrowy. Człowiek już chory jest tym bardziej narażony – zaznacza prof. Jurkiewicz.
Konwencjonalne wspomaganie
Elektrownie słoneczne (gdy jest za małe nasłonecznienie) i wiatrowe (gdy nie ma wiatru) muszą być wspomagane innymi źródłami energii i najczęściej są to instalacje gazowe. Badania holenderskie wykazały, że wiatraki produkują energię tylko przez 30 procent czasu, a jak czytamy na łamach brytyjskiego „The Telegraph”, włączanie wspomagającej elektrowni gazowej, kiedy nie ma wiatru i jej wyłączanie, kiedy wiatr jest, powoduje większą emisję CO2, niż gdyby pracowała ona równomiernie przez cały czas.
– Technologia produkcji energii elektrycznej z wiatru jest nieefektywna ze względu na brak możliwości jej magazynowania oraz niestabilna z powodu braku możliwości prognozowania wietrzności. Elektrownie wiatrowe nie mogą funkcjonować bez rezerwowych źródeł mocy i bez wsparcia energetyki tradycyjnej (węglowej, gazowej, jądrowej). Tym samym nie tylko nie przyczyniają się do utrzymania bezpieczeństwa energetycznego, ale wręcz destabilizują system elektroenergetyczny poprzez brak możliwości sterowania produkcją energii elektrycznej – wyjaśnia redaktor Anna Ratajczak, dodając, że w ten sposób elektrownie wiatrowe wcale nie przyczyniają się do globalnego ograniczania emisji CO2.
Aby rozruszać wspomnianą elektrownię słoneczną Ivanpah, każdego rana trzeba przez cztery i pół godziny spalać gaz (emitując przy tym gazy cieplarniane).
Biorąc powyższe pod uwagę, nie można aut elektrycznych nazywać ekologicznymi bez względu na to, czy zużywają prąd pochodzący z elektrowni na paliwa kopalne czy też z siłowni wiatrowych lub słonecznych. Co więcej, z badań amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk wynika, że jeśli prąd pochodzi z węgla, to z powodu emisji zanieczyszczeń przy produkcji prądu auta elektryczne generują aż 3,6 razy więcej szkodliwych zanieczyszczeń niż pojazdy spalinowe! Natomiast Bruno Van Zeebroeck z belgijskiego biura badawczego TML zauważa, że auta elektryczne są zwykle cięższe od tradycyjnych samochodów, co powoduje, że dochodzi do większego zużycia hamulców i opon, a dodatkowo niszczą one bardziej nawierzchnię drogową.
„Źadna z naszych obecnych technologii energetycznych nie jest prawdziwie odnawialna, przynajmniej w taki sposób, w jaki jest obecnie stosowana. Nie odkryliśmy jeszcze żadnej formy energii, która byłaby całkowicie czysta i nadawała się w pełni do ponownego użycia, a pomysł, że takie źródło energii zostanie kiedykolwiek odkryte, jest złudzeniem” – czytamy na stronach amerykańskiego „Bulletin of Atomic Scientists”. Oczywiście elektrownie tradycyjne również są szkodliwe i dla środowiska, i dla zdrowia ludzi. Z czegoś jednak trzeba energię wytwarzać, ale wobec wiedzy, jak wygląda produkcja energii przez nieekologiczne i droższe wiatraki czy solary, absolutnym skandalem jest fakt, że władze wielu krajów na świecie, w tym w szczególności UE, wymuszają instalowanie takich urządzeń, by wypełniać urojone cele klimatyczne.
Tomasz Cukiernik – publicysta i podróżnik, autor książki „Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa”. Aby zamówić, kliknij TUTAJ.
Tekst pochodzi z 59. numeru magazynu „Polonia Christiana”. Aby zamówić, kliknij TUTAJ.