Aktualizacja strony została wstrzymana

Kilka słów o bliźniaczych, fałszywych „objawieniach” ss. Feliksy Kozłowskiej i Faustyny Kowalskiej

Dodano: 2018-10-5 3:24 pm

Przedstawiamy poniżej tekst pisany z pozycji sedewakantystycznych, jakkoklwiek nietrudno nie zgodzić się z podstawowym osądem oraz ukazaniem podobieństw prorokin (fałszywych), których przesłania były potępione przez Święte Oficjum Kościoła katolickiego. Potępiono zarówno zjawy „Mateczki” jak i siostry Faustyny. Z tym, że ta ostatnia znalazła swych promotorów w kręgach posoborowych hierarchów i odwrócono wcześniejsze potępienia. Polecamy również Komentarz BIBUŁY dopisujący kilka faktów.

Warto jednocześnie przypomnieć, że pomimo tego iż nawet jeśli jakieś prywatne objawienia uznane zostały przez Kościół za autentyczne, to one „nie należą do depozytu wiary” (tak wyraźnie stwierdza KKK 67). Wobec tego katolik nie ma obowiązku wierzyć w te objawienia, a tym bardziej nie ma obowiązku wierzyć w te zjawiska, które były jednoznacznie odrzucone przez Kościół i uznane za fałszywe. A tak właśnie Kościół przedsoborowy, czyli nie dręczony szatańską wizją porozumienia się ze światem i nie wciągnięty w wir rewolucji masońsko-modernistycznej, wypowiadał się w stosunku co do objawień siostry Marii Franciszki Kozłowskiej oraz siostry Faustyny Kowalskiej. Co ciekawe oba te „objawienia” miały miejsce w tym samym mieście – co samo w sobie jest dziwnym zbiegiem okoliczności i nurtuje nawet uległych posoborowemu skrzywieniu teologów. W 1906 roku święty papież Pius X ogłosił antymariawicką encyklikę Tribus circiter i obłożył siostrzyczkę Kozłowską ekskomuniką. Co więcej, „mateczkę” objęła tzw. ekskomunika większa (zniesiona przez posoborowie), która oznaczała oprócz całkowitego wykluczenia z Kościoła również zakaz utrzymywania jakichkolwiek więzów towarzyskich z ekskomunikowaną osobą.

Podobnie wyglądała sytuacja z siostrzyczką Faustyną, której rzekome objawienia Kościół wyklął nie tylko jeden raz, ale dwa razy! Jednak w czasach posoborowej „odnowy” Paweł VI (pod wpływem polskiego młodego modernisty, kardynała Wojtyły), zniósł te zakazy i siostra Faustyna wraz z jej „objawieniami” stała się ikoną Nowego Kościoła. Dzisiaj jej kult jest symbolem posoborowego Kościoła a obrazy „zdobią” większą ilość kościołów niż innych świętych. Siostra Faustyna – ekskomunikowana przez Święte Oficjum nieskażonego Kościoła – została przez posoborowych hierarchów kanonizowana.

Red.

– – – – – ◊ – – – – –

 

Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” – czyli słów kilka o bliźniaczych, fałszywych „objawieniach” ss. Feliksy Kozłowskiej i Faustyny Kowalskiej.

 

„Jak bowiem pomiędzy rzeczywistymi rzeczami nie sposób znaleźć takiej, która nie posiada w sobie jakiegoś dobra, tak niemożliwym jest trafić na wiedzę, która jest całkowicie fałszywa, bez jakiegokolwiek elementu prawdy…. Dlatego również nauczanie, które demony przekazują swoim prorokom, zawiera prawdy, które czynią je łatwiejszym do przyjęcia. Rozum bowiem pozwala się pozorami prawdy doprowadzić do fałszu, podobnie jak wola skłania się do złego, które ma pozory dobra” (Św. Tomasz z Akwinu, Sum.th. II-II, 172,6)

 

„Święte” siostry Feliksa (Maria Franciszka) Kozłowska i Maria Faustyna Kowalska

 

Wszyscy zapewne kojarzą najmniej chlubną historię w dziejach naszego Narodu, historię pewnej opętanej przez diabła zakonnicy i kilkunastu jej zwolenników – zbuntowanych przeciwko biskupom i Stolicy Apostolskiej kapłanów, na czele z x. Michałem Kowalskim, późniejszym „arcybiskupem”. Historię rzekomych „objawień” „Mateczki” Kozłowskiej, założycielki potępionego przez Papieża św. Piusa X w 1904 roku „zgromadzenia mariawitów”, czyli zwyczajnej heretyckiej i schizmatyckiej sekty, która niedługo później związała się ze starokatolikami, i od nich uzyskała nielegalną sukcesję. Sama Kozłowska była pierwszą kobietą ekskomunikowaną z imienia w dziejach Kościoła katolickiego, zaś przez swoją sektę została ogłoszona „świętą”, a przez niektóre jej odłamy wręcz „uosobieniem Ducha św.”. Same jednak rzekome „objawienia” wykazują niezwykłe podobieństwo do „objawień” s. Faustyny Kowalskiej, późniejszej „świętej” modernistycznego Neokościoła, czyli posoborowej sekty Novus Ordo, co przyznaje współczesny mariawita prof. Konrad Rudnicki. Posłannictwo Feliksy Kozłowskiej znane jest pod nazwą Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Faustyna nazywała siebie sekretarką Bożego Miłosierdzia. Fragment rozmowy z Konradem Rudnickim – „kapłanem” w Zgromadzeniu Mariawitów; ur. 1926 r., (za: portal www.ekumenizm.pl) :

 

Podobieństwo obu objawień jest bardzo ciekawym „zbiegiem okoliczności”. Mówiłem na ten temat obszerniej w referacie zamieszczonym w Zbiorze „Teologia Miłosierdzia Bożego”. Sprawa tożsamości objawień św. Marii Franciszki i św. Marii Faustyny wymaga bowiem dłuższego wyjaśnienia. Mówiąc krótko, a więc z konieczności upraszczając szczegóły, moim – i nie tylko moim – zdaniem mamy tu do czynienia z powtórzeniem tego samego objawienia – z tą różnicą, że objawienie dane naszej Założycielce wydaje się bardziej podstawowe. Zawiera bowiem ogólne zasady wcielania w życie Dzieła Miłosierdzia. Jeśli zatem ktoś chce realizować to dzieło w swoim życiu, to bez względu na to, kim jest i co jest jego szczegółowym powołaniem, ma w tym objawieniu wszystkie podstawowe dane jak realizować Boże wezwanie. Siostra Maria Faustyna otrzymała tymczasem objawienia o bardziej osobistym charakterze. Pan Jezus pokazuje jej, jak ona właśnie w swoim osobistym powołaniu ma kształtować swój los. Ponadto zapis Marii Franciszki zawiera tylko rzeczy istotne. Natomiast zapis Marii Faustyny przytacza wiele rzeczy pobocznych, na przykład objawienia fałszywe, które ona sama potem jako takie określa lub, o których dziś można powiedzieć, że były fałszywe. W stosunku do podstawowego objawienia danego Mateczce Kozłowskiej, objawienia Marii Faustyny mają charakter przykładowy.
Czyli s. Faustyna otrzymała objawienie dane wcześniej Mateczce Kozłowskiej, tyle że w wersji bardziej osobistej?
Nie wiem, czy Pan wie, że nie tylko ona. Po niej jeszcze szereg innych ludzi percypowało w poznaniu ponadzmysłowym Dzieło Miłosierdzia. Wszystkie te objawienia leżą w tej samej linii objawień, których początkiem był rok 1893. Są to – z wyjątkiem objawień Marii Faustyny – bardzo drobne fragmenty tego Dzieła Bożego, bardzo osobiste, jednostkowe aspekty Dzieła. Jest o tym mowa we wspomnianym moim referacie w książce „Teologia Miłosierdzia Bożego”
. (koniec cytatu)

 

Kościół Święty uznał jednak od początku „objawienia” „Mateczki” za urojenie i szatańskie mamienie, a mariawityzm za herezję. W 1906 roku Papież św. Pius X uroczyście potępił Feliksę Kozłowską oraz x. Michała Kowalskiego w Encyklice Tribus circiter. W powszechnej świadomości mariawityzm zapisał się dzięki wydarzeniom z przełomu lat 20. i 30. XX wieku. Jego biskupi zaczęli wówczas udzielać kobietom „święceń” prezbiteratu i episkopatu, błogosławić małżeństwa pomiędzy księżmi a zakonnicami, pochwalać  – choć jak się wydaje tylko w teorii – poligamię. Najbardziej sławetne okazały się tzw. procesy mariawickie, gdy głowa sekty, Jan Maria Michał Kowalski, uczeń i następca „Mateczki”, wielokrotnie stawał przed sądem z oskarżenia o obrazę moralności i czyny lubieżne. Większość kompromitujących wydarzeń miała miejsce już po śmierci założycielki mariawityzmu, za rządów x. Kowalskiego. Odsunięcie go od władzy w 1935 r. i odwołanie części jego „reform” dało sposobność apologetom sekty – w tym także „katolickim” ekumenistom – do forsowania twierdzeń o rzekomej ortodoksyjności „oryginalnego” mariawityzmu, co oczywiście sprzeczne jest z jasnym orzecznictwem Kościoła, dekretami św. Inkwizycji i św. Piusa X.

Jak jednak widzimy, sami mariawici uznają „objawienia” dane s. Kowalskiej za „kontynuację” tych samych „objawień” danych wcześniej Kozłowskiej, i obie kobiety tytułują „świętymi”, które miały „osobistą relację z Jezusem”. Rzeczywiście podobieństw między tymi dwiema wizjami jest bardzo wiele, i rzeczywiście można je uznać za kontynuację, za to samo mamienie, które oczywiście nie pochodzi od Boga, jak chcieli by tego jego obrońcy, czy to z sekty mariawitów, czy z sekty novus ordo, tylko od złego ducha, który pod pozorem prawdy i „większej chwały Bożej”, wciska ludziom fałszywą naukę prowadzącą do wiecznego zatracenia. Uderzające podobieństwo „objawień” „Mateczki” i Faustyny może znaleźć swoje wytłumaczenie m.in. w tym, że „objawienia” Faustyny rozpoczęły się właśnie w czasie jej pobytu w Płocku i oddalonej od Płocka o 10 km Białej (lata 1930-1932). Pierwsza wizja „Jezusa Miłosiernego” i polecenie namalowania obrazu następuje 22 lutego 1931 roku. Faustyna była już wtedy w Płocku od niemal roku. Płock był główną siedzibą nowo powstałej sekty mariawitów [sic!]. Po śmierci „Mateczki” w roku 1920 władzę nad sektą mariawitów przejmuje x. Michał Kowalski, który podejmował kontrowersyjne reformy, takie jak liturgia w języku polskim, komunia w dwóch postaciach, zniesienie celibatu, „wyświęcanie” kapłanek. W roku 1922 wydane zostaje drukiem Dzieło wielkiego miłosierdzia. W Płocku musiało wrzeć na ten temat w środowiskach kościelnych. Teoretycznie Faustyna mogła więc przeczytać „objawienia” Feliksy Kozłowskiej i wpaść na pomysł małego plagiatu z uwzględnieniem „posłuszeństwa” wobec władz kościelnych, aby nie sprowadzić na siebie ekskomuniki. Nie była bowiem taka odważna jak Feliksa. Być może nie był to całkiem świadomy plagiat. Ale z pewnością mogła Faustyna zasugerować się pewnymi stwierdzeniami Dzieła. Pragnienie wielkości u „Mateczki” jest porównywalne z tym, którego doświadczała Faustyna. Poniżej kilka fragmentów z Dzienniczka Faustyny Kowalskiej: 

„…z żadną duszą nie łączę się tak ściśle i w ten sposób, jako z tobą…” (Dz. 587)

„…dlatego łączę się z tobą tak ściśle, jako z żadnem stworzeniem…” (Dz. 708 i 1546)

„…umiłowana perło Serca Mojego…” (Dz. 1061)

„…widzę miłość twoją tak czystą, więcej niźli Anielską…” (Dz. 1061)

„…ze względu na ciebie błogosławię świat…” (Dz. 1061)

 

Więcej cytatów z Dzienniczka, wraz z świetną ich analizą, można znaleźć w genialnym artykule „Kłamstwo Boże, czyli zjawy Faustyny Siostry Kowalskiej„, dostępnym na naszej stronie, pod tym linkiem. Czyż nie widać tu zaskakującego podobieństwa:

 

„…Ten jest węzeł mój małżeński z tobą na wieki…”

„…Tobie dam zwycięstwo i moc nad duchem nieczystym…”

„…Jeżeli każdy, kto chce, dostąpi mego Miłosierdzia, to ty dostąpiłaś w stopniu najwyższym – ty będziesz matką miłosierdzia…”

„…Po Najświętszej Pannie nikt tak nie wypełnił woli mojej, jak ty ją wypełnisz…” (Dzieło, s. 47)

„…Ze wszystkich łask, jakimi cię obdarzam, największą jest ta, że jak Najświętsza Panna wyjęta jest spod grzechu, tak ty wyjęta jesteś spod namiętności; tą drogą, jaką cię prowadzę, dotąd żadnej duszy nie prowadziłem, a podobieństwa swego szukaj w Najświętszej Pannie…”. 

 

Podobnie od namiętności uwolnił rzekomo „Jezus” także Faustynę! Od pewnego momentu była  ponoć wolna od pokus nieczystości, jak czytamy w Dzienniczku. Stała się Oblubienicą Jezusa i żadne pokusy już jej nie dręczyły… Próżno jest szukać innego takiego przykładu u prawdziwych Świętych mistyków Kościoła Katolickiego. Nietrudno się więc dziwić, że Watykan uznał te objawienia za herezje i halucynacje. Czy jednak nie widać, jak bardzo mogła być Dziełem zainspirowana Faustyna? Jeśli tzw. współcześni „katolicy” uznają jej Dzienniczek za autentyczne objawienia, coś tu się nie zgadza. Mamy tu tylko dwie opcje: albo obie „mistyczki” miały autentyczny kontakt z Jezusem, albo żadna z nich. Po tym co przeczytaliśmy wyżej, można mieć jednak absolutną wręcz pewność, że obie miały konszachty z diabłem… Wydaje się, że Feliksa nie poradziła sobie z misją obwieszczania światu „miłosierdzia”, dlatego „Jezus” szukał innej kandydatki i znalazł ją w osobie Faustyny. Czy jej misja się powiodła? Czego Kościół nie chciał przyjąć z rąk Feliksy, przyjął modernistyczny Neokościół z rąk Faustyny. Dlaczego? Może mania wielkości i pycha Feliksy były jednak większe niż Faustyny? Poza tym Feliksa chciała otwarcie być przewodniczką i nauczycielką kapłanów, przejawiała skłonności typowe dla guru, chcącego stworzyć swój kult (co jej się zresztą udało). Ambicje Faustyny co do świata zewnętrznego były skromniejsze: namalować obraz, założyć zgromadzenie i wprowadzić „Święto Miłosierdzia”. No i słynną „koronkę”…

„Mateczka” ułożyła „koronkę do Miłosierdzia Bożego”, zupełnie jak Faustyna. Teksty Feliksy wykazują podobieństwo do treści koronki Faustyny. Faustyna być może nawiązuje do treści przeczytanych u Feliksy. Pamiętamy zapewne, że w koronce Faustyny ofiaruje ona Ojcu Przedwiecznemu ciało i krew, duszę i bóstwo Jego Syna na przebłaganie za grzechy świata. Feliksie każe „Jezus” ofiarować Hostię (ulubione słówko Faustyny; „…kiedy przyjęłam Jezusa w Komunii Świętej, moje serce całą mocą zawołało: Jezu, przeistocz mnie w drugą Hostię!… i odpowiedział mi Pan: Jesteś żywą Hostią…” [Dz. 1826]) Ojcu Niebieskiemu „jako ofiarę błagalną za grzechy świata”. (Dzieło, s. 30) „Jezus” zapewnia Feliksę: „Ile razy w taki sposób ofiarujesz Mnie Ojcu Niebieskiemu, zawsze powstrzymasz sprawiedliwość i odwrócisz gniew Jego”. (Dzieło, s. 30) Wiemy z Dzienniczka, że „odwracanie gniewu” Boga było także priorytetem dla Faustyny. Co ciekawe, pewne słowa z koronki Faustyny są prawie dokładnym powtórzeniem słów z rekolekcji relacjonowanych przez x. Kowalskiego: rozpowszechniana przez mariawitów tzw. „Adoracja ubłagania” ma na celu przebłagać „Pana Jezusa” za nasze i całego świata grzechy dla dostąpienia miłosierdzia. Adoratorzy będą błagać „Zbawiciela”, żeby zmiłował się nad nami i nad całym światem. (Dzieło, s. 255) Faustyna pisze w swojej Koronce: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata” oraz „Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego”. Zadziwiająca zbieżność!

Dziś doskonale widzimy zgubne „owoce” tej „koronki” autorstwa Faustyny, i całego tego nowego, pseudo-katolickiego kultu. Całkowicie wyparła ona w posoborowym świecie tradycyjne nabożeństwa i dawne, katolickie formy pobożności. Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa jest dziś praktycznie nie obecny. Z kościołów zniknęły obrazy (zastąpione najczęściej faustyniańskim obrazem „Jezu ufam Tobie„), nie odmawia się już litanii i tradycyjnych nabożeństw. Podobnie stało się z kultem Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny.  Koronka wyparła w znacznej mierze nawet Różaniec Święty. Na pielgrzymkach, pogrzebach, w parafiach generalnie prawie nie ma już różańca. Za to wszechobecne jest „Boże Miłosierdzie” Faustyny. Jest koronka, bo krótsza o połowę, modna i forsowana odgórnie. No i niestety, duma „narodowa” odgrywa też swoją rolę. Faustyna jednak to taka sama „chluba” Polski jak „Mateczka” Kozłowska. Faustyna była wpisana na Indexie Xiąg Zakazanych przez Papieża Piusa XII, a później dwukrotnie potępiona przez Święte Oficjum, dopiero „Papież Polak” – herezjarcha Karol Wojtyła ją „zrehabilitował”. Faustyna jest „świętą” posoborowia i trzeba być ślepym, aby nie widzieć zatrutych owoców posoborowia. Faustynę kochają i konserwatyści „novus ordo”, i pseudo „tradycjonaliści” (z FSSPX na czele, które w każdej kaplicy wiesza obraz „Jezu ufam Tobie„, i zaleca odmawianie „koronki”, w tym na bractwowych pielgrzymkach na Jasną Górę) i Bergoglio ps. „Franciszek” ze swoim homolobby. Proszę zobaczyć, że „Franciszek” nie poleca nigdy ani kultu NSPJ, ani kultu NPSM, ani innych nabożeństw. Ale faustyniańskie „miłosierdzie” idzie pełną parą. Stanowi ono bowiem jeden z głównych filarów posoborowej nowej religii. Religii która odrzuca katolickiego Boga (jak sam stwierdził pan Bergoglio), który jest po 1. Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze, oraz że 2. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna (Główne Prawdy Wiary, Katechizm katolicki). Nowy „bóg” modernistów jest „bogiem” ślepym na ludzkie grzechy, którego miłosierdzie swym płaszczem zasłania bezgranicznie i bezwarunkowo każde zło, a więc zgodnie z tą nową doktryną, można wprost stwierdzić (jak wielu modernistów już uczyniło), że piekło jest puste, albo że po prostu „piekła nie ma”. Jest to największe możliwe zwycięstwo lucyfera!

Hipotetycznie, można się zastanowić, co by się stało z s. Kowalską gdyby modernistom nie udało się przejąć władzy nad widzialnymi strukturami Kościoła katolickiego w 1958 r. Gdyby w tymże roku wybrany został na konklawe np. kard. Siri, czy inny prawowierny katolicki purpurat, i został prawowitym Papieżem Kościoła katolickiego, to z pewnością potępiania dzienniczka s. Faustyny i jej fałszywego kultu, nikt by nigdy (a przynajmniej nie tak szybko) nie odwołał (dopiero 5 kwietnia 1978, na prośbę Karola Wojtyły odwołano Notyfikację zakazującą szerzenia kultu „miłosierdzia bożego” w formach pochodzących z „objawień” Faustyny). Czy gdyby Faustyna lub osoby z jej towarzystwa, jak np. x. Sopoćko, nie podporządkowały się tym jasnym zaleceniom i nakazom Stolicy Apostolskiej, to nie padła by kolejna ekskomunika, jak było w przypadku Kozłowskiej i x. Kowalskiego? Czy nie powstał by w wyniku tego kolejny „kościół” kolejnej „mateczki”? Są to oczywiście tylko spekulacje, ale jest możliwe, że tak by się ostatecznie stało. Patrząc na to z drugiej strony, wiemy że moderniści i masoni próbowali przejąć struktury kościelne już podczas konklawe w 1903 r., kiedy próbowali przepchnąć wybór kard. Rampolli, (cóż za podobieństwo nazwisk) najprawdopodobniej masona. Nie został wybrany z powodu zgłoszonego przez polskiego kardynała Jana Puzynę z Krakowa weta w imieniu cesarza Austrii Franciszka Józefa. W tym samym czasie w Rzymie przebywała Kozłowska wraz z jej zwolennikami… Czy to tylko przypadek, zbieg okoliczności? Czy gdyby wówczas wybrano liberała i masona, tak jak w 1958 r. wybrano Roncalliego, to czy ruch mariawitów odpadł by wówczas od Kościoła, czy stało by się podobnie jak z kultem Faustyny Kowalskiej, który z czasem, po 20 latach, został oficjalnie przez okupowany Rzym przyjęty i uznany za „katolicki”. Sytuacja jest wprost analogiczna. 

Na szczęście w 1903 roku Bóg dał nam wielkiego Papieża, największego niewątpliwie w XX stuleciu i jednego z największych w dziejach Kościoła – św. Piusa X, który imiennie potępił Kozłowską i jej zwolenników. Jest absolutnie pewne, że gdyby dziś żył Jego następca, to równie potępił by on, dokładnie za to samo, Faustynę Kowalską i jej fałszywy kult, nie mający nic wspólnego z prawdziwym Bożym miłosierdziem, które jest równoznaczne z Bożą sprawiedliwością! Módlmy się o rychły powrót Katolickiego Papieża, zwłaszcza teraz, w zbliżającą się, 60.tą rocznicę śmierci ostatniego katolickiego Papieża – tj. Piusa XII. Mamy Październik – miesiąc Różańca Świętego – módlmy się tak jak On…

 

Omnia ad maiorem Dei gloriam 
et Beatissimae Virginis Mariae honorem!

Michał Mikłaszewski,

3 X 2018, w św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Za: – Tenete Traditiones (3 października 2018)- [Org. tytuł: «”Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” – czyli słów kilka o bliźniaczych, fałszywych „objawieniach” ss. Feliksy Kozłowskiej i Faustyny Kowalskiej»]

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY

Przypominamy stanowisko Redakcji BIBUŁY wyrażone w Komentarzu pod tekstem „W Łagiewnikach zaprezentowane zostały rękopisy listów świętej s. Faustyny Kowalskiej”. 
Tak jak pisaliśmy przed laty, nic się nie zmieniło… wątpliwości pozostały… nikt nie chce podjąć się dyskusji na tak ważny temat…

 

My pragnęlibyśmy aby wierni mogli wreszcie:

 

Dokumentacja medyczna

1. Zaznajomić się z dokumentacją medyczną przypadku ks. Ronalda Pytla z polskiej parafii Holy Rosary w Baltimore (gdzie był duszpasterzem w latach 1991-2003), którego to uzdrowienie posłużyło za ostateczny dowód w procesie kanonizacji siostry Faustyny, bowiem dostępne dane są bardziej słodkawymi opowiastkami zamiast rzetelnych dowodów lekarskich. Jak pisze sam ks. Pytel:

„16 listopada 1999 roku lekarze zaproszeni przez Kongregację ds. Świętych przegłosowali, że natychmiastowe uzdrowienie mojej bardzo uszkodzonej lewej komory serca nie jest medycznie wytłumaczalne. 9 grudnia watykańska komisja teologów potwierdziła, że jest to cud przypisywany wstawiennictwu bł. Siostry Faustyny Kowalskiej. Potem odbyła się komisja kardynałów, a 20 grudnia promulgacja dekretu o cudzie w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II.”

Z tego opisu wynika, że „lekarze przegłosowali”, co oznacza, że prawdopodobnie miały miejsce zastrzeżenia uczestniczących w głosowaniu niektórych lekarzy, którzy głosowali przeciwko uznaniu przypadku ks. Pytla za cud, albo wstrzymali się od głosowania. Nie wiemy jak to było, zatem: czy możemy poznać dokumentację głosowania i zaznajomić się z opiniami tych bardziej wstrzemięźliwych lekarzy?

No i jak wytłumaczyć, że tak powolna machina jaką jest biurokracja watykańska – która potrafi mielić pewne sprawy całymi latami, a w przeszłosci w tak ważnych sprawach jak badania kanonizacycjne przeznaczać całe dziesięciolecia – z tak nieprawdopodobną werwą przypieczętowała „cud uzdrowienia”, że już w 16 roboczych dni (od 16 listopada do 9 grudnia) Watykan „potwierdził cud”, a po kolejnych siedmiu roboczych dniach ogłoszono promulgację cudu. Skąd to ekspresowe tempo? Czy może wynikało ono z tego, że na już zaplanowaną kanonizację należało szukać cudu? (W czasach Franciszka-Bergoglio już nie wysilają się i zatwierdzają kanonizacje bez wymaganego cudu…)

Swoją drogą, na krytyczną uwagę zasługuje historia ks. Pytla, który w pisanej przez przez siebie samego biografii wspomina: „Jako młody chłopak pamiętam jak widziałem obraz Miłosierdzia Bożego (Image of Devine Mercy) w naszej szkole, z napisem „Jezu, Ufam Tobie!”” Bardzo zastanawiające do jakiej to (katolickiej?) szkoły chodził przyszły ks. Pytel, w czasie kiedy te wizerunki „objawień” siostry Faustyny były zabronione przez Święte Oficjum? Cóż to za księża, zakonnicy prowadzili tę szkołę, która w jawny sposób sprzeciwiała się klarownym decyzjom Najwyższej Kongregacji Świętego Oficjum? Według świadectw, młody Ronald Pytel chodził do szkoły prowadzonej przy parafii Holy Rosary, która kilkadziesiąt lat później stała się mekką dla posoborowego fałszywego kultu.

I dalej: „Jednak dopiero w 1987 roku po raz pierwszy zapoznałem się z Koronką do Miłosierdzia Bożego, gdy byłem z pielgrzymką w Medjugorie.” Nie po raz pierwszy widzimy kolejne „owoce” szatańskich pseudo-objawień maryjnych w Medjugorie.

Samo „uzdrowienie” ks. Pytla – w parafii, gdzie był księdzem, a wcześniej gdzie wychował się; parafii którą 9 sierpnia 1978 roku wizytuje kard. Karol Wojtyła; parafii gdzie dokładnie w dniu watykańskiej beatyfikacji s. Faustyny miało miejsce – za sprawą ks. Pytla – drugie w archidiecezji nabożeństwo i odmówiona Koronka (pierwsze miało miejsce w katedrze Mary Our Queen w Baltimore, czyli sedesu kard. Keelara (judaizujący lewicowiec); parafii gdzie kard. Keeler ustanawia jako archidiecezjalne Sanktuarium Miłosierdzia Bożego; parafii którą po raz kolejny wizytuje w 1995 roku Jan Paweł II, no i na koniec w tak „przygotowanej” parafii po tym wszystkim wygodnie „przydarzył się cud” (sporo konicydencji…) – jest bardzo osobliwe z teologicznego punktu widzenia i na pewno nie jest ortodoksyjne. Jak opisuje to ks. Pytel:

5 października [1995 r.] obchodziliśmy całodzienne czuwanie przed Najświętszym Sakramentem z modlitwami, Koronką do Miłosierdzia Bożego, Różańcem i rozmowami o darze Miłosierdzia naszego Pana. Dzień zakończył się Mszą Świętą koncelebrowaną. Wszystko to było przygotowaniem do wizyty Ojca Świętego w Baltimore 8 października. Byłem celebransem tej Mszy. Mówiłem o zaufaniu i o tym jak czułem, że Pan dotyka mnie swoim miłosierdziem. Fizycznie czułem się i wyglądałem nieco lepiej. [Przypomnijmy, że ks. Pytel był po operacji serca. – Red.] Tego wieczoru grupa osób, które prowadzą posługę pod nazwą „Praca Naszego Ojca”, modliła się nade mną o dalsze uzdrowienie. Do modlitwy wezwano bł. Faustynę, a ja oddałem cześć pierwszorzędnej relikwii bł. Podczas modlitwy odpoczywałem w Duchu Świętym. Leżałem na podłodze przez około 15 minut. Byłem całkowicie przytomny i przebudzony, ale nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak sparaliżowany, gdy posługa uzdrawiania i moi parafianie zgromadzili się wokół mnie i modlili się. Wieczorem zorientowałam się, że zapomniałem wziąć lekarstwa na serce. Wzięłem je około północy i zrelaksowałem się przed pójściem do łóżka. Przy głębokim wdechu zaczęłem odczuwać dyskomfort w klatce piersiowej.

Cóż to za posoborowa forma zbiorowej modlitwy, gdzie grupa parafian modli się o uzdrowienie leżącego plackiem na podłodze księdza przywołując jakiegoś „ducha świętego”? Znamy takie akty z repertuaru protestanckich sekt i nawiedzonych uzdrawiaczy, lecz nie są to rytuały katolickie i jako takie nie mogą przynosić dobrych owoców.

I dalej: „Do tego czasu nie miałem żadnych bólów w klatce piersiowej, poza tymi wynikającymi z nacięcia w klatce piersiowej po operacji. To było coś nowego. Czułem, że prawdopodobnie byłem tego dnia zbyt aktywny. Ból ten pojawiał się później codziennie, ale w pewnych okresach dnia był silniejszy. W następną niedzielę, kiedy Ojciec Święty odwiedził Baltimore, nasz autobus został zaparkowany 1,6 km od stadionu. Po Mszy św. w autobusie brakowało dwóch osób. Jedną osobą była moja mama. Pięć lub sześć razy biegałem między autobusem a stadionem szukając zaginionych osób. Nie odczuwałem żadnych trudności z oddychaniem, a był to bardzo ciepły październikowy dzień. Ból utrzymywał się każdego dnia i postanowiłem poświęcić trochę czasu na odosobnienie nad Oceanem. Będąc tam, zdałem sobie sprawę, że ból był najsilniejszy po zażyciu leków na serce. Następnego dnia nie brałem leków i nie było bólu.

Jak widzimy, po operacji serca ks. Pytel w stanie jakiejś ekstazy „biegał między autobusem a stadionem” pokonując z 17-19 kilometrów. Niezła kondycja po operacji, a swoją drogą właśnie taki wysiłek, taki ruch mógł być pomocny w autoregeneracji komórek. Nie jest chyba tajemnicą, że lekarze jak najszybciej po operacji każą pacjentowi wstać z łóżka i chodzić, a więc pooperacyjne bieganie mogło być pomocne organizmowi ks. Pytla.

Ponadto, nie próbujemy sugerować jakiemuś konsylium lekarskiemu czy „ekspertom” medycznym – bo ci i tak mają uszy zatkane i jako panaceum na choroby widzą jedynie farmaceutyki – ale doskonale znane są fakty, że pacjenci czują się dużo lepiej, również po operacjach, gdy przestają brać przepisane leki, które nie tylko bardzo często nie pomagają, lecz są zabójcze dla organizmu. (Zob. wpis o tym jak produkowane i nadzorowane są leki.) Być może i w tym przypadku mieliśmy do czynienia z regeneracją narządu i organizmu po zaprzestaniu brania szkodliwych substancji.

A jak po raz pierwszy zauważony został „cud” uzdrowienia komory serca ks. Pytla? Pisze on sam: „9 listopada [1995 r.] po raz kolejny odwiedziłem dr Fortuina na umówioną wizytę. Po wstępnym badaniu wykonano echokardiogram dopplerowski. Dr Fortuin obejrzał wyniki badania, a następnie wezwał mnie do swojego biura. Wpatrywał się we mnie w milczeniu przez coś, co wydawało się wiecznością, a potem przemówił. Według mojej najlepszej pamięci, to były jego dokładne słowa: „Ron, ktoś interweniował w twojej sprawie”. Zapytałem: „Co masz na myśli?”, a on odpowiedział: „Twoje serce jest w normie”. Zapytałem „Co?” A on powtórzył: „Twoje serce jest w normie”. Odpowiedziałem: „Cóż, doktor Green, chirurg, zasugerował, żeby zrobić echokardiogram, żeby sprawdzić, czy lewa komora serca się wzmacnia”, a doktor Fortuin powiedział: „Nie, nie… mówimy o normie. Nie byłem wcale optymistą co do twojego stanu. Nie potrafię tego wyjaśnić.” Kontynuował: „Nie ma pan żadnych ograniczeń, ma pan nie brać żadnych leków poza Coumadinem i zobaczymy się za rok”. Odpowiedziałem: „Za rok?”, a on na to: „Tak, za rok. Twoje serce jest w normie.”

Jakie rzewne są te historie, lecz jakże niespójne: czy rzeczywiście tak zachowuje się przyzwoity lekarz – a dr Fortuin był rzekomo w tamtym czasie sławą kardiologii – który po odkryciu niewyjaśnionego uzdrowienia serca każe przyjść pacjentowi… za rok??

Dr Fortuin powiedział też aby ks. Pytel zaprzestał stosowania jakichś niedookreślonych „tabletek w płynie” (fluid pills) oraz Zestril-u. Do skutków ubocznych stosowania Lizynoprylu (czyli Zestrilu jako ihibitora konwertazy angiotensyny) należą m.in: uciążliwy kaszel, niewydolność nerek, hiperkaliemia, obrzęk Quinckego, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, męczliwość, znużenie, zaburzenia równowagi, zaburzenia snu, szum w uszach, bóle i zawroty głowy, kurcze mięśniowe, reakcje skórne, nadwrażliwość na światło, zaburzenia smaku, uczucie suchości w ustach, zaparcia, biegunki, zapalenie jamy ustnej i języka, wyciek z nosa, zapalenie oskrzeli, eozynofilowe zapalenie płuc, duszność, ginekomastia, zaburzenia czynności wątroby, zapalenie trzustki, fałszywie dodatni wynik testu na ANA, przyspieszenie OB, zapalenie stawów i mięśni, gorączka, zapalenie naczyń, eozynofilia, a w przypadku kaptoprylu neutropenia, białkomocz…. To niepełna lista działań niepożądanych Zestrilu. Nie należy się dziwić, że po zaprzestaniu stosowania tego „leku” pacjent mógł poczuć się lepiej.

Być może „dziwnym zbiegiem okoliczności” ks. Pytel, który – jak sam pisze – czuł się lepiej gdy nie brał przepisanego lekarstwa, dopomógł swemu sercu w autoregeneracji, po zaprzestaniu wprowadzania do swego organizmu trujących substancji. Oczywiście wzięcia pod uwagę takiej alternatywy ze strony konsylium lekarskiego – najczęściej złożonego z napęczniałych bufonów z wieloma tytułami naukowymi zdobytymi po przyswojeniu sobie wiedzy wykreowanej przez firmy farmaceutyczne – nie można liczyć.

 

 

Nieskrępowany, powszechny, pełny i szczegółowy dostęp (internetowy) do kopii wszystkich pism s. Faustyny

2. Zaznajomić się z oryginałem Dzienniczka siostry Faustyny oraz mieć pełny i nieskrępowany dostęp do pierwszego drukowanego wydania Dzienniczka. Niestety, wierni nie mają dostępu, żyjąc przecież w dobie internetowej, do tych dokumentów, poza kilkoma zdjęciami kilku kartek, kiedy to pozwolono z daleka zrobić zdjęcia podczas pierwszej publicznej prezentacji Dzienniczka. Nota bene dlaczego kazano czekać aż 18 lat od beatyfikacji i 11 lat od kanonizacji na pierwszą odsłonę skrawka rękopisów?!  Przecież przy skali propagowania przeżyć siostry Faustyny tego typu dokumenty powinny być od dawna – na długo przed jakimkolwiek procesem beatyfikacyjnym! – dostępne w każdej księgarni katolickiej, aby wierni sami mogli doświadczyć wielkości osoby mającej być błogosławioną czy świętą. Czy nie należy uznać takiego traktowania wiernych jako co najmniej lekceważące, jeśli nie świadczące o ukryciu jakichś faktów? 

Do tego należy dodać pytanie o prawa autorskie Dzienniczka siostry Faustyny. Zgodnie z międzynarodowymi konwencjami podpisanymi przez Polskę (np. Traktatem Światowej Organizacji Własności Intelektualnej o prawie autorskim), jak również prawami krajowymi, prawa autorskie wygasają po 70 latach od śmierci autora. Do dzisiaj jednak wszystkie wydania Dzienniczka opatrzone są notą 'Copyright by Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia’, a według oświadczenia s. Elżbiety Slepak, rzeczniczki Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, twierdzi ona że Zgromadzenie cały czas posiada prawa autorskie do Dzienniczka (informacja przekazana PAP w 2009 roku przez rzeczniczkę Zgromadzenia). Czy nie mamy do czynienia z uzurpacją i bezprawnym działaniem?

 

Konieczna dyskusja nad solidnością teologiczną zapisów s. Faustyny

3. Doczekać się rzetelnej dyskusji nad solidnością teologiczną wielu zapisów siostry Faustyny, bowiem niektóre co najmniej zahaczają o herezję, na co wskazują nawet posoborowi teologowie.

Nie dziwimy się, że kardynał Ottaviani, prefekt Świętego Oficjum umieścił Dzienniczek na Indeksie ksiąg zakazanych, którymi rzesze wiernych nie powinny być karmione i nie powinny czytać jako lektury kościelne, gdyż wprowadzają zamęt pojęciowy i oddalają od Boga. Nawet za pontyfikatu Jana XXIII Święta Kongregacja Świętego Oficjum wydała 19.XI.1958 r. następujący dekret:

 

„Przeżycia s. Faustyny ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia nie mają źródła nadprzyrodzonego. Wobec tego należy wycofać modlitwy i obrazki, pochodzące z tych rzekomych objawień. Święto Miłosierdzia nie powinno być ustanowione, a ks. M.Sopoćce należy udzielić najpoważniejszego upomnienia („gravissimum monitum”), by nie szerzył wiadomości o rzekomych objawieniach s. Faustyny.”

 

Zakaz ten powtórzono rok później, kiedy to Najwyższa Kongregacja Świętego Oficjum potępiła i zakazała propagowania nabożeństwo Miłosierdzia Bożego według form przedstawionych przez siostrę Faustynę i nakazała usunięcie wszelkich obrazów i pism:

 

Najwyższa Kongregacja Świętego Oficjum

Oświadczenie

Podaje się do wiadomości, że Najwyższa Kongregacja Świętego Oficjum, zbadawszy domniemane widzenia i objawienia siostry Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, zmarłej w 1938 roku nieopodal Krakowa, ustaliła to, co następuje:

1. należy zakazać rozpowszechniania obrazów i pism, które przedstawiają nabożeństwo Miłosierdzia Bożego podług form przedstawionych przez tęże siostrę Faustynę;

2. roztropności biskupów zostawia się obowiązek usunięcia wspomnianych obrazów, które przypadkiem mogłyby już być wystawione dla kultu.

Z pałacu Św. Oficjum, 6 marca 1959 roku.

Hugon O’Flaherty, Notariusz

 

Acta Apostolicae Sedis, tom 51 (1959), s. 271 (format PDF) [1] – w przypadku trudności z dotarciem do tego pliku PDF, link do strony głównej AAS – tutaj.

[1] Acta Apostolicae Sedis, tom 51 (1959), s. 271 – z języka włoskiego tłumaczył Pelagiusz z Asturii. Źródło: Pelagius Asturiensis

 

Zakaz ten obowiązywał w całym Kościele aż do momentu gdy pewien wpływowy – znany już ze skrajności modernistycznych podczas prac soborowych oraz rewolucyjnych zachowań – biskup z Polski o nazwisku Wojtyła rozpoczął w sprzyjącym posoborowym klimacie 1965 roku (dokładnie: 21 października 1965) usilne starania o zmianę statusu, na co przystał, równie modernistyczny papież Paweł VI. (Nota bene, ten sam który, jako biskup Montini sprawujący funkcję sekretarza Papieża Piusa XII, został z dnia na dzień pozbawiony tej funkcji i wyrzucony z Watykanu jako podejrzany o współpracę na rzecz Związku Sowieckiego; później jak wiele innych rzeczy, losy się odwróciły i został wybrany papieżem…) Zakaz publikacji Dzienniczka cofnięto na 4 miesiące przed śmiercią Pawła VI (publikacja w Acta Apostolicae Sedis), a na prośbę kard. Wojtyły odwołano – 5 kwietnia 1978 roku – Notyfikację zakazującą szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formach pochodzących z objawień siostry Faustyny. Dzisiaj naiwnym próbuje się wmówić, że przyczyną poprzednich zakazów były niedokładne tłumaczenia pism siostry Faustyny, natomiast późniejsze tłumaczenia przywróciły mądrość Watykanu i naprostowały na właściwe tory. Być może tak samo „naprostowały” jak i tysiące innych spraw, które w okresie przedsoborowym były przestarzałe i wymagały nowego, „świeżego” spojrzenia i „otwarcia się na świat”…

Zakaz szerzenia nowego kultu i związanych z nim zmian w kalendarzu kościelnym był do tamtej pory na tyle silny, że również i polscy hierarchowie wyrażali się negatywnie. Według siostry Faustyny objawienia Pana Jezusa przekazały żądanie ustanowienia w Kościele nowego święta – Święta Miłosierdzia Bożego, i umieszczenia go w kalendarzu w Oktawie Zmartwychwstania Pańskiego. Wizje te i rzekome żądania o umieszczenie nowego Święta w Białą Niedzielę były przyjęte niezwykle sceptycznie. I tak, w 1948 roku kardynał August Hlond wyraził negatywną opinię, a w trzy lata później powtórzył zakaz arcybiskup Romuald Jałbrzykowski. W 1953 roku wypowiedział się jasno Watykan uznając decyzją Świętego Oficjum, że nowego święta nie należy ustanawiać, a w 1958 roku Watykan zupełnie zamknął sprawę decydującym Dekretem (cytowanym powyżej).

Niestety, rewolucyjne zmiany posoborowe i zezwolenie na nowy kult otworzyły puszkę – albo wielką beczkę – Pandory teologicznych nieścisłości. Brak solidności teologicznej Dzienniczka siostry Faustyny do dzisiaj są problemem dla teologów. Sprawy te próbuje rozwikłać i usprawiedliwić np. ks. prof. Wincenty Granat czy też ks. prof. Czesław Bartnik pisząc na łamach półrocznika Towarzystwa Teologów Dogmatyów Teologia w Polsce (Nr 2,2 2008). Dla jasności przekazu oraz klarowności teologicznej ks. Bartnik proponuje zmianę obecnej formuły modlitwy Koronki do Miłosierdzia Bożego. Dziwne jednak, że tradycyjne modlitwy nie wymagają karkołomnych prób wyjaśniania i nie stwarzają takich dylematów.

A swoją drogą zadziwia, że w 6 tomach rękopisów Dzienniczka brak jakichkolwiek skreśleń czy korekt Autorki, co można wytłumaczyć, albo samym Bożym natchnieniem, albo… kunsztownym przepisaniem jakąś wprawniejszą ręką z oryginalnych rękopisów – o których istnieniu niestety nie wiemy, bo dostępu do biblioteki klauzurowej nie mamy. Jeśli jednak przyjmiemy to pierwsze, to dlaczego sam Bóg wprowadził na łamy Dzienniczka myśli i sentencje, które kłócą się z całą Tradycją i eklezjologią Kościoła?

 

Kiczowate obrazy

Równie tragicznie przedstawia się sprawa z cukierkowo-kiczowatym obrazem, którego nawet sam propagator nabożeństwa i spowiednik siostry Faustyny, ksiądz Michał Sopoćko powiedział, że „Ten obraz można zawiesić w salonie, jak to uczyniły SS. Karmelitanki w Częstochowie, ale nigdy w kościele.” Uwagi księdza Sopoćko dotyczyły pierwszej wersji obrazu, z 1934 roku, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, natomiast znany nam dzisiaj i najbardziej rozpropagowany obraz – pędzla Adolfa Hyły – jest jeszcze bardziej kiczowaty i pasuje on jedynie do koszmarnej architektury kościelnej posoborowia, która tak dobrze reprezentowana jest przez nowe Sanktuarium w Łagiewnikach. 

 

Cenzura

Osobną kwestią jest czysta, politycznie poprawna cenzura posoborowa słów siostry Faustyny. Dla przykładu, dzisiejsze wydania Nowenny do Miłosierdzia Bożego, używają następujących słów rzekomo napisanych przez siostrę Faustynę:

„Dzień piąty
Dziś sprowadź Mi dusze braci odłączonych i zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego. W gorzkiej męce rozdzierali Mi ciało i Serce, to jest Kościół Mój. Kiedy wracają do jedności z Kościołem, goją się rany Moje i tym sposobem ulżą Mi w męce.”

W oryginale natomiast (co jest uwidocznione nawet w pierwszym polskim wydaniu z 1981 roku), siostra Faustyna pisała w tym miejscu:

Dziś sprowadź Mi dusze heretyków i odszczepieńców„.

Czy to jedyne ingerencje w prace siostry Faustyny? A może należałoby zbadać również – oczywiście po pełnym ich opublikowaniu – same tzw. rękopisy, czy czasami i tam, już na tym poziomie, nie doszło do jakichś „kosmetycznych” upiększeń.

 

Przyjdzie nam poczekać…

Najprawdopodobniej, na te i wiele, wiele innych pytań i wątpliwości przyjdzie nam poczekać aż nowe władze kościelne w nowej rzeczywistości odwrócą nadaną Kościołowi zgubną drogę, którą kroczy On od czasu soborowej rewolucji. Przyjdzie wtedy pora na rewizję wielu dekretów, nurtów i trendów oraz odwrócenie niektórych decyzji kanonizacyjnych. Na dzisiaj rada jest jedna: należy bardzo uważnie i nawet sceptycznie podchodzić do wszystkiego co jest usilnie promowane przez posoborowy Kościół (przede wszystkim Novus Ordo, ekumenizm, tzw. wolność religijna, kulty kontrowersyjnych postaci), i zarazem przylgnąć do tego wszystkiego czym dzisiejszy Kościół wzgardza, pomniejsza, a nawet zakazuje, a co stanowiło esencję życia i samego celu istnienia i działalności Kościoła przez całe wieki.

Redakcja BIBUŁY
2014-10-05, z uzupełnieniem 2023-04-16

 

 

Skip to content