W sobotę 14 lipca obchodzono tańcem i śpiewem kolejną rocznicę wybuchu Rewolucji Francuskiej, co to „obaliła tyrana” i szykowano się do niedzielnego finałowego meczu Francja – Chorwacja. Dwa wspaniałe powody do dumy narodowej, którą Francuzi szczerze wyznają. Między innymi tysiącami pikników i imprez z tańcami, śpiewami i wyżerką. Czego Francuzi NIE obchodzą przy tej okazji to 225 rocznicy śmierci pierwszego Przywódcy Powstania w Wandei – śp. Jacquesa Cathelineau, popularnie zwanego „Święty z Anjou”.
Nie obchodzili też 12 lipca 228 rocznicy uchwalenia przez Konstytuantę – tzw. Konstytucji Cywilnej Kleru, która stała się bezpośrednią przyczyną wybuchu Powstania Katolickiego w Wandei.
Powstanie w Wandei było w pełni spontaniczne i jego kilkumiesięczne sukcesy wynikały głównie ze znajomości terenu, doświadczenia w obchodzeniu się z bronią a zakończyło się ludobójstwem wg ścisłych instrukcji Konwentu Narodowego: wymordowane miały być WSZYSTKIE kobiety w wieku rozrodczym, DZIECI i księża, zakonnicy i zakonnice. Oraz mężczyźni -rojaliści w różnym wieku.
Wysłane z Paryża tzw. colonnes infernales (kolumny piekielne) czyli 12 dużych jednostek rewolucyjnych wymordowały ok. 300 tysięcy kobiet, dzieci i mężczyzn i doszczętnie spaliło, zbombardowało lub w inny sposób zniszczyło większą część miasteczek i wsi prowincji Wandea, z której wywodził się św. Ludwik Maria Grignion de Montfort. Wandeę zamieszkiwało przed Ludobójstwem – ok.815 tysięcy mieszkańców.
Nad tą zbrodnią absolutna cisza, która trwa ponad 200 lat. Pierwsze poważne opracowanie historyczne jakie znamy, to książka „Ludobójstwo francusko- francuskie” autorstwa Reynalda Sechera wydana dopiero w roku 1986.
Natomiast wykonawcy masakry ludności Wandei cieszą się wielką estymą ludu Francji i doznają różnych dowodów szacunku. Na przykład imieniem generała Jean- Baptiste Klébera jest nazwana jedna z najważniejszych alei w państwie: Avenue Kléber, idąca od Łuku Triumfalnego do Trocadero. Ponadto imię zbrodniarza Klébera noszą: stacja metro, liceum dla ambitnej młodzieży w Strasburgu. Postawili mu też pomnik koło Louvru.
Jego imię wyryte jest na Łuku Triumfalnym, podobnie jak imię innego „pacyfikatora Wandei”- ojca autora kultowego dzieła „Trzej Muszkieterowie” – generała Thomasa Alexandra Dumasa, nieślubnego syna markiza Alexandra de la Pailleterie i niewolnicy afrykańskiej imieniem Marie Cessete.
Upamiętniony godnie został nawet generał François Joseph Westermann, który przeszedł do historii z wdzięcznym przydomkiem „rzeźnik Wandei”. Miał do niedawna w Paryżu swój skwer w XX dzielnicy ale ktoś poczuł, że to jednak za dużo i nazwano skwer imieniem jakiegoś pediatry.
Wymordowanie 36% populacji prowincji – w tym praktycznie 100% katolików rojalistów jest skrzętnie pomniejszane przez oficjalne czynniki francuskie, włącznie z tzw. oficjalną nauką.
Pamięć o Wandei podtrzymuje jedynie Kościół Katolicki i mieszkańcy Wandei.
To mocno przypomina sytuację Polaków i postawę kolejnych rządów wobec sprawy strat Polski w II wojnie światowej, tak ludzkich jak materialnych. Do dzisiaj nie są sporządzone spisy imienne polskich Ofiar II WW. O stratach majątkowych nawet nikt nie wspomina.
„Tam”, czyli na Ukrainie też doznają wielkiego szacunku „duchowi ojcowie” ludobójstwa – Stefan Bandera czy Roman Szuchewycz.
Jakże inaczej na tym tle wygląda polityka historyczna twórców państwa Izrael.
W dniu 10 wrześniu 1942 r., kiedy w Generalnym Gubernatorstwie od marca trwała likwidacja żydowskich gett, w Palestynie Mandatowej pewien „kurier” i współtwórca mocno lewicowej żydowskiej organizacji młodzieżowej Ha-Shomer Ha-Cair a wówczas działacz i mieszkaniec kibucu Heftsiba (Beit Alfa) Mordechai Shenhavi przedstawił w Va’ad Leumi czyli w „Radzie Narodowej Żydowskiej” Palestyny Mandatowej działającej wówczas pod przewodnictwem pana Izhaka Ben- Zvi (prezydenta Izraela w latach 1952-1963) – dokument pod tytułem: ”Idea Upamiętnienia Wszystkich Ofiar Żydowskiej Katastrofy Spowodowanej Przez Nazi Horror i Wojnę. Wskazówki do Narodowego Projektu”.
Sugerował, aby projekt ten zrealizowała najważniejsza instytucja żydowska działająca w Mandatowej Palestynie: Żydowski Fundusz Narodowy. Dokument liczył 9 stron i przewidywał m.in. przeznaczenie 200 ha w terenie rolniczym na „park narodowy”. Projekt „parku narodowego” przewidywał następujące przedsięwzięcia:
1) pawilon poświęcony historii żydowskiego heroizmu przez generacje,
2) budynek lub instytucję, która zebrałaby nazwiska WSZYSTKICH Żydów, którzy zginęli w jakimkolwiek kraju w związku z obecną wojną i z „German hooliganism in their countries”,
3) symboliczny cmentarz dla tych, którzy zmarli na wygnaniu,
4) cmentarz dla Żydów z Diaspory i Żydów Palestyńskich,
5) centrum rekonwalescencji i kompleks hosteli dla immigrantów,
6) hostele dla dzieci, powiązane z lokalnym osadnictwem, które przejmą niektóre żydowskie sieroty wojenne i z pogromów,
7) hostele, domy wypoczynkowe i hostele młodzieżowe,
8) centrum studiów historii ruchu syjonistycznego, jego instytucji finansujących , Diaspory oraz centrum szkolenia dla kadr Narodowych Instytucji,
9) sala dla dużych zgromadzeń, konferencji i konwencji,
10) obiekty i pola do atletyki,
11) centralne archiwum krajobrazu Palestyny wraz z laboratorium fotograficznym,
12) muzeum,
W czasie, gdy na terenach okupowanych przez III Rzeszę Niemiecką trwało „Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w Palestynie Mandatowej trwała ożywiona dyskusja nad projektem pana Mordechaja Shenhavi, w wyniku czego przerobił on swoje dzieło i ostatecznie jego praca została przyjęta w lutym 1945 r. przez Narodowy Fundusz Żydowski pod nazwą „Yad Vashem – Memorial Enterprize for the Destroyed Diaspora” (Miejsce/pomnik i imię – Projekt Pamięci dla Zniszczonej Diaspory). A w czerwcu zatwierdziła projekt Narodowa Rada Żydowska.
Przy czym warto zaznaczyć, że aż do listopada 1942 r. część władz Narodowego Funduszu Żydowskiego z prezesem dr Abramem Granowskim (Granotem) była przeciwna finansowaniu tego projektu, albowiem nie widziała związku, między „upamiętnianiem” a celem głównym Funduszu czyli gromadzeniem funduszy i skupowaniem ziemi palestyńskiej dla osadnictwa żydowskiego.
Przełom nastąpił 14 listopada 1942 r. kiedy to pociągiem z Istambułu przybyła grupa 69 Żydów, głównie kobiet i dzieci z terenów Europy okupowanych przez Niemcy – w ramach wymiany Niemców zamieszkałych Palestynę Brytyjską na Żydów z obywatelstwem palestyńskim.
Była to druga partia spośród pięciu takich wymian (łącznie 550 Żydów za 1000 Niemców) i akurat ci z drugiej grupy mogli już opowiedzieć sporo o skali ludobójstwa niemieckiego na Żydach, bo likwidacja gett zaczęła się w marcu 1942 r.
Pod koniec listopada 1942 r. Narodowy Fundusz Żydowski wyraził zgodę na projekt. A władze żydowskiej społeczności w Mandacie Palestyny zaczęły wtedy słać do świata apele o ratunek dla Żydów. Rok po apelu rządu generała Sikorskiego w tej sprawie.
W marcu 1945 r. w sprawę wkroczył Światowy Kongres Żydów. Po zapoznaniu się z projektem Shenhaviego dwaj prominentni działacze Światowego Kongresu Żydów dr Baruch Zuckerman (Amerykański Kongres Żydów) i dr Jacob Helman przedstawili swój kontr-projekt pod nazwą „Project Everlasting Remembrance”. (Projekt Wieczna Pamięć)
Zaproponowali mianowicie, aby pomnik pamięci zlokalizować na Górze Karmel i aby cały obiekt zawierał następujące elementy:
– specjalne pomieszczenie na wszystkie nazwiska męczenników żydowskich,
– specjalne pomieszczenie na komorę gazową,
– specjalne pomieszczenie na wagon kolejowy z deportacji,
– specjalne pomieszczenie poświęcone walkom w gettach,
– specjalne pomieszczenie poświęcone krajom, w których miał miejsce Holocaust, w którym byłyby gromadzone wszelkie związane z tym dokumenty,
– specjalne pomieszczenie dla nie- Żydów, którzy ratowali Żydów,
– specjalne pomieszczenie dla studiów nad Holocaustem wraz z niezbędną biblioteką,
– specjalne pomieszczenie dla modlitwy,
– specjalne pomieszczenie do studiowania Tory
– specjalne pomieszczenie zawierające dane wszystkich donatorów.
Za tym projektem stali tak ważni ludzie jak Chaim Weizman przyszły prezydent Izraela, Rabbi Stephen Wise, rabin węgierski z USA i Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów, Rabbi Izaak Herzog i sam profesor Albert Einstein.
W tych warunkach wiadomo było, że „twarzami projektu Yad Vashem zostaną Żydzi z USA, za którymi stały pieniądze i media. I strach, że opinia światowa zacznie zadawać niewygodne pytania o zachowania Żydów amerykańskich w czasie II WW.
Co nie znaczy, że idee zawarte w projekcie Mordechaja Shenhavi zostały porzucone. Wręcz przeciwnie. Na początek wykorzystana została nazwa.
Sam Mordechaj Shenhavi prezentował jako członek ścisłej egzekutywy „Yad Vashem w budowie” w izraelskim parlamencie w dniu 19 sierpnia 1953 r. projekt ustawy o Ustawy o Pamięci Męczenników i Bohaterów Yad Vashem. Po czym usunął się do swojego kibucu, gdzie zmarł w latach 80-tych.
Projekt został uchwalony a w 1957 r. na wschodnich stokach najbardziej prestiżowej góry w Izraelu czyli Mount Herzl otwarto centrum pamięci.
Pierwsza wystawa obejmowała przede wszystkim: powstanie w Getcie Warszawskim, powstania w obozach śmierci Sobibór i Treblinka i na walce tych, co przeżyli o dotarcie do Izraela.
Sprawa Yad Vashem od początku była traktowana jako jedna z priorytetowych kwestii polityki historycznej i wizerunkowej państwa Izrael. Władze instytucji od początku były obsadzane przez kolejne rządy.
Pierwszym dyrektorem został w 1953 r. profesor Ben Zion Dinur – poseł do Knessetu z partii Ben Guriona Mapai i minister edukacji w trzecim rządzie. Wybitny historyk ruchu syjonistycznego. Kierował Yad Vashem w latach 1953-1959.
Następnie dyrektorem został Arieh Leon Kubowy (Kubowitzky), wybitny działacz syjonistyczny, jednej z założycieli Światowego Kongresu Żydów i przewodniczący w latach 1945-1948. A następnie – dyplomata. M.in. ambasador w PRL i w Czechosłowacji w latach 1951-1952.
Trzecim dyrektorem był Katriel Katz, który również pełnił ważne role w dyplomacji. W roku 1953 został ambasadorem Izraela w Budapeszcie, od roku 1956 r. był ambasadorem w Polsce i zorganizował wyjazd około 40 tysięcy Żydów do Izraela. Następnie był konsulem w Nowym Jorku a od 1962 r. ambasadorem Izraela w Moskwie, gdzie przebywał do zerwania stosunków przez ZSRR z Izraelem w 1972 r. w związku z wojną sześciodniową. Katriel Katz był szefem dyrektorów Yad Vashem w latach 1968-1972.
W strukturach Yad Vashem nadrzędne stanowisko nad „szefem dyrektorów” pełnił od pewnego czasu Przewodniczący Rady Yad Vashem i pierwsza znaleziona przeze mnie osoba to dr Gideon Hausner, który był przez lata Prokuratorem Generalnym Izraela i zasłynął w świecie jako prokurator w procesie Eichmanna. Szefem Rady Yad Vashem pozostawał w okresie 1969-1989.
A w roku 1972 do Yad Vashem „wkroczyło wojsko” i to nie byle jakie. Szefem dyrektorów Yad Vasehm został sam generał brygady Sił Obrony Izraela Yitzchak Arad ps. Rudnicki.
Słynny „partyzant z oddziału sowieckiego im. Markowa na Litwie” w latach 1943-1945 ur. w 1926 r. w Święcianach. Po wejściu Armii Czerwonej na Litwę jeszcze „zwalczał w lasach oddziały antykomunistyczne” a następnie zniknął bez śladu aby odnaleźć się we Włoszech, skąd przeszmuglował się do Palestyny i dołączył do specjalnego oddziału dywersyjnego Hagany-Palmach. Dostał szansę kariery w siłach zbrojnych Izraela, początkowo w lotnictwie a następnie w wojskach pancernych. Awansował aż do poziomu sztabu generalnego.
W czasie służby wojskowej studiował historię i nauki polityczne, więc kiedy odszedł na wojskową emeryturę – dostał posadę Prezesa Rady Dyrektorów Yad Vashem i pozostał na niej do roku 1993.
A następnie w roku 1999 r. kiedy Przewodniczącym Międzynarodowej Rady Yad Vashem był dr Joseph Burg, generał Arad otrzymał zaszczytną funkcję Wiceprzewodniczącego Międzynarodowej Rady Yad Vashem, którą pełni nieprzerwanie aż do dzisiaj. Od 2000 r. towarzyszył mu jako Wiceprzewodniczący Rady – Elie Wiesel i Israel Singer.
Czyli za czasów kolejnych Przewodniczących Międzynarodowej Rady Yad Vashem: dr Josepha Burga 1989-1999, Shevaha Weissa 2000-2006, Josepha (Tommy) Lapida (ojca TEGO Yaira Lapida) – 2006-2008 i rabbiego Israela Meira Laua (styczeń 2009 do dzisiaj).
No więc generał i partyzant z lasów spod Wilna Yitzchak Arad Rudnicki jest trwałym elementem krajobrazu Yad Vashem od roku 1972 z niewielką przerwą w latach 1994-1998. Czyli 42 lata nieprzerwanej służby.
Nie wiadomo czy zupełnie przypadkowo dołączył do niego w 1972 r. inny człowiek obeznany ze „sztabem generalnym” i objął posadę szefa archiwów Yad Vashem. Był to major Wojska Polskiego i „dziecko getta łódzkiego” Szmuel/Samuel/Stefan Krakowski czasem występujący pod ksywą Samuel Erlich.
Szmuel Krakowski ur. w 1926 r. w Warszawie przeżył getto w Litzmannstadt i został wywieziony do KL Auschwitz a następnie do obozu w Buchenwaldzie. Po wojnie wrócił do Polski i wg danych zgromadzonych w IPN w 1945 r. został skierowany na kurs o bliżej nieznanej tematyce do Wojewódzkiej Szkoły Partyjnej PPR.
Latem 1946 r. miał być skierowany przez PPR do partii żydowskiej ICHUD (przewodniczący: Emil Sommerstein, członek PKWN ds. odszkodowań) „aby demaskować znajdujących się w niej rewizjonistów”.
Od sierpnia 1947 r. został słuchaczem w Szkole Oficerskiej Departamentu VII (wywiad) w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Od 7 listopada 1948 r. zostaje oddelegowany do Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Od 6 grudnia 1948 r. do 1 września 1950 r. formalnie na etacie młodszego referenta w Departamencie VII (wywiad) Wydział IV Sekcja XIII MBP. Nominalnie przebyła na „urlopie bezpłatnym i bezterminowym” a faktycznie przebywał m.in. w okresie 6 października 1949 r. do 24 czerwca 1951 r. jako „przedstawiciel II Oddziału Sztabu Generalnego WP przy polskiej delegacji do ONZ w USA”.
Wtedy akurat Rada Bezpieczeństwa ONZ wydawała masę rezolucji „w sprawie Palestyny”, gdzie akurat toczył się krwawy konflikt żydowsko-arabski. A Stefek (Szmul) Krakowski mógł się dowiedzieć bardzo ciekawych rzeczy za kulisami. No ale.
Od 1 lipca 1951 r. już w Polsce jako „pomocnik kierownika sekcji” w Wydziale II Oddziału II Sztabu Generalnego WP a następnie kolejno: od 1 stycznia 1952 r. jako „p.o. pomocnika szefa w Wydziale III Oddziału II a w okresie od 1 czerwca 1953 r. Kierownik Sekcji Rezerwy Personalnej Sztabu Generalnego a od 1 lutego 1954 r. Pomocnik Szefa Oddziału III Wydziału II, w okresie od 1 sierpnia 1955 r. do 15 października 1956 r. w stopniu kapitana jako „Pomocnik Szefa Oddziału III Wydział I”.
Następnie przeniesiony do Inspektoratu Lotnictwa, gdzie najprawdopodobniej pracował do 10 lipca 1966 r. Odszedł z wojska na własną prośbę w stopniu majora.
Po czym załapał się jako człowiek najwyższego zaufania najpierw do Muzeum Historii Polskiego Ruchu Rewolucyjnego a następnie został kierownikiem archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego.
A następnie wyjechał w 1968 r. do Izraela. I w 1972 r. dostał posadę szefa archiwów w Yad Vashem u nowego Dyrektora generała Arada, z którym przyszło mu pracować w jednym żołnierskim zespole do roku 1993.
Finałem jego kariery archiwisty i historyka w Yad Vashem było danie pomocnej dłoni aspirującemu młodemu naukowcowi z Warszawy i Ottawy dr Janowi Grabowskiemu, z którym opracował i wydał w Northwestern University Press esej Emanuela Ringelbluma pt. Relacje polsko- żydowskie relacje w czasie II wojny Światowej”.
W którym to eseju Emanuel Ringelblum ukrywający się w bunkrze pod szklarnią na Grójeckiej opisywał „szerokie spectrum” stosunków okupacyjnych polsko żydowskich ze szczególnym uwzględnieniem polskiej rasistowskiej podłości, niezliczonych zbrodni m.in. Granatowej Policji na Żydach i „krwi setek tysięcy Żydów na rękach Polaków”.
A generał Arad Rudnicki, któremu źli ludzie na Litwie i w Polsce przypisują udział w masakrze Polaków i Litwinów wsi Koniuchy w dniu 29 stycznia 1944 r. wspólnie z innymi „towarzyszami radzieckimi i żydowskimi”- tylko „klaskał jak to czytał”.
Zapewne klaszcze i w tym roku, bowiem właśnie IPN UMORZYŁ śledztwo w sprawie masakry wsi Koniuchy. Litwini wymiękli już w 2008 „po donośnych protestach Yad Vashem” oczywiście w obronie dobrego imienia generała Arada.
W roku 1993 generała Arada na stanowisku Szefa Dyrektorów Yad Vashem zastąpił generał brygady Sił Obrony Izraela (emerytowany) dr Avner Shalev, ur. 1939 r. w Jerozolimie. Weteran wojen: Sześciodniowej 1967 i Yom Kippur 1973 oraz „bojownik o prawdę przeciwko Kościołowi Katolickiemu” w roku 2007. Chodziło o złe zachowanie (zdaniem Yad Vashem) papieża Piusa XII w czasie II WW „w kwestii żydowskiej”.
Również w 1993 rozpoczął karierę na wysokich stanowiskach Yad Vashem „bohater Powstania w Getcie Warszawskim” – prof. Israel Gutman. W latach 1993-1996 został szefem komórki Yad Vashem pod nazwą „Międzynarodowy Instytut Badań Holocaustu” a w latach 1996-2000 Głównym Historykiem Yad Vashem a następnie został „doradcą naukowym kierownictwa”.
Israel Gutman ur. w 1923 w Warszawie był oczywiście aktywistą Haszomer Ha-Cair a w getcie warszawskim wstąpił do ŹOB i znał Mordechaja Anielewicza. Kiedy w 1946 r. dostał się do Erec Israel po obozie na Majdanku i w KL Auschwitz to trafił do kibucu Le Havit HaBaszan i utknął tam aż do roku 1971.
Wybił się dopiero kiedy powstała inicjatywa budowy Domu Pamięci Mordechaja Anielewicza a wśród pomysłodawców był słynny „szef podziemia w getcie wileńskim” i szef Haszomer Ha-Cair – Abba Kovner. Który zasłynął po wojnie niezrealizowanym pomysłem zemsty na Niemcach przez zatrucie wody czy czegoś podobnego.
A prof. Israel Gutman przez wiele lat kontynuował w Yad Vashem dzieło majora Szmuela Krakowskiego. „Doradcą naukowym kierownictwa” został w czasie, gdy Przewodniczącym Rady Yad Vashem został prof. Szewach Weiss z Drohobycza.
Tak więc profil ideologiczny Yad Vashem dzięki kierownictwu, w którym zasiadali i Yiztchak Arad Rudnicki z sowieckiej partyzantki i major Szmuel Krakowski z II Oddziału Sztabu Generalnego WP oraz Israel Gutman z ŹOB stał się jednoznaczny ideologicznie.
Warto wspomnieć również taki brylant jak pan Dawid Feuerstein, w roku 1945 śledczy UB w więzieniu w Nysie a w ostatnich latach wybitny działacz Stowarzyszenia Yad Vashem (m.in. w Chile) Pan Feuerstein pochodzi z Sosnowca i przeżył KL Auschwitz. Po czym szybko wyjechał z Polski wraz z kolegami z „pionu więziennego MBP na Śląsku” na Zachód i został bogatym biznesmenem.
O Dawida Feuersteina pytał bezskutecznie w Yad Vashem na przełomie lat 80-tych i 90-tych autor książki „Oko za oko. Przemilczana historia Żydów, którzy w 1945 r. mścili się na Niemcach” amerykański dziennikarz wojenny i ortodoksyjny Żyd- John Sack. Zarówno ówczesny dyrektor Yad Vashem generał Arad jak i „szef archiwów” czyli jak się wydaje Szmuel Krakowski – okazali skrajne niedowierzanie co do „epizodu 1945” pana Feuersteina.
Sam pan Feuerstein był nieuchwytny: a to w Tokio a to w Szwajcarii. Za to można było go spotkać po latach u boku pana premiera Netanyahu i ministra Zdrojewskiego, jak odmawia modlitwę na uroczystości otwarcia „wystawy Shoa” w Państwowym Muzeum KL Auschwitz jako „Żyd z Sosnowca, były więzień KL Auschwitz”. Już tylko ofiara. Nigdy sprawca.
Do tej silnej ekipy dołączył rosyjski miliarder Moshe Kantor, który , jeśli biuletyny kwartalne Yad Vashem nie kłamią, jest od roku 2009 – Wiceprzewodniczącym Rady Yad Vashem wraz generałem Aradem sowieckim partyzantem.
Pan Wiaczesław Kantor urodził się w ZSRR w 1953 r. i do pierestrojki zaliczył robotę w Instytucie Lotnictwa, skąd został wylany w tajemniczych okolicznościach oraz stanowisko kierownika działu bielizny damskiej w moskiewskim GUM-ie. A w czasie pierestrojki wziął udział w podziale łupów i z „człowieka radzieckiego” został miliarderem. Mniejszej rangi niż Romek Abramowicz ale jednak. No i wdał się w spiski przeciw Chodorkowskiemu kandydatowi na prezydenta i musiał szybko zostać „szefem Europejskiego Kongresu Żydów” i atakować „Father Rydzyk” w BBC i Parlamencie Europejskim.
W tych warunkach gadka JE Szewacha Weissa o jakiejś „polskiej żandarmerii” na terenach okupowanych przez III Rzeszę nie powinna dziwić.
Zresztą, pan Szewach Weiss kiedy już wylądował w Hajfie w wieku lat 12 to najpierw udzielał się w jakiejś lokalnej „młodzieżówce komunistycznej” a następnie do końca lat 60-tych pasjonował się quizami i nawet pisał o nich książki i występował w radio Kol Israel. Holocaustem zajął się bardzo późno. I zapewne dlatego potrzebował jako Przewodniczący Rady Yad Vashem w latach 2000-2006 „doradztwa naukowego” profesora Israela Gutmana.
Który NIE musiał tłumaczyć panu Szefowi Yad Vashem i ambasadorowi Izraela w Polsce jednocześnie, że teraz „linia jest taka”, że „wszyscy Żydzi byli ofiarami i byli dobrzy a najlepsi to byli komuniści”. A nawet jak NIE byli, to nie ma to znaczenia, bo musieli ratować życie. No i chodzi o to, żeby pokazać, że praktycznie wszyscy Polacy z niewielkimi wyjątkami – byli bardzo źli i rabowali oraz mordowali dobrych Żydów. Więc niech oddadzą „mienie żydowskie”. Resztę się uzgadnia mejlami na linii Yad Vashem -Muzeum Polin.
I nie pytają, jakie paczki wywozili funkcjonariusze pionu więziennictwa MBP, kiedy znikali z Polski w 1945.
A tymczasem w III RP żaden były partyzant choćby pułkownik a nie aż generał np. z AK nie został dyrektorem ważnego muzeum historycznego. Czy to jest jakaś wskazówka.
PinkPanther
[Przypisy:]
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojny_wandejskie
- https://fr.wikipedia.org/wiki/Guerre_de_Vend%C3%A9e
- http://www.yadvashem.org/odot_pdf/Microsoft%20Word%20-%205423.pdf
- https://books.google.pl/books?id=uXvgDQAAQBAJ&pg=PA463&lpg=PA463&dq=National+Commemorative+Enterprise+for+the+Destroyed+Diaspora&source=bl&ots=rH3KI8rkG4&sig=w_lIsg5rpKiGmvnVltjzjGF6TE0&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjrlci5xKjcAhVFZ1AKHd9ZD9wQ6AEIMDAB#v=onepage&q=National%20Commemorative%20Enterprise%20for%20the%20Destroyed%20Diaspora&f=false
- https://www.haaretz.com/1.5042112
- https://en.wikipedia.org/wiki/Yad_Vashem
- https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/62859
- http://www.un.org/en/ga/search/view_doc.asp?symbol=S/RES/73(1949)
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Shmuel_Krakowski
- https://en.wikipedia.org/wiki/Yitzhak_Arad
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Jicchak_Arad
- https://translate.google.com/translate?hl=pl&sl=iw&u=https://he.wikipedia.org/wiki/%25D7%2599%25D7%25A6%25D7%2597%25D7%25A7_%25D7%2590%25D7%25A8%25D7%2593&prev=search
- https://translate.google.com/translate?hl=pl&sl=iw&u=https://he.wikipedia.org/wiki/%25D7%2590%25D7%2591%25D7%25A0%25D7%25A8_%25D7%25A9%25D7%259C%25D7%2595&prev=search
- https://en.wikipedia.org/wiki/Ben-Zion_Dinur
- https://en.wikipedia.org/wiki/Koniuchy_massacre
- https://en.wikipedia.org/wiki/Katriel_Katz
- https://www.yadvashem.org/magazine.html
- https://translate.google.com/translate?hl=pl&sl=iw&u=https://he.wikipedia.org/wiki/%25D7%259B%25D7%25AA%25D7%25A8%25D7%2599%25D7%2590%25D7%259C_%25D7%259B%2522%25D7%25A5&prev=search
- https://en.wikipedia.org/wiki/Shevah_Weiss
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
wiesława
Wprawdzie prokuratorzy z Głownej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu dopiero niedawno umorzyli śledztwo w sprawie zbrodni w Koniuchach, ale jednak prokuratorzy litewscy wykazali więcej determinacji i odwagi, bo w 2007 roku wystapili do izraelskiego Ministerstwa Sprawiedliwości z wnioskiem o przesluchanie Itzaka Arada.Prokuratorzy litewscy chcieli m.in. przzesluchać Arada w sprawie zamordowania oficera polskiego podziemia w dniu 1 maja 1944 r. w okolicach Święcian.
Z dokumentów służb specjalnych Litewskiej Republiki Sowieckiej wynika, że po wojnie Arad był etatowym pracownikiem NKWD. Pobierał za to wynagrodzenie i pełnił obowiązki służbowe (wg Rytasa Narvydasa, szefa wydziału śledztw specjalnych Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu na Litwie. To właśnie on przygotowywał materiał dowodowy dla prokuratury.Jak było do przewidzenia wniosek litewskiej prokuratury zostal zdecydowanie odrzucony. Zaprotestowaly równiez z wielkim hałasem organizacje żydowskie w USA. Zażądały natychmiastowego wstrzymania „oburzającego śledztwa” i wycofania „absurdalnych zarzutów”. Identyczne stanowisko zajęły władze instytutu Yad Vashem.
Polskim prokuratorom oczywiście podobnie bezecne pomysły nawet nie zaświtały w głowie. a jeżeli zaświtały, to je od razu zdecydowanie odrzucili.
bartoszu
Piszacy na Salonie Szpak 80 poswiecil jednemu z tych panow notke a w niej czytamy ” Taką informację można było znaleźć w artykule Barbary Amouyal pt. „Doubts over Evidence of Camp Survivors” opublikowanym w Jerusalem Post, 17 sierpnia, 1986 r.
B. Amouyal cytuje tam ówczesnego dyrektora Archiwum Yad Vashem, Shmuela Krakowskiego, który miał powiedzieć, że spośród 20 000 świadectw złożonych w Yad Vashem ponad połowa jest „niewiarygodna… Wielu nie było w miejscach, o których twierdzą, że byli tam świadkami zbrodni, inni opierali się na informacjach z drugiej ręki przekazanych przez znajomych lub obcych, których spotykali. Duża liczba złożonych zeznań jak dowiedziono później nie przeszła badawczej weryfikacji, nie zgadzały się również miejsca i daty”https://www.salon24.pl/u/nick/845272,szef-yad-vashem-ponad-polowa-s-wiadectw-z-holocaustu-jest-zmyslona
wiesława @maur
Iccak Arad pochodzi ze Święcian. W latach 1943-1944 był w oddziale sowieckiej partyzantki (tzw. brygada Markowa) zwalczając ej polskie podziemie niepodległościowe. Po zajęciu Wileńszczyzny
przez Armię Czerwoną trafił do NKWD, gdzie kontynuował rozpoczęte działania. W końcu 1945 roku nielegalnie emigrował do Palestyny, gdzie rozpoczął służbę w wojsku i doszedł do stopnia generała brygady. a po przejściu w stan spoczynku rozpoczął karierę akademicka jako wykładowca historii na uniwersytecie w Jerozolimie. Wszystkie jego publikacje dotyczą Holocaustu. W latach 1972 – 1991 był dyrektorem Yad Vashem; obecnie jest doradcą.
………
To tacy ludzie ukształtowali politykę historyczną Izraela. To Arad i jemu podobni są odpowiedzialni za antypolską histerię w Izraelu.
maur
Przypomniał mi się jeszcze jeden epizod gdzieś z Wileńszczyzny. Ot, taka perełka do polityki historycznej. Dokumenty w postaci rozkazów „Wilka” Krzyżanowskiego znanmy. Są jasne i dla nas chwalebne. Są też pewne relacje skrzętnie przemilczane lub wręcz z nienawiścią interpretowane dzisiaj jako wyjatkowy antysemityzm AK.
Chodzi o sytuację gdy nasz oddział AK zaskoczył Niemców podczas egzekucji żydów gdzieś w Puszczy Rudnickiej. Nasi po błyskawicznym zorientowaniu się w sytuacji, otoczyli Niemców nad dołem już częściowo wypełnionym rozstrzelanymi, i przerwali rzeźnię. Być może paru szkopów utłukli, lecz reszta czym prędzej wzięła nogi za pas i dała zwyczajnie dyla by samemu nie trafić do tego dołu. Dowódca oddziału AK kazał sprawdzić czy kto w dole żyw jeszcze, opatrzyć rannych oraz kazał zostawić trochę sprzętu w postaci łopat, pił, siekier itp, trochę prowiantu. Nakazał uratowanym z egzekucji uporządkować miejsce i pogrzebać zabitych.
Oddział AK już tu nie miał nic więcej do roboty więc ruszył do swojego celu. W ogóle całe zdarzenie przytrafiło się zupełnym przypadkiem oddziałowi AK w drodze do innego miejsca. Nic więcej zrobić nie mogli.
Tymczasem z tych kilkudziesięciu uratowanych żydów wielu podniosło jazgot jakim to podłym antysemityzmem wykazał się polski dowódca AK zostawiając ich samych w lesie z łopatami i siekierami i to jeszcze przy mogile rodaków dopiero co zastrzelonych…
pink panther @maur
To wedle słynnej zasady „co ci takiego dobrego uczyniłem, że tak mnie nienawidzisz”. Ciekawe zdarzenie zostało sfilmowane niedawno z okazji odwiedzin jakichś potomków żydowskich uratowanego Żyda – w podrzeszowskiej wsi. Trzech czy czterech młodych Żydów było ukrywanych w stodole za zgodą gospodarza. „Obsługę” czyli noszenie żywności i wynoszenie wiadra z nieczystościami wzięła na siebie – synowa tego gospodarza. Kiedy weszła Armia Czerwona – Żydzi zniknęli z horyzontu i ślad po nich zaginął. Minęły lata i synowa stała się już bardzo wiekową babcią a z jakichś powodów rodzina jednego z Żydów , żyjąca w USA zapragnęła odwiedzić „tych polskich wieśniaków”. Zachowywali się raczej protekcjonalnie wobec tej rodziny. No i włączyli skype’a żeby ten uratowany Żyd mógł coś powiedzieć. I wtedy wnuczka tej synowej młoda blondynka spytała go, dlaczego przez tyle lat nie przysłał nawet pocztówki. I on nie wiedział, co odpowiedzieć. Tego nie było w scenariuszu.
Oni nie rozumieją, że Polacy mogliby zapytać, dlaczego czterech zdrowych mężczyzn nie poszło do partyzantki tylko ponad rok siedziało w tym specyficznym „hotelu z obsługą”: pranie, sprzątanie, karmienie i wynoszenie nocników – a potem nawet słowa „dziękuję”. To jest ta fundamentalna różnica w postrzeganiu tamtych czasów przez dwie społeczności pozornie znające się przez wieki.
A generalnie trzeba pamiętać, że w zasadzie opowieści żydowskie to jest niekończąca się historia o „cierpieniu” i o „majątku, który zostawili”. Ja przynajmniej nie zauważyłam innych wątków.
amiranta @pink panther
„W naturze człowieka leży nienawiść do tych, którym się wyrządziło krzywdę” – Tacyt