Aktualizacja strony została wstrzymana

Produkty koszerne najpopularniejszym segmentem żywności w Stanach Zjednoczonych, czyli zgoda Amerykanów na „Podatek koszerny”

Artykuł pochodzi sprzed 12 lat i w Stanach Zjednoczonych inwazja produktów koszernych postępuje lawinowo, co w rezultacie doprowadziło do sytuacji gdy prawie nie można już znaleźć wyrobów nie oznaczonych takim czy innym znakiem koszerności. A w Polsce… nie wiemy jak jest obecnie i chętnie zamieścimy analizę rynku polskiego.

 

Dodano: 2007-12-27 3:58 pm

Według najnowszego raportu międzynarodowej organizacji Mintel, badającej od ponad 30 lat globalne trendy marketingowe, wyroby ze znaczkiem „Koszerne” stały się w Stanach Zjednoczonych najczęściej kupowanymi produktami, przewyższając swoją popularnością nawet wyroby z żywnością naturalną.

Raport Mintel’s Global New Products Database (GNPD) za rok 2007 pokazuje, że wyroby „Kosher” stały się najbardziej rozpoznawalnym i popularnym oznaczeniem produktów, bardziej popularnym niż wyroby „All Natural” (drugie miejsce) , „No Additives or Preservatives” (trzecie miejsce) oraz „Organic”, „Vitamin/Mineral Fortified”, „Convenient”, „Microwaveable”, „Low/No/Reduced Fat”, „Low/No/Reduced Sugar” i „Low/No/Reduced Calorie”.

Rynek wyrobów koszernych powiększa się

Niezwykła popularność wyrobów koszernych („kaszrut”) na rynku amerykańskim jest swego rodzaju ewenementem nieporównywalnym w świecie. W ciągu tylko jednego roku 2006 na rynku USA przybyło 3984 nowych żywnościowych produktów koszernych oraz 728 nowych koszernych napojów. W ciągu ostatnich pięciu lat, na rynku USA i Kanady pojawiło się 14300 nowych produktów koszernych. Dla porównania, w tym samym czasie na rynkach krajów europejskich pojawiło się zaledwie 740 produków koszernych.

Według pisma Jerusalem Post, Amerykanie wydają na produkty koszerne 10 i pół miliarda dolarów rocznie, co jednak trudno uznać za liczbę rzetelną, gdyż według raportu firmy Mintel, na produkty organiczne, znajdujące się dopiero na czwartym miejscu listy, w 2006 roku wydali oni 16,7 miliarda dolarów. Najbardziej realną jest jednak kwota podawana przez największą organizację wydającą certyfikaty koszerności – Orthodox Union, która mówi o rynku „150 miliardów dolarów koszernych certyfikowanych produktów konsumowanych rocznie.”

Rynek wyrobów koszernych wzrastał w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 15-20 lat w tempie 10-15% rocznie – stwierdza rabin Eliyahu Safran, koordynator nadzoru rabinicznego Orthodox Union.

Certyfikaty koszerności

Oznaczenia koszerności można znaleźć nie tylko, jak się najczęściej sądzi, na produktach żywnościowych, lecz także na wielu innych wyrobach, np. lekarstwach, witaminach, kosmetykach, papierosach, wyrobach papierniczych, środkach czystości, a nawet na zapałkach. Według ortodoksyjnych rabinów koszerne mogą być nawet wyroby szklane (butelki, szklanki). Przed kupnem produktu warto zaznajomić się z występującymi w różnych krajach symbolami (zwane Heckscher) [zob. krótki spis tutaj i tutaj]. W Stanach Zjednoczonych najpopularniejszymi znakami są: litera „K” – sama litera bądź wpisana w koło, w gwiazdkę bądź wkomponowana graficznie w inny symbol, lub litera „U” – sama, bądź wpisana w koło. Litera U wpisana w koło jest symbolem certyfikatu koszerności wydawanym przez Orthodox Union. Symbol ten można spotkać na 60 procentach dostępnych wyrobów koszernych, czyli na 400 tysiącach [sic!] różnego rodzaju produktów.

Tzw. certyfikaty koszerności wydają wyspecjalizowane organizacje żydowskie, których rabini – Koordynatorzy Rabiniczni (ang. Kashrus Coordinator) – dokonują inspekcji produktu oraz zakładu produkującego. Certyfikat koszerności otrzymać też mogą wydzielone miejsca w sklepach czy restauracjach, albo całe lokale gastronomiczne czy nawet szpitale bądź szkoły. Potencjalny rynek ekspansji jest niemal nieograniczony, zatem przy odpowiednim marketingu (slogany typu: „Koszerne to na pewno zdrowsze” albo „To się na pewno opłaca – wzrośnie sprzedaż Twojego produktu”) i naciskowi na firmy ze strony dystrybutorów – również naciskowi ideologicznemu, a nie tylko merytoryczno-marketingowemu – podaż produktów koszernych powiększa się. Doprowadziło to do sytuacji, w której trudno jest dzisiaj znaleźć w sklepie np. puszkę Coca-Coli bez znaczka koszerności, a w niemal każdym sklepie spożywczym w dziale krojenia wędlin znajduje się specjalne wydzielone stanowisko do produków koszernych. Te wszystkie wymagania, specjalne dostosowywanie linii produkcyjnych, zakup dodatkowych urządzeń, generują dodatkowe koszty, które na samym końcu uiszcza nieświadomy konsument. Koszty te i ich wysokość są jednak jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic i trudno wydobyć je od producentów. I chociaż nie zawsze muszą być one wielkie, to z pewnością są skorelowane z rodzajem produktu, stopniem rabiniczej kontroli (Mashgiach) oraz wielkością produkcji. Niestety, nie są znane dokładne liczby wpływów z wydawanych certyfikatów koszerności i związanych ze stałym procesem nadzoru. Jako usprawiedliwienie i odpowiedź na zarzuty „grup skrajnie prawicowych”, często przytaczana jest kwota wynosząca „zaledwie” 0.0000065 centa za każdy produkt. Problem polega na tym, że są to dane dokładnie sprzed 32 lat [dane pochodzą z roku 1975, czyli na dzisiaj sprzed 44 lat! I brak jest jakichkolwiek nowszych danych.] oraz że… dalej nie wiadomo ile tak naprawdę płacimy my wszyscy za „przywilej” picia koszernej Coca-Coli. A przy produkcji wynoszącej miliardy puszek i współczesnym poziomie cen i opłat, ta „nic nie znacząca” kwota może urosnąć sobie do pokaźnych zysków. [Dla przykładu: Każdego dnia produkowanych jest w 200 krajach świata 1,9 miliarda opakowań Coca-Coli. Każdej sekundy serwowanych jest 10 tysięcy drinków Coca-Coli.]

Kontrola

Oprócz bezpośrednich kosztów narzucanych na producentów decydujących się na certyfikat koszerności, istnieje również jeszcze jeden element, najczęściej zupełnie przemilczany, lecz niezwykle ważny. Jest nim przekazanie kontrolującym rabinom pełnej dokumentacji linii produkcyjnej i zakładu, spisu wszystkich dostawców i szczegółowej listy komponentów. Jako przykład można podać tutaj sławną historyjkę o niezwykle tajnym i pilnie strzeżonym głównym składniku Coca-Coli znanym jako „Merchandise 7X„, którego opis ma być przechowywany w sejfie banku Chase, a znać ma go jedynie kilka wybranych osób z zarządu firmy. Otóż wiadomo, że do tej grupy kilku wybrańców dołączył (zresztą już dawno, bo w 1935 roku), kontrolujący wyroby rabin, tak więc certyfikat koszerności – zresztą tak jak i niemal wszystkie inne tzw. „certyfikaty jakości” – wiążą się z przekazaniem największych tajemnic firmy. Rabin ma oczywiście prawo kontroli fabryki w każdym momencie i na każdym etapie. Różnego rodzaju „certyfikaty jakości” są więc obok efektywnej metody zarobku, skutecznym sposobem kontroli zakładu.

Duchowość nie-chrześcijańska

Najbardziej tajemniczym – i potencjalnie niezwykle groźnym dla świadomego chrześcijanina – jest element odmawianych przy certyfikowaniu produktów koszernych modlitwach rabina. Opinie na ten temat są sprzeczne i najczęściej oficjalnie twierdzi się, że modlitwy nie występują w procesie kashering i że jest to tylko nadzór związany z zachowaniem czystości składników i higieny. Trudno pogodzić się z tym faktem biorąc pod uwagę występowanie niezwykle szczegółowych przepisów, regulujących niemal każdy aspekt życia ortodoksyjnego Żyda. Jeśli zatem modlitwy te mają miejsce, to pozostaje do rozstrzygnięcia problem wpływu duchowości nie-chrześcijańskiej na naszą kondycję – tak fizyczną jak i duchową.

Kontrola i interes idą w parze

Dla środowisk żydowskich promowanie produktów koszernych i tworzenie mitu o szczególnej ich zdrowotności i czystości gwarantowanej nadzorem rabiniczym, jest wyjątkowo intrantym interesem. Rabini tłumaczą się mówiąc, że przecież nie chodzi tylko o zamknięty rynek konsumentów żydowskich, że kupują je także Muzułmanie przestrzegający reguł Halal, i że są one poszukiwane przez innych klientów. „Jest nieporozumieniem myślenie o tym, że produkty koszerne są tylko dla Żydów i osób religijnych. Tutaj się ich rola zaczyna, lecz rynek koszerny w ciągu ostatnich 25-30 lat rozrósł się aby sprostać zapotrzebowaniu innych” – stwierdza wspomniany już wcześniej rabin Sarfan.

Prawo żydowskie Halacha, wywodzące się z intepretacji Tory i poszerzone w Talmudzie, dzielące wyroby na „kaszer” (czyli koszerne) i „teref” oraz wszystkie związane z tym restrykcje, służyły i służą nadal – oprócz oczywistych aspektów religijno-higieniczno-zdrowotnych – cementowaniu środowiska żydowskiego. W przeszłości producenci żydowscy produkowali mając pewność zbytu, wiedzieli bowiem że członkowie ich społeczności muszą wykupić ich produkty. Maszyna kręciła się zatem sprawnie w swoim własnym środowisku. Wraz ze wzrostem wpływów żydowskich w społeczeństwach chrześcijańskich – co było obserwowane w XX wieku, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie dominującą rolę polityczno-gospodarczo-finansową wywierają Żydzi, pomimo tego, iż stanowią zaledwie 2 procent społeczeństwa – dokonano skutecznego przechwycenia mega-rynku dystrybucji i zbytu narzucając swoje reguły gry. Do tego dochodzi oczywista dominacja Żydów na rynku medialnym i rozrywkowym, co ułatwia przekonywanie społeczeństwa, albo jak kto woli – pranie mózgów.

Koszerne – też dobre, ale… za jaką cenę?

Koszerność ma również i swoje pozytywne cechy i oczywiście nie można nie uznać aspektów dodatkowego ogniwa w nadzorze nad produkcją żywności, czy też lepszego doboru składników. Należy jednak mieć świadomość, że nie zawsze lepsza jakość wyrobu stanowi cel sam w sobie – czym bowiem różni się puszka Coca-Coli koszernej od nie-koszernej? – a w praktyce chodzi po prostu o dodatkowe zyski wpływające do środowiska kontrolującego. Tylko, że ten element jest najczęściej zbywany automatycznym odruchem oskarżającym o „antysemityzm” i „rasizm”, albo przykrywany nie zawsze zgodnymi z rzeczywistością korzyściami lepszych walorów wyrobu.

Nade wszystko musimy zdać sobie sprawę, że kupując produkt koszerny nie zawsze uzyskujemy obiecaną lepszą jakość, za to na pewno wspieramy środowiska żydowskie. Wszystko sprowadza się w końcu do jednego: za każdym razem nie pytani o zgodę płacimy więcej, w sumie płacimy narzucany nam „podatek koszerny”.

Lech Maziakowski
Washington, DC | 2007-12-27 | www.bibula.com

Źródło: [1], [2], [3], [4], [5], [6], [7]

CZYTAJ:

.