„Na uroczystości zakończenia roku szkolnego uczniowie otrzymali dyplomy podpisane przez wychowawcę i dyrektora szkoły, pięknie ozdobione wizerunkiem wodza socjalizmu, autora „Manifestu Komunistycznego” – Karola Marksa….”
Czy rozpoczynamy opowiadanie z Moskwy czy Leningradu z roku 1957? Nie. To tylko relacja z zakończenia roku szkolnego 2006/2007 w gimnazjum Binford Middle School w Richmond w stanie Virginia. Ku zdziwieniu uczniów, jak również i dyrektorki szkoły, na dyplomie wręczanym uczniom pojawiła się podobizna Karola Marksa zamiast wizerunku Fredericka Douglass, amerykańskiego obrońcy praw Murzynów. Osoba przygotowująca świadectwa tłumaczy się, że przeszukując Internet pod hasłem „Douglass” trafiła właśnie na ten wizerunek, a dyrektorka szkoły – Juanita Nicholson, rzekomo podpisała dyplomy w ciemno.
Nauczycielka i władze szkolne „wyrażają głębokie ubolewanie jeśli ten wizerunek uraził uczucia tak uczniów jak i ich rodziców. […] Nie było to celowe i wizerunk ten będzie usunięty”.
Problem czy wizerunek został wstawiony umyślnie czy też nie, pojawia się jednak ponownie, gdy uświadomimy sobie, że Frederick Douglas był Murzynem, zatem doprawdy trudno o podobieństwo. Czy znaczy to, że kadra tej szkoły (której aż 91% uczniów to Murzyni), nie potrafi odróżnić Murzyna od niemieckiego Żyda? Tak czy owak, potwierdza to tylko poziom szkolnictwa amerykańskiego, które skutecznie realizuje pomysły wyłożone przez tego „niemieckiego filozofa”. Pomijając jednak i to, rada dla osób związanych z produkcją i dystrybucją dyplomów jest jedna: lepiej będzie jeśli odsunie się ich od nauczania historii.