Aktualizacja strony została wstrzymana

List Winnickiego do premiera Morawieckiego ws. wizyty ministra edukacji Izraela

Premier Morawiecki zaprosił do Polski Naftali Bennetta, ministra edukacji Izraela, który jest autorem  słów: „Prawda jest taka, że wiele narodów, także Polacy, pomagało hitlerowcom w mordowaniu Żydów. Niektórzy sami dokonywali tych morderstw”. Nie trzeba było długo czekać na reakcję: Robert Winnicki wystosował do premiera Morawieckiego list otwarty.

Oto treść listu:

Warszawa, 05.02.2018 r.

Sz.P. Mateusz Morawiecki
Prezes Rady Ministrów

Szanowny Panie Premierze!

Z najwyższym zdumieniem przyjąłem informację o zaproszeniu przez Pana do Polski ministra edukacji Izraela Naftali Bennetta.

Minister Bennett już po rozpoczęciu przez Izrael antypolskiej nagonki zarządził przeprowadzenie w szkołach dwugodzinnych lekcji o holokauście ze „szczególnym uwzględnieniem” odpowiedzialności Polaków.

Jest on również autorem m.in. następujących słów: „Prawda jest taka, że wiele narodów, także Polacy, pomagało hitlerowcom w mordowaniu Żydów. Niektórzy sami dokonywali tych morderstw”.

Jak możemy dowiedzieć się z izraelskich mediów minister Naftali Bennett przyjeżdża do Polski by „nawoływać do „mówienia prawdy” o polskich zbrodniach wobec Żydów w czasie Holokaustu. Ma również naciskać na prezydenta Andrzeja Dudę, aby nie podpisał nowelizacji ustawy o IPN.”

Wobec powyższych faktów apeluję do Pana Premiera o natychmiastowe wycofanie zaproszenia dla Naftali Bennetta do Polski oraz ogłoszenie go persona non grata w naszym państwie. Tym bardziej, że ma on przyjechać po to by wywierać zapowiadany nacisk, skandaliczny nacisk na proces stanowienia prawa w Polsce.

Nie możemy pozwolić na to by politycy uczestniczący w kampanii zniesławiającej oraz agresji politycznej Izraela na Polskę zyskiwali możliwość głoszenia swoich kłamstw również w naszym kraju.

Z poważaniem

Robert Winnicki
Prezes Ruchu Narodowego

Apeluję do premiera o natychmiastowe wycofanie zaproszenia dla Bennetta oraz ogłoszenie go persona non grata w naszym państwie. Tym bardziej,że ma on przyjechać po to by wywierać zapowiadany nacisk, skandaliczny nacisk na proces stanowienia prawa w Polsce.https://t.co/ZRmBCOPHEY pic.twitter.com/8iRVSyYcZv

”” Robert Winnicki (@RobertWinnicki) February 5, 2018

Za: narodowcy.net (5 lutego 2018)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Wszelkie próby uciszenia konfliktu izraelsko-polskiego są z góry skazane na niepowodzenie, jeśli bezrefleksyjnie – czyli bez badań naukowych pozbawionych ideologicznych naleciałości – przyjmiemy narrację syjonistyczną wobec tzw. Holokaustu, ze wszystkimi atrybutami tak tępionymi w ramach cenzury „kłamstwa oświęcimskiego”, a więc m.in. z dogmatami o: 1) „rozwiązaniu kwestii żydowskiej” (Konferencja w Wannsee); 2) nienaruszalnej i świętej liczbie ofiar żydowskich; 3) masowym „gazowaniu Żydów” – czy to przy pomocy Cyklonu-B, czy też dwutlenku węgla (!).

Możemy tańczyć wokół izraelskiego „partnera”, możemy prezentować wszelkie możliwe dostępne argumenty o udzielanej przez licznych Polaków pomocy Żydom tak okrutnie przaśladowanym przez reżim niemieckiego okupanta; możemy pokazywać cierpienia Polaków; możemy posilać się Janem Karskim czy rtm. Pileckim – włącznie z jego dziwnym Raportem napisanym po wojnie… – możemy stawać na głowie i wykonywać inne figury, lecz i tak niczego nie osiągniemy na dłuższą metę, gdy nie naruszymy dogmatów Religii Holokaustu. Innymi słowy – albo opowiemy się po stronie Prawdy, w tym prawdy historycznej i ukażemy zakłamanie wielu aspektów dotychczasowej narracji historycznej, albo… dalej pozostaniemy „współwykonawcami Holokaustu”. Chwilowo, dla różnych celów politycznych możemy być uznani za „mniejszych współsprawców”, ale nasza rola w tej narracji jest z góry ustalona – włącznie z koniecznością płacenia reparacji i odszkodowań.

FAKTY BIBUŁY: Głównym filarem narracji zwanej Holokaustem, czyli tego co określa się mianem zaplanowanej i przeprowadzonej niemal do końca (bowiem oficjalnie została tylko garstka tzw. ocalałych) eksterminacji Żydów europejskich, jest ludobójcze wykorzystanie komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych.

Zagadnieniem ludobójczego wykorzystania obiektów określanych jako komory gazowe zajmowaliśmy się wcześniej, wskazując na zupełny brak podstaw naukowych mogących wesprzeć oficjalnie promowaną Haggadę o sposobie uśmiercania więźniów w niemieckich obozach koncentracyjnych (a chodzi głównie o więźniów żydowskich, bowiem o innych tzw. świat już dawno by zapomniał).

Otóż, oficjalnie głoszona i nakazana do wierzenia (sic!) – pod karą wieloletniego więzienia – wersja tzw. zagłady Żydów, mówi o uśmierceniu „milionów” Żydów w obozach położonych na terenie wschodniej Polski, w tym takich obozów jak Majdanek, Sobibor, Belzec, Treblinka. Okazuje się jednak, że wersja holokaustycznej narracji posiada swoją „piętę achillesową”, a jest nią właśnie sposób ludobójczego wykorzystania komór gazowych w tych niemieckich obozach koncentracyjnych.

Mało kto zdaje sobie sprawę – nawet utytułowni historycy najczęściej nie mają o tym zielonego pojęcia, bo po prostu nie chcą sięgnąć po książki i opracowania spoza głównego nurtu, nie tylko te zatwierdzone przez tzw. autorytety  – że według oficjalnej historiografii większość ofiar obozów nie zginęła w wyniku zastosowania słynnego środka owadobójczego, znanego jako Cyklon-B, lecz w zupełnie inny sposób. Oficjalna wersja głosi bowiem, że aż 2/3 ofiar żydowskich zamordowanych w komorach gazowych podczas II Wojny Światowej, miałoby zginąć w wyniku uśmiercenia przy pomocy tlenku węgla pochodzącego ze spalin silników… dieslowskich. Nie, to nie pomyłka. Tlenku węgla jako produktu spalania silników wysokoprężnych. Jak jednak zdaje sobie sprawę każdy student politechniki, a tym bardziej powinien brać pod uwagę każdy historyk, poziom CO w spalinach silników wysokoprężnych jest niezdolny do masowego uśmiercania. (Rozwinięcie tematu – zob. opracowanie: Holokaust czy „99-procentowy” mit?, szczególnie przypisy do tekstu) Niestety, problemem tym nie zajmują się ani naukowcy ani historycy, przyczyniając się tym samym do rozpowszechniania niezweryfikowanej wersji tych kluczowych wydarzeń II Wojny Światowej.

Co ciekawe, na naszych oczach następuje pewien zwrot w oficjalnie promowanej wersji, której propagatorzy zdają sobie doskonale sprawę z braku jakichkolwiek podstaw – historycznych i naukowych – oferowanej wersji.  Wiedząc, że dalsze brnięcie w ten ślepy zaułek zmierza wprost do kompromitacji i podważenia religijnie podtrzymywanego dogmatu holokaustycznej liczby ofiar, próbuje się zmieniać, rozmazywać niektóre kwestie, w tym i fałszować nawet tę już dostatecznie zideologizowaną historię.

Weźmy wpis w polskojęzycznej Wikipedii, mówiący o uśmiercaniu w obozie Sobibor. Oto urywek dotyczący tego zagadnienia:

Sobibor

[…]Lager III: miejsce zagłady, na które składały się komory gazowe, ruszty paleniskowe i masowe groby. Budynek z komorami był murowany i zawierał trzy komory po każdej stronie korytarza, w których zaczadzano ofiary spalinami z silników dieslowskich. […]

Całość: http://pl.wikipedia.org/wiki/Sobibor

A teraz przyjrzyjmy się wpisowi angielskojęzycznemu:

Sobibor extermination camp

Sobibor was a Nazi Germanextermination camp [where] Jews […] were […] suffocated in gas chambers that were fed with the exhaust of a petrol engine.

Całość: http://en.wikipedia.org/wiki/Sobibor_extermination_camp

Jak widać, wpis polskojęzyczny jeszcze przywołuje „spaliny z silników dieslowskich”, jako element sprawczy ludobójstwa, podczas gdy świat powoli jest manipulowany zastosowaniem szerszej formuły – „petrol engine”, a definicja ta obejmuje zarówno silniki benzynowe jak i silniki wysokoprężne. Następuje więc rozmydlanie tego kluczowego pojęcia, pomimo tego, że zeznania tzw. świadków – a niemal wszystko opiera się na zaledwie kilku, często nielogicznych i sprzecznych ze sobą zeznaniach, w tym na Raporcie Gersteina – mówią wyraźnie o silnikach dieslowskich.

Widzimy więc, że powoli następuje przesunięcie akcentu, z funkcjonującego absurdalnego pomówienia o zabójstwo „milionów ofiar” za pomocą spalin silników dieslowskich, do bardziej oczywistego – lecz już zupełnie nie popartego niczym, nawet nielogicznymi zeznaniami tzw. świadków – wykorzystaniu spalin silników benzynowych.

W sumie, uwiarygodnienie sposobu, czy nawet samej możliwości technicznej, uśmiercenia tak wielkiej liczby ofiar jaką podaje się oficjalnie w ramach haggady określanej mianem „Holokaustu”, stanowi najczulszy punkt manipulatorów historii. Z tego właśnie względu mamy do czynienia z niemal zupełnym pomijaniem tego zagadnienia w największych opracowaniach historycznych mainstream‘owych historyków. Np. Raul Hilberg – uważany za największego historyka epoki tzw. zagłady Żydów –  w swoim największym 1300-stronicowym opracowaniu o Holokauście, wspomina o uśmiercaniu przy pomocy gazów silników wysokoprężnych, zaledwie w jedym paragrafie. Inni „badacze”, jak np. Lipstadt, Shermer czy Stern, w swoich książkach zupełnie nawet nie wspominają o tym sposobie zabijania. A przecież, oficjalnie, dotyczy to 2/3 ofiar żydowskich! Skąd taka cisza? Skąd takie unikanie rozwijania tematu? Odpowiedź jest prosta: ponieważ brnięcie w niego wskazałoby jasno, że mamy do czynienia z absurdem technicznym, który swoją siłą poddaje w wątpliwość oficjalną narrację tzw. Holokaustu!

Przy braku tego i innych dowodów, historycy posługują się tak wielkimi przybliżeniami, że nie można mówić w przypadku narracji holokaustycznej o żadnych badaniach naukowych, lecz o literackiej swobodnej fikcji. Oto bowiem np. Tregenza twierdził w roku 2000, że w Bełżcu zginęło milion Żydów, lecz w tym samym roku Jean-Claude Pressac pisał, że zginęło tam „poniżej 150 tysięcy”. W Sobiborze podobnie:  Zimmerman mówi o „350 tysiącach”, Pressac – „poniżej 35 tysięcy”, czyli dziesięciokrotnie mniej. W przypadku Treblinki, propaganda sowiecka i powojenna „oficjalna historiografia” mówią nawet o „7 milionach ofiar”, żydowski „świadek”  Rajzman wylicza „3 miliony ofiar”, van Pelt mówi o 750 tysiącach, a Pressac już o „poniżej 250 tysiącach”. Gdzie zatem leży prawda przy tak wielkich rozrzutach? A przy tym warto podkreślić, że są to badania historyków nurtu wspierającego oficjalną wersję Holokaustu, bez dopuszczenia do głosu ich kontestatorów, bez przeprowadzenia np. szerokich badań fizyko-chemicznych, niezbędnych nawet przy pojedynczym morderstwie, a cóż dopiero przy milionach ofiar.

Tak wypaczone informacje wypełniają szczelnie świadomość współczesnych społeczeństw, które albo boją się zastanawiać nad prawdziwymi faktami, albo zupełnie nie interesują się przeszłością. W epoce ideologicznej dominacji syjonizmu rozrasta się literatura holokaustyczna, której rozmiary wyglądają przerażająco. Oto gdy np. w latach 1960. wydawano około 30 angielskojęzycznych, znaczących pozycji o Holokauście, to w dekadę później – 140 pozycji, w latach 1980. – 346 pozycji, by w latach 2000-2007 (a jest to niecała dekada) dojść do liczby ponad 900 pozycji rocznie. Jeśli uwzględnić inne media – filmy, CDs, itp. – to liczba ta urasta do grubo ponad 5000 pozycji rocznie, czyli każdego dnia, każdego roku, tylko w świecie angielskojęzycznym, powstaje 15 kolejnych produktów propagandy Holokaustu. Razem z atmosferą „Dni Holokaustu”, oddziaływaniem setek muzeów i pomników Holokaustu, spotkań, sympozjów, studiów, programów szkolnych, monstrualną ilością artykułów prasowych, programów telewizyjnych, internetowych stron, a także zgubnego dla Kościoła i Jego wiernych „dialogu katolicko-żydowskiego” – otrzymujemy obraz zasięgu tego socjotechnicznego działania.

Wszystkim tym zjawiskom należy dawać opór, gdyż tylko swobodne badania naukowe i brak nacisków ideologicznych na twórców i dystrybutorów medialnych, może przyczynić się do wyjaśnienia najbardziej skrywanych zagadek II Wojny światowej i XX wieku. Wyjaśnienie to oczyściłoby medialny przekaz i świadomość społeczną, a w ślad za tym przyczyniłoby się do poprawy stosunków międzynarodowych, które w nowej atmosferze znalazłoby swe oparcie nie na medialnych kłamstwach, inżynierii społeczenej i szantażu, lecz na Prawdzie, w tym prawdzie historycznej.

 


 

Skip to content