Aktualizacja strony została wstrzymana

Kardynał Marx: błogosławienie homozwiązków? Nie widzę problemu

Kościół w Niemczech prawdopodobnie dopuści błogosławienie par homoseksualnych. Nie będzie to praktyka w jakikolwiek sposób uregulowana. Jak zapowiedział przewodniczący episkopatu kardynał Reinhard Marx, decyzje będą zapadać „w konkretnym przypadku”. Tak samo, jak w sprawie rozwodników w nowych związkach. 

Gdy w 2015 roku podległy episkopatowi Centralny Komitet Niemieckich Katolików wystąpił z postulatem udzielania parom homoseksualnym kościelnych błogosławieństw, na jego kierownictwo posypała się ze strony biskupów ostra krytyka. Utrzymywano, że byłby to fałszywy sygnał dla wiernych, sugerujący mylnie, że związki jednopłciowe są równoznaczne z małżeństwem. Dziś okazuje się, że ówczesny głos episkopatu nie był bynajmniej aktem pryncypialnego sprzeciwu. Uznano po prostu, że jest… zbyt wcześnie.

Na początku roku bieżącego biskup Osnabrück Franz-Josef Bode zaproponował wprowadzenie w Kościele w Niemczech błogosławieństw dla związków homoseksualnych. Jak argumentował, w sytuacji, gdy państwo uznaje „małżeństwa” jednopłciowe, taki krok byłby bardzo potrzebny. Reszta episkopatu długo milczała i można było pomyśleć, że był to tylko wybryk wyjątkowo liberalnego biskupa –  Bode zasłynął między innymi jako delegat na Synod o rodzinie, gdzie domagał się bardzo dużych zmian w sprawie rozwodników w nowych związkach.

Te nadzieje rozwiał właśnie sam przewodniczący episkopatu Niemiec, arcybiskup Monachium kardynał Reinhard Marx. W rozmowie z „Bayerischer Rundfunk” powiedział wprost, że błogosławieństwa dla par gejowskich mogą zostać w Niemczech wprowadzone. Nie będzie jednak żadnych rozwiązań systemowych, ale o wszystkim decydować będą księża.

Trzeba zachęcać, by kapłani i duszpasterze dawali ludziom wsparcie w konkretnych sytuacjach. Nie widzę tu w zasadzie żadnego problemu – odparł, pytany o wprowadzenie takich błogosławieństw. – Są rzeczy, których nie da się uregulować – dodał, rozjaśniając kwestię ewentualnych przepisów.

Będzie więc tak samo, jak w przypadku rozwodników w nowych związkach. Niemiecki episkopat wydał w ubiegłym roku wytyczne duszpasterskie do adhortacji Amoris laetitia. W sprawie dopuszczania publicznych cudzołożników do Komunii świętej napisano bardzo enigmatycznie o potrzebie „rozróżniania”, „towarzyszenia”, „podejmowania decyzji w sumieniu” i „indywidualnym podejściu do każdego przypadku”. W praktyce dało to kapłanom wolną rękę w ignorowaniu nauczania Kościoła katolickiego wyrażonego choćby w Familiaris consortio św. Jana Pawła II.

Niemieckich księży prawdopodobnie nie będzie trzeba szczególnie zachęcać do udzielania homoparom „błogosławieństw”. Do pierwszego takiego publicznego aktu zgorszenia doszło już nieomal jesienią ubiegłego roku. Ks. Stefan Suhling z miejscowości Wesel w diecezji Monastyru umówił się z lokalnym socjalistycznym burmistrzem Peterem Hinzem na zorganizowanie w kościele ceremonii udzielenia takiego „błogosławieństwa”. Burmistrz kilka dni wcześniej zawarł formalny związek „małżeński” ze swoim partnerem, korzystając z nowego prawa przyjętego z walnym udziałem chrześcijańskich demokratów z CDU i CSU. Ks. Suhlingowi przeprowadzenia zamiaru zakazał dopiero biskup Felix Genn po nagłośnieniu sprawy przez media. Burmistrz głośno krytykował tę decyzję, przekonując, że to przejaw dyskryminacji. Diecezja niemal przepraszała, zarzekając się, że zakaz… w żadnej mierze nie miał  „deprecjonować związków jednopłciowych”.

Jak widać po zapowiedziach kard. Marxa, teraz rzeczywiście nie będzie już ich trzeba „deprecjonować”. Ubiegłoroczna skarga burmistrza Hinze o rzekomym „dyskryminowaniu gejów i lesbijek” została przez biskupów troskliwie wysłuchana. Kościół w Niemczech po dopuszczeniu do Komunii rozwodników kolejny raz pada na kolana przed duchem czasu. 

Źródło: br24.de, pch24.pl

Pach

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-02-04)

 


 

Sześć powodów, dla których kardynał Marx tworzy nowy Kościół, który z katolickim nie ma nic wspólnego

Jeśli poważnie potraktować stanowisko kard. Reinharda Marxa to trzeba uznać, co znakomicie pokazuje niemiecki intelektualista Mathias Von Gersdorff, że tworzy on nowy Kościół, który z katolickim nie ma już nic wspólnego.
Skąd taki wniosek. Odpowiedzi dostarcza sam autor, w czterech punktach, ale wydaje się, że można do nich dołożyć kolejne. Zacznijmy od tych von Gersdorffa.

1. Katolicka moralność seksualna jasno zakłada, że moralnie dopuszczalny akt seksualny może zachodzić tylko między mężczyzną a kobietą. Kardynał w istocie odrzuca taką zasadę, a to oznacza, że stawia się poza Kościołem katolickim, a proboszczowie, którzy próbowaliby postępować zgodnie z jego zasadami należeliby już do jakiegoś nowego Kościoła.

2. Jeśli decyzja na temat błogosławienia par gejowskich miałyby być podejmowane na poziomie parafii, to oznaczałoby to, ni mniej ni więcej, tylko tyle, że różne parafie podążałyby za różnymi teologiami moralnymi, miałyby różne, odmienne od siebie postrzeganie moralności. Teologia moralna jest nieoderwalna od doktryny, a to oznacza, że różne parafie miałyby różne doktryny. To zaś jest nie do zaakceptowania z punktu widzenia katolickiej eklezjologii. Parafie, tak jak diecezje, metropolie czy patriarchaty mają być bowiem połączone wspólną wiarą.

3. Jeszcze lepiej widać to z poziomu Kościoła uniwersalnego. Jak słusznie zauważa von Gersdorff, Marx nie może zakładać, że jego propozycje zostaną przyjęte przez wszystkie konferencje episkopatów. A jeśli nie zostaną, to musi mieć on świadomość, że przez przyjęcie nowego postrzegania moralności, nowej doktryny i nowych obrzędów Kościół w Niemczech oddzieliłby się od reszty Kościoła, czyli stworzyłby nowy Kościół.

4. Nie jest też jasne, jak chciałby rozpowszechnić swoje pomysły kard. Marx wśród katolików w Niemczech, którzy pochodzą z emigracji. Polacy, Chorwaci, Portugalczycy o Afrykańczykach nie wspominając są o wiele bardziej ortodoksyjni od Niemców. A to oznacza, że ich także trzeba by z nowego Kościoła wyeliminować, a tak się składa, że stanowią oni w wielkich miastach większość wiernych.

Ale to nie wszystko. Do tych czterech punktów warto dodać następne.

5. Nowość Kościoła kard. Marxa opiera się także na tym, że byłby to Kościół, który odrzucałby nauczanie Pisma świętego w sprawie postrzegania aktów homoseksualnych, co w konsekwencji prowadziłoby do odrzucenia autorytetu Pisma Świętego w kwestiach moralności w ogóle. Jeśli odrzucamy jedno przykazanie czy zapis moralny, to możemy odrzucić każdy inny.

6. Nie ma też wątpliwości, że przyjęcie założeń kardynała oznacza odrzucenie katolickiej eklezjologii, sakramentologii i wreszcie teologii moralnej. Te zaś opierają się na Tradycji. Kardynał Marx, w konsekwencji, odrzuca wiec także Tradycję Kościoła, która pozostaje jednym ze źródeł Objawienia. A skoro tak jest, to trudno nie zadać pytania, jakie mają być źródła Objawienia Nowego Kościoła? Czyżby miał to być heglowski duch czasów?

Tomasz P. Terlikowski

[Źródło:] http://malydziennik.pl/szesc-powodow-dla-ktorych-kardynal-marx-tworzy-nowy-kosciol-ktory-z-katolickim-nie-ma-nic-wspolnego,9705.html

Za: Katolik Tradycji ()

 


 

Kolejna rewolucja kardynała Marxa? Niemcy w szponach homoherezji

Zgadzając się na błogosławienie związków homoseksualnych niemieccy biskupi konsekwentnie kroczą drogą, na którą weszli już lata temu. Realizują przy tym dwa ważne cele: zbliżenie z protestantami i wygodne dostosowanie się do praktyki państwowej.

Najpierw rozwodnicy, teraz homoseksualiści – niemiecki Kościół robi kolejny krok na drodze do wywrócenia katolickiej moralności do góry nogami. Przewodniczący episkopatu kardynał Reinhard Marx opowiedział się za udzielaniem błogosławieństw związkom homoseksualnym. – Trzeba zachęcać do tego, by księża i duszpasterze dawali ludziom wsparcie w konkretnych sytuacjach. Nie widzę tu właściwie żadnego problemu – powiedział dosłownie w rozmowie z „Bayerische Rundfunk”. W ten sposób przychylił się do postulatu biskupa Osnabrück Franza-Josefa Bodego, który na początku stycznia jako pierwszy niemiecki ordynariusz publicznie opowiedział się za zgodą na błogosławienie par gejowskich. Marx nie chce opracowywać żadnych reguł; jego plan zakłada, że księża będą sami decydować w poszczególnych przypadkach. Będzie to prawdziwa rewolucja, bo za udzielaniem błogosławieństw związkom jednopłciowych ramię w ramię idzie przekonanie, że miłość homoseksualna jest wartościowa. Pomysł nie zrodził się przy tym w próżni. W dużej mierze drogę Niemcom wyznaczyli już wcześniej Szwajcarzy.

Szwajcarzy byli pierwsi

Szwajcarski episkopat kwestią udzielania błogosławieństw parom homoseksualnym zajął się już w roku… 2002, rozstrzygając rzecz negatywnie. Dopuszczono jedynie udzielanie osobnego błogosławieństwa członkom takiego związku, ale nie parze jako takiej. Praktyka pokazuje jednak, że kapłani idą zupełnie inną drogą – a ich przełożeni nie zawsze na to reagują. Wszystko zależy od konkretnego biskupa. W diecezji bazylejskiej od lat działa ks. Felix Terrier. W parafii w Aesch według swoich własnych słów błogosławić pary jednopłciowe zaczął w roku 2003. –  Miłość jest wyrazem Bożej obecności. A gdzie jest obecny Bóg, tam jest i Jego błogosławieństwo – deklaruje kapłan. Ks. Terrier przyznaje, że zainteresowanie jest niewielkie i w ciągu wielu lat pobłogosławił zaledwie kilka par homoseksualnych, ale nie zmienia to faktu, że w publikowanych co pewien czas wywiadach w liberalnej prasie „zaprasza” wszystkich chętnych do siebie, bez żadnej reakcji biskupa. Z kolei w leżącej w tej samej diecezji parafii w Frenkendorf-Füllinsdorf informuje się na stronie internetowej zupełnie otwarcie o możliwości otrzymania takiego błogosławieństwa, przekonując, że „każda miłość jest darem od Boga”. I tu również biskup nie reaguje. W 2015 roku rzecznik diecezji bazylejskiej pytany o sprawę powiedział po prostu, że takiego zjawiska… nie ma, bo rzecz jest niedozwolona. Skoro w 2002 roku episkopat zezwolił na błogosławienie wyłącznie poszczególnych osób, to dla władz diecezji temat nie istnieje, nawet, jeżeli są kapłani wcale nie kryjący się z ignorowaniem wytycznych.

Inaczej do problemu podchodził biskup diecezji Chur, Vitus Huonder, jeden z najbardziej konserwatywnych hierarchów w całym obszarze niemieckojęzycznym. Przed czterema laty w parafii w Bürglein parę homoseksualną pobłogosławił ks. Wendelin Bucheli. Decyzją biskupa miał zostać przeniesiony, ale parafianie stanęli murem w jego obronie. Ostatecznie skończyło się na swoistym pouczeniu – ks. Bucheli obiecał, że więcej nie złamie wytycznych episkopatu z 2002 roku.

Do czego prowadzi „dyskusja”

W Niemczech rzecz wyglądała dotąd raczej tak, jak w Chur. Progresywni teologowie wielokrotnie sugerowali w mediach, że w praktyce zdarza się udzielanie błogosławieństw parom jednopłciowym, ale żaden z kapłanów się do tego nie przyznawał. Jeżeli próbowano zrobić inaczej, wyciągano konsekwencje. W 2008 roku ks. Peter Kollas wraz z dwoma kapłanami ewangelickimi w katedrze w Wetzlarze udzielił błogosławieństwa parze homoseksualistów. Jego biskup Franz-Peter Tebartz-van Elst natychmiast zawiesił go w funkcji dziekana i głośno potępił zachowanie księdza. W październiku 2017 roku ks. Stefan Suhling z diecezji Monastyru chciał pobłogosławić „homomałżeństwo” lokalnego socjalistycznego burmistrza, czego zakazał mu na krótko przed planowaną ceremonią biskup. Nieco wcześniej z kolei, wiosną 2015 roku, o wprowadzenie w Kościele katolickim błogosławieństw dla homoseksualistów, a przy okazji także dla rozwodników w nowych związkach, zaapelował Centralny Komitet Niemieckich Katolików (ZdK). To największa organizacja niemieckich świeckich, formalnie podległa episkopatowi i wspierana przezeń finansowo. ZdK domagała się wówczas opracowania mających obowiązywać w całym kraju norm liturgicznych. Biskupi powszechnie odcięli się od tego postulatu. Zrobił to również sam kardynał Reinhard Marx, co może tym bardziej zaskakiwać wobec jego obecnego stanowiska. Gdy jednak uważnie wczytać się w jego ówczesne oświadczenie, można zobaczyć, że rzecz już wówczas była traktowana dość otwarcie, choć w katolickich mediach w Niemczech nikt nie zwrócił na to uwagi. Marx stwierdził bowiem: „Postulat błogosławienia związków jednopłciowych oraz powtórnego nieuznawanego kościelnie małżeństwa jest nie do pogodzenia z nauczaniem i Tradycją Kościoła. Domaganie się pozbawionej zastrzeżeń akceptacji wspólnego życia w trwałych związkach jednopłciowych również przeczy nauczaniu i Tradycji Kościoła. Oba tematy potrzebują dalszego rozjaśnienia teologicznego, a nie przedwczesnych, plakatowych haseł. W ten sposób nie prowadzi się bez wątpienia koniecznej debaty teologicznej i wewnątrzkościelnego dialogu”.

Przewodniczący episkopatu pisał więc o „bez wątpienia koniecznej debacie” oraz o „akceptacji homozwiązków pozbawionej zastrzeżeń” – jego nowy pomysł zakłada sprytne obejście tych „zastrzeżeń” w postaci pozostawienia decyzji księżom. Sama debata, jeżeli rzeczywiście się toczyła, to bez żadnego medialnego nagłośnienia; owszem, progresywny teologowie byli często obecni nawet w mediach opłacanych przez episkopat, jak Katholisch.de, gdzie prezentowali progejowskie stanowisko, ale biskupi milczeli jak zaklęci. Powody tego milczenia tłumaczył zresztą kiedyś wspomniany biskup Bode. W rozmowie z „Die Welt” powiedział, że „ma problem z przedstawianiem argumentów w sferze publicznej, bo szybko dochodzi tu do polaryzacji. Gdy ktoś coś mówi, kto inny zaraz rozgrywa to przeciwko niemu […]. Między samymi biskupami jest nam łatwiej nazywać rzeczy po imieniu”.  Dlaczego na „nazwanie rzeczy po imieniu” publicznie zdecydowano się właśnie teraz? Prawdopodobnie dlatego, że biskupi czekali, aż pierwszy krok wykona… państwo.

Na kolanach przed świeckim prawem

W sprawie związków jednopłciowych jak na dłoni widoczne jest stopniowe dostosowywanie się przez Kościół katolicki do norm państwowych. Jednak ten modus operandi widoczny był już wcześniej. Jeszcze w 2015 roku po plenarnym posiedzeniu niemieckiego episkopatu nastąpiła ciekawa zmiana kościelnego prawa pracy. Wcześniej biskupi mogli wyrzucać z katolickich placówek edukacyjnych osoby żyjące w rażącej sprzeczności z katolickim nauczaniem, na przykład niekryjących swoich praktyk homoseksualistów. Po nowelizacji prawa stało się to „praktyką niezalecaną”, z czym zgodzili się zasadniczo wszyscy biskupi. Kościelne prawo pracy przyjęło normę świecką, która zakazuje dyskryminacji za poglądy, choć państwo wcale tego od Kościoła nie wymagało; niemiecki Trybunał Konstytucyjny podkreślał, że Kościół ma prawo do swobodnego kształtowania prawa pracy. Biskupi postanowili jednak przybliżyć własne regulacje do świeckich, rezygnując z katolickiej tożsamości.

Dwa lata później w ramach wprowadzania w życie adhortacji Amoris laetitia w gruncie rzeczy usankcjonowano przynajmniej niektóre  związki pozamałżeńskie, zgadzając się na możliwość dopuszczenia niezachowujących wstrzemięźliwości rozwodników do sakramentów. W istocie to nic innego, jak po prostu uznanie okrężną drogą państwowych rozwodów. Warto zauważyć, że duchowni tacy jak choćby kardynał Walter Kasper postulowali zmianę w sprawie rozwodników już dużo wcześniej, pragnąc widzieć swój Kościół dostosowanym do „ducha czasu”, ale przed Amoris laetitia biskupi mieli związane ręce. Adhortacja, której zresztą ostateczny kształt w dużej mierze sami ukształtowali, pozwoliła im działać.

Teraz Marx zapowiada przełom w sprawie związków homoseksualnych – i znowu trudno zaprzeczyć, że jest to w istocie dostosowanie się do prawa państwowego, które od jesieni ubiegłego roku dopuszcza „homo-małżeństwa”. Episkopat zresztą bardzo oględnie komentował czerwcową decyzję niemieckiego Bundestagu legalizującą takie związki. W głośnym wywiadzie dla „Augsburger Allgemeine” kardynał Marx odciął się od twierdzeń, jakoby była to „katastrofa”; przekonywał, że chrześcijańscy politycy nie muszą bynajmniej starać się zapisywać przekonań chrześcijańskich w ustawach i przy okazji… gorąco przepraszał homoseksualistów za to, że Kościół w przeszłości nie stawał po stronie homoseksualistów, gdy państwo penalizowało ich aktywność seksualną. Z kolei odpowiedzialny w episkopacie Niemiec za sprawy rodziny arcybiskup Berlina Heiner Koch wydał oświadczenie, w którym decyzję Bundestagu krytykował, ale… zarazem zapewniał o „szacunku biskupów wobec związków jednopłciowych”, w których obecne są takie wartości jak „odpowiedzialność i wzajemna troska”.

Protestantyzacja

Widać też wyraźnie, jak akceptacja jednego grzechu pociąga za sobą akceptację kolejnych. Już dopuszczając do sakramentów cudzołożników biskupi Niemiec de facto uznali za moralne niektóre przynajmniej stosunki seksualne poza małżeństwem. Teraz zdają się iść dalej dokładnie na tej samej drodze, wciąż z pewną nieśmiałością, ale jednak sankcjonując homoseksualną aktywność.

Sprawa sięga jednak o wiele głębiej, bo aż roku 1968. Wówczas w odpowiedzi na encyklikę Humanae Vitae bł. Pawła VI niemieccy biskupi wydali głośną deklarację z Königstein, w której niedwuznacznie zasugerowali, że o stosowaniu bądź nie sztucznej antykoncepcji może rozstrzygać indywidualne sumienie. 50 lat temu oderwano więc akt seksualny od prokreacji. Dziś wyciąga się z tego logiczne konsekwencje wobec par jednopłciowych.

Warto też zauważyć, że zmieniając swoje nastawienie wobec homoseksualistów Kościół katolicki w Niemczech w radykalny sposób przybliża się do wspólnot protestanckich. Wprawdzie w roku 500-lecia reformacji nie doprowadzono do żadnego formalnego pojednania, odrzucając ostatecznie nawet tak lansowaną choćby przez kardynała Waltera Kaspera inicjatywę „interkomunii”, ale błogosławienie par homoseksualnych to kolejna rewolucja, którą już dawno wprowadziła u siebie znaczna część protestantów (po legalizacji „homomałżeństw” przez Bundestag ewangelicy opublikowali oświadczenie pełne aprobaty dla tego kroku).

Formalnie pozostając w Kościele katolickim, niemieccy biskupi budują jedność z heretykami od strony praktycznej. Jak zakończy się ta droga, sam Bóg raczy wiedzieć, ale fakt, że kardynał Reinhard Marx jest nie tylko przewodniczącym episkopatu Niemiec, ale i Rady Konferencji Episkopatów Europy oraz przede wszystkim bardzo bliskim doradcą Ojca Świętego do spraw reformy Kurii Rzymskiej, musi budzić najwyższy niepokój.

Paweł Chmielewski

*  *  *

(Od redakcji [Pch24.pl]) Wokół wypowiedzi kardynała Marxa trwa niemałe zamieszanie. W mediach toczy się spór o to, co faktycznie powiedział niemiecki hierarcha. Deutche Welle twierdzi, że kardynał opowiedział się za błogosławieniem homozwiązków, jednak już „Frankfurter Allgemaine Zeitung” uważa, że kardynał mówił jedynie o konieczności duszpasterskiej opieki. Polemika toczy się także w mediach anglojęzycznych.  Catholic News Agency i Catholic Herald twierdzą, że kardynał jest za błogosławieństwem, ale już Catholic News Service uważa, że jest przeciw, ale jest za  „jakąś” formą wsparcia. Hierarcha odmawia dalszych wypowiedzi, co również jest symptomatyczne.

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-02-08)

 


 

Skip to content