Aktualizacja strony została wstrzymana

Interwencja ws. książki szkalującej Polaków

Interwencja w sprawie książki „Tutsis Du Rwanda Et Juifs De Pologne. Victimes De La Même Haine?”

Zostaliśmy poinformowani o nowej książce jaka ukazała się w języku francuskim: Tutsis Du Rwanda Et Juifs De Pologne. Victimes De La Même Haine? („Tutsi z Rwandy i Żydzi z Polski. Ofiary takiej samej nienawiści?”) autorstwa Sidi N’Diaye. Już sam tytuł jest niepokojący, recenzje zaś nie pozostawiają wątpliwości: książka porównuje ludobójstwo w Rwandzie z mordami polskich chłopów na Żydach. Podjęliśmy interwencję. Przygotowaliśmy list, który wysłaliśmy zarówno do autora, jak i wydawnictwa. Czekamy na odpowiedź.

Warszawa, 15.01.2018 r.

Sidi N’Diaye
Wydawnictwo Le Bord de l’eau

Ze zdumieniem i niedowierzaniem przyjęliśmy informację o publikacji książki Tutsis Du Rwanda Et Juifs De Pologne. Victimes De La Même Haine? („Tutsi z Rwandy i Żydzi z Polski. Ofiary takiej samej nienawiści?”) autorstwa Sidi N’Diaye, której główna teza stawia znak równości pomiędzy ludobójstwem Tutsi w Rwandzie a mordami Żydów przez Polaków(!) w okupowanej przez Niemców Polsce.

70 lat po straszliwej wojnie w autorzy przekraczają kolejne granice, aby wątpliwymi spostrzeżeniami przyciągnąć czytelnika do swoich opracowań. Badanie znanych faktów z historii Polski z okresu II wojny światowej nie jest już atrakcyjne – napaść totalitarnych potęg na bezbronny kraj; zdrada sojuszników – Francji i Wielkiej Brytanii; obojętność świata na holocaust Żydów w czasie II wojny światowej. Zadziwiającym efektem tych intelektualnych dywagacji jest fakt, że prawdziwi sprawcy – Niemcy w służbie III Rzeszy schodzą na dalszy plan, natomiast ich ofiary Polacy i Żydzi są sobie przeciwstawiani.

Chcemy zwrócić uwagę także na kilka innych faktów.

Rwanda nie została napadnięta przez inny kraj, który spustoszył jej terytorium, a następnie przeprowadzał planową eksterminację grup społecznych. Polska tak.

W Rwandzie nie było państwa podziemnego, którego wyspecjalizowane agendy jak organizacja Źegota ratowały swoich obywateli zagrożonych eksterminacją ze względu na swoje pochodzenie etniczne.

Można znaleźć podobieństwa jednak mają one wydźwięk negatywny – podobnie jak w Polsce tak i w Rwandzie świat biernie przypatrywał się trwającemu ludobójstwu. W przypadku Rwandy społeczność międzynarodowa bała się interweniować, natomiast w Polsce – nie wierzyła lub nie chciała wierzyć w to, co się dzieje. A Polacy narażali życie, aby obudzić sumienie świata. Warto prześledzić biografie chociażby Jana Karskiego, który bezskutecznie zabiegał wśród społeczności międzynarodowej o pomoc i wsparcie dla eksterminowanych Polaków żydowskiego pochodzenia; pułkownika Witolda Pileckiego, który przedostał się do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, aby założyć w nim ruch oporu i zdobyć informacje o rzeczywistej sytuacji w obozie; czy Ireny Sendlerowej ratującej tysiące dzieci żydowskiego pochodzenia. Takich bohaterów było znacznie więcej.

Na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej miały miejsce wydarzenia przywodzące na myśl sytuację w Rwandzie. Jednak nie tam, gdzie szuka ich autor książki. Porównań możemy szukać na kresach wschodnich. Tam ponad 100 000 Polaków zginęło w nieludzkich, niewyobrażalnych cierpieniach zgotowanych przez Ukraińców. Na Wołyniu i pozostałych województwach ówczesnej RP ukraiński sąsiad zabijał polskiego sąsiada. O ile o masakrze w Rwandzie wie cały świat, tak cierpienia polskich ofiar na Wołyniu nie istnieją w świadomości zachodniej opinii publicznej. Nie tylko nie zostały w jakikolwiek sposób zadośćuczynione, ale też przez dziesiątki lat były ukrywane, a na ich temat milczano.

W naszej opinii, autor przeniósł na nowy nieznany poziom sztukę formułowania wniosków na podstawie odosobnionych i uogólnionych zdarzeń.

Przypominamy autorowi, iż Polska była jedynym krajem bez rządu kolaboracyjnego, którego Państwo podziemne nakładało karę śmierci za współpracę z niemieckim okupantem, w tym denucjację Żydów i ukrywających ich Polaków. Legalny polski rząd na uchodźctwie i kierowane przez niego polskie państwo podziemne podjęło szereg działań w kwestii ratowania skazanych na zagładę Żydów. Polska była jedynym krajem okupowanej Europy, gdzie za pomoc i ukrywanie Żydów groziła kara śmierci pomagającemu i jego rodzinie. A mimo tego, to właśnie wśród Polaków najwięcej jest sprawiedliwych wśród narodów świata…

Czytaj więcej 

Nie zgadzamy się na takie przedstawianie historii. Wzywamy do dogłębnego zapoznania się z historią Polski okresu II wojny światowej i podjęcie refleksji na temat porównań, które Pan poczynił. W razie potrzeby służymy pomocną literaturą przedmiotu.

Reduta Dobrego Imienia
Polska Liga przeciw Zniesławieniom

Za: Rozmyślania w blogu – isakowicz.pl (17 stycznia 2018)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: „Polska Liga przeciwko Zniesławieniom”, to organizacja, która próbuje bronić dobrego imienia Polski i Polaków, lecz czyni to w sposób wielce dyskusyjny, bowiem stosuje te same metody znane z repertuaru żydowskiej organizacji o podobnej nazwie, czyli usiłując bronić, sama stosuje manipulacje, być może nawet nie zdając sobie w pełni z tego sprawy.

Weźmy takie zdanie: „Warto prześledzić biografie chociażby Jana Karskiego, który bezskutecznie zabiegał wśród społeczności międzynarodowej o pomoc i wsparcie dla eksterminowanych Polaków żydowskiego pochodzenia; pułkownika Witolda Pileckiego, który przedostał się do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, aby założyć w nim ruch oporu i zdobyć informacje o rzeczywistej sytuacji w obozie […] Takich bohaterów było znacznie więcej.

O „bohaterze” Janie Karskim, pisaliśmy wielokrotnie (np. tutaj i tutaj). Lepiej byłoby przywoływać inne przykłady niż powoływać się na tego typu „autorytety”. Natomiast o wątpliwościach wokół „Raportu Witolda Pileckiego”, również pisaliśmy, lecz jakoś nikt nie raczył ustosunkować się do otwartych pytań. Przypomnijmy zatem jeden z naszych Komentarzy i… cierpliwie czekamy na merytoryczne odpowiedzi.

Przypominamy nasz Komentarz i Apel w sprawie rtm. Pileckiego, zamieszczony już kilka lat temu. Niestety, przez cały ten czas nikt nie próbował w jakikolwiek sposób – merytoryczny czy jakikolwiek inny – ustosunkować się do niego. Panuje zgodne milczenie tzw. badaczy, historyków i publicystów wobec „Raportów Pileckiego”, które – cytat z Wikipedii: „Obok raportów Karskiego są pierwszym źródłem na temat Holokaustu na świecie”. Właśnie, zastanawiająca jest zgodność braku zainteresowania tematem, być może właśnie dlatego, że chodzi o bojaźń przed oskarżeniami o negowanie [tzw.] Holokaustu, a także bojaźń o naruszenie podstaw mitu o rtm. Pileckim. Tak, mitu, bowiem Jego piękna, świetlana postać nie byłaby dzisiaj tak promowana, gdyby – swoimi Raportami, a dokładnie: niektórymi wątpliwymi fragmentami powojennego Raportu – nie wpisywała się w kanony Religii Holokaustu.

Świetlana postać rotmistrza Pileckiego nie powinna budzić wątpliwości, jednak takowe niestety pojawiają się przy lekturze trzeciego Raportu, przypisywanego właśnie jemu. Badaczom historii nieobarczonym skazą ideologii i religii Holokaustu, polecamy baczniejsze przyjrzenie się i szczegółową analizę porównawczą właśnie trzeciego Raportu, z innymi zapiskami Rotmistrza i także z pierwszym Raportem („W”) i drugim Raportem („S”). Niestety, ostatni, trzeci Raport – a właśnie ten jest nagłośniony – powstał dopiero po 1945 roku (choć dokładna data nie jest znana; co ciekawe, w Polsce ten Raport opublikowano dopiero w 2000 roku).

Same oryginały Raportów mają znajdować się w Archiwum Studium Polski Podziemnej w Londynie, niestety, nigdzie nie są dostępne skany bądź kompletne szczegółowe zdjęcia tych Raportów. Tym trudniejsze jest prowadzenie jakichkolwiek badań, że za kopie jednego raportu Archiwum w Londynie żąda sobie kilkaset dolarów (sami to spawdziliśmy!). Dlaczego, po tylu latach po wojnie, nie udostępniono tych raportów, trudno w pełni zrozumieć bez przyjęcia założenia, że być może chodzi także o to aby odstraszyć ewentualnych dociekliwych badaczy. Przy okazji, Apel do Archiwum w Londynie: prosimy o upublicznienie w Internecie skanów wszystkich Raportów. No, chyba że jakieś względy pozamerytoryczne wchodzą w grę…

Polecamy przyjrzenie się pod tym kątem właśnie trzeciemu Raportowi, w którym niestety mnożą się nonsensy o życiu obozowym, np. o szczegółach gazowania Żydów. Dziwne, że pisane w czasie wojny Raporty (które są krótkie) nie zawierają tych historii, lecz dopiero 100-stronicowy Raport powojenny zawiera szczegóły, których walory jakoś zbieżne są z ówczesną powojenną propagandą sowiecką, a później syjonistyczną. Należy podkreślić, że w powszechnej świadomości istnieje określenie „Raport Pileckiego”, lecz utożsamiany jest on z raportem powojennym, a nie z raportami (suchymi i krótkimi) powstałymi podczas wojny. Najczęściej jednak publicyści (i niestety historycy) zlewają te raporty w jakąś jedną całość, zniekształcając obraz historii.

A mówiąc o propagandzie sowieckiej przypomnijmy, że twierdziła ona i wmawiała społeczeństwom przez wiele powojennych lat, że np. w Majdanku zginęło półtora miliona ludzi (co miało stanowić efekt  „dogłębnych badań komisji naukowców radzieckich”- cytat z wydawanych po wojnie książek, rozpowszechnianych w milionowych nakładach); że w KL Auschwitz – nawet 10 milionów; że w Treblince – 3 miliony (dzisiaj dowodzi się od 80 tysięcy do maksymalnie 250 tysięcy), a w Sobiborze – 350 tysięcy (dzisiaj dowodzi się 15 tysięcy ofiar).

Powstaje zatem pytanie, czy aby ta wspaniała postać rotmistrza Pileckiego nie została perfidnie wykorzystana przez komunistów aby uwiarygodnić powojenną propagandę sowiecką, przypisując mu – już po wojnie – trzeci Raport, bądź dodając doń pikantne szczegóły zgodne z ówczesną narracją propagandy. Naukowcy, badacze, historycy – polecamy rzetelne zajęcie się tym tematem!

A jakby przy okazji, oraz w związku z „Raportem Pileckiego”, zwracamy się do Czytelników o wskazanie nam jakiegokolwiek dokumentu pochodzącego z czasów wojny, w tym jakiegokolwiek dokumentu służb wywiadowczych Aliantów, w którym mowa jest o masowym gazowaniu więźniów w niemieckich obozach koncentracyjnych. Trudne zadanie, prawda? No, chyba, że będzie to… „Raport Pileckiego”… powstały po wojnie, na który powołują się niektórzy osobnicy nazywający się historykami, których stać jedynie na wzajemne i bezkrytyczne cytowanie siebie, kolegów i niesprawdzonych dokumentów.

 


 

Skip to content