Aktualizacja strony została wstrzymana

Krasnoludek – paszoł won!

Jeżeli 6 grudnia w drzwiach naszych mieszkań pojawi się Grudniowy Krasnoludek, odprawmy go z wyjaśnieniem, iż czekamy na Świętego Mikołaja, a jeśli okaże się nachalny – bez wahania przegońmy go precz!

6 grudnia dzieci zrywają się z łóżek skoro świt, nawet patentowanych śpiochów nie trzeba budzić ani ponaglać do wstawania. Otwierają oczy, nerwowo rozglądają się dookoła, ręce nurkują pod poduszkę –  przecież byłem grzeczny –  i wtem: jest! Jeest… Ulga, rozluźnienie – no, przecież wszyscy wiedzą, że byłem grzeczny. Ale jeszcze zanim rozlegnie się głośny okrzyk: Mamo, tato!, krótka chwila zadumy a potem westchnienie: A niech to! Znowu mnie przechytrzył. Tak czuwałem, żeby go spotkać, zobaczyć, i znowu się nie udało. Znowu czekał aż zmęczony czuwaniem zasnę

Na początku grudnia, kiedy sternicy naszej rzekomo wolnej gospodarki, ogłaszają czas Wielkiej Świątecznej Promocji, z dnia na dzień, nie wiadomo skąd wylęga się Wielka Armia Klonów. Wszyscy wyglądają tak samo, bo wszyscy stanowią replikę Wzorcowego Grudniowego Krasnoludka. Klony owe z wyjątkiem wzrostu – zazwyczaj słusznego – charakteryzują się wszystkimi krasnoludkowymi atrybutami: czerwonym płaszczem lamowanym białym futerkiem, takąż samą czapką z pomponem, siwym włosem i zarostem, spomiędzy którego błyskają czerstwe, rumiane policzki. Jednej tylko cechy klasycznego krasnoludka egzemplarzowi grudniowemu brak – niskiego wzrostu, mierzy on bowiem zazwyczaj minimum metr sześćdziesiąt. Ostatnio też coraz częściej występuje w rodzaju żeńskim.

Grudniowy Krasnoludek to bezczelny kłamca. Prawem kaduka podszywa się pod osobę, z którą nic go nie łączy, a mianowicie: pod Świętego Mikołaja. Bo Grudniowy Krasnoludek usilnie próbuje zepsuć opinię jednego z najpopularniejszych świętych Pańskich.

W ogóle Grudniowy Krasnoludek to odrażająca kreatura – zrodzona w środowisku protestanckim jako szyderstwo przeciw katolickiemu kultowi świętych (nie jedyne zresztą, wystarczy wspomnieć purytańską hecę zwaną Halloween, mającą na celu ośmieszenie uroczystości Wszystkich Świętych). Protestanci odrzucili jako rzekomy zabobon większość katolickich tradycji, zostawiając sobie jednak kilka najprzyjemniejszych, a przy tym najmniej istotnych ich fragmentów. Z biegiem czasu protestanckie wyobrażenia stały się całkowicie świeckie, przez co obecnie znakomicie wpisują się w nową, pogańską kulturę. Dla świętych natomiast miejsca w niej nie ma!

Santa Claus – bo tak Grudniowego Krasnoludka nazywa Zachód – ujrzał światło dzienne w Ameryce Północnej w efekcie skojarzenia tradycji chrześcijańskiej z pogańską, a konkretnie Świętego Mikołaja z wyciągniętym ni w pięć, ni w dziewięć ze śmietnika historii skandynawskim bożkiem nagrody i kary, Thorem, który przemierzał nieboskłon w rydwanie ciągniętym przez kozły. Proces utożsamiania trwał długie lata; w tym czasie kozły zostały zastąpione przez renifery, Skandynawia pozostała w zasadzie bez zmian – Santa Claus mieszka obecnie w Laponii – i wreszcie synkretyczna hybryda wyruszyła na podbój świata.

Santa Claus pojawia się w Boże Narodzenie (notabene coraz częściej nazywane Xmas zamiast Christmas – wszak i stąd należało Chrystusa wyrzucić) na zasadzie kumulacji przyjemności: miły dzień, choinka, prezenty… Sowieci posunęli się jeszcze dalej, odcinając podstawioną w miejsce najważniejszego świętego Rusi postać Dziadka Mroza od wszelkiego sacrum, nakazując jej odwiedzać mieszkańców Kraju Rad w Nowy Rok.

Mniejsza zresztą z pochodzeniem Grudniowego Krasnoludka – ważniejsze, że ów typ na pewno nie jest Świętym Mikołajem, za którego się podaje. Święty Mikołaj nie nosi czerwonego płaszcza i czapki, lecz biskupi ornat i mitrę, w dłoni zaś dzierży pastorał; nie jeździ zaprzężonymi w renifery saniami, lecz chodzi na piechotę i nie mieszka w żadnej Laponii, lecz – jak wszyscy święci – w Niebie!

Każde dziecko o tym wie! Chyba że ktoś mu zamąci w głowie. Chyba, że komuś zależy, by w dziecięcych głowach zapanował zamęt, pośród którego łatwo będzie z nich wyrugować religię, tradycję i niepowtarzalność własnej kultury.

Dlatego też nie dajmy sobie wcisnąć ciemnoty. Nie łączmy Świętego Mikołaja z Bożym Narodzeniem –  to dwie całkowicie różne historie. Więcej – przypilnujmy, aby do przedszkoli i szkół, gdzie próbuje się indoktrynować nasze dzieci, przybył biskup, a nie pajac, i żeby mówił dzieciom prawdę, a nie sączył w ich głowy neopogańską mitologię.

Jeżeli więc 6 grudnia w drzwiach naszych mieszkań pojawi się Grudniowy Krasnoludek, przegońmy go precz! I czekajmy dalej na Świętego Mikołaja – przyjdzie na pewno! Oczywiście, pod warunkiem, że byliśmy grzeczni…

Tyle że Grudniowy Krasnoludek nie przychodzi 6 grudnia. Jego zadaniem jest psuć wigilię Bożego Narodzenia. Cwana bestia! Wybrał sobie dzień, w którym nie ma niemiłych gości, w którym przy każdym stole robi się dodatkowe miejsce i stawia dodatkowe nakrycie. Perfidna bestia – wie, że nikt go wówczas za drzwi nie wyrzuci.

Zresztą, Grudniowy Krasnoludek nie puka do drzwi jak niechciany, zalękniony akwizytor. Grudniowy Krasnoludek wpycha się do naszych mieszkań na okładkach czasopism, na opakowaniach najróżniejszych produktów; dokonuje inwazji z ekranu telewizora. Stada Grudniowych Krasnoludków żerują głównie w wielkich centrach handlowych – bezbożnych świątyniach Nowego Wspaniałego Świata, gdzie szczęście mierzy się ilością sprzedanego towaru, gdzie nie ma miejsca na ewangeliczną naukę, którą Święty Mikołaj uczynił fundamentem swego życia: Kiedy dajesz, niech nie wie twoja lewa ręka, co czyni prawa (Mt 6, 3).

Jerzy Wolak

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-12-06)

Skip to content