Aktualizacja strony została wstrzymana

Święci heretycy wg Jana Pawła II

Dodano: 2007-04-25 12:00 am

Proponuję porównać i zastanowić się, co na temat zbawienia heretyków nauczał Jan Paweł II, a co na ten temat, naucza Kościół katolicki od swego zarania.

 

Niepełna jeszcze komunia naszych Wspólnot jest już w rzeczywistości – choć w sposób niewidzialny – włączona na trwałe w pełną komunię świętych, to znaczy tych, którzy zakończywszy życie wierne łasce, znajdują się dziś w komunii Chrystusa uwielbionego. Ci święci wywodzą się z wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych, które otworzyły im drogę do komunii zbawienia.

Jan Paweł II, Encyklika Ut unum sint.

 

Prawosławny Kościół Grecji wydał zastępy świętych, którzy wstawiają się za całym ludem Bożym przed Tronem Łaski.

Jan Paweł II. Pielgrzymka Jana Pawła II do Grecji, Syrii i na Maltę 4-9 maja 2000r.

 

Kościół Wschodni przywiązuje wielką wagę do Święta Przemienienia. Święci Prawosławni są przede wszystkim wyrazicielami tej tajemnicy.

Jan Paweł II. Przekroczyć Próg Nadziei, str. 72.

 

Wraz z nimi byli prześladowani i zabijani ze względu na Chrystusa także chrześcijanie innych wyznań. Ich wspólne męczeństwo jest doniosłym wezwaniem do pojednania i jedności. Na tym polega ekumenizm męczenników i świadków wiary, wskazujący drogę jedności chrześcijanom XXI w. Niech ich ofiara będzie konkretną lekcją życia dla wszystkich. Nie jest to z pewnością łatwe. W ciągu ostatnich stuleci nagromadziło się zbyt wiele stereotypów w myśleniu, zbyt wiele wzajemnych uraz i nietolerancji. Aby usunąć przeszkody z tej drogi, nie ma innego sposobu jak zapomnieć o przeszłości, wzajemnie się przeprosić za krzywdy zadane i doznane i ofiarować sobie przebaczenie oraz ufać bezgranicznie w odnawiające działanie Ducha Świętego.
Ci męczennicy uczą nas wierności dwojakiemu przykazaniu miłości: miłości do Boga i miłości do braci.

Jan Paweł II, Niech świętość będzie celem waszych dążeń, Homilia papieska podczas Mszy św. i beatyfikacji 27 męczenników i Jozafaty Michaliny Hordaszewskiej – pielgrzymka na Ukrainę, 27 VI 2001 r.

 

W niedawno zakończonym stuleciu nie brakło mroków i cieni, ale pośród nich jaśnieją wspaniałe światła. Są nimi liczni mężczyźni i kobiety, chrześcijanie wszystkich wyznań i ras, w każdym wieku, którzy dawali świadectwo wiary pośród dotkliwych prześladowań, w więzieniach, pozbawieni wszystkiego. Wielu z nich przelało nawet krew, aby dochować wierności Chrystusowi, Kościołowi i Ewangelii. […] Wspominać bohaterskich świadków wiary XX w. znaczy przygotowywać przyszłość, budując mocne fundamenty nadziei. Nowe pokolenia muszą wiedzieć, jak wiele kosztowała wiara, którą otrzymały w dziedzictwie, aby umiały przejąć z wdzięcznością pochodnię Ewangelii i oświecać nią nowe stulecie i nowe millennium.

Trzeba też podkreślić, że dzisiejsze wspomnienie będzie miało charakter ekumeniczny: zostaną przypomniane świadectwa chrześcijan różnych wyznań i z różnych Wspólnot kościelnych. Odwaga, z jaką wzięli na siebie krzyż Chrystusa, przemawia donioślejszym głosem niż to, co nas dzieli: ekumenizm męczenników jest może najbardziej przekonujący (por. Tertio millennio adveniente, 37). Miłość posunięta aż do ofiary oczyszcza Kościoły z wszystkiego, co może zatrzymać lub opóźniać dążenie do pełnej jedności.

Jan Paweł II, Ekumenizm męczenników, 7.05.2000. Rozważanie przed modlitwą «Regina caeli»

 

Drodzy bracia i siostry, cenne dziedzictwo, jakie przekazali nam ci mężni świadkowie, jest wspólnym skarbem wszystkich Kościołów i wszystkich Wspólnot kościelnych. To dziedzictwo przemawia donioślejszym głosem niż podziały. Ekumenizm męczenników i świadków wiary jest najbardziej przekonujący; wskazuje drogę jedności chrześcijanom XXI w. Jest to dziedzictwo krzyża przeżywane w świetle Paschy: dziedzictwo, które wzbogaca i wspomaga chrześcijan, wchodzących w nowe tysiąclecie.

Jan Paweł II, Homilia Nigdy nie ulękli się przed mocą zła, 7.05.2000.

 

U kresu drugiego tysiąclecia Kościół znowu stał się Kościołem męczenników. Prześladowania ludzi wierzących ”” kapłanów, zakonników i świeckich ”” zaowocowały wielkim posiewem męczenników w różnych częściach świata. Świadectwo dawane Chrystusowi aż do przelania krwi, stało się wspólnym dziedzictwem zarówno katolików, jak prawosławnych, anglikanów i protestantów, co podkreślił już Paweł VI w homilii wygłoszonej z okazji kanonizacji męczenników ugandyjskich. […] W naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby „nieznani żołnierze” wielkiej sprawy Bożej. Jeśli to możliwe ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane w Kościele. Zgodnie z sugestią Konsystorza trzeba, ażeby Kościoły lokalne, zbierając konieczną dokumentację, uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo. Będzie to miało niewątpliwie charakter i wymowę ekumeniczną. Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały.

Jan Paweł II, List Apostolski Tertio Millennio Adveniente, 10 listopada 1994 r.

 

 

Tyle Jan Paweł II, poniżej nauka Kościoła – jednolita, nieomylna, jasna, prawdziwa, niezmienna i… radykalnie sprzeczna z przytoczoną powyżej:

 

Tak więc najpewniejszą rzeczą jest, że wszyscy ci, którzy trzymają się i bronią jakiegoś zdania przeciwnego rzymskiemu i katolickiemu Kościołowi, zrywając tym samym z nim jedność, jeśli z uporem pozostając w herezji lub schizmie zakończą życie, to za karę będą cierpieć wieczne męki w piekle, pomimo tego że mogło się wydawać, iż niektórzy z nich żyli uczciwie. Z pewnością, heretycy i schizmatycy, nawet jeżeli okazywaliby się jako skromni, życzliwi, wstrzemięźliwi i żyjący w czystości; nawet gdyby udzielali najhojniej jałmużny ubogim; nawet gdyby wytrwale modlili się do Boga, a w swych prośbach ze skruchą wylewaliby wiele łez; nawet gdyby prowadzili najbardziej surowe życie, i dokonywaliby zdumiewających dzieł; nawet gdyby chętnie i nieustraszenie ciała swe wydali na śmierć; ponieważ jednak są pyszni, i fałszywymi objaśnieniami wywracają Pismo święte, i rozrywają jedność Kościoła, nie mogą mieć prawdziwej miłości. Bóg się nimi brzydzi, i odrzuca ich od Swego Królestwa jako największych wrogów: i nie dostąpią oni zbawienia nigdy, chyba że z pokorą i posłuszeństwem podporządkują się Matce-Kościołowi, odrzucając swe fałszywe zapatrywania. Trwaj zatem w prawej, chrześcijańskiej i prawdziwej wierze; wierząc bez udawania w to, w co wierzy Kościół katolicki, i rozważając to, co on pobożnie rozważa”.

O. Ludwik Blozjusz OSB. Speculum spirituale. (1506-1566)

 

Nie podobna być męczennikiem temu, kto nie jest w Kościele; nie dojdzie do królestwa, kto porzuca tego, który królować powinien… Nie mogą być z Bogiem ci, którzy nie chcą zachować jedności ducha w Kościele. Próżno dają się palić w płomieniach i na stosach, albo życie swe oddają w paszczękach dzikich zwierząt; wszystko to nie będzie zwycięstwem wiary, lecz karą niewierności… Można śmierć ponieść, a nie mieć prawa do wieńca nagrody.

św. Cyprian, De Unit. Eccl. N. 14 (213 -258)

 

Chrzest nawet przez heretyków udzielony „wystarczy do poświęcenia (ad consecrationem), chociaż nie wystarczy do uczestniczenia w życiu wiecznym”, tzn. chrzest heretyków poświęca przyjmującego, jak bywa poświęcony kościół, kielich, ale nie udziela mu łaski, dlatego przez heretyków ochrzczony, jeśli się nie nawróci, nie będzie zbawionym (św. Augustyn ep. 98 ad Bonif. n. 5).

Ks. dr. M. Sieniatycki, Zarys dogmatyki katolickiej. Tom IV. O sakramentach i rzeczach ostatecznych, Kraków 1931, s. 68

 

Oczywista rzecz przeto, że aby dojść do zbawienia, obowiązani są ludzie z jednej strony szukać środków zbawienia tam, gdzie je Bóg złożył, a z drugiej strony, nie ma Bóg obowiązku drogami nadzwyczajnymi dostarczać tych środków zbawienia człowiekowi, co świadomie i dobrowolnie należeć nie chce do społeczeństwa ustanowionego przez Boga celem dostarczenia człowiekowi tych środków. Wynika stąd przeto, że odmawiać wejścia do Kościoła, gdy się go uznaje za instytucję konieczną, znaczy to dla człowieka dobrowolnie stawiać się po za zbawieniem, raz – przez grzech, który się popełnia, odpychając wezwanie do wejścia do Kościoła, a powtóre – przez bezpośrednie odrzucenia środków zbawienia, jakie Kościół człowiekowi podaje. W takich warunkach człowiek ten musi ginąć, ale ginie wyłącznie z winy własnej.

Przedstawiona powyżej i udowodniona katolicka nauka o zbawieniu, jest tak racjonalna, że trudno zrozumieć, dlaczego wywołuje ona w pewnych umysłach jakieś zarzuty. A jednakże, nauka ta bywa dla wielu kamieniem obrazy. Sami nawet katolicy, kapłani z naukami teologicznymi obeznani, wielcy nawet kaznodzieje katoliccy, albo się niepokoili tą nauką, która surowością swą zdała się doprowadzić do rozpaczy, albo też trwożyli się owym możliwym niepokojem, jaki nauka ta wzbudzała w umyśle wiernych nie dość wykształconych i nie zdolnych rozwiązać trudności, jakie w nich ona budziła. Starali się przeto ci katoliccy uczeni usunąć z tej nauki to, co uważali za gorszące.

Na nieszczęście, niektórzy z nich spełniając to zadanie, wyjaśnieniami swymi zniszczyli dogmat wiary katolickiej. Słyszeliśmy wyżej, jak utyskuje Pius IX na błędy, jakie oni rozsiewali w tym względzie. Chcieli miłością rozszerzyć podwoje niebieskie, zanadto ciasne w ich przekonaniu przy tej katolickiej zasadzie, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Gdyby były przeważały ich tłumaczenia i przystosowania dogmatu, gdyby nauka ich wytworzyła była pewne jakieś praktyczne następstwa, oziębiliby w takim razie i stłumili ową żarliwość, jaka popycha misjonarzy katolickich do rozszerzania wszędzie znajomości Chrystusa i Kościoła. Boć pocóż zadawać sobie tyle trudów, podejmować takie prace, tyle krwi przelewać, by doprowadzić do Kościoła ludzi, którzy i bez niego posiadają wszystko, co im do zbawienia potrzebne? I wiele dusz przez to pozostawałoby w ciemnościach i w pomręce śmierci. Tym sposobem, sądząc pod pozorem miłości, że się łagodzi surowość dogmatów, idzie się do zguby dusz ludzkich. Tymczasem dogmaty wiary utrzymują się same przez się; justificata in semetipsa; by być pożytecznie i skutecznie obronionymi nie potrzebują ulegać żadnej zmianie, żadnemu przystosowaniu. Co więcej, wszystkie te mniemane złagodzenia dogmaty wytwarzają zazwyczaj bardzo poważne trudności, które się obracają przeciw samej prawdzie, którą chciano uczynić więcej dostępną. Musimy tu wszakże zaznaczyć, że wszelką tego rodzaju przesadę w łagodności spowodowywa często inna przesada w znaczeniu przeciwnym, a mianowicie przez złość lub przez niewiadomość przesadza się w naszych dogmatach, by je tym łatwiej pokonać. To właśnie się stało z naszą zasadą: „poza Kościołem nie ma zbawienia.”

F. Perriot. Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey’a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. II. Warszawa 1894, s. 411-412

 

Za: Rzymski Katolik – BLOG poświecony Tradycji Katolickiej

 

Skip to content