Aktualizacja strony została wstrzymana

Usunięto obrońców Birczy z Grobu Nieznanego Źołnierza. Źenada!

Przykre, a nawet szokujące, jest podmienianie nowo zamontowanych tablic w Warszawie, tylko dlatego, że jakiemuś zwolennikowi Bandery w Kijowie to się nie podoba. Jest to uderzenie w polską suwerenności. Tym bardziej, że stało się to w dniach, w których słowa „niepodległość” i „patriotyzm” odmieniane są przez wszystkie przypadki.

10 listopada br., w przeddzień Święta Niepodległości minister obrony narodowej odsłonił na Grobie Nieznanego Źołnierza w Warszawie tablice z nazwami dwudziestu wsi i miasteczek na Wołyniu i Lubelszczyźnie oraz w Małopolsce Wschodniej, które stawiły opór napastnikom z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Armii Powstańczej.

Obrońcami byli członkowie samorzutnie tworzonych samoobron, wspierani przez żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Wielu z nich poległo, ale dzięki ich heroicznej postawie miejscowości uratowano od zagłady, a ich mieszkańców od okrutnej śmierci.

Odsłonięcie tablic było efektem wieloletnich starań rodzin ofiar UPA oraz różnych organizacji kresowych i patriotycznych. Wsparcia udzieliło też kilku posłów, w tym Michał Dworczyk i Tomasz Rzymkowski, a także działacze społeczni np. Ewaryst Fedorowicz i Marcin Palade.

Tak wyglądała tablica 9 listopada /Ewaryst Fedorowicz/

Jednak na parę dni przed uroczystością, która była zaplanowana na 11 listopada, doszło do kolejnych nieporozumień pomiędzy MON a Kancelarią Prezydenta RP.

Skutkiem tego pan prezydent Andrzej Duda nie wziął udziału w odsłonięciu tablic, a sama uroczystości została przesunięta o dzień wcześniej. Zresztą to nie pierwszy, kiedy to prezydent Duda uchyla się od upamiętnienia ofiar UPA i SS Galizien [ciekawe dlaczego? – admin].

Największym jednak zaskoczeniem było podmienienie tablic, które zamontowane zostały na Grobie Nieznanego Źołnierza parę dni wcześniej. Jeszcze wieczorem 9 listopada na jednej z tablic widniała nazwa Birczy na Podkarpaciu, która w latach 1945 i 1946 została trzykrotnie obroniona przez polskich żołnierzy. Nazwa ta zniknęła dnia następnego, co od strony technicznej wymagało podmienienia tablicy w porze nocnej. Pomimo zapytań ze strony dziennikarzy przedstawiciele tak MON, jak i Kancelarii Prezydenta RP, dawali wymijające odpowiedzi.

Jednak z informacji nieoficjalnych wynika, że uczyniono to pod presją strony ukraińskiej, a zwłaszcza Wołodymyra Wiatrowycza, szefa IPN w Kijowie, który od lat neguje banderowskiej ludobójstwo na Polakach, Żydach i innych narodowościach oraz atakuje polskich patriotów.

W tych dniach zarzucił on publicznie, że polskich wiosek przed UPA bronili „czekiści”. Tej narracji, popieranej przez prezydenta Petro Poroszenkę, w niesłychanie uległy sposób podporządkowali się niektórzy przedstawiciele obecnego obozu władzy w Polsce.

A tak wygląda zamontowana tablica /Ewaryst Fedorowicz/

Co do meritum sporu o Birczę, to wbrew twierdzeniem Wiatrowycza i polskich sympatyków nacjonalizmu ukraińskiego wioski tej nie broniło ani UB, ani radzieckie NKWD.

Jedna z najlepszych badaczek tych spraw, Ewa Siemaszko pisze:

W Birczy, napadanej wielokrotnie, miały miejsce trzy ważne walki z UPA, które uratowały miasto. Po stronie polskiej ataki banderowskie odpierali żołnierze frontowi z 17 DP, 9 DP i 12 DP oraz milicjanci – byli akowcy, którzy specjalnie wstąpili do MO, by bronić ludności. Źołnierze wcześniej walczyli z Niemcami, byli wśród nich kresowianie (np. żołnierz 27. WDP AK, Stefan Dominik Demczuk „Ryś”, przedwojenny zawodowy żołnierz, podoficer, w „Dwudziestej Siódmej” był w zwiadzie konnym I/19 pułku Zgrupowania „Osnowa”).

Generalnie zarzut, że walczący z UPA w Birczy to komuniści, nie ma podstaw. Nie było tam NKWD, jak podaje na podstawie kłamliwych źródeł ukraińskich Wikipedia. Dzięki desperackiej skutecznej obronie UPA nie dała rady spalić miasta i wyrżnąć ludności. Spośród ludności cywilnej w Birczy z rąk UPA zginęło 44 Polaków znanych z nazwiska, straty obrony (żołnierze i milicjanci) to siedemdziesiąt kilka osób.

Podsumowując, bardzo dobrze się stało, że doszło w końcu do upamiętnieniu bohaterskich obrońców z Kresów. Przykre jednak, że ustawiczne konflikty pomiędzy MON a Kancelarią Prezydenta RP uniemożliwiły odsłonięcie pamiątkowych tablic w Narodowe Święto Niepodległości.

Przykre, a nawet żenujące, jest także podmienianie nowo zamontowanych tablic w Warszawie i to tylko dlatego, że jakiemuś zwolennikowi Bandery w Kijowie napisy na tych tablicach się nie podobają. Jest to uderzenie w polską suwerenności. Tym bardziej, że stało się to w dniach, w których słowa „niepodległość” i „patriotyzm” odmieniane są przez wszystkie przypadki.
(mpw)

Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Polski duchowny katolicki, publicysta, działacz społeczny, historyk Kościoła, działacz opozycji antykomunistycznej w okresie PRL.

http://www.rmf24.pl

To nie jest żenujące. Jest rzeczą hańbiącą Polskę, że gówniane pseudopaństwo Ukraina może Polakom dyktować swoje warunki, narzucać swój punkt widzenia, upokarzać Polskę, stawiać nawet żądania terytorialne – a jedyną reakcją jest coraz głębsze włażenie banderowcom w dupę przez polskojęzyczne władze.
Admin [Dziennik gajowego Maruchy]

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2017-11-13)

 


 

Tylko TV Trwam nadała reportaż o usunięciu Birczy

Szacunek dla Telewizji Trwam, która w przeciwieństwie do wielu „niezależnych” i „Niepokornych dziennikarzy, miała odwagę w głównym wczorajszym wydaniu swoich wiadomość wyemitowac reportaż o podmienieniu tablic na Grobie Nieznanego Źołnierza.

Zobacz reportaż

Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Za: Rozmyślania w blogu – isakowicz.pl (13 listopada 2017)

 


 

Skandaliczna decyzji IPB w sprawie morderców z UPA

Myślałem, że usunięcie obrońców Birczy z Grobu Nieznanego Źołnierza to szczyt służalstwa wobec Ukrainy. Ale okazało się, że niestety nie. Na oficjalnej stronie IPN jeden z Internautów znalazł bowiem informację, że Wołodymyr Szczygielski, pseud. „Burłaka”, UPA i dowódca trzeciego napadu na Birczę został – uwaga!!! – uznany za „represjonowanego przez PRL z powodów politycznych”. I to człowiek, który jest odpowiedzialny za mordowanie Polaków w Baligrodzie i 20-stu innych wsiach. Pełna aberracja umysłowa!

A przy tym zniewaga dla „Źołnierzy Wyklętych”, których stawia się w równym szeregu z ukraińskimi ludobójcami. Czy także niemieccy dywersanci z „Werwolfu” i pospolici kryminaliści, tylko dla tego, że skazani zostali w czasach PRL, też będą bohaterami Trzeciej RP?

Do sprawy powrócę jutro.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Informacja wstępna na stronie IPN

Przeczytaj także

pełny kwestionariusz

Marsz ukraiński w Przemyślu (2007 r.).

Za: isakowicz.pl (16 listopada 2017)

 


 

Obrońcy Birczy „wymazani”. Komu przeszkadza pamięć o ofiarach UPA?

Tajemnicze zniknięcie z tablicy na Grobie Nieznanego Źołnierza inskrypcji upamiętniającej obronę Birczy przed zbrojnymi oddziałami ukraińskich nacjonalistów, wciąż nie doczekało się wyjaśnienia ze strony urzędów państwowych. Protestuje zainteresowana gmina, zaś historycy, samorządowcy, politycy, działacze społeczni i duchowni pospieszyli z interwencją do ministra obrony narodowej.

Przypomnijmy: jeszcze w czwartek 9 listopada wieczorem napisy na tablicy nie były okrojone. Zaledwie dzień później szef MON Antoni Macierewicz odsłonił tablicę bez wymienionej pierwotnie jako ostatnia nazwy miejscowości.

Mimo upływu tygodnia od tego wydarzenia, milczy zarówno kancelaria Prezydenta RP Andrzeja Dudy, jak i Ministerstwo Obrony Narodowej. Do tej pory opinia publiczna nie wie, kto podjął taką decyzję, dlaczego i kiedy to się w ogóle stało – mówi w rozmowie z PCh24.pl ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który nagłośnił informację o „ocenzurowaniu” inskrypcji na Grobie Nieznanego Źołnierza. – Jedno jest pewne: dokonano tego w nocy, tuż przed odsłonięciem tablicy, czyli przed 10 listopada. Sytuacja jest żenująca. To narusza powagę państwa polskiego gdy „nieznani sprawcy” dokonują tego typu działań – ocenia duchowny.

Prezes Fundacji im. Brata Alberta powiedział nam, że według nieoficjalnych informacji, sprawa usunięcia wzmianki o Birczy została podjęta w trybie nagłym, wskutek interwencji ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Wołodymyra Wiatrowycza. Miał on nazwać na łamach jednego z portali obrońców Birczy „czekistami”. – To byli polscy patrioci, żołnierze polscy. Wśród nich było bardzo wielu byłych żołnierzy Armii Krajowej, którzy na wyraźne polecenie swoich dowódców wstępowali do wojska [LWP – red.] właśnie po to, by bronić Polaków – wskazuje duszpasterz polskich Ormian.  

Stanisław Srokowski kresowy pisarz, nauczyciel, tłumacz i publicysta w wypowiedzi dla PCh24.pl przywołuje relacje świadków oraz historyków (m.in. Ewy Siemaszko i Artura Brożyniaka), potwierdzających m.in. skalę zagrożenia mieszkańców Birczy, a także fakt, iż wielu akowców dołączało do szeregów LWP, widząc tym jedyną szansę obrony wsi.

„W obronie godności i szacunku”

Zniknięcie inskrypcji z nazwą miejscowości wywołało silny społeczny odzew. „Władze samorządowe Gminy Bircza są zbulwersowane tym niegodziwym, haniebnym i skandalicznym czynem. Dziś po 99 latach od odzyskania niepodległości, chylimy czoła przed wszystkimi bohaterami tamtych wydarzeń, w tym przed walczącymi w obronie Birczy w latach 1945-1946. Dziękujemy im za ofiarę, trud, świadectwo siły, woli trwania oraz walki” – czytamy m.in. w oświadczeniu opublikowanym na gminnej stronie internetowej. We wtorek 21 listopada sprawę poruszono na specjalnej sesji Rady Gminy.

Błyskawicznie uformował się także Społeczny Ogólnopolski Komitet Pamięci i Dobrego Imienia 
Obrońców Birczy przed UPA. W liście do Ministra Obrony Narodowej napisał on m.in.: „Atmosfera na terenach, na jakich mieszkamy, jest całkowicie inna niż w centralnej Polsce. Tu niemal każda rodzina ucierpiała w czasie wojny lub tuż po niej z rąk ukraińskich nacjonalistów. Z trwogą patrzymy też na odradzający się w zastraszającym tempie ukraiński nacjonalizm za naszą wschodnią granicą i próby jego przelewania na grunt Polski. Nacjonalizm, który w naszej ocenie wspierany przez działania obcych, antypolskich sił nosi nie tylko antyrosyjski, ale w dużej mierze antypolski i antywęgierski charakter. 


Zwracamy się z prośbą do Pana Ministra o przywrócenie godności i szacunku dla obrońców polskiej ludności w Birczy i powrót nazwy Bircza na tablice na Grobie Nieznanego Źołnierza. Głęboko wierzymy, że wsłucha się Pan w głos mieszkańców Podkarpacia, których bezpośrednio dotyczy ta historia” – głosi fragment wystąpienia.

W skład Komitetu weszło, jak do tej pory kilkadziesiąt osób, m.in. ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, historyk prof. dr hab. Czesław Partacz, prof. KUL, historyk Włodzimierz Osadczy, reżyser teatralny Tomasz Źak, pisarz Stanisław Srokowski, kompozytor Krzesimir Dębski.

Kresowe „tabu”

W opinii prof. Włodzimierza Osadczego, polska polityka w relacjach z Ukrainą odznacza się nieudolnością. – Przez wieloletnie rażące zaniedbania znaleźliśmy się w głębokim impasie, z którego trudno się wydostać i chyba nie ma jakiegoś racjonalnego rozwiązania – ocenia historyk. – Co gorsza, mamy też do czynienia z manipulacją i kupczeniem pamięcią, tworzeniem z obszaru pamięci narodowej narzędzia realizacji doraźnej polityki. W normalnych społeczeństwach, państwach liczących się i odgrywających wiodącą rolę w polityce światowej, sprawy dotyczące honoru narodowego i pamięci pozostają poza wszelkimi uwarunkowaniami – dodaje nasz rozmówca.

Sposób, w jaki dokonana została zmiana w treści tablicy, historyk porównał do rozgrywek: „dam – nie dam, będzie – nie będzie”, podobnie jak ma to miejsce np. w sprawie projektu ustawy o zakazie propagowania banderyzmu. To pojawia się on w programie obrad Sejmu, to – z bliżej nieznanych powodów – znika z parlamentarnej agendy, najprawdopodobniej pod wpływem nacisków z zewnątrz. – Ta sytuacja hańbi instytucje naszego państwa, wyrządza narodowi wielką krzywdę, a na obszarze relacji międzynarodowych stawia Polskę w bardzo niekorzystnym świetle – ocenia prof. Osadczy. Upatruje on w takim działaniu realizację metody usuwania z horyzontu politycznego „niewygodnych obszarów pamięci”.

„Za, a nawet przeciw”, „strusia polityka” – tymi określeniami streszcza swoją ocenę postawy dyplomacji polskiej wobec Ukrainy ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, zaangażowany w obronę pamięci o Kresach. – Mamy do czynienia z całym pasmem niekonsekwencji, również wycofywania się z wcześniejszych ustaleń. Raz jest czyniony krok żeby bronić prawdy, drugi raz obserwujemy wycofywanie się kilka kroków wstecz aby zadowolić oligarchów i banderowców z Ukrainy. Niestety, PiS, który w czasie kampanii wyborczej obiecywał radykalną zmianę w relacjach polsko-ukraińskich (obiecywał to również kandydat PiS na prezydenta, pan Andrzej Duda), nie dotrzymał tych deklaracji – ubolewa nasz rozmówca.

Duchowny pamięta jednak zasługi parlamentarzystów ugrupowania rządzącego w kwestiach dotyczących pamięci pomordowanych na Kresach: senatorów Mieczysława Golby, prof. Jana Źaryna i Grzegorza Peczkisa. Przekonali oni swoich kolegów z izby wyższej aby w lipcu 2016 roku przegłosowali uchwałę potępiającą ukraińskie ludobójstwo dokonane na Polakach. To kluczowe dla wskazania skali i rodzaju zbrodni OUN-UPA sformułowanie pojawiło się w uchwale naszego parlamentu po raz pierwszy od początków tzw. transformacji ustrojowej, mimo sprzeciwu mniejszościowej reprezentacji Platformy Obywatelskiej.

W Sejmie projekt analogicznej uchwały pojawił się z inicjatywy posła (obecnego wiceszefa MON) Michała Dworczyka i został – nie bez oporów ze strony pochodzącego z Przemyśla marszałka Marka Kuchcińskiego – przegłosowany, także w lipcu zeszłego roku. – Parę miesięcy później publicznie pan Jarosław Kaczyński przyznał, że były naciski ze strony ambasady Stanów Zjednoczonych. Inni posłowie przyznali, że były też naciski ze strony ambasady Kanady, gdzie mieszka bardzo wpływowa i liczna mniejszość ukraińska – przypomina ksiądz Isakowicz-Zaleski. Nasz rozmówca ubolewa, że pomimo, iż prezydent Duda przebywał dwukrotnie podczas swej kadencji na Ukrainie, ani nie wspomniał o ludobójstwie, ani nie odwiedził miejsc pamięci o naszych wymordowanych rodakach.

– Banderyzm stał się na Ukrainie ogólnie obowiązującą ideologią. W tej chwili jakikolwiek dialog nie jest możliwy, gdyż radykalizacja postaw strony ukraińskiej jest zdumiewająca i nie pozostawia jakiejkolwiek przestrzeni do kompromisu – ocenia prof. Osadczy. – Sprawa Birczy jest dla mnie głęboko symbolicznym faktem. Polska polityka cały czas podlega uwarunkowaniom geopolitycznym. Najgorzej, że nieustannie narażany na szwank jest tu nasz honor – dodaje.

Temat kresowy – podobnie jak sprawa zbrodni katyńskiej w okresie PRL – dzisiaj został zupełnie zepchnięty do sfery tabu – diagnozuje prof. Osadczy. Przywołuje wygłoszoną w 2015 roku opinię księdza arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, który nazwał podejmowane dotychczas próby polsko-ukraińskiego pojednania pustymi frazesami, gdyż za deklaracjami pojednania z drugiej strony nie podążają czyny. Hierarcha miał na myśli m.in. niedotrzymanie obietnic zwrotu rzymskim katolikom świątyń zabranych przez komunistów. Nasz rozmówca nawiązał natomiast do promowanego od lat fałszywego pojednania, bez nazwania po imieniu sprawców i ofiar okrutnych zbrodni dokonywanych przez banderowców. W efekcie pseudo-dialogu Polski i Ukrainy po niemal dwóch dekadach od tak zwanej transformacji ustrojowej wciąż około 130 tysięcy naszych kresowych rodaków nie doczekało się godnego pochówku. Z kolei niemal wszystkie znajdujące się na terenie wschodniego sąsiada pomniki pomordowanych Kresowian – notabene postawione staraniem organizacji społecznych, a nie polskiego państwa – zostały sprofanowane.

Bez prawdy nie będzie pojednania

W przekonaniu członków Komitetu, wieloletnie zaniedbania na obszarze relacji polsko-ukraińskich okaże się dla nas w przyszłości bardzo kosztowne. Potrzebne jest w tej mierze większe zaangażowanie społeczne. W prace na rzecz godnych pochówków polskich ofiar ludobójstwa na Kresach zaangażowane były dotychczas głównie grupy społeczne, zaś IPN zajmował się tym w skali marginalnej.

Nasi rozmówcy krytycznie postrzegają też postawę prezydenta, który błyskawicznie zareagował na obecne w trakcie Marszu Niepodległości pojedyncze niewłaściwe hasła, piętnował też przejawy antysemityzmu, lecz nie dostrzega problemów polskiej pamięci historycznej odnoszących się np. do Wołynia.

– Przede wszystkim należy wyjaśnić, kto podjął haniebną decyzję usunięcia obrońców Birczy z Grobu Nieznanego Źołnierza. Po drugie, przywrócić prawdę o tych wydarzeniach. Nie może być tak, że ci ludzie, którzy przelali krew, zginęli w obronie polskich mieszkańców Podkarpacia, uratowali wiele istnień ludzkich, byli nazywani czekistami. To nieprawdopodobna krzywda. Chcieliśmy też przypomnieć polskiemu społeczeństwu, że ustawiczne deptanie polskiej pamięci narodowej prowadzi do rzeczy strasznych – tak ksiądz Isakowicz-Zaleski wyjaśnia cele Komitetu. – Część ukraińskich elit nie szanuje Polski, traktuje ją jak „dojną krowę”. Równocześnie część „giedroyciowców” po stronie polskiej, obecnych w różnych formacjach politycznych, działa na niekorzyść prawdy i pamięci o ofiarach ludobójstwa – podkreśla.

„To proste. Stoję po stronie prawdy. A prawda jest taka, że bandy UPA mordowały Polaków. Obrońcom mordowanych należy się szacunek. Dlatego Bircza powinna się znaleźć na tablicach przy GNŹ. Bronili jej polscy żołnierze” – odpowiedział nam Stanisław Srokowski na pytanie o powody zaangażowania w działalność Komitetu.

W piątkowe południe spytaliśmy rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej o powody wykreślenia Birczy z inskrypcji na Grobie Nieznanego Źołnierza. Chcieliśmy dowiedzieć się również, czy to prawda, że nastąpiło to wskutek interwencji szefa ukraińskiego IPN, Wołodymyra Wiatrowycza. Jak dotychczas, nie doczekaliśmy się odpowiedzi.

Roman Motoła

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-11-21)

 


 

Skip to content