Aktualizacja strony została wstrzymana

Po co nam niepodległość? – Stanisław Michalkiewicz

Szanowni Państwo!

Jeśli masz w domu telewizor, komputer, telefon komórkowy, to masz trzech szpiegów – powiedział mi pewien znajomy oficer, dla rozmaitości zajmujący się technikami inwigilacji. Wynika z tego, że jak my patrzymy w telewizor, to z telewizora ktoś może patrzeć na nas – podobnie jak z ekranu komputera, czy przez telefon komórkowy słuchać, co tam sobie na ucho szepczemy. Toteż z prawdziwą radością przeczytałem relację z procesu pana Marka F., skazanego – tym razem przez niezawisły sąd w Bielsku Podlaskim za założenie podsłuchów w jakiejś firmie. Wcześniej pan F. Był skazany przez inny niezawisły sąd za zorganizowanie straszliwego spisku kelnerów, w następstwie którego ekspozytura Stronnictwa Pruskiego została zdmuchnięta z pozycji lidera sceny politycznej naszego nieszczęśliwego kraju, z czym nie tylko Nasza Złota Pani, nie tylko niemiecka BND, ale i pozostające w jej dyspozycji stare kiejkuty, nie mówiąc już o folksdojczach, do dzisiaj nie mogą się pogodzić. Nawiasem mówiąc, tym kelnerom musieli pomagać jacyś pierwszorzędni fachowcy, bo podobno aż 700 godzin rozmów zostało podsłuchanych w rezydencji premiera Donalda Tuska, do której kelnerom raczej trudno się dostać, ale dla pierwszorzędnych fachowców to jest bułka z masłem. Oczywiście niezawisły sąd rozpoznający tę sprawę zauważenie udziału pierwszorzędnych fachowców musiał mieć od starszych i mądrzejszych surowo zakazane, toteż na głównego szatana afery podsłuchowej został kreowany pan Marek F. – teraz za podsłuchiwanie skazany po raz drugi. Nie to jednak jest najzabawniejsze – bo najzabawniejsza była ustna motywacja wyroku, kiedy to sędzia z namaszczeniem opowiadał, jak to w naszym nieszczęśliwym kraju zakładanie podsłuchów jest surowo zabronione – i tak dalej. Najwyraźniej informacje o tym, co się w Polsce dzieje i jak jest, czerpie wyłącznie z konstytucji i ustaw, dzięki czemu może piastować swój urząd bez najmniejszego dysonansu poznawczego. Słusznie tedy Rosjanie powiadają, że „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie, tego wiodą w łańcuchach”.

Tymczasem kiedy niezawisłe sądy tak sobie dobrotliwie dokazują, nieubłaganie zbliża się kolejna rocznica odzyskania niepodległości. Jak wszystko u nas, to i ona ma charakter umowny, zwłaszcza teraz, gdy po ratyfikacji traktatu akcesyjnego w roku 2003 i traktatu lizbońskiego w roku 2009 nie wiadomo, czy Polska jest jeszcze państwem niepodległym, czy tylko obdarzoną pozorami samodzielności częścią składową Unii Europejskiej. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, toteż kiedy pojawiły się wspomniane wątpliwości, narodziła się u nas nowa, świecka tradycja Marszu Niepodległości. Na bezrybiu i rak ryba, więc nie ma co grymasić, bo jak integracja europejska się pogłębi, to kto wie – może i ten Marsz też zostanie zakazany, podobnie jak zakładanie podsłuchów? Już teraz nie podoba się on przecież nie tylko starym kiejkutom, nie tylko folksdojczom, nie tylko siorbiącej cienką opozycyjną herbatkę ekspozyturze Stronnictwa Pruskiego, ale również szermierzom nieubłaganego postępu, co to uważają narody i państwa za przeżytek i chętnie otworzyliby swoje parasolki choćby nawet przed bisurmanami. W ich przypadku to oczywista oczywistość, ale podczas ostatniego spotkania z publicznością w Lublinie, spotkałem młodego człowieka, który dał wyraz wątpliwości, czy ta cała niepodległość jest nam jeszcze do czegoś potrzebna. W odpowiedzi zwróciłem uwagę, że niepodległość jest nam potrzebna po to, byśmy mogli żyć po swojemu. Nie gwarantuje ona, że urządzimy sobie to życie rozsądnie i porządnie. Ona gwarantuje tylko, że urządzimy je sobie sami, że nie będzie go nam urządzał ktoś inny. Być może zrobiłby to lepiej, niż my sami, ale pewności żadnej nie ma tym bardziej, że narody przecież nie zniknęły, podobnie jak narodowe interesy, więc bardziej prawdopodobne jest, że ten inny chciałby bogactwo, jakie nasz naród wytwarza, obrócić przeciwko niemu. Tak właśnie było w okresie rozbiorów i to właśnie była przyczyna, dla której powstania kończyły się klęską. Tak też było i za pierwszej komuny, kiedy to administrująca Polską w imieniu Kremla polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza, 13 grudnia 1981 roku zbrojnie wystąpiła przeciwko niepodległościowym aspiracjom historycznego narodu polskiego. Dlatego niepodległość jest bardzo ważna – ale nie jest ona celem, tylko środkiem. Przekonałem się o tym jeszcze w latach 70-tych, kiedy to wydawało mi się, że wystarczy odwojować niepodległość i wszystko będzie załatwione. Ale uświadomiłem sobie, że Związek Sowiecki za panowania Stalina był przecież państwem niepodległym, podobnie jak Chiny za czasów Mao Zedonga – a przecież za żadne skarby nie chciałbym tam mieszkać. Zrozumiałem wtedy, że niepodległość jest tylko środkiem, a celem jest wolność, co znakomicie ujął kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski. Po to potrzebne nam państwo – zauważył – żebyśmy wolności naszych zażywali.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    Radio Maryja    9 listopada 2017

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.

Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.

Skip to content