Aktualizacja strony została wstrzymana

Zanim w Rybniku zawoła muezin

Średniej wielkości miasto ze Śląska przeżywa właśnie minutę swojej medialnej sławy. Powodem – kary, do płacenia których zmuszona jest katolicka parafia z powodu rzekomo zbyt donośnego dźwięku kościelnych dzwonów. Problemów nastręcza księżom werbistom… jeden mieszkaniec, który gdy tylko usłyszy nieznośny dla niego głos, natychmiast wszczyna alarm. Straż miejska skrupulatnie kieruje wnioski do sądu, a ten wymierza coraz kosztowniejsze mandaty – wiadomo, recydywa!

Dzwony (co prawda nieautentyczne, lecz odtwarzane z nagrania – jeszcze jeden znak czasów) narobiły medialnego hałasu, bo takie historie to jednak u nas wciąż nowość, a w katolickim kraju – rzecz nie do pomyślenia.

No właśnie, w katolickim.

Cała sprawa budzi refleksje na pozór odległe od jej głównego wątku. Otóż ksiądz proboszcz, który nękany jest sądowymi restrykcjami, w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” wspomina swą wizytę w stolicy Bawarii na początku lat 80.: – Współbracia mówili mi, że ktoś tam ma pretensje, że dzwony biją w kościele. Pomyślałem sobie wtedy, co za ludzie tu mieszkają? Komu przeszkadzają dzwony, które od wieków dzwonią? Niestety, dożyłem czasów, że spotkało to także nas – opowiada gazecie ojciec Jan Pilek.

Od chwili, gdy wydarzyła się monachijska historia, minęły dziesięciolecia, w trakcie których społeczeństwa zachodnie (a wraz z nimi katolicyzm w ich krajach) przeszły gwałtowną przemianę: od rewolucji obyczajowej, postępującej równolegle z protestantyzacją Kościoła, poprzez laicyzację aż do obserwowanej dzisiaj systemowej islamizacji. Dzisiaj w Niemczech, Francji, Skandynawii, Austrii coraz wyraźniej ton nadaje bynajmniej nie wypisana na nowoczesnych sztandarach „neutralność religijna”. W pustą przestrzeń po sukcesywnie rugowanym katolicyzmie (i chrześcijaństwie w ogóle) metodycznie aplikowana jest przeszczepiona z sąsiednich kontynentów antycywilizacja – wroga nie tylko wobec wiary Chrystusowej, ale w ogóle wobec wszystkiego, co kojarzymy ze światem zachodnim.

Jak się wydaje, przeżywamy w Polsce dopiero pierwszy etap zarysowanej powyżej pokrótce społecznej ewolucji. Czy na pewno musimy robić kolejne kroki, skoro wiemy, że prowadzą w przepaść? Czy może przykład Zachodu nas jednak czegoś nauczy? Wybór wciąż należy do nas samych, ze szczególnym uwzględnieniem tutejszego Kościoła. Wprawdzie bowiem w polskich świątyniach wciąż sprawuje się Najświętszą Ofiarę (a nie urządza dyskoteki i kawiarnie), lecz w dużych miastach rozpada się już co drugi sakramentalny związek. Wprawdzie wciąż tak wielu z nas przyjmuje w niedzielę Komunię świętą, ale ilu statystycznych polskich katolików przyjmuje z właściwą powagą wskazania Kościoła w kwestiach etyki małżeńskiej? Mówiąc w pewnym skrócie – to gwałtowne odejście od niej właśnie przez ogół katolików w krajach Zachodu leżało przecież u przyczyn tamtejszej klęski. 

Możemy zatem przywrócić Mszy Świętej należną jej formę, albo też dalej ją trywializować. Możemy dopuszczać do sakramentu małżeństwa wyłącznie świadomych katolików, albo też szukać potem dla cudzołożników wymyślnych wykrętów: jak dopuścić ich do przyjmowania Najświętszego Sakramentu. Przywołując słowa pewnej pieśni – pamiętamy, co było (u nich), więc wiemy, jak będzie (już na naszym podwórku). O ile się, mówiąc współczesną gwarą, nie ogarniemy.

Nieprzypadkowo to właśnie rodzinę wskazują wielcy ludzie Kościoła jako pole decydującego starcia między Owczarnią Chrystusa a Jego odwiecznym wrogiem. Od przegranej wojny o katolickie małżeństwo do dochodzących zza okna zawodzeń muezina jest znacznie bliżej niż na pierwszy rzut oka może się wydawać.

Roman Motoła

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2017-09-29) | http://www.pch24.pl/zanim-w-rybniku-zawola-muezin-,54917,i.html

Skip to content