Aktualizacja strony została wstrzymana

Czy można bardziej nie rozumieć chrześcijaństwa niż feministki? Odpowiada Romano Amerio

Źadna z wielkich religii świata nie czyni od początków swego istnienia tak wiele dla dowartościowania kobiet, co katolicyzm. Weźmy choćby kult Matki Bożej i świętych kobiet, udział sióstr w zarządzaniu dwupłciowymi klasztorami, a przede wszystkim monogamiczne, nierozerwalne małżeństwo. Feministki jednak nie doceniają tych darów. W szaleńczej pysze domagają się choćby kapłaństwa kobiet, a nawet ingerują w rozumienie Trójcy Świętej. Zarówno naturę, jak i Objawienie pragną dopasować do swoich chorych sądów. 

W pogańskim świecie kobiety nie mogły nawet marzyć o pozycji, jaką przyniosło im chrześcijaństwo. Jak bowiem przypomina Romano Amerio „zważywszy na stosunki panujące w dawnych cywilizacjach, w których kobiety znajdowały się w niezwykle ciężkim położeniu ze względu na męski despotyzm, często nieograniczone prawo do oddalania żony czy wreszcie obyczaje związane z sakralnym nierządem, należy stwierdzić, że dopiero chrześcijaństwo wydobyło je z tego stanu poniżenia, uświęcając małżeństwo i czyniąc je nierozerwalnym, a nadto wywyższając w niezwykły sposób niewiastę w kulcie Bożej Rodzicielki”.

Niestety dla feministek kult Maryjny i – zwłaszcza – nierozerwalne, monogamiczne małżeństwo stanowią kamienie obrazy. Tymczasem to one właśnie doprowadziły do wyniesienia niewiasty. Alternatywą nie była bowiem całkowita swoboda i samorealizacja, lecz porzucenie na pastwę losu. „Upieranie się” Kościoła po stronie monogamicznego małżeństwa stanowiło zatem dla kobiet bezcenną pomoc.

Dość powiedzieć, że papieże nie uginali się przez całą plejadą władców pragnących rozwodu od Filipa II Augusta, przez Henryka VI, Henryka VIII po Napoleona. Nawet jeśli czynili to także z motywów politycznych, to jak zauważa Romano Amerio, nie one okazywały się decydujące. „Poza Kościołem Rzymskokatolickim próżno by szukać w dziejach ludzkości innego przykładu, gdzie urząd kapłański ujmowałby się za prawem kobiet, rzucając na szalę cały swój autorytet” – przekonuje autor „Iota Unum”.

O ważnej pozycji kobiet w katolicyzmie świadczy także wysoki status niewiast takich, jak Teodelinda, Klotylda, Radegunda czy święta Hildegarda z Bingen. Dodajmy do tego częste zarządzanie klasztorami dla zakonników obojga płci przez siostry. Na gruncie świeckim natomiast szacunek dla płci pięknej w cywilizacji chrześcijańskiej odzwierciedlała poezja. Choć niekiedy sprzeczna z chrześcijańską moralnością, pod względem szacunku dla kobiet stanowiła przejaw katolickiego ducha. Doczekała się zresztą, zauważa Romano Amerio, swojego uwznioślenia. Mowa tu o postaci Beatrycze opiewanej w „Boskiej Komedii” Dantego.

Równa godność, a nie jednolitość!

Kościół dowartościowując kobietę nie popadał jednak w drugą skrajność. Rozróżniał bowiem  porządek łaski, gdzie różnice płci (podobnie jak pozycji społecznej czy majątku) tracą na znaczeniu i porządek natury, gdzie niewiasty zobowiązane są do posłuszeństwa. Posłuszeństwo to nie oznacza jednak zniewolenia.

„Źony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem, ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim” – pisał święty Paweł do Efezjan. Nie chodzi tu jednak o kult męża, lecz o posłuszeństwo w służbie Bogu, ergo wyzwalające.

Niemniej jednak podejściu katolickiemu obce jest ujednolicanie obydwu płci. Kościół pamięta o różnicach między kobietami i mężczyznami. Dlatego też Jan Paweł II w Karcie Praw Rodziny z 1983 roku podkreślił, że rodzina to naturalne dla kobiety miejsce. Pracę niewiast poza domem określił jako anomalię.

Tego typu sformułowania muszą wywoływać sprzeciw feministek i tak też się dzieje. Nic w tym dziwnego, skoro jak zauważa Romano Amerio, feminizm „zaczyna sprowadzać się do naśladowania męskości, ze szkodą dla całego szeregu cech, które natura ludzka zawdzięcza dwoistości rodzaju. A zatem feminizm jest ewidentnym przypadkiem myślenia abstrakcyjnego. Z tego nadużycia zrodził się egalitaryzm”.

Ów egalitaryzm prowadzi do absurdów, takich jak odrzucanie kobiecych przywilejów w imię emancypacji. W efekcie feministki potępiają w czambuł ochronę kobiet ciężarnych, zasiłki dla wdów, ulgi dla matek wychowujących dzieci et cetera. Choć służą one niewiastom, to zarazem podtrzymują ich tradycyjne role. Utopijny ideał równości staje się ważniejszy od dobra rzekomo dyskryminowanych grup.

Jak słusznie zauważa autor „Iota Unum” „za tym poglądem stoi upór i pycha gotowa odrzucić nawet własne szczęście, jeśli miałoby być ono okupione akceptacją nierówności uważanej za coś uwłaczającego. A przecież jest ona czymś, co wzbogaca świat i decyduje o oryginalności każdego z nas”.

Feministyczna pseudoteologia

Na czysto kościelnym gruncie głównym przejawem ataków feministek okazał się zakaz kapłaństwa kobiet. Podczas pielgrzymki świętego Jana Pawła II do Stanów Zjednoczonych jedna z nich, Teresa Kane, domagała się dopuszczenia kobiet do kapłaństwa. Nawoływała, by w przeciwnym razie wszyscy chrześcijanie nie uznawali Kościoła katolickiego.

W swojej szaleńczej pysze feministki nie wahają się posunąć do „poprawiania” Trójcy Świętej. Nie są bowiem w stanie zdzierżyć, że tradycyjnie określa się wchodzące w jej skład Osoby rodzajem męskim. Wbrew buńczucznym zapowiedziom nie głoszą jednak oryginalnych sądów. Podobne głosili bowiem, jak zauważa Romano Amerio heretycy zwani obscenikami.

Feminizm i gender

Autor „Iota Unum” zmarł w 1997 roku. Dobry Bóg oszczędził mu najbardziej radykalnych wykwitów współczesnego feminizmu i powiązanego z nim boomu na ideologię gender. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że w tej kwestii zgodziłby się ze słowami Benedykta XVI.

Jak powiedział ten papież w grudniu 2012 roku podczas spotkania z kardynałami oraz pracownikami Kurii Rzymskiej i Gubernatoratu w Watykanie  „człowiek kwestionuje swoją naturę. Jest on teraz jedynie duchem i wolą. Manipulowanie naturą, potępiane dziś w odniesieniu do środowiska, staje się tutaj podstawowym wyborem człowieka co do samego siebie. Istnieje teraz tylko człowiek w sposób abstrakcyjny, który dopiero sam wybiera dla siebie coś jako swoją naturę. Męskość i żeńskość kwestionowane są jako wzajemnie dopełniające się formy osoby ludzkiej, będącej wynikiem stworzenia. (…). Tam gdzie wolność działania staje się wolnością czynienia siebie samego, nieuchronnie dochodzi do zanegowania Stwórcy, a przez to ostatecznie dochodzi także do poniżenia człowieka w samej istocie jego bytu, jako stworzenia Bożego, jako obrazu Boga”.

Źródło: Romano Amerio „Iota Unum”

Marcin Jendrzejczak

Książkę Romano Amerio pt. „Iota Unum” można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, antyk@wolfnet.pl

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2017-09-24) | http://www.pch24.pl/czy-mozna-bardziej-nie-rozumiec-chrzescijanstwa-niz-feministki--odpowiada-romano-amerio,54808,i.html

Skip to content