Aktualizacja strony została wstrzymana

Walka ras w USA

Stany Zjednoczone stają się coraz bardziej krajem komicznych sprzeczności. Myślę tutaj o oficjalnym głoszeniu wołności słowa i manifestacji przy nie mniej oficjalnym potępianiu tych słów i manifestacji, które część populacji – głównie kolorowej – uznaje za niezgodne z panującą doktryną politycznej poprawności. Mam na myśli tutaj oczywiście reakcję kolorowych mas na manifestacje zwolenników białej rasy w Charllotesville w Zachodniej Wirdżini. Manifestacja miała legalne zezwolenie na przemarsz, którego celem był protest przeciwko usuwaniu pomników bohaterów wojny domowej z lat 1861-1865 czyli starcia pomiędzy Konfederacją Stanów Południa i Unią.

Zważywszy, że są to już obecnie osoby historyczne i w zasadzie broniące idei samostanowienia stanow wchodzących uprzednio dobrowolnie w skład Stanów Zjednoczonych nie widzę najmniejszego powodu aby uznawać ich pomniki czy inne symbole – jak flaga stanów konfederacyjnych – za coś co  powinno obrażać wysublimowane uczucia amerykańskiego motłochu. Generałowie Południa wojnę przegrali, unioniści dokonali wielu zbrodni wojennych pacyfikując białą ludność stanów konfederacji oraz kradnąc i niszcząc ich majątek (jak to wygladało można przeczytać w „Przeminęło z wiatrem”) ale jest to wszystko przeszłość. Potomkowie rodzin autochtonicznych mają absolutne prawo do zachowania pamiątek chwalebnej przeszłości, które zresztą były postawione znacznie później już po przymusowym włączeniu Południa do wielkiej rodziny stanów USA. Idąc dalej tą samą drogą rozumowania należałoby wykreślić z historii samych założycieli USA takich jak Waszyngton, Dżeferson i inni gdyż byli oni sami właścicielami niewolników i dysponowali nimi swobodnie pod każdym względem. Rzecz jasna walka z pamiątkami historycznymi Południa jest tylko pretekstem do szerszej kampanii zmierzajacej do kompletnego ubezwłasnowolnienia reprezentantów białej rasy w USA. Demokratyczne lewactwo rozpuszczone przez Obamę nie spocznie zanim nie pozbędzie się wszystkich śladów cywilizacji „białasów”, których jedyna przydatność to dostarczanie funduszów na utrzymanie kolorowej populacji w zdrowiu i dobrobycie przy minimalnym nakładzie pracy ze strony samych zainteresowanych. Oczekuję, że w najbliższej przyszłości wizerunki białych prezydentów na banknotach zostaną zastąpione podobizną Martina Lutera Kinga i innych męczenników walki o prawa mniejszości. Zabawne jest to, że owe wydarzenia – myślę tu o przejęciu władzy przez mniejszości rasowe i seksualne – były już przewidywane w latach 70-tych w książce Andrew Macdonalda „The Turner Diaries” gdzie opisana jest rewolta części białej populacji przeciwko żydowsko-mulackiemu rządowi przyszłych Stanów Zjednoczonych.  Walka kończy się zwycięstwem zdrowego trzonu narodu ale zniszczenia i ofiary poniesione przez ludność są poważne. Szczerze namawiam moich czytelnikow do lektury owej powieści, która może okazać się w perspektywie prorocza.

Specjalną wściekłość demo-lewactwa wywołało uczestnictwo w manifestacji przedstawicieli spontanicznych – grass-roots – organizacji białej ludności takich jak np. Ku-Klux-Klan czy Biali Supremaciści – czyli zwolennicy intelektualnej przewagi osobników rasy białej. Wśród nich byli także zwolennicy wielkiego przywódcy socjalistycznej lewicy – Adolfa Hitlera. Wznoszone okrzyki dowodziły także ich rozczarowania obyczajami żydowskiej finansjery, którą oskarżali nie bez racji o wywołanie większości kryzysów finansowych w USA i na świecie. Demonstracja „zdrowego trzonu” obfitowała obecnością obywateli potężnych rozmiarów, pokrytych tatuażem i dysponujących twarzami typowymi dla ludu wszedzie – także w Naszej Umęczonej Ojczyźnie. To wskazywało na zdrowy oddźwięk oburzenia w samych podstawach amerykańskiego bytowania.

Ja osobiście staram się trzymać zdala od awangardy ruchów politycznych gdziekolwiek by się ona ujawniała. Muszę jednak przyznać, że wina za starcia w Charlottesville spada na demo-lewicę, która sama nie posiadając zezwolenia na kontr-manifestację zaatakowała zbrojnie pochód legalny.

Wielka zaletą prezydenta Trumpa było właśnie dokonanie tego prostego i prawdziwego stwierdzenia. Niestety nie przynioslo mu to takiego uznania na jakie zasługiwał.

Andrzej Bobola

Bobola – Andrzej Bobola jest pseudonimem literackim Andrzeja Altenbergera, profesora fizyki chemicznej, ktory dla odpoczynku od nieco rozrzedzonej atmosfery fizyki teoretycznej oddaje sie rozwazaniom na tematy humanistyczne o aktualnym znaczeniu.

Za: Bobolowisko (August 17, 2017) | http://bobolowisko.blogspot.com/2017/08/walka-ras-w-usa.html

Skip to content