Już od 2014 r. staramy się uzyskać od PKP informacje dotyczące kamer na dworcach. W listopadzie cieszyliśmy się z powtórnego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Pod wpływem korzystnego dla nas orzeczenia NSA potwierdził on, że spółka musi odpowiedzieć na nasz wniosek, bo dotyczy on informacji publicznej.
Wydawałoby się, że na tym zakończy się nasza batalia, a PKP wreszcie przekaże nam interesujące nas dane. Płonne nadzieje. W ostatniej skierowanej do nas decyzji odmownej spółka przyjęła nową strategię. Już nie przeczy, że informacja o monitoringu to informacja publiczna. Obecnie uchyla się od jej udzielenia, powołując się m.in. na tajemnicę przedsiębiorcy i swój ustawowy obowiązek zapewnienia ładu i porządku na obszarze kolejowym.
Kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…? O terroryzm, oczywiście. PKP argumentuje, że „ujawnienie przedmiotowych informacji może stanowić ułatwienie dla osób planujących popełnienie przestępstwa na obszarze kolejowym, w szczególności przestępstw o charakterze terrorystycznym”. Potwierdzają się więc słowa Zygmunta Baumana, że gdyby terroryści nie istnieli, należałoby ich wymyślić. Dzięki nim w przegranej z prawnego punktu widzenia sprawie PKP może powołać się na ulubiony argument-wytrych instytucji, które nie chcą udzielać informacji publicznej.
Decyzję PKP zamierzamy zaskarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Liczymy, że sąd zbije tę naciąganą argumentację PKP.
Weronika Adamska