Aktualizacja strony została wstrzymana

Ukraiński szowinista na łamach „Naszego Słowa” atakuje polskie grupy patriotyczne

Dodam, że owo pismo, wychodzące w języku ukraińskim, jest hojnie wspierane z kieszeni polskiego podatnika. Dotacja płynie z MSWiA, kierowanego przez ministra Mariusza Błaszczaka. Tak też było za rządów PO.
[Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski]

Bohdan Huk, znany ukraiński szowinista na łamach tygodnika dla Ukraińców w Polsce „Nasze Słowo” nazwał przemyskiego działacza patriotycznego, Mirosława Majkowskiego „pierwszym żołnierzem faszystowskich ugrupowań Przemyśla i Podkarpacia” i twierdzi, że członkowie lokalnych grup patriotycznych to faszyści.

Na łamach ukraińskojęzycznego tygodnika „Nasze Słowo” Bohdan Huk, ukraiński dziennikarz i szowinista, który już wcześniej publikował na tych łamach szereg kontrowersyjnych tekstów, napisał tekst poświęcony lokalnemu działaczowi patriotycznemu, Mirosławowi Majkowskiemu.

Jak pisze Huk, gdy Majkowski został szefem Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej, dało mu to zdolność do mobilizowania ludzi i tym skupiał na sobie uwagę innych.

– Dziś jest on „pierwszym żołnierzem” faszystowskich ugrupowań Przemyśla i Podkarpacia. Istnieją takie. Są one jeszcze nieliczne, ale bez nich nie byłoby „wielkich” spraw i skrajne agresywnych emocji w stosunku do Ukraińców podczas ataku na pikulicką procesję i okrzyku „Śmierć Ukraińcom!” – pisze Huk.

– Nie mam powodu, aby nie nazywać faszystowskimi działań, w które był zaangażowany, skierowanych przeciwko zdrowiu lub życiu osób zaklasyfikowanych jako wrogie – Ukraińców – czytamy w artykule. – Dzisiejsi faszyści w Przemyślu – to spadkobiercy komunistów z najbardziej brutalnego okresu: z lat 1944-1947. Pokrewieństwo zarówno w celu, jak i w metodach – jest oczywiste: oni dążą do życia w narodowo „czystym” mieście i stosują przemoc – podkreśla Huk. Jego zdaniem, „wypowiedzi i działania takich jak on [Majkowski.] świadczą o kryzysie samorządności i demokracji lokalnej w Przemyślu”.

– Warszawa niepotrzebnie przyjmuje ustawy europejskie, ponieważ one ograniczają przemyskie elity endeków-wszechpolaków-radykałów-kresowian w oczyszczaniu miasta od Innych – pisze Huk. – Jego osoba jest przykładem tego, jak w organizacjach Przemyśla w małym środowisku znajomych pojawia się zgoda na praktyczną ksenofobię. Centrum obecnego ruchu przeciwko Ukraińcom jest Wspólnota Samorządowa „Doliny Sanu” i bliskie z nią ugrupowanie „Patriotyczny Polski Przemyśl”. Na ich przedsięwzięcia odpowiada Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny. To oni wmanewrowali Majkowskiego w pytanie skierowane do mieszkańców Przemyśla i ratusza: czy zgadzacie się na przemoc w przestrzeni publicznej miasta? I nie czekając na odpowiedź, posunęli się do przemocy, aby ta odpowiedzi była na „tak”. Oni nie potrzebują wsparcia. lecz podporządkowania się.

– Jeśli w Przemyślu są zwolennicy demokracji obywatelskiej, to mogą słusznie wstydzić się za Majkowskiego i jemu podobnych. Dla pozostałych jest to obojętne: chodzi o to, aby się ich bali, a nie wstydzili – pisze autor. – Organizacyjnie pstrokaty, ale całkowicie agresywny ruch Majkowskiego jest antypaństwowy, jeśli państwo jest demokratyczne. Ci ludzie są dla niego [państwa] niebezpieczni. W Przemyślu dawno takich nie było. Oni niszczą interes państwa przy pomocy haseł o obronie interesów narodu.

Zdaniem Huka, ludzie tacy jak Majkowski zamieniają Przemyśl „w farmę zwierzęcą swoich eksperymentów społecznych”.

– Za uzasadnienie i zasłonę służy aktualizacja emocji sprzed 70 lat, zdefiniowanych jako OUN i UPA, które rzekomo znowu istnieją w mieście nad Sanem. Jest to prowokacja czystej wody. Skierowana początkowo przeciwko Ukraińcom Przemyśla, ale tak naprawdę mam co do tego wątpliwości. Wszak Ukraińców jest tak niewielu, że na nich nie da się zarobić pieniędzy, prestiżu, wpływów, władzy, niebezpieczeństwa. Chodzi o coś zupełnie innego i perspektywicznego: władzę. Ją można uzyskać tylko od swoich. Dlatego faszyzacja Przemyśla jest groźna przede wszystkim dla Polaków. Mogą za to zapłacić nie mniej drogo niż Ukraińcy – pisze Huk.

Publicysta „Naszego Słowa” twierdzi, że sam Majkowski nie dba o swoich ludzi, lecz „ ukrywa się za parawanem pamięci o Wołyniu”. – I ta pamięć praktycznie stała się synonimem ulicznego bandytyzmu. Prowokuje do fizycznych wystąpień przeciwko mieszkańcom miasta, ale potem sam w stanie wystąpić tylko na konferencji prasowej lub złożyć do prokuratury skargę na Związek Ukraińców w Polsce, której sam nie potrafi napisać – pisze Huk.

– Ten człowiek udowodnił, jak niebezpieczne są takie historyczne gry, w których nie ma żadnych granic dla rekonstrukcji przeszłości i projektowania przyszłości. Takiej prostej pokusie może ulec tylko człowiek mało inteligentna lub inteligentny fanatyk. Majkowki jest w tej pierwszej [grupie]. Mało czyta. Nie pisze. On nie ma żadnego dorobku literackiego. Analfabeta. Ale skuteczny praktyk, za którego myślą inni. Słup dla nie swoich ogłoszeń – pisze Bohdan Huk.

Na łamach „Naszego Słowa” ukazywały się również wcześniej inne artykuły Huka. Należy zaznaczyć, że jego wątpliwej jakości opinia jako biegłego przyczyniła się do umorzenia postępowania ws. grupy młodych Ukraińców, którzy fotografowali się z flagą OUN-UPA. On sam zasłynął jednak przede wszystkim ze swoich wypowiedzi, które pokazują, że jest on gloryfikatorem banderyzmu, oskarżającym Polski Rząd w Londynie o plany eksterminacji ludności ukraińskiej.

Bogdan Huk na łamach pisma mniejszości ukraińskiej „Nasze Słowo” oburzał się, że Polacy protestują przeciw symbolice OUN-UPA. Sprzeciw Polaków wobec niej porównywał do stalinizmu i hitleryzmu. Oburzało go nawet sformułowanie „Polski Przemyśl”. W artykule na łamach „Naszego Słowa” stwierdził m.in., że barwy UPA to symbol „nowoczesnego ukraińskiego patriotyzmu”, zaś „w Przemyślu w stosunku do Ukraińców nastrój panuje taki, jak w ZSRR za Stalina”, pisząc o „przemyskim rezerwacie im. Berii”. Według Huka Kresy to „polski segregacyjny konstrukt i praktyka przemocy do 1939 roku”, zaś „ideologia „Kresów” jest bliska faszyzmowi”.

Na łamach „Naszego Słowa”, pisma mniejszości ukraińskiej w Polsce wydawanego za pieniądze polskich podatników napisano niedawno, że to Józef Piłsudski, a nie Stepan Bandera, odpowiada kryteriom „międzynarodowego terrorysty”. Później redakcja gazety dla Ukraińców broniła tej tezy.

Ukraiński tygodnik „Nasze Słowo”, na łamach którego publikowano artykuły zawierające antypolską propagandę, otrzyma dotację z budżetu państwa polskiego w wysokości 420 tys. zł. Łącznie w 2017 rok rząd dofinansuje działalność organizacji ukraińskich w Polsce kwotą ponad 1,6 mln zł. Najwięcej otrzyma Związek Ukraińców w Polsce.

MSWiA nie ma wpływu na treści publikowane na łamach tygodnika mniejszości ukraińskiej „Nasze Słowo”, gdyż takie działanie mogłoby zostać odebrane jako naruszenie swobody wyrażania poglądów – pisze z kolei ministerstwo w odpowiedzi na interpelację posłów Kukiz’15.

~antyupa~

Tekst opublikowany na forum Nowiny.pl

Za: isakowicz.pl (13 lutego 2017)

 


 

Lider Związku Ukraińców w Polsce promuje grupę podważającą polskość Przemyśla

Piotr Tyma, negacjonista wołyński i szef Związku Ukraińców w Polsce promuje na portalu społecznościowym post opublikowany na grupie „Zakerzonie to Ukraińska Ziemia”, zamieszczającej treści podważające polskość części ziem południowo-wschodniej Polski i propagujące banderyzm.

Prezes Związku Ukraińców w Polsce, negacjonista wołyński Piotr Tyma, zamieścił na swoim profilu społecznościowym post ukraińskiego historyka Eugeniusza Misiło, opublikowany w ukraińskojęzycznej grupie społecznościowej „Zakerzonie to Ukraińska Ziemia”.

Misiło pisze, że kończy pracę nad książką „o Ukraińcach więzionych w polskim komunistycznym obozie Jaworzno” w latach 1947-49 i poszukuje fotografii więźniów do tej publikacji.

Na grupie „Zakerzonie to Ukraińska Ziemia” publikowane są m.in. przedruki artykułów z „Ukraińskiej Prawdy”, w tym dotyczące „Polskiej Okupacji Zachodniej Ukrainy w latach 1919-1939”. Promowano również petycję do władz Kijowa ws. postawienia pomnika Stepana Bandery, a także ukraińskie materiały informacyjne i propagandowe lansujące koncepcję Zakerzonie.

Termin „Zakerzonie” został ukuty przez emigracyjnych historyków ukraińskich i według ich wykładni oznacza obszar na zachód od linii Curzona, pozostający historycznie ukraińskim terytorium etnicznym. Obejmuje część obszaru obecnych województw: podkarpackiego, małopolskiego i lubelskiego. Faktycznie, na większości tych terenów ludność ukraińska stanowiła niewielki odsetek. Ponadto, nazwę „Zakerzoński Kraj” w strukturze organizacyjnej OUN nosiły tereny znajdujące się w pojałtańskich granicach Polski.

Jak informowaliśmy, w sierpniu ub. roku ukraiński IPN promował ekspedycję na „etniczne ziemie ukraińskie, które teraz należą do Polski”. Na stronach Instytutu kierowanego przez Wołodymyra Wiatrowycza zacytowano m.in. wypowiedź komendantki obozu, Krystyny Dubnyckiej, która powiedziała, że obóz ten już po raz siódmy „odbędzie się na terytorium Zakerzonia”.

Wcześniej Tyma promował także zaproszenie na „kolejne spotkanie z cyklu „Rozbieranie Śląska””, z udziałem dziennikarza Marka Łuszczyny, autora książki „Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne”, promowanej przez środowiska ślązakowskie. Książka dotyczy m.in. obozów w Świętochłowicach – Zgodzie oraz w Łambinowicach oraz zbrodni, których dopuszczali się ich komendanci, w tym zbrodniarz wojenny pochodzenia żydowskiego Salomon Morel.

Na początku stycznia Tyma zamieścił na swoim profilu na Facebooku link do wydarzenia, organizowanego przez ślązakowski Ruch Autonomii Śląska „Marsz Pamięci o Zgodzie”. – Upamiętniamy w ten sposób więźniów sowieckich i polskich komunistycznych obozów koncentracyjnych, deportowanych do ZSRR i innych cywilnych ofiar Tragedii Górnośląskiej – piszą organizatorzy.

facebook.com / Kresy.pl

Za: Kresy.pl (21 stycznia 2017)

 


 

Skip to content