Aktualizacja strony została wstrzymana

Prawo do oporu w przypadku nadużycia władzy – Michael Davies

W Rozdziale II oraz Dodatku II wykazałem, że nawet jeśli bulla Quo primum została zniesiona lub unieważniona, każdy kapłan ma w dalszym ciągu prawo do odprawiania Mszy Trydenckiej na mocy odwiecznego zwyczaju. Prawo to zachowuje niezależnie od tego, jakie stanowisko w tej sprawie zajęliby biskupi diecezjalni czy kongregacje rzymskie. Zachowałby je nawet wówczas, jeśli sam papież jasno dałby do zrozumienia, że nie życzy sobie celebracji Mszy Trydenckiej. Co jednak stałoby się, gdyby papież wykorzystał swą władzę do uchylenia tego prawa poprzez wyraźne unieważnienie owego odwiecznego zwyczaju w sposób formalny? Nie ma wątpliwości, iż miałby władzę to uczynić. Dzięki Bożej Opatrzności jak do tej pory żaden Następca św. Piotra nie posunął się do wydania tak katastrofalnej w skutkach decyzji. Gdyby jednak – przed czym niech Bóg broni – papież rzeczywiście anulował prawo każdego kapłana do odprawiania Mszy Trydenckiej w formie, która nie pozostawiałaby wątpliwości, czy oznaczałoby to, że tradycyjni kapłani nie mieliby wyjścia i musieliby celebrować Novus Ordo Missae? Wniosek taki nie jest bynajmniej oczywisty. Sam fakt, że dany akt jest legalny, nie czyni go jeszcze sprawiedliwym. Osoba piastująca władzę, nawet papież, może działać ultra vires, czyli nadużywać swej władzy. W takim przypadku wierni mieliby prawo odmówić posłuszeństwa.

Omawiałem tę kwestię szczegółowo w mej książce Apologia pro Marcel Lefebvre i wszystkich czytelników pragnących zapoznać się z nią szczegółowo odsyłam do Dodatku II tej pozycji. Składa się on z dwóch części: pierwsza dotyczy sprawy Roberta Grosseteste, XIII-wiecznego biskupa Lincoln (i prawdopodobnie najwybitniejszego katolika, jakiego wydał Kościół angielski), który wszedł w konflikt z papieżem odmawiając mianowania bratanka Innocentego IV kanonikiem katedry w Lincoln. Człowiek ów nie zamierzał nawet pojawić się w Anglii, urząd kanonika miał stanowić dla niego jedynie źródło dochodu. Biskup Grosseteste zwrócił papieżowi uwagę, że celem tego urzędu jest zapewnienie wiernym opieki duszpasterskiej, a nie dochodu jego krewnym. Choć papież był władny uczynić swego bratanka kanonikiem, biskup stwierdził, że nie miał po temu moralnego prawa, nie wykorzystywał bowiem w tym przypadku władzy otrzymanej od Jezusa Chrystusa do celu, dla jakiego została mu ona powierzona, tj. do budowania Mistycznego Ciała Chrystusa. Odmówił więc papieżowi posłuszeństwa- i nie ulega wątpliwości, iż miał w tym wypadku słuszność.

Dietrich von Hildebrand był zdania, że nic nie powinno być zakazywane, o ile nie jest ewidentnie szkodliwe lub złe. Nie sposób wyobrazić sobie, na jakiej podstawie celebracja Mszy Trydenckiej mogłaby być sprawiedliwie zakazana. Należy pamiętać, że zajmuje ona wyjątkowe miejsce w historii Kościoła Zachodniego, a w swych zasadniczych elementach sięga czasów św. Grzegorza Wielkiego i odleglejszej jeszcze przeszłości. Co najważniejsze, została ona w swej ostatecznej formie promulgowana przez św. Piusa V jako akt posłuszeństwa Soborowi Trydenckiemu i przyjąć należy, że tak jak nauczanie tego soboru o Eucharystii miało mieć charakter definitywny, to samo powiedzieć należy również o rycie, który jest doskonałym wyrazem liturgicznym tego nauczania. Ponieważ władza papieża powierzona została mu dla budowania Mistycznego Ciała Chrystusa, trudno byłoby utrzymywać, że realizowałby on ten cel znosząc ryt Mszy, stanowiący najwspanialsze dziedzictwo Kościoła Zachodniego.

Jeśli przyjmie się, że wprowadzony przez papieża zakaz celebracji Mszy Trydenckiej stanowiłby nadużycie władzy, wówczas każdy kapłan byłby usprawiedliwiony odprawiając ją pomimo tego papieskiego zakazu. By lepiej to wyjaśnić, przytoczę tu kilka fragmentów drugiej części Dodatku II z mej książki Apologia pro Marcel Lefebvre.

Nauczanie św. Tomasza z Akwinu

Według katolickich teologów i kanonistów prałat może nadużyć swej władzy na wiele sposobów, w tym również poprzez narzucenie niesprawiedliwego prawa oraz zaniedbanie obowiązku strzeżenia i przekazywania Depozytu Wiary, czy to poprzez milczenie w obliczu herezji, czy nawet jej nauczanie. W pierwszym z tych przypadków katolik ma prawo odmówić posłuszeństwa, w drugim natomiast ma wręcz obowiązek stawiania oporu. Według powszechnej opinii teologów i kanonistów legislator powinien nie tylko wystrzegać się narzucania  prawa, którego jego poddani nie byliby w stanie wykonać, ale również tego, by prawa nie były dla nich zbyt uciążliwe i bolesne. Św. Tomasz wyjaśnia, że aby prawo było sprawiedliwe, musi ono odpowiadać wymogom rozumu i przynosić korzyść tym, do których ma się odnosić. Prawo może przestać być wiążące nawet bez odwołania go przez legislatora, kiedy jest w oczywisty sposób szkodliwe, niemożliwe do wypełnienia czy nierozumne[1]. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy prałat nakazuje coś sprzecznego z Bożym prawem (Praelato non est obediendum contra praeceptum divinum). Na poparcie swego nauczania św. Tomasz przytacza ustęp z Dziejów Apostolskich 5, 29: „Trzeba bardziej słuchać Boga, niż ludzi”.  Naucza, że w przypadku takiego rozporządzenia grzech popełniałby nie tylko ów prałat, ale też ci, którzy okazywaliby mu posłuszeństwo, podobnie jak popełniałby go nie będąc posłuszni prawu Bożemu (ipse peccaret praecipiens, et ei obediens, quasi contra praeceptum Domini agens)[2].

W kwestii, czy podwładni mają obowiązek być posłuszni swym przełożonym we wszystkich rzeczach, św. Tomasz wyjaśnia: „Nie wolno być posłusznym wobec przełożonego, jeśli to jest sprzeczne z przykazaniem Bożym”[3]. Normalnie podwładni maja obowiązek okazywać posłuszeństwo prawu Kościoła oraz państwa, wolno im jednak opierać się surowym i szkodliwym prawom, które nie przyczyniają się do dobra wspólnego. Pod żadnym pozorem nie wolno im narażać na szwank wiary zasłaniając się posłuszeństwem. Biorąc pod uwagę zakres, w jakim nauczanie eucharystyczne Soboru Trydenckiego zostało w tekstach liturgicznych Novus Ordo Missae zbagatelizowane i pamiętając, że nowy ryt spotkał się z aprobatą przedstawicieli licznych sekt protestanckich, katolicki kapłan słusznie mógłby powiedzieć, iż celebrując Novus Ordo Missae nie pozostawałby wierny nauczaniu Soboru Trydenckiego. Tak więc kapłani pragnący celebrować tradycyjną Mszę mogą argumentować, że zaakceptowanie Novus Ordo pod pozorem posłuszeństwa oznaczałoby wystawienie na szwank wiary.

Jednak, o ile tradycjonaliści słusznie mogliby argumentować, że tacy kapłani mają prawo domagać się poszanowania swego sumienia, powinni również akceptować fakt, iż inni kapłani nie uważają bynajmniej, by narażali wiarę na szwank posługując się Novus Ordo Missae, ponieważ ortodoksja tego rytu zagwarantowana została przez samego papieża. Byłoby niesprawiedliwością podważać ortodoksję kapłana jedynie dlatego, iż celebruje on Mszę według nowego rytu.

Kluczowe znaczenie ma tu rozróżnienie pomiędzy schizmą a nieposłuszeństwem. Kwestia ta omówiona została w Dictionnaire de Theologie Catholique przez samego o. Yvesa Congara OP, nieubłaganego krytyka abpa Marcela Lefebvre’a i ruchu tradycjonalistycznego[4]. O. Congar wyjaśnia, że akt schizmatycki polega na odrzuceniu autorytetu prawomocnej władzy – jak to było np. w przypadku Marcina Lutra. Wykazuje też, że odmowa zaakceptowania decyzji legalnej władzy w konkretnym przypadku nie stanowi aktu schizmy, ale nieposłuszeństwa. Katolik, który bez słusznego powodu opuszcza Msze niedzielne jest nieposłuszny, ale nie jest schizmatykiem – choć jego nieposłuszeństwo stanowi grzech ciężki. Jednak nieposłuszeństwo bezprawnemu nakazowi, odmowa podporządkowania się nadużyciu władzy, mogą być aktem cnoty. To nie bp Grosseteste popełnił grzech odmawiając mianowania bratanka papieża kanonikiem katedry w Lincoln, ale papież, który chciał wykorzystać urząd przeznaczony do pracy duszpasterskiej dla zapewnienia dochodu swemu krewniakowi. Jak jednak pogląd taki pogodzić można z nauczaniem Konstytucji dogmatycznej I Soboru Watykańskiego Pastor aeternus?

„Dlatego nauczamy i wyjaśniamy, że Kościół rzymski, z rozporządzenia Pana posiada nad wszystkimi innymi [Kościołami] pierwszeństwo zwyczajnej władzy, oraz że ta jurysdykcyjna władza biskupa Rzymu, która jest rzeczywiście biskupia, jest bezpośrednia: wobec niej obowiązani są zachować hierarchiczne podporządkowanie i prawdziwe posłuszeństwo pasterze i wierni wszelkiego obrządku i godności, każdy z osobna i wszyscy razem, i to nie tylko w sprawach wiary i moralności, ale także w kwestiach dotyczących dyscypliny i kierowania Kościołem rozproszonym po całym świecie; w ten sposób, żeby – przez zachowanie jedności zarówno wspólnoty, jak i wyznawania tej samej wiary z biskupem Rzymu – Kościół Chrystusa był jedną owczarnią wokół jednego najwyższego pasterza. To jest nauka prawdy katolickiej, od której nikt nie może odstąpić bez utraty wiary i zbawienia”[5].

W żarliwej obronie prerogatyw papieskich niektórzy katolicy interpretują te słowa w ten sposób, jak gdyby wyposażały one papieża we władzę, której w rzeczywistości nigdy on nie posiadał i nigdy nie mógłby posiadać. Nie zdając sobie często z tego sprawy, sugerują oni, wprost lub pośrednio, iż papież posiada władzę absolutną czy też arbitralną, tj. że może on rządzić Kościołem w sposób całkowicie nieskrępowany. Jednak władza papieża nie jest ani arbitralna ani absolutna – sama myśl, że słowa Pastor aeternus mogłaby być interpretowane w ten sposób była uważana [przez ojców soborowych] za absurdalną, zaś postulaty, by dołączyć do Konstytucji klauzule mające interpretacje takie wykluczać, traktowane były jako śmieszne. Gdy pochodzący z Ameryki biskup Verot z Savannaah zaproponował przyjęcie kanonu: „Gdyby ktoś powiedział, że władza papieża w Kościele jest tak absolutna, że może on rozporządzać wszystkim wedle swych zachcianek, niech będzie wyklęty” ojcowie odpowiedzieli, że biskupi nie przyjechali do Rzymu po to, by „słuchać błazenad”[6].

Biskup Freppel z Angers, wykładowca teologii na Sorbonie, należący do grupy teologów, którzy wezwani zostali do Rzymu w celu przygotowania soboru,  podczas dyskusji nad władzą jurysdykcyjną papieża powiedział:

„Absolutyzm rzymski jest systemem opartym o tezę Ulpiana, wedle której wola władcy stanowi prawo. Czy ktoś twierdził jednak kiedykolwiek, że papież rzymski powinien rządzić Kościołem wedle własnego upodobania, swych kaprysów i fantazji, w sposób całkowicie arbitralny, jednym słowem bez praw i kanonów? Wszyscy odrzucamy władzę czysto arbitralną, bronimy jednak władzy pełnej i doskonałej. Czy władza jest arbitralna dlatego tylko, iż jest najwyższa? Czy rządy świeckie są arbitralne, ponieważ są władzą najwyższą? Czy arbitralnym jest sobór powszechny zatwierdzony przez papieża? Połóżmy kres temu pomieszaniu pojęć! Niech doktryna przedstawiona w schemacie[7] przyjmowana będzie w jej autentycznym, właściwym sensie, bez absurdalnych interpretacji”[8].

Biskup Zinelli był członkiem ciała odpowiedzialnego za wyjaśnianie sensu schematu ojcom soborowym. W odpowiedzi melchickiemu Patriarsze Antiochii wyjaśnił on, że władza papieska nie jest monarchią absolutną, ponieważ forma rządów Kościoła ustanowiona została przez Chrystusa i nie mogłaby być zmieniona nawet przez sobór powszechny. „I nikt przy zdrowych zmysłach nie może twierdzić, że papież czy sobór powszechny mogą zniszczyć urząd biskupi czy inne elementy określone przez prawo Boskie”[9].

Jeśli władza papieża nie jest ani absolutna ani arbitralna, w sposób oczywisty musi być ona ograniczona. Najbardziej oczywistym i najważniejszym ograniczeniem pełni władzy papieskiej (plenitudo potestatis), wspomnianą przy wielu okazjach w trakcie dyskusji podczas I Soboru Watykańskiego, jest właśnie zasada, na mocy której bo Grosseteste odmówił posłuszeństwa Innocentemu IV:

„Jak powiedziałem, Stolica Apostolska w swej świętości nie może niszczyć, może jedynie budować. To właśnie oznacza pełnia władzy, może ona czynić wszystko ku zbudowaniu. Jednak owe tak zwane prowizje nie budują, ale niszczą”.

To właśnie miał na myśli inny członek tego ciała, bp d’Avanzo z Calvi:

„Tak więc Piotr posiada tyle władzy, ile dał mu jej Pan, nie do niszczenia, ale do budowania Ciała Chrystusa, którym jest Kościół”[10].

W swym dziele Dialogus de potestate papae (1517) dominikanin Sylwester Prierias dopuszczał sytuację, w której papież mógłby nadużyć swej władzy i – powtarzając niejako argumentację bpa Grosseteste – podkreślał, że posiadane przez niego prerogatywy i przywileje dane mu zostały jedynie do budowania, a nie do niszczenia:

„Tak więc, gdyby zechciał on rozdać majątek Kościoła lub Patrymonium św. Piotra swym własnym krewnym, gdyby chciał zniszczyć Kościół albo popełnić podobny czyn, istniałby obowiązek powstrzymania go, sprzeciwiania się mu i stawiania mu oporu. Powód tego jest taki, iż nie posiada on władzy by niszczyć, z czego z kolei wynika, iż jeśli postępowałby taki sposób, dozwolone byłoby okazywanie mu nieposłuszeństwa”.

Widzimy więc jasno, iż Pastor aeternus nie obliguje katolików do wiary, iż papież posiada władzę absolutną czy arbitralną, ani że zaprowadzane przez niego prawa nie podlegają żadnej krytyce. Osobną kategorię stanowi nauczanie doktrynalne, przy którym papież angażuje swą nieomylność – każdy katolik ma obowiązek przyjąć je wewnętrznie oraz wyznawać publicznie.

Odnosząc się do możliwości konfliktu między sumieniem a nakazem papieskim, kard. Newman wyjaśnia:

„Co do konieczności kierowania się głosem sumienia, konflikt między nim oraz władzą papieża możliwy jest jedynie wówczas, gdy papież promulguje prawo lub wydaje konkretny nakaz etc. (…) [Jest tak ponieważ] papież nie jest nieomylny w swych prawach, ani w swych rozporządzeniach, w aktach wykonywanych jako głowa państwa, w administracji czy polityce”[11].

Decyzja o nieposłuszeństwie woli papieża jest jednak sprawą bardzo poważną. Bez wątpienia lepiej byłoby ulec błędowi bezmyślnego i absolutnego posłuszeństwa, niż przyjąć modernistyczną zasadę poddawania każdej decyzji papieża osobistemu osądowi. Kard. Newman ostrzega:

„Jeśli w konkretnym przypadku [głos sumienia] miałby być traktowany jako święty i nadrzędny, aby przeważył on nad decyzją papieża konieczne jest zachowanie wielkiej rozwagi, poprzedzenie decyzji modlitwą i dołożenie wszelkich starań, by wyrobić sobie w danej kwestii słuszny osąd. Co więcej, papież posiada prawo do naszego posłuszeństwa, co oznacza, iż onus probandi spoczywa, jak w przypadku wszelkich wyjątków od reguły, na sumieniu danego człowieka. O ile człowiek nie jest w stanie stwierdzić wobec Boga, że nie wolno mu działać zgodnie z intencją papieża, ma obowiązek być mu posłusznym i sprzeciwiając się mu popełniałby ciężki grzech. Sam zmysł lojalności każe mu wierzyć w słuszność postanowienia papieża i stosownie do niego postępować”[12].

Jest to rzecz, o której tradycjonaliści nie powinni nigdy zapominać. Nic nie powinno przejmować katolika większym lękiem i obawą, niż nieposłuszeństwo nakazowi papieża. Akt taki mógłby być dozwolony jedynie przy pewności, że posłuszeństwo papieżowi oznaczałoby nieposłuszeństwo wobec Boga („Powinniśmy bardziej słuchać Boga, niż ludzi” Dz 5, 29).

Kard. Newman podkreśla, że jeśli człowiek jest szczerze przekonany, że „to co nakazuje przełożony jest niemiłe Bogu, nie jest zobowiązany do posłuszeństwa[13]. Jak dodaje:

„Słowo «przełożony» z pewnością obejmuje papieża, kard. Jacobatius jasno wykłada ten punkt w swym dziele o soborach, które znajduje się w zborach Labbe, wymieniając papieża imiennie: «W przypadku wątpliwości, czy posłuszeństwo nakazowi (papieża) byłoby grzechem czy nie, musimy stosować się do następującej zasady: jeśli osoba, do której odnosi się nakaz przekonana jest, że posłuszeństwo byłoby grzechem i niesprawiedliwością, pierwszym jej obowiązkiem jest rozwianie tych wątpliwości, gdyby jednak okazało się to niemożliwe, ma obowiązek postępować wedle nakazu sumienia i cierpliwie znosić nałożone kary” Lib. IV s. 241[14].

W tym właśnie kontekście kard. Newman zauważył:

„Gdybym został zmuszony do włączenia religii do toastów wznoszonych po obiedzie (co nie jest obecnie zbyt popularne), będę je wznosił w pierwszym rzędzie za Sumienie, a potem za Papieża”[15].

Posłuszeństwo prawu a normy moralne

Powyższy podtytuł pojawia się na stronie 394 książki Karla Rahnera Studies in Modern Theology, która opublikowana została po angielsku w roku 1965. Rahner czyni w niej ważne rozróżnienie pomiędzy tym, co jest legalne pod względem prawnym oraz tym, co jest dopuszczalne moralnie. Przytacza też przykład aktu papieskiego, który byłby ważny pod względem legalności, jednak moralnie niedopuszczalny, a który przypomina konflikt pomiędzy bpem Grosseteste a Innocentym IV:

„Wyobraźmy sobie że papież składa z urzędu kompetentnego i pobożnego biskupa bez żadnej obiektywnej przyczyny, jedynie po to, by powierzyć jego stanowisko jednemu ze swych krewnych. Nie da się udowodnić, że akt taki byłby nieważny pod względem prawnym. Nie ma sądu, do którego można by się odwołać od takiej decyzji papieża. Jedynie papież posiada stosowne kompetencje i on sam jest ostateczną instancją mogącą osądzić, czy wykonując ów akt stosował się do norm, pozwalających uznać go za usprawiedliwiony. Jednak przy całej niepodważalnej ważności takiego aktu, byłby on bez wątpienia niemoralny i stanowił de facto wykroczenie przeciwko boskiemu prawu biskupa, choć nie dotyczyłoby to sfery doktryny”.

Sto lat temu, w maju roku 1879 r., wspólnie z  Johnem Henrym Newmanem do godności kardynalskiej wyniesiony został bp Joseph Hergenrother. Jako jeden z najwybitniejszych teologów swego czasu, wezwany został do Rzymu, by pomóc w pracach przygotowawczych do I Soboru Watykańskiego. W późniejszym okresie stał się jednym z najwybitniejszych apologetów i interpretatorów soboru, wielkim poważaniem darzył go sam Pius IX. W pismach swych jasno dawał on do zrozumienia, że władza jurysdykcyjna przypisana przez sobór papieżowi żadną miarą nie może być postrzegana jako arbitralna czy nieograniczona:

„Papież jest ograniczony przez konieczność czynienia właściwego i dobroczynnego użytku ze swych przywilejów (…) Jest również ograniczony przez szacunek należny soborom powszechnym oraz starożytnym statutom i zwyczajom, przez prawa biskupów, przez stosunki z władzą świecką, przez tradycyjne umiarkowany charakter swych rządów, na jaki wskazuje sam cel ustanowienia urzędu papieskiego – czyli «umacnianie» – i na koniec poprzez konieczność uwzględniania ducha i charakteru narodów”[16].

Uwaga kard. Hergenrothera o konieczności respektowania starożytnych zwyczajów ma szczególne znaczenie w kontekście odmowy zaakceptowania nowej Mszy przez abpa Lefebvre’a oraz tradycjonalistów. Jednym z najwybitniejszych szermierzy prymatu papieskiego w XV wieku był kard. Juan de Torquemada, który w swym traktacie o Kościele Summa de Ecclesia (1489) nieugięcie bronił nieomylności i pełni władzy papieskiej. Z dzieła tego czerpali swe argumenty najsłynniejsi obrońcy prymatu Piotra z czasów poprzedzających I Sobór Watykański -Domenico Jacobazzi, Kajetan, Melchior Cano, Suarez, Grzegorz z Walencji i Bellarmine. Kard. Torquemada nauczał, że papież mógłby stać się schizmatykiem zrywając z tradycją, zwłaszcza w sferze kultu:

„Papież może odłączyć wskutek swej samowoli od ciała Kościoła i od kolegium kapłańskiego, odstępując od tego, co zachowuje Kościół powszechny na mocy tradycji apostolskiej (…) albo od tego, co nakazane zostało przez sobory powszechne lub Stolicę Apostolską, zwłaszcza w kwestii kultu Bożego – jeśli nie chciałby przestrzegać tego, co dotyczy obowiązujących powszechnie obrzędów Kościoła”[17].

Również Francisco de Suarez (1548-1617) twierdził, iż papież mógłby stać się schizmatykiem usiłując obalić tradycyjne zwyczaje i obrzędy Kościoła. Suarez uważany jest powszechnie za najwybitniejszego teologa jezuickiego, a sam Paweł V nazywał go „doctor eximius et pius”. Dla Suareza schizma, w sensie ściśle teologicznym, polega na rozbiciu jedności Kościoła. Nie wymaga ona głoszenia formalnej herezji i dotyczyć może osoby, która zachowuje co prawda wiarę, jednak w swym postępowaniu i zachowaniu okazuje niechęć do zachowywania jedności z Kościołem. Jak pisał:

„Papież może być schizmatykiem jeśli nie chce zachować jedności i więzi z całym ciałem Kościoła, jeśli usiłuje ekskomunikować cały Kościół albo – jak pisze Kajetan – jeśli usiłuje znieść wszystkie obrzędy kościelne, które potwierdzone są przez tradycję apostolską”[18].

Jest faktem bezspornym, że nigdy w historii Kościoła żaden papież nie przeprowadził tak całościowego zniesienia tradycyjnych zwyczajów i obrzędów jak Paweł VI. Jedynym porównaniem, jakie się tu nasuwa, jest reformacja protestancka – została ona jednak przeprowadzona przez ludzi, którzy otwarcie stawiali się poza jednością Kościoła.

Podobny przykład moralnie niedozwolonego aktu papieskiego podaje również ks. Rahner:

„Wyobraźmy sobie że papież, działający jako najwyższy pasterz Kościoła, wydał dziś dekret wymagający, by wszystkie unickie Kościoły Bliskiego Wschodu porzuciły swe wschodnie liturgie i przyjęły ryt łaciński (…) Nie przekroczyłby kompetencji prymatu jurysdykcyjnego i dekret taki były ważny pod względem prawnym.

Możemy jednak postawić inne pytanie: czy dekret taki byłby dopuszczalny pod względem moralnym? Każdy człowiek rozumny i każdy prawdziwy chrześcijanin odpowiedziałby na to pytanie: «nie». Każdy spowiednik papieża powiedziałby mu, że w konkretnej sytuacji dzisiejszego Kościoła dekret taki, pomimo jego legalności, byłby zarówno subiektywnie jak i obiektywnie nadzwyczaj poważnym wykroczeniem przeciwko miłości, przeciwko dobrze rozumianej jedności Kościoła (która nie wymaga jednolitości), że stanowiłby przeszkodę dla ponownego połączenia się prawosławia z Kościołem rzymskim etc, że byłby ciężkim grzechem, z którego papież mógłby być rozgrzeszony jedynie wówczas, gdyby dekret ów odwołał.

Przykład ten oddaje istotę kwestii. Można ją oczywiście przedstawić w sposób bardziej ogólny i abstrakcyjny w dowodzeniu teologicznym:

  1. Wykonywanie prymatu jurysdykcyjnego przez papieża – nawet kiedy pozostaje ono w zgodzie z normami prawnymi – podlega normom moralnym, które nie muszą być spełnione z tego tylko względu, że dany akt jest legalny. Nawet akt jurysdykcji, który legalnie wiąże poddanych, może stanowić wykroczenie przeciwko normom moralnym.
  2. Protest przeciwko naruszeniu norm moralnych przez akt, który normy te ma obowiązek respektować, nie oznacza negowania ani kwestionowania kompetencji legislacyjnych osoby posiadającej władzę jurysdykcyjną”[19].

Ks. Rahner stwierdza dalej, że „może istnieć prawo a nawet obowiązek protestowania” przeciwko aktowi moralnie niedopuszczalnemu, „nawet wówczas, gdyby jego legalność była bezdyskusyjna”[20]. Uchylając się od odpowiedzi na pytanie, jaką formę miałby przybrać taki protest, potępia jednak w najsurowszych słowach tych, którzy twierdziliby, iż każdy akt władzy kościelnej, w tym samego papieża, nie może być kwestionowany, o ile tylko ważny jest pod względem prawnym (zauważmy, że pisał to w roku 1965). Słowa jego można by odnieść do tych konserwatywnych katolików, którzy atakują tradycjonalistów  z tego jedynie powodu, iż kwestionują oni ważny akt legislacji papieskiej. Co innego, gdyby kwestionowali oni podstawy, na jakich opiera się protest tradycjonalistów, można bowiem dyskutować nad tym, czy Novus Ordo stanowi zerwanie z Tradycją, czy narusza prawdziwe nauczanie eucharystyczne, prowadzi do nadużyć liturgicznych etc. Ponieważ jednak negują oni, by katolicy posiadali jakiekolwiek prawo do kwestionowania ważnego pod względem prawnym aktu papieskiego, wszelka dalsza dyskusja staje się niemożliwa.

Czy znamy z historii przypadki interwencji papieży w zwyczaje liturgiczne, które odpowiadałyby przykładom podanym przez Rahnera i Suareza? Odpowiedź brzmi: «tak» i to w przynajmniej dwóch przypadkach. Za pontyfikatu św. Wiktora (189-198) kontrowersję wywołał fakt, iż niektórzy azjatyccy chrześcijanie nie dostosowali swego systemu obliczania daty Wielkanocy do zwyczaju rzymskiego, wskutek czego Wielkanoc świętowana była w różne dni w różnych częściach Kościoła.

„Wiktor nakazał Kościołom Azji dostosować się do zwyczaju reszty Kościoła, napotkał jednak na zdecydowany opór ze strony Polikratesa z Efezu który twierdził, że ich zwyczaj wywodzi się od samego św. Jana. Wiktor odpowiedział ekskomuniką. W tej sytuacji interweniował jednak św. Ireneusz, wzywając Wiktora by nie odcinał [od jedności] całych Kościołów z powodu, który nie należał do sfery wiary. Przyznawał, że papież ma prawo przeprowadzić swą wolę, nalegał jednak, by tego nie czynił. Stawiający opór biskupi Azji nie kwestionowali bynajmniej zwierzchnictwa Rzymu – uważali po prostu, iż Wiktor nadużył swej władzy nakazując im porzucić zwyczaj, który opierał się na autorytecie apostolskim (…) Widząc, że z jego uporu wynikłoby więcej szkody niż pożytku, św. Wiktor zrezygnował z nałożenia kary”[21].

Liczni papieże, w tym Mikołaj II, św. Grzegorz VII i Eugeniusz IV próbowali narzucić ryt rzymski katolikom Mediolanu. Mediolańczycy posunęli się nawet do chwycenia za broń w obronie swej tradycyjnej liturgii (rytu ambrozjańskiego) i ostatecznie odnieśli zwycięstwo[22]. Ich ryt, posiadający tradycję dłuższą niż 200 lat, nie został zniesiony przez promulgację bulli Quo primum (1570).

Skarcenie św. Piotra

Nagana, jakiej udzielił św. Paweł św. Piotrowi w Antiochii (Gal 2) stanowi klasyczny przykład sytuacji, w której sam papież wymagał napomnienia. Postępowanie Piotra, który nie spożywał posiłków z konwertytami z pogaństwa sprzeczne było z jego własnymi przekonaniami oraz z prawdą Ewangelii. Mógł podważyć w ten sposób wolność pogan oraz Żydów od nakazów prawa mojżeszowego i choć nie był winny błędu doktrynalnego, postępowaniem swym udzielał wsparcia judaizantom. Św. Tomasz wyjaśnia:

„(…) w wypadku zagrożenia dla wiary, podwładni powinni upominać przełożonych nawet publicznie. I tak nawet Paweł, który był podwładnym Piotra, strofował go publicznie, a powodem tego było grożące zaburzenie w sprawach wiary. I tak to rozumie Glossa Augustyna do listu do Galatów (2,14) mówiąc: «sam Piotr dał przykład przełożonym, by w wypadku zejścia z prostej drogi nie oburzali się na upomnienia podwładnych».”[23].

Cytując raz jeszcze Suareza:

„Gdy [papież] wydaje polecenie sprzeczne z dobrym obyczajem, nie trzeba być mu posłusznym; jeśli próbuje czynić coś jawnie sprzecznego ze sprawiedliwością i wspólnym dobrem, dozwolone jest przeciwstawiać się mu; jeśli atakuje siłą, siłą powinien być odparty, z umiarkowaniem wymaganym w sytuacji usprawiedliwionej obrony”[24].

Św. Robert Bellarmine naucza:

„Jak jest dozwolone sprzeciwiać się papieżowi, gdy atakuje ciało, tak też dozwolone jest przeciwstawić się mu, gdy niepokoi dusze albo stwarza zamieszanie w państwie, a tym bardziej jeśli działa ku zniszczeniu Kościoła. Jest dozwolone – powiadam – stawić mu opór nie wypełniając jego nakazów i przeszkadzając w spełnieniu się jego woli, nie jest jednak dozwolone sądzić go, karać czy składać z urzędu, gdyż akty te zastrzeżone są dla władzy zwierzchniej”[25].

Jasno więc widzimy, że prawo do opierania się papieżowi posiada solidną podstawę w teologii katolickiej, choć okoliczności, które usprawiedliwiałyby takie postępowanie, musiałyby być nadzwyczaj poważne. Przypomnijmy raz jeszcze słowa kard. Newmana: „O ile człowiek nie jest w stanie stwierdzić wobec Boga, że nie wolno mu działać zgodnie z intencją papieża, ma obowiązek być mu posłusznym”. Celem niniejszego dodatku jest jedynie dowiedzenie, że w nadzwyczajnych okolicznościach katolik może mieć nie tylko prawo, ale i obowiązek okazania nieposłuszeństwa papieżowi.

Michael Davies

tłum. Scriptor

[1] Patrz ks. Raymond Dulac, „Courrier de Rome”, nr 15.

[2] Tomasz z Akwinu, ST, II-II, Q.XXXIII, art. VII, Odp. 5.

[3] Tomasz z Akwinu, ST, II-II, Q.CIV, art. 5, Odp. 3.

[4] Dictionnaire de Theologie Catholique, t. XIV, s. 1303, kol. 2.

[5] D, 1827.

[6] C. Butler, The Vatican Council, 1930, t. II, s. 80.

[7] Tj. schemacie przygotowawczym Konstytucji.

[8] Ibidem, ss. 84-85.

[9] J.D. Mansi, Sacrorum conciliorum nova et amplissima collectio, 1957-1927, t. 52, s. 715.

[10] Ibidem.

[11] Difficulties of Anglicans, 1876, s. 256.

[12] Ibidem, ss. 257-258.

[13] Ibidem, ss. 260-261.

[14] Ibidem, s. 261.

[15] Ibidem.

[16] Catholic Encyclopedia, 1913, t. XII, ss. 269-270.

[17] Summa de Ecclesia, 1560, ks. IV, cz. 2, rozdz. 11.

[18] De Charitate, Disputatio XII de schismate, sectio I, 1959, 12733 ff.

[19] K. Rahner, Studies in Modern Theology, 1965, ss. 394-395.

[20] Ibidem, s. 397.

[21] Catholic Encyclopedia, 1913, t.12, s. 263.

[22] Ibidem, t. 1, s. 395.

[23]Tomasz z Akwinu, ST, II-II, Q.XXXIII, art. IV, Odp. 2.

[24] De Fide, Disp. X, sect. VI, n. 16.

[25] De summo pontifice, 1870, ks. II, rozdz. 29.

Za: Scriptorium - z blogosfery Tradycji katolickiej (19/01/2017) | https://scriptorium361.wordpress.com/2017/01/19/prawo-do-oporu-w-przypadku-naduzycia-wladzy/

Skip to content