Aktualizacja strony została wstrzymana

Duszpasterstwo czy nowomowa

Do posynodalnej debaty na temat małżeństwa wprowadzono słowa – klucze, które spowodowały wątpliwości nie tylko wśród wiernych, ale i hierarchów. Ich zła interpretacja powoduje zamęt i prowadzi w stronę relatywizmu. Z pomocą przychodzi Guido Vignelli, który w swojej książce Rewolucja duszpasterska celnie diagnozuje kondycję Kościoła i pomaga zrozumieć dokąd pasterze prowadzą lud Boży.

Publikacja zaproponowana przez Guido Vignelliego za cel stawia sobie wyjaśnienie szeregu kwestii związanych z życiem rodziny we współczesnym świecie. To próba uszeregowania chaotycznej dyskusji na temat rodziny, jaka rozpętała się po synodach (w roku 2014 i 2015) poświęconych temu tematowi i analizy znaczenia słów-kluczy, jakie się pojawiły także w posynodalnej debacie.

„Zastanawiamy się też, czy zjawisko to odpowiada pastoralnej przemianie kościelnego języka, jakiej życzył sobie synod. Są to wieloznaczne pojęcia, które mogą być źle rozumiane i nie tylko wprowadzać zamęt w chrześcijańskiej opinii publicznej, ale też kierować ją na pobłażliwy tor, prowadząc w stronę relatywizmu środowiska kościelne, a w konsekwencji także świeckie” – pisze Guido Vignelli.

Jak wskazuje, nie należy brać owych słów-kluczy za pewnik, lecz trzeba „przeanalizować ich pierwotne i właściwe znaczenie oraz wartość, porównując je z nowym – wypaczonym przez posynodalną debatę”. „Pojęcia te które nazywamy słowami-talizmanami, mogą stać się narzędziami mechanizmu psychologicznej propagandy, zwanej niedostrzegalną przemianą ideologiczną, która usiłuje przesunąć wiernego z pozycji prawdy na fałsz” – wskazuje autor. Nieocenioną pomocą w zrozumieniu problemu, podsuniętą w książce przez Vignelliego, jest dodatek – esej Niedostrzegalna przemiana ideologiczna a dialog, napisany przez prof. Plinia Corrêę de Oliveirę w 1965 roku.

Jak wskazuje autor, tajemnica miłości Boga do ludzi zostaje wyrażona językiem zapożyczonym ze słownika małżeństwa i rodziny, stąd też sposób widzenia i przeżywania ról małżeńskich i rodzinnych w znacznym stopniu wpływa na sposób widzenia i przeżywania Boga, Jezusa Chrystusa, Kościoła i sakramentów. „Dwuznaczność lub błąd na pierwszej linii może mieć poważne konsekwencje w pozostałych kwestiach. Należy zauważyć, że synodalne ukierunkowanie zostało wyrażone nie tyle za pomocą rozumowania, co raczej poprzez pewne słowa-klucze, szeroko rozpropagowane przez środki masowego przekazu. Służą one dziś do mówienia o pewnych problemach i proponowanych rozwiązaniach, przy czym wykorzystuje się związane z nimi maksymy, formuły i slogany, które sugerują reformę kościelnych reguł. Nie powinno więc dziwić, że we współczesnym Kościele mówi się, pisze i naucza, wykorzystując słowa-klucze i slogany: żyjemy w społeczeństwie komunikacyjnym, a po Soborze Watykańskim II uparcie powtarzano, że Kościół powinien ewangelizować, wykorzystując współczesne reguły komunikacji” – czytamy we wstępie.

Autor przestrzega przed nieostrożnym posługiwaniem się owymi kluczami, bo „szerzą one idee, które są początkiem działania, dlatego też dzisiejszy język może się stać myślą jutra, a ta z kolei może stać się zwyczajem pojutrze. Ponadto im słowa są piękniejsze, tym bardziej stają się niebezpieczne, ponieważ mogą zostać źle zrozumiane, gdy zostaną niewłaściwie użyte, na usługach oszustwa, dlatego mówi się, że skoro sieją wiatr, zbiorą burzę (Oz 8, 7). Zresztą, wielu padło od ostrza miecza, ale nie tylu, co od języka (Syr 28, 18)ę – wskazuje autor.

Vignelli przypomina obawy Pawła VI, który pod zauważał, że w obrębie katolicyzmu wydaje się czasem dominować myśl niekatolicka i może się zdarzyć, że ta niekatolicka myśl w obrębie katolicyzmu stanie się jutro silniejsza. „Rzeczywiście, istnieje dziś niebezpieczeństwo, że ta niekatolicka myśl stanie się silniejsza i zdoła przeważyć w osłabionym i ogarniętym chaosem Kościele. Dzieje się tak w wyniku szerzenia nie tyle grzechu, co dwuznacznych, niejasnych słów, które – choć należą do języka chrześcijaństwa – zostały przywłaszczone i wykorzystane przez kulturę antychrześcijańską, aby rozpowszechniać je w środowiskach chrześcijańskich, w celu skażenia ich i nakłonienia do poddania się wrogowi” – zauważa.

Zdaniem autora, by dobrze zrozumieć problem, używane klucze należy właściwie odczytywać, bo te choć mają dawną etymologię, to „wprowadzone do języka kościelnego stopniowo nabierają nowego, niewłaściwego znaczenia, niekiedy wręcz przeciwnego pierwotnemu”.

„Ta semantyczna ewolucja odnosi znaczące zwycięstwo: ci, którzy używają tych słów, od pewnej określonej (można powiedzieć białej) idei stopniowo przechodzą, najpierw do dwuznacznego (szarego), a następnie przeciwnego (czarnego) stanowiska. Przykładowo użycie pewnych słów może popchnąć człowieka do zastąpienia ogólnego osądu częściowym, zasadniczego – przypadkowym, a moralnego – uczuciowym. W ten sposób to, co początkowo było uznawane za złe, zaczyna być uznawane za dobre, a przynajmniej akceptowalne – i na odwrót” – czytamy.

Tak słowa-klucze przestają ograniczać się do tego co oznaczają, a zaczynają wywoływać w tym, kto ich używa, skutek (wybór, stanowisko, zachowanie), który z trudem można odrzucić, ponieważ dąży w ściśle określonym kierunku. „Jak wiadomo, w podobny sposób działają formuły magiczne, dlatego też słowa te możemy nazwać magicznymi lub słowami-talizmanami. Choć wydają się banalne i nieszkodliwe, to w pewnych kontekstach mogą wywierać niebezpieczny wpływ, manipulując świadomością tego, kto ich używa, poprzez zawoalowaną technikę psychologicznej perswazji. Dlatego właśnie nie można bezkrytycznie przyjmować pewnych słów-kluczy z debaty synodalnej, choć nie należy ich też demonizować” – czytamy.

Zdaniem autora, by przełamać urok kluczy, wystarczy sprowadzić je z powrotem do ich prawdziwego znaczenia, bo jeśli postawić je „w świetle rozumu i wiary, wtedy ich magia prędko pryśnie, jak duch znika, gdy jest obserwowany uważnym okiem kogoś, kto nie boi się mu ulec: Wielka jest siła egzorcyzmu wypowiadanego pewnie i szczerze” – zauważa.

Cóż to za słowa-klucze? Lista nie jest długa. To „duszpasterstwo”, „miłosierdzie”, „słuchanie”, „rozeznanie”, „towarzyszenie” i „integracja”. W oficjalnych dokumentach synodalnych słowa te powtarzają się bardzo często: „duszpasterstwo” – 90 razy, „miłosierdzie” – 48, „rozeznanie” – 45, „towarzyszenie” – 102, „integracja” – pojawia się tylko 24 razy, lecz jeśli połączymy ją z pojęciem, które ją implikuje, mianowicie z „przyjmowaniem”, powtórzonym 74 razy, to w sumie otrzymujemy wynik 98 przypadków.

„Są też inne powtarzające się pojęcia, takie jak złożoność”, zgłębianie, wyzwanie, jednak wydaje się, że nie mają one aż takiego znaczenia, jak te wymienione powyżej. Natomiast tak zasadnicze słowo jak grzech pojawia się w synodalnych dokumentach zaledwie trzy razy” – zauważa autor. I proponuje nam podróż do znaczeniu słów-kluczy, tego co znaczą z osobna, a co w relacji z innymi. Na czele stoją duszpasterstwo i miłosierdzie. One ukierunkowują pozostałe.

W tekście wykorzystano szerokie fragmenty z wprowadzenia do książki „Rewolucja duszpasterska” Guido Vignelliniego, która ukazała się dzięki Wydawnictwu SKCh. Książkę można zamówić w Księgarni Kontrrewolucji.

MA

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2016-12-15) | http://www.pch24.pl/duszpasterstwo-czy-nowomowa,47868,i.html

Skip to content