Aktualizacja strony została wstrzymana

Dlaczego śpiewamy w Kościele? – Ks. Leonhard Amselgruber FSSPX

Czy istnieje w świecie miejsce, w którym nie rozbrzmiewałaby muzyka? Z muzyką spotkamy się nieustannie, w taki czy inny sposób – pomyślmy choćby o otaczających nas odtwarzaczach CD i iPodach, słyszymy ją zarówno w salach koncertowych jak i w sklepach. Słuchamy jej praktycznie wszędzie, czy to w postaci dźwięków, głosów czy melodii. Mam nadzieję, że wszyscy mamy zwyczaj śpiewania lub grania w naszych rodzinach, śpiewania kołysanek, śpiewania przed wieńcem adwentowym czy choinką w Boże narodzenie –  dlaczego nie mielibyśmy śpiewać również przed i po odmawianiu naszego rodzinnego Różańca? Badania wciąż podkreślają znaczenie śpiewu i nauki gry na instrumentach, zwłaszcza na wczesnym etapie edukacji.

Wyobraźmy sobie typowe przyjęcie urodzinowe bez śpiewu „Sto lat!”. Źyczenia szczęścia i pomyślności można oczywiście przekazać ustnie lub na piśmie, niczego jednak nie da się porównać ze wspólnym śpiewem dla uczczenia takiego wydarzenia.

Pomyślmy na przykład o poruszającej, niemal nabożnej atmosferze, jaką odczuwa niemal każdy, gdy podczas imprez sportowych śpiewne są hymny państwowe.

Element życia religijnego

Trzeba tu podkreślić, że śpiew nie jest zjawiskiem jedynie świeckim, stanowił on również zawsze element życia religijnego. Mam tu na myśli wspaniałą atmosferę, jaka panuje podczas liturgii, kiedy wierni łączą swe głosy z głosem kapłana, nadając celebracji szczególnie podniosły charakter. Cóż w końcu może być wspanialszego i donioślejszego, niż wzniosłe dzieło zbawienia – Ofiara Syna Bożego, który stał się człowiekiem, uobecniana wciąż na naszych ołtarzach? Świętujemy to szczególne wydarzenie ubierając się w najlepsze stroje, zakładając biżuterię i bogate szaty liturgiczne, wybierając formę mowy, która nadaje recytacji brzmienie szczególnie miłe dla ucha. Skarbiec muzyki Kościoła katolickiego jest nadzwyczaj bogaty, obejmuje rozmaite formy – od chorału gregoriańskiego po śpiew polifoniczny wykonywany przez wszystkich wiernych lub przez sam tylko chór.

Nasza muzyka religijna ma bardzo długą tradycję, gdyż od samego początku odgrywała w Kościele znaczącą rolę. Już w czasach starotestamentowych lud Izraela zachęcany był do wspólnego śpiewu, kiedy tylko Bóg ratował go lub przychodził mu z pomocą w jakiś szczególny sposób, na przykład po przejściu przez Morze Czerwone i unicestwieniu ścigających go Egipcjan, albo gdy Mojżesz i jego lud wielbili wspólnie śpiewem Boga, który wyzwolił ich z długiej niewoli i pozwolił ponownie zasmakować wolności. Oswobodzenie z niewoli było z pewnością zbyt ważnym i cudownym wydarzeniem, by ktokolwiek mógł milczeć czy hamować swe emocje.

Radosny śpiew wybuchł również, gdy Judyta odcięła głowę Holofernesa – zapobiegając niebezpieczeństwu okupacji miasta i całego kraju.

Pomyślmy tylko, jak bardzo przyczynił się do rozwoju muzyki Dawid, układając ponad sto psalmów, które kapłani i zakonnicy odmawiają każdego tygodnia i do których kompozytorzy na przestrzeni wieków tworzyli najrozmaitsze formy muzyczne. Psalmy odmalowują każdą sytuację, z jaką spotkać się możemy podczas naszego ziemskiego życia, każdą emocję: radość, wesele i wdzięczność, ale także wyrzuty sumienia, żal za grzechy i smutek, wyrażają zarówno uwielbienie jak i pokorną prośbę. Król Dawid śpiewał je przy akompaniamencie harfy, ponieważ melodia może wyrazić wewnętrzne uczucia lepiej, niż same tylko słowa.

Dawid zinstytucjonalizował również muzykę, która stała się za jego panowania częścią kultu. Wyraźnie nakazał, by lewici i muzycy grali na instrumentach i śpiewali, by uczcić powrót skradzionej Arki Przymierza do Jerozolimy. Osobiście zadbał o to, by pieśni oraz muzyka instrumentalna stanowiły element celebrowanych w przyszłości obrzędów. Stosowne bowiem było, by w miejscu, gdzie znajdowała się Arka, tj. gdzie obecny był i czczony sam Bóg, wielbiony był On zarówno pieśnią jak słowem.

Stanowisko Chrystusa wobec muzyki

Jakie było stanowisko Chrystusa wobec muzyki? Być może uważny czytelnik Pisma Świętego przypomina sobie ustęp, w którym również On mówił w formie pieśni – mam tu na myśli pewien konkretny moment Ostatniej Wieczerzy. Według św. Marka (14, 26) Chrystus Pan śpiewał razem z Apostołami hymny uwielbienia tj. psalmy Hallel, będące ważnym elementem żydowskiego obrzędu Paschy. Hymny te stanowiły akt dziękczynienia Izraelitów za uwolnienie ich z niewoli egipskiej. Cała celebracja Paschy koncentrowała się wokół tego wydarzenia. Tego jednak konkretnego wieczora Chrystus zastąpił cień i figurę Światłem i Rzeczywistością. Innymi słowy, wspomnienie Paschy stało się pierwszą Mszą, w której uwolnienie od ludzkich kajdan zostało w tajemniczy sposób zastąpione oswobodzeniem z niewoli  znacznie gorszej, z duchowej niewoli grzechu. W ten sposób figuratywne i konkretne wydarzenie Starego Testamentu przyćmione zostało przez Odkupienie dokonane przez Chrystusa, które nie odnosiło się do konkretnej rasy czy epoki, ale do ludzi wszystkich wieków. W tym kontekście hymn uwielbienia posiadał dalsze jeszcze znaczenie, jego przedmiotem stało się zbawienie dokonane w pełni, tj. Męka Chrystusa oraz Jego Rzeczywista Obecność w Najświętszym Sakramencie.

Podczas tej celebracji Zbawiciel śpiewał razem z Apostołami, z pewnością nie bezmyślnie czy z przyzwyczajenia, gdyż pełnił On jedynie wolę swego Ojca. Choć Jego polecenie „To czyńcie na Moją pamiątkę” odnosiło się bezpośrednio do mającej właśnie miejsce Konsekracji, nie oznacza to jednak, że nie może ono odnosić się również do innych rzeczy, jakie Chrystus czynił tego wieczora. Tak więc muzyka, która towarzyszy Mszy św., usankcjonowana została przez samego Zbawiciela.

Inną jeszcze pobudką do wspólnego łączenia się już na ziemi w hymnie uwielbienia Boga  jest pamięć o niebiańskiej liturgii, w której uczestniczyć będziemy przez całą wieczność. Św. Jan Ewangelista podaje nam w swym Objawieniu przejmujący opis tego niebieskiego kultu. Widzimy w nim, jak cztery zwierzęta stoją przed tronem Baranka, dwudziestu czterech starców trzyma swe harfy, a rzesze zastępów anielskich intonują nową pieśń, hymn do Baranka, którego Krwią odkupiony został rodzaj ludzki. Święty wizjoner posługuje się dla odmalowania tej nadzwyczajnej wizji terminami zaczerpniętymi z naszej ziemskiej rzeczywistości, z drugiej jednak strony istnieje wyraźna analogia między muzyką ziemską, a muzyką niebiańską.

Cantare amatis est

Jak dobrze wiadomo, serce ludzkie potrafi wydobywać z duszy wspaniałe melodie i harmonijne, budujące dźwięki, będące płynącymi z miłości próbami uwielbienia Boga. Jest to zjawisko przede wszystkim czysto wewnętrzne, duchowy wyraz uczuć wypełniających duszę. Ponieważ nie jesteśmy istotami czysto duchowymi jak aniołowie, ale składamy się z ciała oraz duszy, uczucia naszych serc muszą znajdować dla siebie fizyczne ujście. Innymi słowy, nasza wiara musi być potwierdzana uczynkami. A wyrazem naszej miłości do Boga jest między innymi śpiew.

Jak powiedział św. Augustyn: śpiewa tylko ten, kto kocha. Dlaczego jednak mamy śpiewać? Ponieważ śpiew jest najwyższą formą mowy. Wymaga zaangażowania całej naszej istoty. Podczas śpiewu ciało jest bardziej zaangażowane, znacznie bardziej niż podczas mowy, ponieważ śpiew wymaga większego wysiłku. Śpiewanie oznacza całkowite zaangażowanie się, (…) stanowi więc doskonalsze wypełnienie nakazu Chrystusa: „Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca twego, z całej duszy twojej, z całego umysłu twojego i ze wszystkich sił twoich” (Mk 12, 30). Dobrze oddaje to powiedzenie: „Kto śpiewa, dwa razy się modli”. A ponieważ śpiew wymaga więcej wysiłku, jest też bardziej skuteczny – niesie więc za sobą więcej łask, jak to wyjaśnia Pius XII w swej encyklice Musicea sacrae disciplina: „Zbierają również pod wpływem wzruszającej ich muzyki obfitsze owoce ze świętej Liturgii wierni (…)”.

Gdy dobrze się nad tym zastanowimy dojdziemy do wniosku, że wszystko niemal ma jakiś związek z muzyką, na przykład sztuka leczenia. Nie chodzi tu o to, by można było w precyzyjny sposób określić wpływ leczniczy muzyki, gdyż znaczenie ma tu również wrażliwość oraz stan emocjonalny pacjenta w danej chwili. Z drugiej strony udowodniono jednak, że niektóre utwory muzyczne mają wpływ bardzo krzepiący i inspirujący, jedne sprzyjają relaksacji, inne zaś pomagają „wyłączyć się”, pobudzają do snu czy też obdarzają pogodnym usposobieniem.

Kościół ustanowił pewne ścisłe wymagania, które spełniać musi muzyka sakralna. Musi ona stanowić dla liturgii pewną pomoc, uwzniaślać wiernych i pobudzać ich do pobożności. Już św. Augustyn dobrze rozumiał wpływ, jaki muzyka wywiera na duszę: „Zauważyłem, że nasze umysły łatwiej ogarniane są płomieniem pobożności rozpalanym przez święte słowa, gdy są one śpiewane i że wszystkie uczucia naszej duszy, w całej ich różnorodności, znajdują właściwy wyraz w głosie i śpiewie” (Wyzn. X, 33). Ponieważ zasadniczym celem muzyki sakralnej jest „przyodziewanie w stosowną melodię tekstu liturgicznego przedstawianego wiernym, jej właściwym celem jest dodawanie większej skuteczności tekstowi, aby w ten sposób wierni mogli zostać łatwiej pobudzeni do pobożności i byli lepiej dysponowani do przyjęcia owoców łaski podczas celebracji najświętszych tajemnic” (św. Pius X Motu proprio Inter sollicitudines). Muzyka powinna więc pomoc wznieść nasze dusze ku Bogu.

Wewnętrzny spokój

W oczywisty sposób do liturgii pasuje zwłaszcza chorał gregoriański, ponieważ obdarza on duszę szczególnym wewnętrznym spokojem. Ponadto jego zadziwiająca harmonia oraz głębia wyróżniają go spośród wszystkich innych gatunków muzyki. Trudno o lepszy wyraz jedności Kościoła, niż śpiew łaciński wykonywany una voce.  Powinniśmy być tego świadomi i angażować się w niego wspólnie oraz głośno. W chorale gregoriańskim obecne są wszystkie elementy, jakich Kościół wymaga od muzyki sakralnej, czyli świętość (tj. oderwanie od rzeczy światowych), powszechność (może być on wykonywany przez wszystkich ludzi w każdym zakątku globu) i na koniec, posiada on znamię prawdziwej sztuki (wysoka wartość artystyczna i wzniosły cel).

Kompozytorzy wszystkich wieków tworzyli muzykę religijną, umożliwiającą duszom poznanie Bożego piękna. Papieże wielokrotnie podkreślali jej znaczenie – i wiek XX nie jest tu bynajmniej wyjątkiem. Prawdą jest jednak, że odnosili się oni jedynie do muzyki klasycznej oraz innych jej gatunków spełniających powyższe kryteria. Utwory eksperymentalne i awangardowe, nie mówiąc już o muzyce pop i rocku, w sposób oczywisty wymogów tych nie spełniają.

Z drugiej strony muzyka Kościoła nie musi być ograniczona do liturgii, gdyż również inne formy muzyki religijnej, odtwarzane podczas specjalnych koncertów, mogą wzbudzić w duszy podobne reakcje. Pomyślmy na przykład o wielkich oratoriach: Mesjaszu Handela czy Paulusie Mendelssohna oraz kompozycjach Haydna i Brucknera. (…)

Uczestnictwo w Najświętszej Ofierze

W całej historii Kościoła papieże i biskupi zatrudniali kompozytorów, namawiali ich do komponowania coraz to nowych dzieł poświęconych tajemnicy naszego Odkupienia, zawsze w tym samym celu –  dla większej chwały Boga. Na przestrzeni wieków nagromadzony został ogromny skarb wybitnych kompozycji muzyki sakralnej. Przechowywanie i strzeżenie tego skarbu jest częścią tradycji Kościoła. Posoborową utratę wiary dostrzec można wyraźnie również w sferze muzyki sakralnej – jej rezultatem stało się bowiem powszechne niemal usuwanie łacińskich hymnów i zastępowanie ich niezwykle płytkimi kompozycjami. Owe wielkie arcydzieła muzyki sakralnej z całą pewnością zasługują na przyznanie im zaszczytnego miejsca, ich dobroczynny wpływ na dusze jest bowiem faktem bezdyskusyjnym. Czy nie byłoby wspaniale (…) przywrócić tym skarbom należne im miejsce iż znaczenie? Piecza nad muzyką sakralną jest prawdziwym apostolatem.

Św. Pius X wprowadził termin „participatio actuosa”, oznaczający aktywne uczestnictwo wszystkich wiernych we Mszy św. Nalegał, by wszyscy znajdujący się w kościele brali udział w Najświętszej Ofierze, a najlepszym sposobem na osiągnięcie tego celu jest wspólny śpiew i modlitwa. I nie chodzi tu bynajmniej o to, by każdy był w stanie po mistrzowsku śpiewać arie Haydna, jak to czyniła cesarzowa Maria Teresa. Czy byłoby jednak zbyt wielkim wymaganiem, by wszyscy odpowiadali „et cum spiritu tuo” oraz „Amen”? Taka postawa byłaby zgodna z nauczaniem św. Pawła, który wzywał Efezjan, by: „przemawiali do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach”.

Ks. Leonhard Amselgruber FSSPX

tłum. Scriptor

Za: Scriptorium - z blogosfery Tradycji katolickiej (12/12/2016) | https://scriptorium361.wordpress.com/2016/12/12/dlaczego-spiewamy-w-kosciele/

Skip to content