Aktualizacja strony została wstrzymana

Ekumeniczne fiasko w Lund – Christopher A. Ferrara

Tak więc Franciszek zakończył swą „ekumeniczną podróż” do Lund, gdzie przygotowywane od tak dawna wspólne obchody 500-lecia reformacji przyjęte zostały przez ludność postchrześcijańskiej Szwecji z całkowitą niemal obojętnością. Relacjonująca to wydarzenie prasa donosiła z przekąsem o „setkach” ludzi witających papieża na lotnisku.

W obecnej katedrze luterańskiej w Lund, która ukradziona została setki lat temu przez buntowników Kościołowi katolickiemu, człowiek który powinien występować jako Wikariusz Chrystusa wziął udział w „ekumenicznej liturgii” wspólnie z aprobującymi aborcję, homoseksualizm, rozwody i „wyświęcanie kobiet” luteranami i luterankami, poprzebieranymi w szaty duchowne. W szeregach owych przebierańców, których roszczenia uwiarygodnił Franciszek swą obecnością, znalazła się również „arcybiskupka” Uppsali Antje Jackelen …

Cała ta impreza, podobnie jak sam ekumenizm, przypominała dziecięcą zabawą w udawanie. Udawajmy, że św. Jan – posłuszny nakazowi samego Zbawiciela – nigdy nie „zabronił utrzymywać stosunków z tymi, którzy by nie wyznawali wiary Chrystusa w całości i bez uszczerbku”, by przytoczyć słowa papieża Piusa XI, który potępił „ruch ekumeniczny” już w momencie jego narodzin i przestrzegł katolików przed angażowaniem się  w niego – dla powodów które powinny być obecnie oczywiste.

Udawajmy, że możliwa jest „jedność chrześcijańska” z ludźmi, którzy wypaczają Ewangelię Chrystusową, odrzucają prymat papieski, naukę o siedmiu sakramentach, negują ofiarną naturę kapłaństwa oraz Mszy oraz szydzą z fundamentalnych zasad moralnych i w ostentacyjny sposób gwałcą samo prawo naturalne akceptując aborcję i sodomię – będące grzechami wołającymi i pomstę do nieba.

Udawajmy że katolicy są w równym – o ile nie większym – co luteranie stopniu odpowiedzialni za „grzech podziału” pomiędzy jedynym prawdziwym Kościołem założonym przez Wcielonego Boga oraz groteskową i pogrążającą się w coraz większym rozprzężeniu moralnym czysto ludzką organizacją, będącą owocem buntu rozchwianego emocjonalnie, wulgarnego, zapijaczonego i lubieżnego mnicha z późnośredniowiecznego zaścianka jakim była ówczesna Wittenberga.

Dostosowując się do reguł tej gry Franciszek wygłosił podczas wspominanej liturgii następującą niedorzeczną modlitwę: „O Duchu Święty, pomóż nam radować się darami, jakie otrzymał Kościół za pośrednictwem reformacji, pobudź nas do skruchy za wzniesienie rozdzielających nas murów, do którego przyczyniliśmy się my sami oraz nasi przodkowie (…)”.

To czysty absurd. My – katolicy – nie wznieśliśmy żadnych murów. Drzwi Kościoła katolickiego są szeroko otwarte – i jest on zawsze gotowy przyjąć do Owczarni Chrystusowej każdego protestanta pragnącego wyrzec się herezji Lutra, do których jego duchowi spadkobiercy ze Światowej Federacji Luterańskiej dodali własne błędy i niemoralne nauki. To Luter wzniósł jako pierwszy „mur podziału”, zaś jego zwolennicy dodawali do tego muru na przestrzeni kolejnych pięciu wieków kolejne warstwy herezji i zepsucia. Jesteśmy jednak świadkami gry w udawanie, tak więc „ekumenista” udawać musi, że to bezduszny Kościół katolicki wznosił coraz to nowe mury odgradzające go od luteranów.

Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie homilii, przygotowanej przez Franciszka na tę skandaliczną imprezę. Oto kilka z niej wyjątków:

„Katolicy i luteranie zaczęliśmy podążać razem drogą pojednania”.

To nieprawda. Katolicy nie muszą jednać się z luteranami. To luteranie muszą pojednać się z jedynym prawdziwym Kościołem, którego nauczaniem gardzą, oraz z Chrystusem, którego Ewangelię wypaczyli.

„Obecnie, w kontekście wspólnego upamiętnienia Reformacji z roku 1517, mamy nową szansę na uznanie wspólnie przebytej drogi, która w ciągu minionych pięćdziesięciu lat wyrażała się w dialogu ekumenicznym między Światową Federacją Luterańską a Kościołem katolickim”.

Nieprawda. Nie ma żadnej „wspólnej drogi”, którą mogliby kroczyć wspólnie katolicy oraz luteranie. Jest tylko jedna droga ustanowiona przez Chrystusa, droga którą z której luteranie zbłądzili i którą muszą na powrót odnaleźć. Droga ta prowadzi jedynie do Rzymu, z niego zaś – dla tych wszystkich, którzy wytrwają w łasce sakramentalnej – do Nieba. Jak pisał Pius XI: „Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli”.

„Nie możemy pogodzić się z podziałem i dystansem, jaki rozdzielenie wytworzyło między nami. Możemy to naprawić w kluczowym momencie naszej historii, przezwyciężając spory i nieporozumienia, które często uniemożliwiały nam zrozumienie siebie nawzajem”.

Nieprawda. Nie możemy „przezwyciężać sporów i nieporozumień, które często uniemożliwiały nam zrozumienie siebie nawzajem”. To luteranom brakuje zrozumienia – zrozumienia prawd objawionych przez Chrystusa. A ich ignorancja czy też dobrowolne odrzucenie tych prawd nie powoduje jedynie „sporów i nieporozumień”, dotyczy to bowiem fundamentalnych prawd przekazanych nam przez Objawienie oraz nakazów prawa naturalnego, będącego drogowskazem nawet dla pogańskich barbarzyńców żyjących na hipotetycznych bezludnych wyspach.

„Pomimo, że z obydwu stron istniało prawdziwe pragnienie wyznawania i bronienia prawdziwej wiary, to jednak jesteśmy też świadomi, że zasklepiliśmy się w sobie ze strachu lub uprzedzeń wobec wiary wyznawanej przez innych, inaczej rozkładających akcenty czy też używających innego języka”.

Twierdzenie to jest nie tylko błędne, ale wręcz absurdalne. Nie można mówić o żadnym „szczerym pragnieniu wyznawania i bronienia prawdziwej wiary” ze strony tych, którzy nie tylko kategorycznie odrzucają dogmaty prawdziwej religii ale też akceptują sodomię i zabijanie niewinnych dzieci w łonach ich matek. Redukowanie różnic pomiędzy katolicyzmem a różnymi sektami luterańskimi do „innego rozkładania akcentów czy też używania innego języka” wskutek „strachu lub uprzedzeń” jest w istocie skandalicznym kłamstwem.

Można by w ten sposób przeanalizować cale to kazanie, myślę jednak iż wykazałem już w wystarczający sposób absurdalność głównych zawartych w nim twierdzeń. Ekumeniczna impreza w Lund, podobnie jak cały ekumenizm, jest w istocie jednym wielkim oszustwem – nie tylko względem katolików, ale też względem luteranów, którzy tak rozpaczliwie potrzebują pomocy, jakiej może im udzielić jedynie Kościół katolicki.

Ekumenizm jest w istocie przejawem niewiarygodnego wręcz okrucieństwa duchowego, oznacza bowiem beztroskie pozostawianie w mrokach błędu tych, którzy nie dostrzegają światła Ewangelii, zamiast powiedzieć im – jak to uczynił pełen ojcowskiej troski Pius XI zaledwie 34 lata przed tym, jak Vaticanum II narzucił Kościołowi „nową ekumeniczną orientację”:

„Niechajże powrócą do wspólnego Ojca, który ich przyjmie z całą miłością, nie pomnąc na krzywdy, jakie wyrządzili poprzednio Stolicy Apostolskiej. Jeśli, jak to wciąż powtarzają, pragną z Nami i z naszymi się połączyć, dlaczegoż nie powracają jak najśpieszniej do Kościoła, «tej Matki i Mistrzyni wszystkich wierzących w Chrystusa?».

Niechaj usłyszą, co mówi Laktancjusz: «Tylko… katolicki Kościół – wola on – przestrzega prawdziwej wiary. On jest świątynią Boga. Kto do niego nie wstąpi, lub go opuszcza, ten zdała od nadziei życia i zbawienia»”.

Oby dobry Bóg raczył uwolnić nas  – tak katolików jak luteranów – od plagi ekumenizmu, sprawiając iż Kościół powróci praktykowania prawdziwego miłosierdzia względem tych wszystkich, którzy trwają ciemności błędu. Oby ekumeniczna gra w udawanie jak najszybciej dobiegła końca – ze względu na wieczne dobro dusz. Oby tryumf Niepokalanego Serca Maryi, który Matka Boża zapowiedziała w Fatimie, przyniósł ze sobą oczyszczenie Kościoła od wszystkich błędów, jakimi infekowany był on przez minionych 50 lat, doprowadzając w konsekwencji również do uzdrowienia świata.

Christopher A. Ferrara

tłum. Scriptor

Za: Scriptorium - z blogosfery Tradycji katolickiej (22/11/2016) | https://scriptorium361.wordpress.com/2016/11/22/ekumeniczne-fiasko-w-lund/

Skip to content