Aktualizacja strony została wstrzymana

W tym szaleństwie jest metoda – Stanisław Michalkiewicz

Dlaczego redakcja żydowskiej gazety dla Polaków, znanej jako „Gazeta Wyborcza” tak bardzo sprzeciwia się przeciwko wszelkim próbom ograniczenia legalności zabijania dzieci jeszcze nie urodzonych? Jakieś powody muszą być, bo przypuszczenie, że żydowska gazeta dla Polaków angażuje się w takie sprawy bez powodu, byłoby niegrzeczne, bo sugerowałoby, iż redakcyjny Judenrat postępuje bezmyślnie. W takim razie na postępowanie redakcyjnego Judenratu musi składać się cały szereg zagadkowych przyczyn. W takim szeregu musi być pewnie jakaś hierarchia; na pierwszym miejscu mogłyby być przyczyny natury zasadniczej, pryncypia ideologiczne, a na ostatnim – jakieś pobudki natury materialnej. Czy jednak aby na pewno? Warto zwrócić uwagę, że Gazeta Wyborcza” jest gazetą żydowską, teraz nawet bardziej niż przedtem, bo przedtem udziałowcem wydającej tę gazetę spółki „Agora” nie był żydowski finansowy grandziarz Jerzy Soros, a teraz jest. Nie zmienia tego w żadnym stopniu okoliczność, że „GW” zatrudnia aryjczyków, np. w osobie pana red. Jarosława Kurskiego i aryjki np. w osobie pani red. Agnieszki Kublik, bo jeśli w żydowskim domu do palenia w piecu w szabat angażuje się szabesgoja, to przecież dom wskutek tego nie przestaje być żydowski, zarówno pod względem własności, jak i charakteru. A z faktu, iż „GW” jest żydowska gazetą dla Polaków płyną ważne konsekwencje. Cóż to bowiem znaczy: żydowska gazeta dla Polaków? Wyjaśnił to jeszcze podczas okupacji niemieckiej Władysław Studnicki, któremu Niemcy czynili wyrzuty, że nie pisuje do niemieckich gazet. – Jakże „nie pisuję”, skoro pisuję, np. do „Das Reich” – odparł Studnicki. – No tak – powiedział na to Niemiec – ale nie pisuje pan do „Nowego Kuriera Warszawskiego”. – Oczywiście – Studnicki na to. – Ja mogę pisywać do niemieckich gazet dla Niemców, ale nie będę pisał do niemieckich gazet dla Polaków! Na czym polega różnica między jednymi a drugimi? Niemieckie gazety dla Niemców przedstawiały niemiecki punkt widzenia jako niemiecki – i to było w porządku – podczas gdy niemieckie gazety dla Polaków przedstawiały niemiecki punkt widzenia jako obiektywny, a to nieprawda. Otóż „GW” jest żydowską gazetą dla Polaków i z tego właśnie powodu nie może być mowy o żadnych pryncypiach ideologicznych na czele hierarchii przyczyn, dla których angażuje się ona w zwalczanie każdej próby ograniczania legalności zabijania w Polsce dzieci przed ich urodzeniem. Dodatkową poszlaką podważającą możliwość kierowania się przez redakcyjny Judenrat pryncypiami ideologicznymi, jest postępowanie zgodne z tzw. „mądrością etapu”. Znakomitą ilustracją takiego postępowania jest reakcja pana red. Michnika na politykę wschodnią prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kiedy wraz z innymi prezydentami krajów Europy Środkowej poleciał on do Tbilisi, pan red. Michnik nie mógł się go nachwalić. Pisał o nim per „mój prezydent”, żałował, że mu nie towarzyszył i tak dalej. Ale gdy Kondoliza Rice zatrąbiła do odwrotu oświadczając, że USA nie będą już forsowały przyjęcia Gruzji i Ukrainy do NATO, a tylko dbały o utrzymywanie tam „demokracji”, czyli amerykańskich agentów przy władzy, to Główny Cadyk III Rzeczypospolitej, pan Aleksander Smolar pryncypialnie schlastał politykę wschodnią prezydenta Kaczyńskiego jako „postjagiellońskie mrzonki”. A przecież ta polityka się nie zmieniła; i przedtem i później polegała na podjęciu się przez Polskę roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią. Zmienił się natomiast „etap”, a wraz z nim – również wyznawane „mądrości”. W takiej sytuacji posądzanie Judenratu „Gazety Wyborczej” o kierowanie się ideowymi pryncypiami wydaje się całkowicie bezpodstawne. Źadnych „pryncypiów” nie ma; jest tylko kalkulacja sytuacyjna. Zatem na czele hierarchii przyczyn musi stać co innego – mianowicie kalkulacje natury materialnej, albo materialno-politycznej.

Nie jest żadną tajemnicą, że środowiska żydowskie, nie tylko zresztą skupione wokół organizacji przemysłu holokaustu, ale również w Izraelu, który w roku 2011 do spółki z Agencją Żydowską utworzył zespół HEART do „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”, próbują obrabować Polskę na co najmniej 65 mld dolarów pod pretekstem „restytucji mienia”. Realizacja takiego przedsięwzięcia wymaga skomplikowanych i wielotorowych przygotowań, wśród nich – przedsięwzięć zmierzających do doprowadzenia Polaków do stanu bezbronności. Służy temu zarówno destrukcja społecznego morale poprzez promowanie patologicznych stylów życia za pośrednictwem mediów i przemysłu rozrywkowego, ale również działania zmierzające do podkopania biologicznej siły narodu przeznaczonego do niewolniczej eksploatacji. W takiej sytuacji zaangażowanie redakcyjnego Judenratu w działania blokujące każdą próbę ograniczenia legalności zabijania dzieci przed ich urodzeniem jest całkowicie zrozumiałe i logiczne. Warto bowiem zwrócić uwagę, że 65 mld dolarów to równowartość rocznego budżetu Polski. Polska nie może w związku z tym wygenerować takiej gotówki bez natychmiastowej katastrofy ekonomicznej, społecznej i politycznej. Zatem jeśli te roszczenia miałyby być zrealizowane, to tylko w naturze, tzn. – w nieruchomościach. To zaś oznacza, że środowisko obdarowane takim majątkiem, dysponowałoby nim na terenie Polski. Z tego tytułu natychmiast uzyskałoby dominującą pozycję ekonomiczną, która niezwłocznie przełożyłaby się na dominującą pozycję społeczną i polityczną. Takie środowisko stałoby się szlachtą dominującą nad mniej wartościowym narodem tubylczym, ale żeby ta dominacja miała charakter trwały, trzeba zawczasu mniej wartościowy naród tubylczy osłabić nie tylko pod względem moralnym, ale również, a może nawet przede wszystkim – pod względem biologicznym. Mamy zatem do czynienia ze starannie zaplanowanym, wielowątkowym procesem, w którym redakcja „GW” spełnia ważną rolę.

Również w ten sposób, że gwoli odwrócenia uwagi od rzeczywistego celu tej kampanii, posługuje się weteranami komunistycznej politgramoty, którzy gwoli lepszego kamuflażu, chętnie drapowali się w naukowe kostiumy. Doktoryzowali się i habilitowali z „centralizmu demokratycznego”, a więc czegoś, czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie i z temu podobnych mądrości. Łatwo można takich filutów rozpoznać, między innymi po tym, że ich życiorysy zaczynają się od 1990 roku, jakby przedtem w ogóle nie było życia. Tymczasem było i to plugawe, o czym świadczą tytuły publikacji: „Zarys moralności socjalistycznej”, czy „Problemy etyki marksistowskiej – wybór tekstów” . Autorem obydwu dzieł jest pan prof. Zbigniew Szawarski, stręczący się w charakterze „etyka”. Niech mu tam będzie na zdrowie, chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że spod togi wystają mu jakieś takie bolszewickie cholewy.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    19 listopada 2016

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3790

Skip to content