Aktualizacja strony została wstrzymana

MSZ pluje pod wiatr? – Stanisław Michalkiewicz

W jednym z opowiadań Stanisława Lema czytamy, jak to wielki konstruktor Trurl zbudował był Maszynę, Która Umiała Robić Wszystko Na Literę „N”. Wielki konstruktor Klapaucjusz zaproponował jej tedy, by zrobiła Naukę.

Zaraz na podwórzu domu wielkiego konstruktora zaroiło się od osobników wodzących się wzajemnie za łby i wrzeszczących coś wniebogłosy. Tu i ówdzie płonęły stosy, na których skwierczeli męczennicy nauki, pojawiły się ognie i dymy w kształcie grzybów – a w samym kącie podwórza siedziało kilku starców, którzy, nie zwracając zupełnie uwagi na zgiełk dookoła, zawzięcie coś maczkiem pisali.

W Polsce jest zupełnie podobnie, a wśród starszych panów, którzy nie zwracając uwagi na zgiełk dookoła zawzięcie piszą, jest prof. Jerzy Robert Nowak. Od wielu lat wykonuje samodzielnie bardzo niewdzięczną pracę, którą w normalnym państwie wykonywałyby specjalne instytuty naukowe, a polegającą na dawaniu odporu antypolskim oszczerstwom, produkowanym masowo przez środowiska związane z żydowskimi organizacjami „przemysłu holokaustu”, które liczą, że zmiękczywszy w ten sposób wolę naszego oporu, wyciągną wreszcie od Polski 65 mld dolarów [patrz artykuły Tekst, który potrząsnął elitką, Jest brzydka sprawa…, Skok na 60 miliardów dolarów].

Ostatnio taśmową produkcją tych oszczerstw zajął się makabryczny bajkopisarz Jan Tomasz Gross, którego mocodawcy i cmokierowie natychmiast nadęli w związku z tym na „historyka światowej sławy”, w związku z czym prof. Jerzy Robert Nowak właśnie jemu poświęcał coraz więcej uwagi.

Podczas kampanii, mającej na celu rzucenia narodu polskiego na kolana w akcie ekspiacji za rzekomy współudział w zorganizowaniu Żydom holokaustu, a zapoczątkowanej publikacją książki naszego makabrycznego bajdopisarza „Sąsiedzi”, prof. Nowak wydał „100 kłamstw Grossa”, wytykając mu punkt po punkcie wszystkie mniejsze i większe „dodatki dramatyzmu”.

Oczywiście Salon natychmiast zapłonął ogniem świętego oburzenia na taką erupcję „języka nienawiści” i przesunął prof. Nowaka na wyższe miejsce na liście swoich wrogów. Ale, jak się okazało, był to dopiero początek, bo rozgrzany olśniewającym sukcesem i uskrzydlony nieoczekiwaną reputacją „światowej sławy historyka”, Jan Tomasz Gross poszedł na całość i swoją następną książkę „Strach” wypełnił już wyłącznie „dodatkami dramatyzmu”, z historii biorąc wyłącznie kanwę.

Książka była przeznaczona głównie dla czytelnika amerykańskiego, który o Polsce dobrze, jak wie „że to kraj bałkański, co miał króla Kociuskę, co wynalazł kluski i że Wiedeń wyzwolił pianista Pedriuski”, więc przy odpowiednim ładunku makabrycznego „dramatyzmu”, można mu wmówić wszystko, a zwłaszcza to, ze tak naprawdę, to głównymi winowajcami holokaustu są Polacy.

No bo gdzie były obozy zagłady? W Polsce. A kto mieszka w Polsce? No, chyba Polacy. No więc wszystko jasne. W ten sposób bajdopisarstwo Jana Tomasza Grossa służy podwójnemu celowi; z jednej strony wpisuje się w delikatną operację stopniowego zdejmowania winy za zbrodnie II wojny światowej z Niemiec, a z drugiej – w operację przenoszenia ciężaru tej odpowiedzialności na Polaków, którzy z tego tytułu powinni bez mrugnięcia okiem poddać się dojeniu.

W tej sytuacji prof. Jerzy Robert Nowak w ubiegłym roku wydał kolejną książkę pod tytułem „Nowe kłamstwa Grossa”, w której znowu, z benedyktyńskim uporem, punkt po punkcie, niemalże zdanie po zdaniu, demaskuje kolejne hucpy „światowej sławy historyka”. Niezależnie od tego, demaskuje Grossa w licznych publikacjach prasowych, bo nie można powiedzieć, by z nim polemizował z tego prostego powodu, że Jan Tomasz Gross w ogóle na żadną krytykę nie odpowiada, co i cóż miałby niby odpowiedzieć?

Sam najlepiej wie, co robi, więc nikt nie powie mu czegoś, czego by nie wiedział od samego początku. Zresztą pisze po angielsku dla czytelnika amerykańskiego, podczas gdy prof. Nowak pisze po polsku w zasadzie dla czytelnika polskiego, więc trochę się jedno z drugim rozmija. Tym większa jednak zasługa tropiciela Grossowych kłamstw, bo za to nie można dostać ani tytułu „światowej sławy historyka”, ani nawet doczekać się wdzięczności ze strony instytucji i osób przez prof. Nowaka wyręczanych.

Warto bowiem podkreślić, że prof. Nowak nie bierze od Rzeczypospolitej Polskiej pieniędzy za obronę dobrego imienia narodu polskiego i reputacji naszego państwa, więc można powiedzieć, że wyręcza podwójnie – bo tamte instytucje i osoby biorą aż miło.

Od dłuższego już czasu prof. Nowak domagał się od Ministerstwa Spraw Zagranicznych jakiejś antygrossowej kontrpublikacji, przeznaczonej dla czytelnika cudzoziemskiego. I oto niedawno taka pozycja się ukazała w języku angielskim pod tytułem „Difficult Postwar Years. Polish Voices in Debate Over Jan T. Gross Book Fear”, czyli na temat �Strachu” – najnowszej książki naszego makabrycznego bajdopisarza. Ale – jak pisał Gałczyński – „tymczasem na mieście inne były już treście” – bo publikacja wysmażona przez MSZ i PISM, stanowi w gruncie rzeczy rezonansowe nagłośnienie bajdopisarstwa J.T. Grossa.

Znaczną część anonimowego wstępu wypełnia cytat z Adama Michnika, który najwyraźniej zaczyna pełnić obowiązki Stalina również w publikacjach, no a potem piszą już wypróbowani autorzy, jak np. pani dr Alina Cała, czy pan Piotr Wróbel, którzy dla organicznego polskiego antysemityzmu wprost nie mogą znaleźć słów potępienia.

Pani Cała np. twierdzi, że między 1935, a 1937 rokiem zorganizowano w Polsce ponad 100 pogromów. Znaczy – jak oskarżać, to oskarżać. Nieubłagany palec nie ominął nawet Zofii Kossak-Szczuckiej. Nic jej nie pomogła ani działalność w Radzie Pomocy Żydom „Żegota”, ani pobyt w oświęcimskim obozie ani nawet opublikowanie w lipcu 1941 roku słynnego „Protestu” przeciwko mordowaniu Żydów.

Mam wrażenie, że to ostatnie nawet jej zaszkodziło, przynajmniej w oczach pani dr Całej i redakcji pisma „Midrasz”, którzy oskarżyli ją o „antysemityzm”. Bo „kiedy nie zabierają głosu Anglia ani Ameryka, milczy nawet wpływowe międzynarodowe żydostwo (…) zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy ich uważać, za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, że nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie, to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym”.

A na koniec chyba jakieś proroctwa ją wspierały, bo napisała: „w upartym milczeniu międzynarodowego żydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź Żydów na Litwinów i… Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji”. Więc nic dziwnego, że kiedy już ta „akcja” się rozpoczęła, Zofia Kossak-Szczucka stała się jedną z pierwszych jej ofiar.

Zamówienie recenzji prostującej, najdelikatniej mówiąc, nieścisłości w książce J. T. Grossa akurat pracownikom Żydowskiego Instytutu Historycznego sprawiło, że żadnych sprostowań tam nie ma. Jakże miałyby być, gdy dawny pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego prof. Piotr Wróbel uważa „Strach” za „znakomitą, poruszającą i inspirującą książkę”?

Zresztą pewnie sam wie, że gdyby odważył się polemizować z tak „znakomitą, poruszającą i inspirującą książką”, to „dałaby świekra ruletkę mu!”. O tym, żeby taką polemikę zamówić u prof. Jerzego Roberta Nowaka najwyraźniej nikt ani nawet nie ośmielił się pomyśleć. W rezultacie jedyny „polish voice”, to głos wołającego na puszczy dra Jana Żaryna, bo przecież jakiś listek figowy na tę figę wypadało jednak zawiesić.

No dobrze, ale po co właściwie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Polski Instytut Spraw Międzynarodowych zadały sobie trud wydania tego opracowania, skoro wpisuje się ona w nadymający Jana Tomasza Grossa na „światowej sławy historyka” chórek cmokierów? Czyżby, wbrew buńczucznej deklaracji premiera Jarosława Kaczyńskiego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych wcale nie zostało „odzyskane”?


Stanisław Michalkiewicz
  www.michalkiewicz.pl

Artykuł  ·  tygodnik „Najwyższy Czas!”  ·  8 lutego 2007  |  www.michalkiewicz.pl

 

Skip to content