Aktualizacja strony została wstrzymana

Coś drgnęło lub 45 teologów i filozofów pisze do kardynałów

Jak donoszą wiarygodne źródła takie jak Rorate Caeli, onepeterfive i katholisches.info  grupa jak na razie bezimiennych 45 teologów, filozofów, prałatów i księży w różnych krajów przesłała dokument żądający interwencji u papieża w sprawie wycofania Amoris Laetitia lub korekty niektórych zawartych w nim tez wszystkim 218 kardynałom oraz wszystkich patrarchom Kościołów pozostających w Unii z Rzymem.  Grupa 45 robi zatem to, co radziliśmy już w naszym w wpisie z 10.07.2014 roku: „Napisz do kardynała”.[1]

„Nie oskarżamy papieża o herezję”, mówi rzecznik 45 sygnatariuszy Dr Joseph Shaw, filozof z Oxfordu. „Jesteśmy jednak zdania, że liczne tezy Amoris laetitia mogą być odczytane jako heretyckie”.[2]

Sygnatariusze przedłożyli 13 stronicową krytykę, która ukazuje 19 fragmentów Amoris Laetitia będących nie do pogodzenia z nauką katolicką.

ecclesia militans

(Na obrazie Kościół walczący – Ecclesia militans)

Naszym skromnym zdaniem Amoris laetitia jest jednak herezją, ale być może sygnatariusze pragną, by papież mógł wyjść z tego z twarzą, a przyszli historycy dogmatów nie mogli napisać, że urząd zwyczajny papieża Bergoglio popełnił herezję formalną. Herezja formalna jednak miała miejsce, co daje do zrozumienia także kardynał Caffara, który krytykując kardynała Schönborna stwierdza, iż AL trzeba czytać w świetle dotychczasowego Magisterium, co nie jest możliwe. Skoro zatem AL jest dokumentem magisterialnym, jak mówi Schönborn, to AL jest w nim sprzeczna. A czym jest sprzeczność dokumentu magisterialnego z Magisterium jak nie herezją sensu lato, dodajemy my, chociaż w grę wchodzą także pomniejsze cenzury. Dwóch postępowych teologów ze Szwajcarii żąda już teraz zmiany Katechizmu, Kodeksu Prawa Kanonicznego i całego nauczania Kościoła w świetle AL. Im wcześniej wszyscy przyjmą, że jest to jednak herezja formalna, tym szybciej będzie można przedsięwziąć jakieś kroki, jakby było komu.

I co ta interwencja da?

Wydaje się, że nic. Kardynałowie i patriarchowie nadal nie będą reagować, a papież Franciszek będzie robił jak dotychczas, gdyż skoro Synowski Apel o niezmienianie nauki Kościoła dotyczącej małżeństwa podpisany przez  879.451 osób nic nie dał, to nie da też nic list do kardynałów, którzy albo na tyle znają naukę katolicką, że sami sprzeczności widzą, albo na tyle ją znają, że pragną ją zniszczyć, jak kardynał Schönborn (redaktor główny Katechizmu Kościoła Katolickiego z roku 1992), albo jest im to obojętne. Możnaby rzec, że mała to odwaga, skoro 45 sygnatariuszy pozostaje anonimowymi, ale wydaje nam się, że któryś z kardynałów na pewno ich nazwiska opublikuje, a papież Franciszek się na nich zemści, jeżeli będzie mógł. List ten będzie po prostu „kolejną piękną kartą w historii”, jak to nam powiedzą na kazaniu księża w przyszłości. Uważamy, że dobrze się stało, gdyż także w czasach PRLu różne listy intelektualistów rozmiękczyły system, a ludzie trochę przestali się bać. Czy Kościół papieża Franciszka jest totalitaryzmem? Z pewnością jest.

Dlaczego duchowni w przeciwieństwie do świeckich nie reagują?

Ponieważ świeccy jeszcze wierzą, a duchowni nie. I całe to gadanie na temat: „synowskiego posłuszeństwa” jest po prostu bzdurą. Jeżeli widzę, że się pali uciekam lub próbuję gasić pożar. Dlaczego świeccy wierzą, a duchowni nie wierzą? Ponieważ ci świeccy, którzy się tą problematyką zajmują (Skojec, White, De Mattei, Ferrara, Shaw etc.) nie żyją w grzechu ciężkim i dlatego nie utracili łaski usprawiedliwiającej uzdalniającej ich do zachowania teologalnej cnoty wiary. Kilka słów wyjaśnień.  Ponieważ przygotowujemy się pomału do cyklu na temat łaski, który będzie na pewno bardzo obszerny, ale pozostaje konieczny, toteż odkrywamy różne powiązania pomiędzy nauką o łasce a obecnym stanem Kościoła.

Skutki grzechu ciężkiego

O co chodzi? O to, że łaskę uświęcającą w rozumieniu łaski usprawiedliwiającej, czyli tej, która z momentem chrztu daje człowiekowi udział w życiu nadprzyrodzonym Boga można utracić przez każdy grzech ciężki.[3] Jest o definicja de fide (DH 1544, 1573, 1577). Zatem każdy grzech ciężki pozbawia nas życia Bożego, udziału w życiu Trójcy Świętej, gdyż to daje nam chrzest, redukuje nas do stanu sprzed chrztu, otwiera na złego ducha oraz czyni godnym piekła.

Grzech ciężki powoduje także utratę cnoty teologalnej miłości (caritas) to jest miłości do Boga i udziału w życiu miłości Trójcy Świętej. (DH 1931) Cnoty teologalnej wiary nie traci się zawsze ze stanem łaski, jednakże pozostała wiara  jest co prawda „wiarą prawdziwą”, ale nie jest już „wiarą żywą”. (DH 1578).

GardenOfEden2

W chwili obecnej nie znamy szczegółów tego rozróżnienia, ale wydaje nam się, że poprzez grzech śmiertelny wiara, która nawet pozostaje, jest rzeczywiście jakimś suchym konstruktem nie będąc życiodajnym ogrodem, jeśli można się tak wyrazić. Czytając traktaty wierzących teologów jesteśmy za każdym razem zafascynowani właśnie żywotnością ich wiary jako tych, którzy w tym ogrodzie bywali i znają tam każdy kwiatek i każde zioło. Jest to dostrzeganie prawd wiary niejako od wewnątrz, co możliwe jest jedynie w stanie łaski powiększanym dobrymi uczynkami, modlitwą i innymi zasługami. Wiara po grzechu śmiertelnym, to jakby rycina tego ogrodu, lepsze niż nic, ale jednak nie prawdziwy i żywy ogród. Natomiast cnota wiary utracalna jest poprzez grzech niewiary, czyli świadome odrzucenie wiary Kościoła na rzecz nowinek. Wtedy nawet planu ogrodu już nie ma.

Versailles_Plan_Jean_Delagrive

Teologalna cnota nadziei może trwać co prawda bez miłości (por. DH 2457), jednak nie bez wiary. I dlatego po utracie wiary następuje rozpacz, gdyż grzech rozpaczy godzący w cnotę nadziei jest następstwem grzechu niewiary. Wyjaśnia to stan duchowy i psychiczny mnóstwa księży znanych redakcji: suchość, niewiara i rozpacz, wszystko lepiej lub gorzej ukrywane. Zdaniem teologów także wszystkie cnoty i dary Ducha Świętego traci się wraz z łaską uświęcającą i miłością (caritas), co tłumaczy nam, dlaczego oni tacy źli, nieludzcy i podli. Właśnie dlatego.

A czym to oni tak ciężko grzeszą? Grzechami cielesnymi, a szczególnie charamszeniem się (od Charamsa, tj. stosunkami homoseksualnymi wśród duchownych).  To ostatnie jest niestety smutną prawdą, która w Polsce objawił ks. Oko, a o której wiadomo także od lat na Zachodzie, a im wyżej w hierarchii, tym niestety pod tym względem gorzej, bardzo źle u jezuitów, a w Rzymie to już całkiej niedobrze, patrz Charamsa, homo-lobby, rezygnacja Benedytka. I ponieważ tak grzeszą, dlatego ani nie wierzą, ani nie kochają, ani nie mają nadziei i już po prostu „nie wierzą w ten bullshit”. Wszystko to bardzo smutne i miejmy nadzieję, że wszystkich kardynałów to nie dotyczy, ale niestety sporej liczby, skoro naprawdę wszyscy milczą, a piszą świeccy, bo wierzą.

Trwajmy zatem w łasce, nie popełniajmy grzechów ciężkich, strzeżmy się przed grzechami lekkimi, nie rozgrzeszajmy się zbytnio z „wad charakteru” czy „słabości ludzkiej”, bo tak samo skończymy. Pod koniec tej równi pochyłej człowiek już w nic nie wierzy, niczego nie kocha i nie ma żadnej nadziei. Tego chce diabeł, któremu należy przeciwdziałać. Bez trwaniu w grzechu ciężkim obecnej hierarchii Kościoła, bez grzechu niewiary obecna reakcja polegająca na braku reakcji pozostaje teologicznie niewytlumaczalna.

[1] https://wobronietradycjiiwiary.wordpress.com/2014/07/10/nieomylnosc-papieska-a-obecny-pontyfikat-3-z-3/

[2] Za http://rorate-caeli.blogspot.com/2016/07/catholic-academics-and-pastors-appeal.html

[3] Referuję za Ott, L., Grundriss der Dogmatik, Bonn 201011,374-375.

Za: W obronie Tradycji i Wiary (2016-07-13) | https://wobronietradycjiiwiary.wordpress.com/2016/07/13/cos-drgnelo-lub-45-teologow-i-filozofow-pisze-do-kardynalow/

Skip to content