Aktualizacja strony została wstrzymana

Honor straciliście, przyjaźni Ukraińców nie zyskacie

Zważywszy na to, co wyprawia PiS, jak o „bratobójczej wojnie” bredzi wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, jak marszałek Sejmu Marek Kuchciński nie chce zwołać posiedzenia parlamentu na 11 lipca, by uczcić zamordowanych Polaków, jak konsultuje on kroki podejmowane przez władze Rzeczypospolitej z Kijowem, zarzut wobec partii rządzącej o prowadzenie „polityki banderowskiej” jest uprawniony – pisze Marcin Skalski.

W sprawie upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu nadszedł właśnie moment, w którym siedzenie okrakiem na barykadzie stało się niemożliwe. Dlatego arcyhaniebna postawa posłów PiS i sekundujących mu publicystów wcale nie dziwi. 

Na łamach portalu wPolityce.pl Piotr Zaremba nazwał zarzuty posła Roberta Winnickiego wobec PiS o prowadzenie „polityki banderowskiej” mianem „apogeum niedobrej spirali. Samo zarzucanie komukolwiek, kto upomina się o godne upamiętnienie ofiar, iż uczestniczy w takim samym stopniu co PiS w nakręcaniu tego sporu, nie wymaga komentarza. Jak już wspomniałem, w sprawie tej można się opowiedzieć albo po jednej, albo po drugiej stronie. Nie ma wątpliwości, po której opowiedziała się partia rządząca i popierający ją publicyści. 

Jak czytamy, redaktora Zarembę oburza, że „kibole” wyegzekwowali w Przemyślu szacunek wobec polskiej pamięci historycznej. Oburza go to, jak zaznacza, „niezależnie od oceny, kto co na siebie włożył”.  

Czasami obywatelska i patriotyczna postawa musi kosztować, a tak będzie zawsze, gdy będzie ona stać w sprzeczności z obowiązującym prawem. Wobec prowokacji ze strony ukraińskiej to, że mogło dojść do złamania prawa, ma znaczenie drugorzędne. Jeśli ktoś jest gotów wziąć na siebie tego konsekwencje, to taką postawę należy wręcz chwalić. To właśnie fakt, że działania kibiców mogły być rzekomo niezgodne z prawem, jest drugorzędny, nie zaś eksponowanie czerwono-czarnych barw w Polsce, co akurat ma tu znaczenie kluczowe. Bo nie jest możliwe, by mieszkać w Przemyślu i nie wiedzieć, co te barwy oznaczają dla Polaków. Policja zachowywała się niestety biernie, Ukraińcy – prowokująco, a „kibole” – właściwie. 

„Rozumiem emocje ludzi, którzy stracili na Wołyniu bliskich, ale rozgrzanie tych emocji do białości akurat wtedy, gdy z ukraińskiej strony pojawiły się jakieś przymiarki do historycznego pojednania jawią mi się – wiem, że wywołam histerię tych środowisk – jak wywołanie na zamówienie” – pisze Piotr Zaremba.

Nic Pan niestety nie rozumie, a już szczególnie emocji związanych ze stratą bliskich na Wołyniu. Nie rozumie Pan, że niektórzy ocaleni czy krewni ofiar już nigdy nie doczekają należytego upamiętnienia bliskich, bo nie dożyli tego momentu. W powyższym fragmencie Zaremba nawet nie próbuje udawać, że traktuje emocje Rodzin Wołyńskich jako doświadczenie, które powinno być wspólne całemu narodowi polskiemu. 

Może niechęć Zaremby do Roberta Winnickiego i kibiców z Przemyśla wynika właśnie stąd, że ci postanowili przejąć od minionych pokoleń obowiązek upamiętnienia ofiar wołyńskich, że problem wcale nie odejdzie wraz ze świadkami tamtych wydarzeń i że będziemy się o jego rozwiązanie upominać aż do skutku? 

Zważywszy na to, co wyprawia PiS, jak o „bratobójczej wojnie” bredzi wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, jak marszałek Sejmu Marek Kuchciński nie chce zwołać posiedzenia parlamentu na 11 lipca, by uczcić zamordowanych Polaków, jak konsultuje on kroki podejmowane przez władze Rzeczypospolitej z Kijowem, zarzut wobec partii rządzącej o prowadzenie „polityki banderowskiej” jest uprawniony. Sama uchwała wołyńska, bo już nawet nie ustawa, ma być przyjęta już po tegorocznej rocznicy, co jest cwaniackim zabiegiem obliczonym na przeczekanie. Podejrzewam, że redaktor Zaremba i polityczni decydenci się rozczarują, bo „antyukraińskie portale” i środowiska nadal będą funkcjonować, a młodzi ludzie, którzy swoją pamięcią o Kresach, o własnych przodkach dzielą się w typowy dla siebie sposób, czyli przez Internet, wcale nie znikną. Mogę też zapewnić, że nie spoczniemy również, dopóki Polacy na Wileńszczyźnie nie otrzymają instytucjonalnych instrumentów egzekwowania swoich praw narodowych i żaden Kostrzewa-Zorbas czy Źurawski vel Grajewski, ze swoim zaprzaństwem i „poświęcaniem” rodaków z Litwy na ołtarzu tzw. dobrosąsiedzkich stosunków, nie znajdzie u nas posłuchu. 

Podkreślmy także – bo Piotr Zaremba myli dwie rzeczy – środowiska kresowe, patriotyczne, narodowe nie mają nic przeciwko świętu państwowemu obchodzonemu 17 września, gdy będziemy wspominać tragedię i zagładę Kresów Wschodnich. Podnoszonym postulatem jest ustawowo umocowane święto 11 lipca poświęcone ofiarom OUN-UPA i żadna racja nie przemawia za tym, by takiego święta w polskim kalendarzu nie było. 

Autor pisze, iż „dla wielu Polaków same te symbole [OUN-UPA – M.S.] mają prawo być czymś drażniącym”. Piotr Zaremba znowu nie rozumie, że dla Polaków te symbole SĄ czymś drażniącym, czego dowód mieliśmy w Przemyślu. To jak w końcu jest? Symbolika banderowska ma prawo nas drażnić czy nie? Bo jak ma, to skąd pretensje do kibiców w Przemyślu, że należycie zareagowali?

Warto też zaznaczyć bardzo istotną rzecz – środowiska kresowe wcale nie oczekują, że Piotr Zaremba czy PiS dadzą im „prawo” do czegokolwiek, a już szczególnie do bólu po zamordowanych rodakach. Kresowianie nie szukają ani ich akceptacji, ani jakiegokolwiek poklasku. To wyłącznie problem Zaremby, że jego percepcja tożsamości narodowej jest ograniczona. Natomiast PiS doszedł do władzy właśnie po to, by realizować politykę pamięci zgodną z polskim punktem widzenia, więc realizacja agendy kresowej jest po prostu obowiązkiem tej partii, za który nawet nie powinna oczekiwać niczego w zamian.

U Zaremby oczywiście musiało się też pojawić reductio ad Putinum. Nie podejmuję się roli psychiatry wobec zbiorowego pacjenta, wszak argumentacja tego typu nie jest typowa jedynie dla Zaremby, więc nie podejmuję się także ani polemiki, ani fachowej diagnozy stosownej jednostki chorobowej. Mogę tylko odczuwać niedosyt, że nigdy nie dowiedzieliśmy się – również i od Piotra Zaremby – w jaki sposób milczenie o ludobójstwie dokonanym na Polakach ma zatrzymać czołgi strasznego Putina mknące ku wybrzeżu Atlantyku po trupie Ukrainy czy Polski? A może Piotr Zaremba powinien zapoznać się z wypowiedzią niejakiego Jarosława Kaczyńskiego, który mówił, że „nie należy Polaków straszyć Rosją”? 

Abstrahując od strasznego i złego Putina – Ukraińcy właśnie uhonorowali w Kijowie Stepana Banderę własną ulicą. To i tak tylko wierzchołek góry lodowej, gloryfikacja banderyzmu ma na Ukrainie miejsce, odkąd ten tylko stał się ”marginesem” po objęciu rządów przez post-majdanową ekipę.  

Tak oto wyglądają skutki odraczania w nieskończoność tego, co powinno być powiedziane już dawno. Pokolenie Jarosława Kaczyńskiego czy Piotra Zaremby nie zrobiło tego wyłącznie z sobie znanych przyczyn. W ten właśnie sposób cała ta formacja straciła honor, w zamian nie dostając od Ukraińców zupełnie nic. Widocznie tyle ich honor był wart. 

Marcin Skalski

Za: Kresy,pl (12 lipca 2016) | http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/honor-straciliscie-przyjazni-ukraincow-nie-zyskacie

Skip to content