Kazimierz Wóycicki, znany ze skrajnie pro-ukraińskich poglądów wykładowca Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, po raz kolejny zaatakował księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Wóycicki dziwi się, że kapłan „cieszy się ze swobody”.
Tym razem Wóycicki, na swoim blogu odnosi się do nominacji na stanowisko ambasadora RP w Kijowie znanego z równie pro-ukraińskich poglądów Jana Piekło. Ten ostatni nie ukrywa, że chce być pasem transmisyjnym poglądów elit ukraińskich do Polski oraz wzywa do niepodnoszenia sprawy kresowego ludobójstwa w stosunkach z Ukrainą. Wzbudza tym entuzjazm Wóycickiego, który uważa go za właściwego człowieka na właściwym miejscu w dziele „polsko-ukraińskiego pojednania”, które w optyce Wóycickiego urasta do rangi nadrzędnej konieczności dziejowej. Powołuje się na słowa fetowanego przez siebie ambasadora o tym, że „Zarówno Rosja, jak i nieżyczliwi obywatele usiłują zrobić wszystko, żeby do pojednania nie doszło”.
Wóycicki usiłuje przedstawić bohatera antykomunistycznej opozycji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego jako działającego na rzecz interesów Rosji. Porównuje go przy tym do aresztowanego niedawno pod zarzutami szpiegostwa na rzecz Chin i Rosji Mateusza Piskorskiego. „Isakowicz-Zaleski winien podjąć się jeszcze jednego zadania – winien zostać duszpasterzem niby-partii Zmiana. Jego niby-duszpasterstwo pasowałoby do tej niby partii. Byłoby to dla niego właściwe miejsce i może wreszcie znalazłby się obok Mateusza Piskorskiego” – pisze Wóycicki. Co spowodowało taką frustrację? Fakt krytycznego nastawienia kapłana wobec nominacji Jana Piekło na stanowisko ambasadora RP w Kijowie oraz stanowisko wobec niedawnego, kontrowersyjnego listu otwartego ukraińskich prominentów do Polaków. W liście tym trzech byłych prezydentów Ukrainy, ukraińscy zwierzchnicy religijni oraz intelektualiści, ukazali ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA jako „tragedię” i „konflikt” próbując w dodatku budować symetrię między działaniami Ukraińców i Polaków. Uciekli się także do szantażu, podobnie jak to robi Wóycicki, strasząc Rosją. Wykładowca SEW UW akceptuje zresztą w pełni ten przekaz.
Krytycyzm kapłana wobec kontrowersyjnego listu otwartego Wóycicki przedstawia jako „nienawistny głos skierowany przeciw Ukrainie i Ukraińcom”, twierdząc też, że „jest zawsze słyszalny, gdy Polacy i Ukraińcy zbliżają się do siebie”. Dalej twierdzi, że „Tylko niewiele osób popisało się takim dorobkiem starannie dawkowanej nienawiści do Ukrainy i Ukraińców” jak ks. Isakowicz-Zaleski, który rzekomo „pasożytuje na pamięci tragedii Wołynia 43” – tak jakby kresowe ludobójstwo, które od lat odkrywa przed pinią publiczną kapłan, dotyczyło tylko Wołynia i tylko roku 1943. Dla Wóycickiego nie ma to wielkiego znaczenia, gdyż uznaje działalność ks. Isakowicza-Zaleskiego za „zgodną z kierunkami moskiewskiej propagandy”. Frustrację Wóycickiego wywołuje fakt, że „Isakowicz-Zalewski cieszy się natomiast ze swobody, którą wykorzystuje by w niezwykle intensywnej i systematycznej politycznej działalności, siać niezgodę między Polakami a Ukraińcami” sugerując najwyraźniej, także przez porównanie do Piskorskiego, że kapłan powinien być uwięziony.
kazwoy.wordpress.com/kresy.pl