Aktualizacja strony została wstrzymana

Problemem na świecie nie jest brak powołań

Jeszcze raz o kapłaństwie, skoro pierwszy czwartek. Od lat powtarzam (ku zdziwieniu wielu), że wcale nie brakuje księży na świecie. Przekonanie to opieram na stosunku ilości księży do praktykujących katolików (a nie do ilości populacji na danym terenie), a zwłaszcza na tym, że nigdy spotkałem księdza, który by pracował jako ksiądz przynajmniej 8 godzin na dobę. Wielu księży jest przede wszystkim katechetami, wykładowcami, budowniczymi, organizatorami, publicystami, dziennikarzami, itd. Ale nie po to zostali wyświęceni.Mężczyznę wyświęca się na kapłana po to, żeby: 1) odprawiał Mszę św., 2) spowiadał, 2) namaszczał chorych. W każdej innej sprawie może on być zastąpiony bądź przez diakona, bądź przez katechetę bądź przez wiernego a nawet niewiernego.Problemem na świecie nie jest brak powołań. One zależą od Boga. I On sobie dobrze radzi. Problemem jest to, co my z tymi powołaniami robimy. A może największym problemem jest co zrobić, żeby księża uwierzyli w to, do czego zostali wyświęceni i oddali się bardziej tym trzem cudom, które Bóg przez nich działa: przychodzi jako pokarm pod postacią Chleba, odpuszcza grzechy i pokrzepia chorych mocą namaszczenia.

(…) Dopóki w tej samej diecezji biskup godzi się na to, żeby świeccy rozdawali Komunię a księża chodzili po składce, będę miał stałe wątpliwości, co jest Najświętszym Sakramentem.

ks. dr Wojciech Węgrzyniak

Boże daj nam więcej takich kapłanów!

Napisał Dextimus dnia 2.6.16

Za: Breviarium – dawniej: Kronika Novus Ordo (2 czerwca 2016)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Nie wiemy dokładnie jak jest w Polsce, ale obserwujemy sytuację w Stanach Zjednoczonych i możemy przytaknąć za ks. dr. Węgrzyniakiem, że rzeczywiście problemem nie jest brak powołań kapłańskich, bo przy spadającej od Vaticanum II liczbie księży (lecz także zakonników i zakonnnic), równocześnie spada liczba praktykujących wiernych. Problemem jest właśnie to co księża „robią z tymi powołaniami”, bo zajmują się wszystkim, tylko nie tym do czego zostali powołani i wyświęceni. Jedni, ci młodsi szczególnie, zajmują się więc rozwijaniem swoich bicepsów, inny kształcą kinomańskie zapędy, jeszcze inni stawiają na podróże i dobrą kuchnię, spokojniejsi kupują sobie pieska, a są i tacy co po prostu wynajmują „na mieście” mieszkanie i nikt nie rozpozna nawet z jakim sąsiadem ma do czynienia. A przy tym, spróbuj człowieku znaleźć kościół gdzie można się wyspowiadać, bo biskupi amerykańscy – kasta nierobów, bo trzeba boleśnie nazywać rzeczy po imieniu – ustanowili nową „tradycję” aby ta pobożna praktyka była dostępna jedynie w kilka dni w ciągu roku –  w Wielkim Tygodniu. Biskupi i księża robią wszystko aby odciągnąć wiernych od Kościoła, np. zmniejszając ilość Mszy, nie mówiąc o wrogości wobec prawdziwej Mszy św. Problemem więc nie jest brak powołań kapłańskich, bo chętnych wcale nie brakuje, ale problemem jest kryzys kapłaństwa!

A później są skutki, jak na przykład „procesja Bożego Ciała” AD 2016, czyli parodia procesji w wykonaniu amerykańskich księży i biskupów. Poniżej, zdjęcie z „procesji Bożego Ciała” w katedrze w Baltimore – najstarszej diecezji w Stanach Zjednoczonych, której arcybiskup tradycyjnie, acz nieoficjalnie uważany jest za 'prymasa’ – pod przewodnictwem abp. Williama Lori. W tym roku, po raz pierwszy od kilku lat, „procesja” odbyła się wokół katedry, bo do tej pory lenistwo biskupów i księży ograniczyło ją do pseudo-procesji w środku katedry. Przypomnijmy również, że te „procesje” (tak wewnątrz katedry, jak i na zewnątrz) nie mają po drodze żadnych ołtarzy, ot, wychodzi kondukt – bo tak trzeba to nazwać, gdyż oprawa muzyczna w wykonaniu chórku jest tak smętna, że można odnieść wrażenie, iż idzie kondukt żałobny – okrąża katedrę, po czym przed katedrą (zdjęcie poniżej) następuje pobłogosławienie Monstrancją, i na tym koniec. Diakon wyciaga Hostię, szybciutko udaje się z powrotem do katedry, a reszta, z biskupem na czele, pozostają aby zakończyć ceremonię uściskami rąk z wiernymi, bo jest to niezbędny element każdej „liturgii” posoborowej. Cała „procesja”, z zegarkiem w ręku trwała 7 minut. Po co dłużej. Wszak obiadek na plebanii czeka…

MaryOurQueen-Baltimore-CorpusChristi-20160529

Na zdjęciu: „Procesja Bożego Ciała” AD 2016 w katedrze Mary Our Queen w Baltimore, poprowadzona przez arcybiskupa Williama Lori. Uwidocznieni na zdjęciu wierni to niemal wszyscy uczestnicy tej „procesji”…

(Kliknij na zdjęcie aby je powiększyć)

 


 

A tak wygładała Procesja Bożego Ciała w Austrii…

Linz, Austria, procesja na Boże Ciało

Ciekawe, czy ci ludzie wogóle wiedzą, PO CO idą w tej procesji?
Ciekawe, czy koleś odziany w prześcieradło z dziurą na głowę, idący pod baldachimem wie?

Orkiestra nadęta przygrywa znaną pieśń Eucharystyczną „When the Saints go marching in”

Napisał Dextimus dnia 18.7.16

Za: Breviarium – dawniej: Kronika Novus Ordo (18 lipca 2016)

 


 

Skip to content