Aktualizacja strony została wstrzymana

Wokół złotych plastrów – Stanisław Michalkiewicz

Ajajajajajajaj! Świat, a jeśli nawet nie świat, to w każdym razie – nasz nieszczęśliwy kraj, a jeśli nawet nie cały kraj, to w każdym razie rząd naszego nieszczęśliwego kraju odetchnął z ulgą, bo agencja Moody’s utrzymała ocenę Polski na dotychczasowym poziomie, chociaż – podobnie jak prezes Kaczyński wobec Platformy Obywatelskiej i PSL-u – wystosowała coś w rodzaju pierwszego poważnego ostrzeżenia, że w przyszłości może być gorzej. Podobno w tej agencji, tak samo zresztą, jak i w innych agencjach i firmach prowadzonych przez finansowych grandziarzy, są sami pierwszorzędni fachowcy, co to potrafią przewidywać zjawiska gospodarcze z dokładnością do drugiego miejsca po przecinku. Podobną reputacją cieszył się Alan Greenspan, znaczy się – Grynszpan, o którym mówiono, że całą gospodarkę światową ma w małym palcu – ale niestety do czasu. Kiedy bowiem w 2008 roku w Ameryce wybuchł kryzys finansowy, który rozprzestrzenił się następnie na różne inne części świata, Alan Grynszpan stracił posadę prezesa Rezerwy Federalnej, a nawet stanął przed komisją. I wtedy rozegrała się scena jak ze słynnego skeczu Tuwima i Słonimskiego o procesie cyrkowców. Przed niezawisłym sądem stanął fakir nazwiskiem Ben Buja Nago Bramaputra, który w przeszłości stawiał horoskopy a nawet zdrowoskopy na dworze króla Wigwama Starego. Kiedy sędzia zapytał go o personalia, świadek podał mu właśnie takie, na co sędzia zareagował pogróżką, że ukarze świadka grzywną, po czym zapytał go o personalia ponownie. I wtedy fakir odpowiedział, ze nazywa się Myrdzik Antoni, a mieszka na Solcu. Podobnie Alan Grynszpan, który przed komisją rozłożył ręce i powiedział coś w tym sensie: ja, ludzie kochani, jestem niewinny! Znaczy się – może coś tam i miał w tym swoim małym palcu, ale chyba nie była to światowa gospodarka, tylko zupełnie coś innego.

Na razie jednak wszyscy traktują opinie agencji ze śmiertelną powagą, ale chyba nie dlatego, żeby wierzyli w to wróżenie z fusów, tylko dlatego, że tymi opiniami posługują się finansowi grandziarze, w których kieszeni za sprawą Umiłowanych Przywódców siedzi nasz nieszczęśliwy kraj. Jak agencja obniży jakiemuś krajowi notowania, to oni zaraz żądają wyższego procentu od pożyczek, bo wiadomo, że każdy pretekst dobry, żeby zarobić parę groszy. Ciekawe, czy po cichu nie dzielą się z agencjami, bo wszak nawet Pismo Święte powiada, że „nie zawiążesz gęby wołowi młócącemu”. Jeśli nawet, to nie wolno o takich rzeczach głośno mówić, bo reputacja niezależności tak naprawdę jest jedynym kapitałem takich firm, podobnie jak reputacja niezawisłości jest kapitałem niezawisłych sądów. Toteż pan minister Szałamacha prosił nadętego niczym purchawa pana prezesa Rzeplińskiego, żeby przynajmniej do czasu nie trzaskał tyle dziobem, ale tu trafiła kosa na kamień, bo z takimi prośbami to można zwracać się do dżentelmenów. Tymczasem pan prezes Rzepliński natychmiast poleciał z tym listem do mediów, dokładając w ten sposób kolejny listem do palmy swego męczeństwa.

Warto w związku z tym przypomnieć pomysł, z jakim poseł UPR Janusz Korwin-Mikke wystąpił w Sejmie podczas przeprowadzanej w roku 1992 debaty o tym, co powinno znaleźć się w przyszłej konstytucji. Zaproponował mianowicie, by do konstytucji wprowadzić normę zakazującą uchwalania budżetu z deficytem i przewidującą odpowiedzialność karną za każdą próbę ominięcia tego zakazu, jak za kradzież zuchwałą. Śmiechu było co niemiara, bo wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici posłowie, z jakich składa się Sejm i wtedy i teraz, potraktowali to jako dowcip, więc oczywiście żadna taka norma do konstytucji nie została wprowadzona. W rezultacie coroczne deficyty budżetowe, które rządy pokrywają pożyczkami, skumulowały się w dług publiczny, z którym nikt nie wie, co zrobić. Tak właśnie poinformował poseł – zastępca przewodniczącego komisji finansów publicznych, którego kilka lat temu stowarzyszenie Koliber zaprosiło na debatę poświęconą długowi publicznemu. Dlatego właśnie Umiłowani Przywódcy, którzy w kontaktach z obywatelami tak się nadymają, wobec agencji ratingowych trzęsą się, jak galareta i z tego strachu wpychają nas w coraz głębszą niewolniczą zależność od finansowych grandziarzy. Niewolniczą – bo istota niewolnictwa polega na tym, że niewolnik musi pracować na swego pana, to znaczy – oddawać mu bogactwo, jakie swoją pracą wytwarza. Toteż w 2012 roku koszty obsługi długu publicznego przekroczyły 43 mld złotych, w roku 2013 – 50 mld złotych – i tak dalej – a Umiłowani Przywódcy nadal są zadowoleni ze swego rozumu. Powiedzmy sobie szczerze – to nie są żadni przywódcy, tylko naganiacze w służbie finansowych grandziarzy.

Warto zatem na tym tle odnotować kolejne spotkanie, jakie pan minister Waszczykowski odbył z panem Dawidem Harrisem, dyrektorem Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego. Pan minister Waszczykowski nie mógł się pana Harrisa nachwalić, jaki to z niego wielki przyjaciel Polski i w ogóle – ale ani słowem nie wspomniał, czy podczas rozmowy poruszona została sprawa żydowskich roszczeń wobec Polski i czy w tej sprawie coś ustalono. A chyba warto to wiedzieć, bo tak się składa, ze pan Dawid Harris w tej właśnie sprawie molestował był jeszcze w marcu 2006 roku ówczesnego premiera Marcinkiewicza, więc na pewno się tą sprawą interesuje i teraz. Tymczasem w komunikacie MSZ o tym ani słowa, za to czytamy, że minister „przedstawił panu Harrisowi priorytety Polski na szczyt NATO w Warszawie”, jakby pan Harris był jakimś sekretarzem generalnym. Zresztą któż to wie – może rzeczywiście jest? No ale co z „roszczeniami”?

I jeszcze jedna zagadkowa sprawa. W Warszawie odbył się Kongres Kobiet, którego uczestniczki na czele z prezeską Stowarzyszenia Kongres Kobiet, panią Dorotą Warakomską oddawały się rutynowym lamentom, jakie to są nieszczęśliwe i prześladowane. Pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania (kto by pomyślał, że są takie operetkowe posady?), który twierdził, że żadnych prześladowań kobiet nie ma, zgromadzone damy zgodnie „wybuczały” – no bo jak są nieszczęśliwe, no to są i koniec. Warto przypomnieć, że pani Warakomska prywatnie była żoną Jarosława Józefa Szczepańskiego, do niedawna prezesa żydowskiej Loży Zakonu Synów Przymierza. Czyżby to właśnie była przyczyna…? Ładny interes! Ale nie o to chodzi, tylko o to, że jedną z uczestniczek Kongresu była prof. Magdalena Środa, „stwór podeszły wiekiem, co kobietą być już przestał, a nigdy nie był człowiekiem” – jakby powiedział Tadeusz Boy-Źeleński. To rzeczywiście nic wesołego, zwłaszcza, że na takie dolegliwości jedynym lekarstwem jest zloty plaster, o którym wybuczany pełnomocnik nawet się nie zająknął.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    20 maja 2016

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3650

Skip to content