Aktualizacja strony została wstrzymana

Grafolog dla Judasza – Stanisław Michalkiewicz

Jeszcze nie ucichły echa jazgotów związanych z przekazaniem przez panią Marię Kiszczakową 6 pakietów dokumentów z archiwum generała Kiszczaka do Instytutu Pamięci Narodowej, Kukuniek nadal zdradza coraz silniejsze objawy gonitwy myśli, od której „koncepcje” płodzą mu się w głowie na podobieństwo królików (ostatnio wymyślił „koncepcję”, według której to nie on współpracował z SB, tylko SB z nim), jeszcze niektórzy dygnitarze kościelni też poczuli się powołani, czy może zmobilizowani do obrony Lecha Wałęsy, jeszcze autorzy listów miłosnych do generała Kiszczaka nie zdecydowali, czy będą skarżyć się do niezawisłych sądów – a tu już jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść o przeszukaniu przez prokuratorów IPN mieszkania wdowy po generale Wojciechu Jaruzelskim, skąd wyniesiono aż 17 pakietów dokumentów! Jednocześnie pan płk Kowalski twierdzi, że w innych generalskich domach odbywa się holokaustowanie dokumentacji pozostałej po PRL-owskim okresie dobrego fartu – od czego przybywa cieplarnianych gazów i w rezultacie w ogóle nie było zimy.

Obrońcy Kukuńka ostrożnie podnoszą, że dokumenty z teczki „Bolka” nie zostały przebadane przez grafologów. Ostrożnie – bo nie wiedzą, jaka kolejna „koncepcja” wylęgnie się w głowie byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, więc jedyną względnie bezpieczną taktyką jest cunctando rem restituere, a w tym celu grafologowie są całkiem niezłym wyjściem. Grafologowie – bo na jednym grafologu przecież się nie skończy. Jeśli uzna on, dajmy na to, autentyczność dokumentów z teczki „Bolka”, to jego opinia zostanie natychmiast podważona i trzeba będzie powoływać kolejnego grafologa, którego opinia też się nie ostanie. W tej sytuacji będzie trzeba powołać komisję grafologów, być może pod nadzorem Komisji Weneckiej, albo jakiegoś areopagu autorytetów moralnych – najlepiej takich, co to wprawdzie zostali zarejestrowani, ale „bez swojej wiedzy i zgody”, zatem mogą uchodzić za „ofiary reżymu” – i tak dalej.

W ten sposób Kukuniek będzie korzystał z domniemania niewinności aż do końca życia, a i po śmierci również, jako że de mortuis nihil nisi bene. Dzięki temu jego „legenda” (legenda, to elegancka nazwa kłamstwa), chociaż nieco nadwątlona, nie zostanie zdruzgotana i w ten oto sposób wspierające się na niej pozostałe „legendy” też zostaną uratowane. Kto by pomyślał, że tyle może zależeć od grafologów – chociaż dawniej nie tylko tyle, ale w ogóle nic od nich nie zależało. Weźmy takiego Judasza, który został ponadczasowym symbolem zdrajcy, chociaż nie zachowała się po nim nie tylko ani jedna teczka, ale nawet żaden pojedynczy „świstek”, którym mógłby zająć się jakiś grafolog i w ten sposób ustalić prawdę. Ani nie zachowało się oryginalne zobowiązanie do współpracy, ani pokwitowanie na 30 srebrników, której Judasz miał jakoby wziąć od arcykapłanów tytułem wynagrodzenia za wskazanie Jezusa wśród uczniów zgromadzonych w Ogrodzie Oliwnym. Nie wiemy nawet, czy Judasz w ogóle umiał pisać – mimo to jednak również i dzisiaj te same osoby, które domagają się ekspertyzy grafologicznej w sprawie dokumentów zebranych w teczce „Bolka”, w przypadku Judasza nie tylko przechodzą do porządku nad wszystkimi wątpliwościami, ale nie znajdują dla niego dostatecznych słów potępienia. Trudno doprawdy wyjaśnić przyczyny tak odmiennego podejścia do przypadków bardzo do siebie przecież podobnych, chyba, że damy wiarę fałszywym pogłoskom, jakoby w archiwum domowym generała Kiszczaka, a także w owych 17 pakietach, jakie IPN zabrał w domu wdowy po generale Jaruzelskim miały znajdować się dokumenty dotyczące „ludzi Kościoła”. Rzeczywiście w takiej sytuacji pewna powściągliwość mogłaby być wskazana – ale oczywiście tylko w stosunku do Kukuńka, bo wiadomo, że ani generał Kiszczak, ani generał Jaruzelski żadnych dokumentów dotyczących Judasza nie gromadzili. W takiej sytuacji pryncypialne podejście do Judasza i nacechowane ostrożnością, empatią i wyrozumiałością podejście do Lecha Wałęsy byłoby całkiem zrozumiałe.

Tymczasem, chociaż powtarzam, że kto słucha Lecha Wałęsy, ten sam sobie szkodzi, były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju wypowiada niekiedy opinie zdradzające, że może wiedzieć coś, co przed opinią publiczną jest starannie ukrywane – oczywiście do czasu, kiedy zostanie jej objawione w całej straszliwej postaci. Mam tu na myśli zagadkową deklarację Kukuńka, że w przypadku wojny domowej stanie na czele narodu i ponownie poprowadzi go do zwycięstwa. Warto w związku z tym odnotować, że w ostatniej demonstracji Komitetu Obrony Demokracji, manifestującego poparcie dla Lecha Wałęsy, uczestnicy nieśli transparent z napisem: „My, Naród”. Jest to co prawda cytat z początku przemówienia Lecha Wałęsy w Kongresie USA, które do spółki z Moskalikami przygotowały sławną transformację ustrojową w Europie Środkowej, ale intencją demonstrantów być może było posłużenie się tym cytatem gwoli wskazania, że to właśnie oni są tym „narodem”, który pod formalnym przewodnictwem Kukuńka stanie się stroną wojny domowej w naszym nieszczęśliwym kraju. Podejrzewam bowiem, że chociaż Lech Wałęsa nie jest już dopuszczany do konfidencji przez ścisłe kierownictwo RAZWIEDUPR-a (o ile kiedykolwiek bywał dopuszczany), to przecież, jako osobnik obdarzony szczególnym rodzajem inteligencji, którą nazywamy sprytem, mógł on z jakichś półsłówek wymienianych przez starszych i mądrzejszych wydedukować, że RAZWIEDUPR do spółki z Niemcami i lobby żydowskim przygotowuje rozległe rozruchy połączone z niszczeniem mienia i aktami przemocy, które mają sprowokować rząd do reakcji po to, by następnie oskarżyć go o „terroryzm państwowy” i na podstawie tego pretekstu zwrócić się do Unii Europejskiej o uruchomienie przewidzianej przez traktat lizboński tzw. „klauzuli solidarności”.

Po to przecież tak naprawdę został zorganizowany KOD, z panem Mateuszem Kijowskim, filutem „na utrzymaniu żony” na fasadzie, którego w Brukseli tamtejsi dygnitarze już przejmowali z rewerencją należną prezydentowi państwa. Podtrzymanie oskarżenia rządu o „państwowy terroryzm” jest sprawą dziecinnie łatwą w sytuacji, gdy RAZWIEDUPR będzie wspomagany przez żydowskie lobby, które już dzisiaj nie ma hamulców w propagandowym wykorzystywaniu przeciwko obecnemu rządowi w Polsce syna kata narodu polskiego Hansa Franka. Dodatkową poszlaką wskazującą na możliwość takiego właśnie scenariusza są objawy felonii w wojsku, skąd rejterują generałowie. Niby nie mogą się pogodzić z poczynaniami ministra Antoniego Macierewicza, ale któż może wiedzieć, czy tak naprawdę w nadchodzących miesiącach nie przewidziano dla nich jakichś całkiem innych zadań?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    18 marca 2016

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3606

Skip to content