Aktualizacja strony została wstrzymana

To wszystko jest nienormalne – Jerzy Robert Nowak

To wszystko jest nienormalne (I)

Tekstem tym otwieram cykl, który chciałbym uczynić jednym ze stałych składników mego blogu. Będzie on zawierał teksty wyrażające mój szczególny krytycyzm wobec pewnych dziwnych elementów aktualnej sytuacji, przede wszystkim aroganckich działań lewaków i lemingów. Nie będę ukrywał jednak również swego krytycznego, subiektywnego tonu nawet i wobec budzących moje zdziwienie niektórych zachowań polityków i publicystów prawicowych. W tym ostatnim przypadku będę jednak liczył na rzetelne polemiki, oparte na norwidowskiej zasadzie „różnienia się pięknie”.

Obrońcy Wałęsy, kłamiąc, idą w zaparte

Przed kilku dziesięcioleciami mieliśmy niezwykle twardy komunistyczny beton, z takimi tuzami jak Kępa, Kociołek, generał Milewski, generał Baryła czy generał Oliwa. Dziś jednak mamy znów beton, chyba równie twardy jak tamten, tyle, że spośród dawnej opozycji laickiej, różnych michnikowców oraz katolewicy. Źadna prawda nie przebije się przez ich stwardniałe od kłamstw mózgi, nic im już nie pomoże. Cała czereda kłamców staje w obronie Wałęsy w strachu przed całkowitym obnażeniem zdrady Okrągłego Stołu. Przecież teraz widać jak na dłoni, że cała prezydentura Wałęsy, z jego upartym wspieraniem „lewej nogi”, odbywała się pod dyktando papierów przechowywanych u Kiszczaka.

 Osobiście uważam, że najważniejsze w całej sprawie nie są wcale rozliczne donosy L. Wałęsy z lat 1970-1976, lecz to, jak odbiły się one na skutek szantażów Kiszczaka na całej jego tak katastrofalnej prezydenturze. Przecież bez tych szantaży trudno byłoby sobie wyobrazić całą tak anormalną metamorfozę Wałęsy po 1990 r. To, że były lider antykomunistycznej „Solidarności” w największym stopniu przyczynił się do całkowitego zahamowania lustracji i dekomunizacji w Polsce, konsekwentnie wspierając „lewą nogę”. I to pomimo faktu, że cały pierwszy akapit swego prezydenckiego programu wyborczego z 1990 r. poświęcił opisowi jak to będzie twardo rozliczać niesprawiedliwości PRL-u. Tylko strachem przed szantażem można wytłumaczyć jakże zajadły upór Wałęsy w imię umożliwienia Rosjanom pozostania w bazach po wyjściu wojsk, co zapewniłoby stworzenie tam sieci rosyjskiej agentury. Jakże znamienne były niedawne stwierdzenia Marka Markiewicza, pierwszego przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, powołanego do KRRiT właśnie przez Wałęsę. W wypowiedzi dla TVP Info 21 lutego 2016 r. Markiewicz przypomniał, że Wałęsa rozwiązał Sejm akurat na 10 dni przed zakończeniem prac sejmowej komisji specjalnej, która miała uchwalić postawienie Kiszczaka i Jaruzelskiego przed sądem za wprowadzenie stanu wojennego. Jaki jest dowód na to, że wspomniana decyzja o rozwiązaniu Sejmu przez Wałęsę nie została podjęta w strachu przed groźbą ujawnienia materiałów z szafy Kiszczaka? Czy to nie ten paniczny strach przed ujawnieniem teczek z donosami nie stał się główną inspiracją polityki kundlizmu w stosunkach z Niemcami, Rosją, USA i Izraelem, prowadzonej przez Wałęsę i tak wspieranego przez niego innego agenta – ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego. Jakże pouczający jest zapis ze spotkania z Wałęsą w pamiętnikach prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. Prezydent Jelcyn wspominał jak położył przed Wałęsa na stole wielką stertę dokumentów i powiedział: „Tu jest wszystko o „Solidarności”. Co stało się dalej Jelcyn skomentował tylko dwoma słowami „Wałęsa pobladł”. Osobny temat, to niezwykle szkodliwa rola Wałęsy we wspieraniu grabiącego Polskę na rzecz Zachodu tak niszczącego Planu Sorosa- Sachsa – Balcerowicza.

Dziś prawdziwie jęki wydaje z siebie Jarosław Wałęsa, by zanegować dawne świństwa ojca. Wie, że nagle kończy się świat jego kariery, opartej wyłącznie na nimbie Lecha. Któż zechce go znowu wybrać do parlamentu po rewelacjach odkrytych w szufladzie Kiszczaka?. Szkoda, że nie ma zwyczaju odwoływania posłów, bo niedawni wyborcy pewno polecieliby tłumnie, aby odwołać jegomościa, który przy braku jakichkolwiek talentów, dostał się nawet do europarlamentu dzięki zafałszowanej legendzie jego ojca. Wyobrażam sobie jakie smętne dni przeżywa teraz Andrzej Wajda. Biedaczyna nafałszował się tak pracowicie, aby wykreować panegiryczny obraz Wałęsy. A tu nagle wszystko pękło – dzięki Kiszczakowi. Warto byłoby sobie przypomnieć też nazwisko tego idioty – polityka PO, który przesądził o nazwaniu lotniska w Gdańsku na cześć Lecha Wałęsy – za jego życia. Może powinien ponieść personalnie koszty zmiany tej nazwy, po odkryciu całej prawdy o dokonaniach Lecha W. Myślę też, że przychodzi najwyższy czas na to, by postawić zarzuty prokuratorskie takiemu szkodnikowi jak b. szef IPN-u Leon Kieres, który niegdyś bezprawnie przyznał status poszkodowanego Lechowi Wałęsie wbrew tylu znanym już wówczas świadectwo jego donosicielstwa. Kieres dobrze wiedział, że łamie prawo w tej sprawie. W rozmowie z Marią Sterlingow 26 sierpnia 2005 r. Kieres powiedział na temat swej tak szokującej decyzji przyznania statusu poszkodowanego L. Wałęsie: „A jeżeli za Lecha Wałęsę będzie trzeba iść do więzienia, to pójdę. Ja jestem profesorem prawa; pewnie, że boję się prokuratora i więzienia, ale dla mnie jest to kwestia wartości”. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Zobaczymy jak Kieres zareaguje teraz na jakże słuszne zarzuty prokuratorskie!
 
Samego Wałęsę, tak jak kluczy dzisiaj, próbując rozpaczliwie się bronić i ciągle zmieniając linię obrony, trudno traktować serio. Przecież ten człowiek ma na swoim koncie niebywałą ilość ogromnych bzdur, z których koń by się uśmiał. By przypomnieć choćby jego wysuniętą we wrześniu 2013 r w rozmowie z rosyjską agencją prasową ITAR-TASS. propozycję połączenia Polski z Niemcami w jedno państwo „Europa”. Czy niedawne stwierdzenie Wałęsy, że jego prezydentura będzie oceniana jako najlepsza w całym pięćsetleciu Polski! Czy ten człowiek jest normalny? A może mu już zupełnie wyprały mózg pochlebstwa różnych lizusów.


Waszczykowski, Schnepf i antypolski szef ukraińskiego IPN-u

Coraz więcej krytyk budzą działania, czy raczej brak działań ministra W. Waszczykowskiego. Widoczna jest ogromna dysproporcja między niepohamowanym gadulstwem tego ministra (łącznie z jego brechtami o wegetarianach i cyklistach), a ogromną inercją w oczyszczaniu dyplomatycznej stajni Augiasza. Trzeba powiedzieć wprost -Waszczykowski kompromituje się coraz bardziej z każdym dalszym dniem utrzymywania na stanowisku w Waszyngtonie największego szkodnika Ryszarda Schnepfa, nie mówiąc o licznych innych ambasadorach- pasożytach. Kamila Baranowska, świetnie podsumowując bilans dokonań rządu B. Szydło w najnowszym numerze „w Sieci”, stwierdziła bez ogródek: „Waszczykowski to jeden z najgorzej ocenianych ministrów- zarówno we własnym obozie, jak i w gronie komentatorów, a także polityków opozycji (…)”. (Por. K. Baranowska: Na kogo może liczyć Szydło, „w Sieci” 15 lutego 2016 ).

 Szczególnie zaskakuje totalna bierność ministra W. Waszczykowskiego wobec świeżego skandalu wywołanego antypolskim zachowaniem szefa ukraińskiego IPN-u Wołodymyra Wiatrowicza, wielkiego wielbiciela S. Bandery. O co poszło ? Według „Rzeczpospolitej” z 16 lutego, akurat w tym dniu miały się odbyć w Starokonstantynowie (obwód chmielnicki na Ukrainie) uroczystości upamiętniające dwóch polskich cichociemnych pochodzących z Wolynia: L. Zub – Zdanowicza i W. Kopisto. W odsłonięciu tablicy na ich cześć mieli uczestniczyć m.in.: wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki i poseł PiS Michał Dworczyk, przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Inicjatorami upamiętnienia polskich żołnierzy były dwie polskie organizacje: Starokonstantynowski Związek Polaków i Winnickie Stowarzyszenie Kresowe. Plan uroczystości został poparty z entuzjazmem przez ukraińskie władze Staroikonstantynowa. W ostatniej chwili uroczystości zostały jednak zablokowane przez wspomnianego szefa ukraińskiego IPN-u W. Wiatrowicza,, znanego z zajadłej wrogości wobec Polaków. Jak pisała „Rzeczpospolita” Wiatrowicz wymusił na merze odwołanie uroczystości, argumentując, że Armia Krajowa mordowała Ukraińców. Oburzony zachowaniem Wiatrowycza mer Starokonstantynowa nazwał go agentem Kremla. Poseł PiS-u Michał Dworczak, szef sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą skomentował wydarzenie słowami, że szef ukraińskiego IPN-u od dawna „antagonizuje Polaków i Ukraińców, co prowadzi do budowy napięcia miedzy oboma krajami”. Nieprzypadkowo w wydawnictwie edukacyjnym ukraińskiego IPN-u wśród wrogów Ukrainy” umieszczono „kotwicę” Polski Walczącej obok swastyki i czerwonej gwiazdy.(Wg. tekstu Gadającego Grzyba: „Cichociemni” uwierają Ukrainę, „Warszawska Gazeta” 19 lutego 2016 r.). Również ukraińscy historycy uważają, że szef ukraińskiego IPN prowadzi działania przeciwko Polsce. Ukraiński historyk Wasyl Rusewicz stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą” 16 lutego 2016.: „Wiatrowicz prowadzi walkę przeciwko Polakom. To jest jasne, wystarczy popatrzeć na to, co robi.. Każde jego działanie i pomysły są nastawione przeciwko Polsce. Nie uznaje rzezi na Wołyniu, czystek etnicznych. On chce, aby polityka historyczna Ukrainy opierała się na kulcie UPA i Stepana Bandery. A to jest historyczne kłamstwo”. 
Polaków spotkał wielki afront. A co w tej sprawie zrobiło MSZ Waszczykowskiego ? Absolutnie nic! I jest to kolejnym skandalem po działaniach W. Wiatrowycza,.

W moim tekście na blogu z 31 stycznia 2016 r. o dokonaniach i zaniechaniach polskiej polityki w ostatnim okresie pisałem m.in.: „Chowanie głowy w piasek przez ministra W. Waszczykowskiego wobec nieuczciwego podejścia polityków ukraińskich do sprawy rozliczania ukraińskiego ludobójstwa na Kresach w dobie wojny. Dość dziwacznie zabrzmiało sformułowanie ministra Waszczykowskiego: „Wspieramy naszych ukraińskich partnerów (…) w rozliczaniu trudnych bolesnych kwestii historycznych”. Gdzie Pan Minister widzi jakąkolwiek skłonność „naszych ukraińskich partnerów” do „rozliczania trudnych bolesnych kwestii historycznych”? A przede wszystkim ludobójstwa popełnionego na Polakach w czasie wojny na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jest akurat odwrotnie. Obecni politycy rządzący na Ukrainie nie tylko nie rozliczają tych bolesnych spraw, lecz je wybielają kosztem Polski. Czy mam przypominać rolę szefa ukraińskiego IPN-u Wołodymyra Wiatrowicza, probanderowskiego historyka, promującego Banderę jako „Bohatera Ukrainy”. (…)”. Jak widać minister Waszczykowski dalej nic nie uczy się z uzasadnionych krytyk jego polityki, wobec Ukrainy, podobnie jak z krytyk jego tak porażającej bierności w sprawie Schnepfa i innych ambasadorów – szkodników. Czy rząd nie powinien wyciągnąć z tego wniosków?

Skompromitowany szef NIK-u zamiast zrezygnować, przyznał sobie wielka nagrodę

W zeszłym roku zarzucono prezesowi NIK-u Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, że wraz z byłym prezesem klubu PSL Janem Burym mieli ustawiać konkursy i obsadzać znajomymi stanowiska w NIK-u. Jak pisano na ten temat w „SuperExpressie” z 18 lutego 2016: „Według katowickiej prokuratury Kwiatkowski przekroczył swoje uprawnienia, za co grożą mu 3 lata pozbawienia wolności:”,. Już pod koniec sierpnia 2015 r. prokurator generalny Andrzej Seretem skierował do Sejmu wniosek katowickiej prokuratury o uchylenie Kwiatkowskiemu. immunitetu posiadanego jako szef NIK-u. Sam Kwiatkowski wystąpił w sierpniu 2015 r. do marszałka Sejmu o uchylenie mu immunitetu i przekazał nadzór nad wszystkimi kontrolami i jednostkami organizacyjnymi swoim zastępcom. Od tego czasu minęło pół roku, przyszła nowa władza, a Kwiatkowski dalej jak gdyby nic się nie stało, pozostaje prezesem NIK-u. Co więcej ostatnio wypłacił sobie 40 000 tysięcy nagrody, a jego zastępcy dostali jeszcze więcej, bo po 55-60 tys. zł. (Wg. wspomnianego „SuperExpressu” z 19 lutego 2016 r.). Czy to wszystko jest normalne?

 Jerzy Robert Nowak

Za: Jerzy Robert Nowak – oficjalny blog (22 lutego 2016)

 


 

To wszystko jest nienormalne – II

Totalna kompromitacja D. Tuska

Donald Tusk niewątpliwie zasłużył sobie na miano jednego z największych szkodników Polski po 1989 r. Niewolniczo wysługiwał się niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, przez tyle lat rządów PO blokując jakiekolwiek możliwości reform. Zadecydowała o tym prawdziwie dominująca cecha jego charakteru – lenia i sybaryty, Kiedyś nie ukrywał nawet tego typu skłonności u siebie, mówiąc w wywiadzie w 1991 r. : „Bardzo cenię sobie luz (…) Tak w ogóle to lubię poleniuchować (…) Na przykład lubię leżeć w łóżku i patrzeć bezmyślnie w sufit”. W styczniu 1997 szczerze wyznał w wywiadzie dla „Głosu Wybrzeża”, pytany z jakiego powodu najczęściej gryzie go sumienie: „ Z powodu lenistwa”. Jeszcze w 2000 r., wypełniając słynną ankietę Prousta, Tusk wymienił jako swe ulubione zajęcie „powolne zasypianie u fryzjera”. (Por., szerzej : J. R. Nowak: „Platforma Obłudników”, Warszawa 2009,ss.12-13 ). Zanim został premierem, przez całe lata zamiast przykładania się do pracy , wolał zanurzać się w długie wyrzekania na los. Jak to niezwykle szczerze oceniła żona Tuska w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” z 17 kwietnia 1992 r.: „On bywa mendowaty. Chodzi i mendzi”

Bardzo nie lubię Stanisława Janeckiego, zbyt dobrze pamiętając o jego dawniejszych licznych artykułach, atakujących Kościół, polską historię i Polaków (vide np. napisany wraz z S. J. Macem obrzydliwy tekst na temat stosunków polsko-żydowskich „Przepraszamy i prosimy o przebaczenie”.) Niezależnie od tego muszę uznać, że świeżo (15 lutego) opublikował w tygodniku „w Sieci” prawdziwie odkrywczy tekst na temat totalnego upadku Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej, czy jak głosi jego żona „króla Europy”. Według tekstu Janeckiego „Koniec Europy”: Tusk po roku urzędowania nie ma żadnych szans na wybór na drugą kadencję, bo „nie chce Tuska już żaden z szefów ośmiu frakcji działających w Parlamencie Europejskim, co można uznać za wielki wyczyn”. Jak dalej pisał Janecki „(…) przeciwko przedłużeniu kadencji Donaldowi Tuskowi są wszyscy wiceprzewodniczący KE. Są to: była dyrektor w Banku Światowym, Bułgarka Kristalina Georgiewa, byli premierzy Estonii Andrus Ansie, Łotwy Valais Dombrowski z Finlandii Jyrki Katainen, i były dyplomata ze Słowacji Maros Sefcovic „(…) jeszcze nie było tak, żeby wysoki rangą unijny urzędnik budził tak jednoznaczna dezaprobatę jak Donald Tusk. Ale dla Polski to zła wiadomość, bo takie negatywne opinię będą rzutować na powierzanie Polakom bardzo ważnych stanowisk w przyszłości”. Najciekawsze było to jak Janecki tłumaczył źródła totalnego zniechęcenia w UE do Tuska: „Tusk jest pod ostrym ostrzałem głównie z powodu lenistwa, niesystematyczności, niefrasobliwości, słabej organizacji pracy, odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę, nieznajomości procedur i unijnego prawa”.. Jak więc widać Tusk nigdy nie wyleczył się ze swej najpoważniejszej wady- lenistwa, choć już w 1997 r. zwierzał się z dręczących go z tego powodu wyrzutów sumienia.

Ponury bilans „dokonań” obiboka Tyska

Przyjrzyjmy się teraz na koniec generalnemu jakże smętnemu bilansowi ostatniego dziesięciolecia „dokonań” D. Tuska. Polityk ten dzięki niebywałym umiejętność intrygowania i fałszowania pijaru wyeliminował wszystkich rywali i doprowadził do ośmioletnich rządów PO w Polsce, po których niemal wszędzie została ruina. Te osiem lat ukradziono bezpowrotnie Polakom ze stratą dla szans naprawy kraju i modernizacji. Dodajmy, że Tusk, polityk głoszący już dziesięciolecia temu, że „polskość to nienormalność”, doprowadził do bardzo silnego podważenia patriotyzmu i polskości w Polsce. Jakże wymowne pod tym względem jest świadectwo aktorki Joanny Szczepkowskiej, aktorki, która przez wiele lat była tak blisko związana z warszawskim „salonem”, z kręgami oddanych PO celebrytów: W najnowszym wywiadzie pt. „Wątpię w czystość idei KOD” („ABC” z 15 lutego 2016 r.) Szczepkowska powiedziała m.in.: „Bardzo sprzyjałam Donaldowi Tuskowi (…) Ja się czułam przynależną do tej opcji, utożsamiałam ją z demokracją, ale zaczęło to już iść w stronę ekstremalną, to było dzielenie narodu na „oświeconych” i na „polski zaścianek”. Wszystko co Polacy czują jako „polskie” było podważane , ośmieszane, dyskredytowane. W takim sosie nie da się rozmawiać o sprawach trudnych w naszej historii. Nie z pozycji pogardy. (Podkr.- JRN) .To straszna krótkowzroczność. Ja uważam, że wpisywaniem się w taki klimat PO strzeliła sobie walkowera i doprowadziła do zwycięstwa PiS”. Aktorka Joanna Szczepkowska w końcu poznała się na antypolonizmie i antypatriotyzmie PO i zerwała z Platformą. Jak jednak ocenić część duchownych,. nawet hierarchów, którzy przez lata popierali antynarodową PO wbrew tak wielkiemu patriotycznemu dziedzictwu Prymasa Tysiąclecia!

Coraz wyraźniej widzimy też skutki kompromitacji dobrego imienia Polski i Polaków przez niebywałe nieróbstwo D. Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europy, Ten obibok będzie nam przez wiele lat wypominany. Jeden polityk-szkodnik przyniósł więc aż tak wielkie straty. dla Polski, pasożytując kosztem naszego kraju. Czyż może być coś bardziej nienormalnego i patologicznego? Miejmy nadzieję, że Tusk odpowie w końcu za swoje „wyczyny”, w najgorszym razie zaocznie, gdyby zbyt mocno bał się stanąć przed sądem w Polsce. Wojciech Biedroń powoływał się w „ABC” z 15 lutego 2015 r. na opinię wpływowego polityka Po, który twierdzi, że Tusk:„Panicznie boi się także sprawy smoleńskiej. Obawia się, ze mógłby stanąć przed zdominowana przez PiS komisją śledczą”. (Podkr.- JRN). Według Biedronia: „Strach przed pytaniami o Smoleńsk stał się podobno obsesją Donalda Tuska. Czego naprawdę boi się były premier? Wiele wskazuje, że komisja śledcza dotycząca katastrofy smoleńskiej obnażyłaby nieudolność jego ekipy, a szczególnie w kwestiach rozmów z Rosjanami”.

Dysonans wokół Trybunału Konstytucyjnego

 W „Przeglądzie tygodnia”, publikowanym „w Sieci” z 4 stycznia 2016 z opóźnieniem przeczytałem dość zdumiewającą informację: „(….) posłuszeństwo Prawu i Sprawiedliwości wypowiedzieli jurkowcy w liczbie jeden. Jurkowiec Klawiter Jan (który i tak do klubu Pis nie należy) nie głosował za ustawą o TK. I żeby nie było, że to przypadek, to ustawę zaatakował mocno Marek Jurek (…):. Sprawdziłem informację z „w Sieci”. I co się okazało. 29 grudnia 2015 r. Marek Jurek skrytykował PiS-owskie zmiany w odniesieniu do Trybunału Konstytucyjnego, mówiąc m.in.:” To nie są zmiany, które służą zbudowaniu trwałej, konstytucyjnej przebudowie Trybunału, ale przebudowie kierunku orzecznictwa . Jeżeli przyjmiemy koncepcję demokracji ludowej, że każdy rząd ustawia swój sąd konstytucyjny, to po prostu demokracja traci charakter konstytucyjny”. (Cyt. za : Marek Jurek krytykuje PiS za TK, pada porównanie do PRL-u!, Otwarte Forum Dyskusyjne Frondy z 29 grudnia 2015 r.)

Przecierałem oczy ze zdumienia. Nie mogłem zrozumieć jak doszło do tego, że tak doświadczony prawicowy polityk jak Marek Jurek, wchodzący w skład koalicji z PiS-em , publicznie wystąpił w obronie tak zajadle hamującego zmiany Trybunału Konstytucyjnego, na czele z osławionym szkodnikiem Andrzejem Rzeplińskim. Można wyrażać krytyczny sąd o tempie zmian dokonywanych przez obecne władze (osobiście uważam je za zbyt powolne w niektórych sprawach). Jak można jednak sprzeciwiać się ograniczeniu nadmiernych kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, które tak demagogicznie wspierane są przez lewackich warchołów z KOD-u?. Mam nadzieję, że w międzyczasie b. marszałek Sejmu Marek Jurek przemyślał całą sprawę i publicznie zrewaluuje swą ocenę na ten temat.

Szokujące pytania

Aleksander Nalaskowski zadał „w Sieci„ (nr z 4 stycznia 2016 r.) serię bardzo bulwersujących pytań, które, o ile wiem, jak dotąd nie doczekały się odpowiedzi. Nalaskowski pisał m.in.: „(…) W walce językowej, zwłaszcza politycznej, najważniejsza bronią są pytania (…) Pytać bowiem można każdego i bezkarnie, a udowodnienie insynuacji w pytaniu jest nadzwyczaj trudne (…) A oto zestaw przykładowych pytań na najbliższy czas (…) 1.) Czy to prawda, że w Nowoczesnej dominują kobiety, którym nie ułożyło się życie rodzinne i w ten sposób kompensują sobie brak głębszych doznań (…) 3) Czy prawdą jest, że lider Nowoczesnej jeszcze przed przekroczeniem czterdziestki zgromadził kapitał o wartości 5o mln zł, w zasadzie nie pracując, ale kombinując akcjami? 4). Czy prawdą jest, że lider Nowoczesnej nie zdałby testu gimnazjalnego z historii i wiedzy o kulturze? (…) 9).Czy prawdą jest, że ponad polowa członków PO to dawni członkowie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej? (…) Źeby było jasne – ja tylko pytam (…)”.

Za: Jerzy Robert Nowak – oficjalny blog (23 lutego 2016)

 


 

To wszystko jest nienormalne – III

Znany chuligan pióra, „Hiena Roku 2015” Tomasz Lis pozwolił sobie ostatnio jako naczelny „Newsweek” – a na „ozdobienie” okładki swego tygodnika „Newsweek”- a wstrętnymi karykaturami prezydenta; Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Szczególnie grubiańsko skarykaturowano portret Pani Premier. Beata Szydło, mająca tak miły, ciepły wyraz twarzy, została  ukazana jako typ odstraszającej Baby Jagi. Nie  należałoby właściwie komentować zalet i wad wyglądu różnych polityków. Ponieważ  jednak  Lis  to zaczął, powiem tylko to, co o czym wiedzą miliony Polaków. Prezydent Duda i jego małżonka oraz premier Szydło są niezwykle wielkim odświeżeniem estetycznym po częstowaniu nas przez lata widokami tak mało powabnej osoby jak Komorowska, na dodatek wciąż nachalnie wysuwającej się przed swego męża „bul-Komorowskiego” i  wściekle zajadłej histerycznej facjaty premierzycy Kopacz. Jakąż ulgę estetyczną dla milionów Polaków spowodowało ich zniknięcie z ekranów telewizorów!

Nieuczciwe ataki Roberta Mazurka

W obecnej jakże trudnej  walce o wyciągnięcie Polski z bagna, do jakiego wepchnięto nas za  rządów PO, powinno się maksymalnie wspierać ludzi szczególnie oddanych tej walce, i co najważniejsze ludzi kompetentnych. Z tym większym zaskoczeniem przyjąłem więc w najnowszej, zawsze świetnej „w Sieci” (nr z 15 lutego 2016) dwa skrajnie jątrzące i niesprawiedliwe ataki Roberta Mazurka w tekście pt. „Ranking przecenianych”. Oba ataki  Mazurka uderzały w ludzi kompetentnych zaangażowanych w dokonanie Przełomu w Polsce, a nazwanych przez niego „wydmuszkami”. Taką „wydmuszką” jest – według Mazurka jeden z najlepszych ministrów w rządzie Beaty Szydło- minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Mazurek  określił jako przecenianą  „wydmuszkę” , znakomitego fachowca, ogromnie zasłużonego w rozbijaniu monopoli, zwłaszcza monopolu  Telekomunikacji Polskiej SA.  Dziwny i wielce stronniczy jest tekst Mazurka  .  Znany z kąśliwości publicysta z furią rzucił się na  Streżyńską m.in. za odwołanie szefa Centralnego Ośrodka informatyki Nikodema Bończę-Tomaszewskiego, określając go jako „powszechnie szanowanego eksperta”. Równocześnie  jednak Mazurek ani słowem nie  wspomniał o oficjalnie przedstawionych przez  minister Streżyńską powodach odwołania N. Bończy -Tomaszewskiego ze stanowiska. Przypomnijmy więc jak wyjaśniła swą decyzję minister Stróżyńska  na konferencji prasowej z 26 stycznia  2016 r. – wg. w Polityce z tegoż dnia. „Przyczyną odwołania szefa Centralnego Ośrodka Informatyki było właśnie to, że nie mieliśmy gwarancji, że rozpoczęte tam projekty zostaną zakończone. Wszystkie dokumenty i raporty Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (od którego MC przejęło nadzór nad COI) wskazują na te same problemy COI – totalną niesterowność i niezależność od nadzorującego ministra. W wyniku tej sytuacji grozi nam zwrot dotacji wysokości 284 mln zł, dlatego stanowcze działania są uzasadnione”. Streżyńska zwróciła uwagę na „niezdrowe dysproporcje” między ilością obsługi administracyjnej w stosunku do pracujących nad systemami informatycznymi programistów. Firma ta uchodziła za +polski Microsoft+, a przy 150 osobach obsługi administracyjnej, było tylko 30 programistów, zatrudnionych do tak ambitnych projektów jak elektroniczne dowody osobiste, Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców. Z tego też powodu  wystąpiły opóźnienia w samym połączeniu rejestrów państwowych.  Całkowite przemilczenie   wymienionych tu  motywów decyzji minister Streżyńskiej było skrajnie nieuczciwym popisem Mazurka.

Równie nieuczciwym działaniem było zaatakowanie przez Mazurka w tym samym tekście jako rzekomo przecenianą „wydmuszkę” publicystę Matthew Tyrmanda, syna  słynnego Leopolda Tyrmanda.  Jego ojciec był symbolem niepoprawności politycznej, a syn jakże skutecznie idzie w jego ślady w rozlicznych tekstach atakowanych przez lemingów i lewakow. Mazurek zdumiewa się, że  młody Tyrmand stał się „idolem prawej strony Internetu” (zawiść Mazurka jest oczywista). I pisze, że trudno powiedzieć, skąd ta popularność Tyrmanda. Bo „nie napisał żadnej książki, z rzadka publikuje coś w Internecie, nie są znane jego osiągnięcia biznesowe”. Odpowiem Mazurkowi -młody Tyrmand zyskał sobie sympatię na prawicy licznymi jakże celnymi „niepoprawnymi politycznie” artykułami, uderzającymi w patologie Trzeciej RP i oceniającymi je tym kompetentniej – przez porównanie swoich wcześniejszych obserwacji amerykańskich. Ma również, w odróżnieniu od R Mazurka, już dziś wcale niemałe zasługi w walce z antypolonizmem. Tyrmand prowadzi trudną do przecenienia ostrą kampanie przeciwko oczernianiu polskiego rządu w zachodnich mediach. W swych wystąpieniach atakował za kłamstwa na temat  dzisiejszej sytuacji w Polsce m.in. Radosława Sikorskiego i jego żonę Annę Applebaum, Jacka Rostowskiego i jego córkę osławioną kłamczuchę Marię, oraz licznych kłamliwych korespondentów czasopism zachodnich w Polsce. Jak pisał świeżo w świetnym tekście o młodym Tyrmandzie Artur Bartkiewicz: „Tyrmand ewidentnie próbuje  się więc obsadzić w roli anglojęzycznego obrońcy polskiego rządu, co czyni go interesującym sojusznikiem PiS w sytuacji, gdy zachodnie media w większości krytycznie oceniają działalność ekipy Beaty Szydło”. (Por. A. Bartkiewicz: Kim pan jest panie Tyrmand? „Rzeczpospolita.Plus minus”, 20-21 lutego 2016). I takiego, tak potrzebnego dziś publicystę, jadowicie atakuje Robert Mazurek. Po co? Jakie  są prawdziwe intencje Mazurka?

Niezadługo opublikuję na tym blogu odrębny tekst konkretnie omawiający zalety publicystyki M. Tyrmanda pt.”Dwaj panowie Tyrmand”. Powiem na koniec jedno: Matthew Tyrmandowi za jego teksty należą się wielkie słowa uznania, zwłaszcza w takim tygodniku jak „wSieci”, a nie  paszkwilancki atak Mazurka.

Młody Tyrmand pisze teksty o dzisiejszej Polsce, pod którymi można się podpisać oburącz. W przypadku R Mazurka natomiast szereg razy zauważałem teksty skrajnie nie licujące z jego opinią jako  prawicowego publicysty. Szczególnie niegodziwy pod tym względem był jego atak sprzed kilku laty w „Uważam rze” na węgierską ustawę medialną, którą nazwał „szambem”. Z  tym swoim atakiem Mazurek stanął  w jednym szeregu z  nienawidzącymi Orbána A. Michnikiem et consortes, w przeciwieństwie do prawdziwych obrońców wolności słowa takich jak Jan Pospieszalski, którzy z zachwytem aprobowali  wspomnianą ustawę medialną. (Por. fragmenty wypowiedzi J. Pospieszalskiego na ten temat w książce: J. R. Nowak: Węgierska droga do zwycięstwa”, Warszawa 2015, t.II, s.74 ).

„Rzeczpospolita” znowu szkaluje Orbána

Zaskakują mnie intencje redaktorów „Rzeczypospolitej”. Z jednej strony  od pewnego czasu mnożą się w niej ataki na PiS (w tym szczególnie skrajne teksty Marka Migalskiego). Z drugiej strony zaś „Rzeczpospolita” nie ustaje z podgryzaniem Węgier Orbána akurat w czasie, gdy panuje  najmocniejsze zbliżenie miedzy nimi a Polską, rządzoną przez PiS. Szczególnie szokujący, wręcz wredny,  był zamieszczony w tym dzienniku  11 lutego 2016 r. niedawny atak Węgra (!) D. Héjja : „Niebezpieczne związki z Budapesztem”., opisany przeze mnie na blogu. Tym razem- w dniu 18 lutego 2016 r. w „Rzeczypospolitej” opublikowano  agresywnie antywęgierski tekst  Andrzeja Łomanowskiego  „Trojański koń Putina”. Już sam tytuł paszkwilanckiego tekstu mówi  sam za siebie,. Jego autor oskarża premiera V Orbána o dywersyjną prorosyjską rolę w  sytuacji, gdy chodzi tylko o  przymus sytuacyjny Węgier, uzależnionych od  rosyjskiej energii. Plotącemu brechty Łomanowskiemu, stałemu współpracownikowi „Gazety Polskiej Codziennie” radziłbym przeczytać  opublikowany dokładnie rok temu tekst w tejże gazecie pióra b. wiceministra spraw zagranicznych z PiS-u Krzysztofa Szczerskiego.. Pisał on tam m.in. : „Oceniając politykę Orbána wobec Moskwy nie można zapominać o uwzględnieniu kontekstu sytuacji Węgier, które są uzależnione od jednego dostawcy gazu- Rosji. Ci, którzy tak mocno oburzają się na rozmowy, które Orbán toczy z Putinem, powinni mieć świadomość, że węgierski premier robi to, co na jego miejscu uczyniłby każdy polityk  działający na rzecz własnej ojczyzny – zabezpiecza jej interesy energetyczne (…) Skupianie się w takiej krytyce wyłącznie na Orbánie jest zresztą hipokryzją w sytuacji, w której w całej Europie następuje wzrost importu surowców z Rosji (…)” ( Por. K. Szczerski :Pragmatyzm Orbána w „Gazeta Polska codziennie” z 18 lutego 2015 r.). Ciekawe, że  „Rzeczpospolita” nie wypomina  jakoś Niemcom Schrödera i Merkel, że samolubnie  poparły rozbudowę gazociągu z Rosja kosztem choćby Polski.       

Łomanowski „popisał się” szczególnie ohydnym porównaniem, pisząc: „Ale w Europie  wskazują nie na  „realizm”. Tylko na bliskość ideową Putina i Orbána. – Jest (węgierski lider) jedynym putinistą, który znajduje się u władzy w Europie- mówił o nim były niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer”. Jak widać w swych antywęgierskich oszczerstwach Łomanowski zyskał sobie wreszcie „odpowiedni” autorytet. Jak wiadomo Joschka Fischer był niegdyś skrajnym awanturniczym lewakiem w 1968 r, oskarżanym o brutalną napaść na policjanta. Przypomnijmy, że  pan Lomanowski jest stałym współpracownikiem „Gazety Polskiej Codziennie”.„Gazeta Polska”  słusznie z werwą nawołuje do kolejnej „Wielkiej Wyprawy” na Węgry w dniu 15 marca, a tymczasem jej współpracownik A. Łomanowski  z równą werwą szkaluje  Węgry Orbána. Czy to jest normalne? Gdzie tu sens, gdzie logika?

Antyimigrancka manifestacja

6 lutego 2016 r.  w Warszawie odbyła się antyimigrancka manifestacja. Przemawiali na niej  m.in. prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki, posłanka Kukiz 15 Anna Siarkowska i poseł tegoż  Ruchu Tomasz Rzymkowski. Zdecydowanie najwspanialsze było wielokrotnie oklaskiwane przemówienie  przedstawicielki niemieckiej PEGIDY Tatiany Festerlin, która z pasją przepraszała za ingerowanie niemieckich polityków i mediów w polskie sprawy, mówiąc m.in.: „ Jest nam wstyd za ich arogancję i ich mieszanie się w wasze narodowe sprawy. Jest nam wstyd za to, co mówią niemieccy politycy, którzy krytykują wasz rząd wybrany demokratycznie. Wstydzimy się za bezczelność niemieckich polityków, którzy są zdania, żeby udzielać lekcji Polsce w sprawach demokracji i wolności. To wszystko, co zostało zrobione dla polsko-niemieckiej przyjaźni jest systematyczne niszczone przez lewicowy rząd Merkel i niemieckie media  (Podkr.-JRN) (…) Ci zarozumiali feudałowie, którzy siedzą w Brukseli w swoich pałacach, ale nie robią nic przeciwko upadkowi europejskiego kontynentu udowadniają, że zawiedli.”  Swe wystąpienie Festerlin zakończyła  przypomnieniem roli polskiego króla Jana III Sobieskiego jako lidera chrześcijańskiej krucjaty przeciwko muzułmanom.

W manifestacji uczestniczyło około 2 tysięcy osób. Było to więc znaczące wydarzenie. A mimo to zabrakło o nim nawet kilku sekundowej informacji w „Wiadomościach” Programu I TVP. Te same „Wiadomości”  nie omieszkały poinformować o jakichś drobniutkich manifestacjach otumanionych frajerów z KOD-u. Reformowane „Wiadomości”  TVP zachowały się w sprawie informacji z tej manifestacji gorzej niż TVN 24 czy Polsat, które o manifestacji poinformowały.  Dodajmy, że w Telewizji Trwam był dłuższy kilkunastominutowy program na wspomniany temat.  Kolejny raz swą antyprawicową stronniczość okazała „Rzeczypospolita’, w której całkowicie przemilczano manifestację. Za to w „Gazecie Polskiej codziennie” znalazła się szersza informacja,. choć nie wolna od błędów. Np. moje wystąpienie  podczas manifestacji przypisano  prof. Andrzejowi Nowakowi z Krakowa. Dziwne, że redaktor wspomnianej gazety  jeszcze nie potrafi nas odróżnić.

Jerzy Robert Nowak

Za: Jerzy Robert Nowak – oficjalny blog (24 lutego 2016)

Skip to content