Aktualizacja strony została wstrzymana

Konfrontacja, czy prowokacja?

No i jakże tu lekceważyć spostrzeżenia Ojca Narodów, Chorążego Pokoju, klasyka demokracji Józefa Stalina, który w dodatku potrafił każde z nich przedstawić w postaci pełnej treści i mądrości spiżowej sentencji – na przykład, że walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu? Socjalizm postępuje u nas nieubłaganie; właśnie pan minister Konstanty Radziwiłł przedstawił plan likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia, w związku z czym pieniądze pochodzące z tak zwanej „składki” będzie rozdzielał rząd za pośrednictwem wojewodów – a to przecież dopiero początek wiekopomnych reform, z których w przeszłości zasłynął charyzmatyczny premier Jerzy Buzek. Ciekawe, czy temu etapowi reformy ochrony zdrowia będzie też towarzyszyła doktryna, że „pieniądze idą za pacjentem”, czy też specjaliści od politycznego marketingu wymyślą coś jeszcze bardziej oryginalnego? Ale to nieważne, bo ważniejsza jest oczywiście zaostrzająca się walka klasowa.

Czwartkowe orędzie pana prezydenta Andrzeja Dudy, w którym w ogóle ani słowem nie wspomniał o wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który oczekiwał od niego, że odbierze ślubowanie również od trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm oznacza, że PiS nie uchyla się przed konfrontacją. No dobrze – ale z kim? Czy drugą stroną wojującą jest Platforma Obywatelska – no bo chyba nie Polskie Stronnictwo Ludowe, z którego w Sejmie pozostały szczątki w postaci ministra-ministrowicza Kosiniaka-Kamysza? Ale Platforma Obywatelska też nie jest stroną, a w każdym razie – nie jest stroną samoistną, jako że utworzona została w następstwie wielu indywidualnych rozmów i bliskich spotkań III stopnia, jakie odbywał z konfidentami i innymi osobistościami pan generał Gromosław Czempiński, a pewnie nie tylko on jeden. Pan generał Gromosław, obok pana generała Marka Dukaczewskiego i innych, jest wybitnym uczestnikiem RAZWIEDUPR-a, który w następstwie Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Most” z udziałem ubeków izraelskich, złożywszy naszemu sojusznikowi ofertę utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego w zamian za pozwolenie na dalszą okupację naszego nieszczęśliwego kraju, został wciągnięty na listę „naszych sukinsynów”, dzięki czemu zachował status strony wojującej. W odróżnieniu od sytuacji z 13 grudnia 1981 roku, kiedy to RAZWIEDUPR nad praworządność przedkładał „socjalizm”, tym razem stanął na nieubłaganym stanowisku obrony demokracji, w której, jak wiadomo, najważniejsze są zachowania sportowe. Wiemy, o co walczymy i za co zginiemy – a gorycz odejścia będzie nam osładzać świadomość, że pociski, które nas śmiertelnie ugodziły, miały kalibery zgodne z konstytucją i ustawami.

Ale na wojnie – jak to na wojnie; zaplanowana strategia swoją drogą, a sytuacyjna improwizacja – swoją. O ile RAZWIEDUPR ma chyba dość dobre rozpoznanie przeciwnika, o tyle PiS musi uciekać się do rozpoznania walką, zmuszając przeciwnika do stopniowego mobilizowania wszystkich swoich rezerw. Z jednej strony sprawia to wrażenie potężnego ruchu społecznego, gotowego w obronie demokracji i konstytucji na wszystko, ale z drugiej – musi pokazać, czym dysponuje, a więc przede wszystkim agenturę w różnych środowiskach społecznych, pożytecznych idiotów, no i sojuszników. Dlaczego wśród sojuszników RAZWIEDUPRA znaleźli się przedstawiciele lobby żydowskiego w osobach uczestników Zakonu Synów Przymierza, a żydowska gazeta dla Polaków jednym susem wskoczyła do pierwszego szeregu płomiennych obrońców demokracji, co to podnoszącemu głowę „faszyzmowi” robią „no pasaran” – na to snop światła rzuca obecność ubeków izraelskich w charakterze żyrantów na konferencji „Most”.

Jaki interes mają Żydzi w rozpalaniu w naszym nieszczęśliwym kraju nie tylko politycznego konfliktu – nietrudno się domyślić już choćby z powodu koordynacji żydowskiej polityki historycznej z polityką historyczną niemiecką, więc nic dziwnego, że nie tylko „złość”, ale i „złoto” od finansowego grandziarza płynie strumieniem do kieszeni „obrońców demokracji”. Oczywiście nie do wszystkich, bo niektórzy myślą, że to wszystko naprawdę i ćwierkają za darmo. Na przykład pan Jerzy Stępień, sędzia TK w stanie spoczynku, zamiast spoczywać w pokoju, w dyrdy biega jak nie do resortowej „Strokrotki”, to do innych funkcjonariuszy, zapewne w przekonaniu, że odgrywa historyczną rolę. A konfidenci – no cóż; nie wspominam już o Komitecie Obrony Demokracji ale skoro Rada Wydziału Prawnego UJ zaprotestowała przeciwko prezydentowi Dudzie w podobny sposób, jak kiedyś Rada Wydziału Humanistycznego KUL z inspiracji Jego Ekscelencji nieboszczyka „Filozofa” przeciwko mnie – to jakże tu nie podejrzewać wiadomych mechanizmów?

Ale to są tylko takie przepychanki, podobne tym na alei Szucha, gdzie przed siedzibą TK licytowano się na pikiety. Chciałbym zwrócić uwagę na wypowiedź Kornela Morawieckiego, który przestrzegał przed „uleganiem prowokacji”. Co miał na myśli? Tego nie wiem, ale pewnej wskazówki dostarcza moment uchwalenia ustawy o TK: 25 czerwca br. – a więc zaledwie w tydzień po ubeckiej konferencji „Most”. Przedtem rzecz była wałkowana przez całe dwa lata, a tu proszę – kiedy się okazało, że prezydent Komorowski przerżnął, a sojusznik przyjął ofertę – od razu tempo stachanowskie. Pierwszorzędni fachowcy z bezpieki zadbali oczywiście, żeby było jeszcze lepiej i zasuflowali ostentację w postaci wybrania dodatkowych sędziów, chociaż PO wcale przecież nie musiała tego robić. Na taki haczyk PiS już musiał się złapać i w rezultacie doszło do zamieszania w ramach którego pan prezydent naraził się na zarzut konstytucyjnego deliktu.

Z obfitości serca usta mówią, więc nic dziwnego, że pan Ryszard Petru z Nowoczesnej, którą podejrzewam, że jest wynalazkiem RAZWIEDUPR-a, już przebąkuje o Trybunale Stanu dla Prezydenta. Jestem pewien, że taki właśnie finał został wkalkulowany tym bardziej, że w ustawie o TK rozdział 10 ustanawia możliwość „marszałkowskiego” zamachu stanu; marszałek Sejmu może wystąpić do TK o uznanie, iż prezydent „przejściowo” nie może pełnić swego urzędu. Marszałek Komorowski przejął obowiązki na podstawie komunikatu pani red. Justyny Pochanke, a teraz Trybunał, więc postęp jest. Wszystko zatem wisi na 5 posłach. Wojna dopiero się zaczyna, więc i RAZWIEDUPR nie powiedział ostatniego słowa. A jakie może być ostatnie słowo? Jurysprudencka kazuistyka wokół Trybunału specjalnych emocji w szerszych kręgach nie wzbudza. Próba złożenia prezydenta z urzędu – aaa, to co innego. To może doprowadzić do emocji i rozruchów, które – kto wie? – może trzeba by uśmierzać z wykorzystaniem ustawy o „bratniej pomocy” no i przede wszystkim – „klauzuli solidarności” z traktatu lizbońskiego, przewidującej „bratnią pomoc” w razie konieczności „obrony demokracji” w kraju członkowskim UE. Podejrzewam, że RAZWIEDUPR również tę ewentualność wkalkulował – bo chyba nikt nie wątpi, że jest do tego zdolny?

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    11 grudnia 2015

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3535

Skip to content