Aktualizacja strony została wstrzymana

Czas na weryfikację ambasadorów

Zdecydowane zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy w październikowych wyborach stwarza szanse dokonania tak potrzebnych przełomowych zmian we wszystkich sferach polskiego życia. Wymagać one będą odpowiedniego wsparcia i promowania przez polska dyplomacje na arenie międzynarodową. Nie wydaje się to możliwe bez radykalnej wymiany dotychczas dominującej w naszej dyplomacji kadry dyplomatów, Stąd proponowana w tym tekście skrótowa lista ambasadorów do jak najszybszej wymiany.

Najbardziej skompromitowany ambasador – R. Schnepf

Szczególnym dysonansem w polskiej dyplomacji jest postać ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych Ryszarda Schnepfa. Tak się złożyło, że ten nasz ambasador jest zarazem dyplomatą, który najmocniej zaszkodził interesom Polski i Polonii. Schnepf jest synem starego KPP-owca Maksymiliana Schnepfa, a po 1945 r. oficera osławionej stalinowskiej Informacji Wojskowej. Publicysta Stefan H. Wilk oskarżał płk. Schnepfa na łamach „Głosu” z września 2006 r., że: „(…) W 1945 r. wraz z wydzielonym oddziałem specjalnym brał udział w przeprowadzonej przez siły sowieckie ”operacji augustowskiej’, w rezultacie, której ponad 700 mieszkańców ziemi augustowskiej nie tylko nie odnaleziono wśród żywych, ale także nigdy nie odnaleziono ich ciał”. Sam Ryszard Schnepf początkowo był ambasadorem w Urugwaju i Paragwaju (1991-1995) i w Kostaryce (2001-2005). Wsławił się wówczas organizowaniem haniebnej oszczerczej nagonki na przywódcę Polonii w Ameryce Łacińskiej prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego. W 2005 r. jako główny doradca premiera Marcinkiewicza w polityce zagranicznej, Schnepf szczególnie gorliwie zajmował się ,kosztem innych działań, sprawą zapewnienia jak największego zadośćuczynienia Żydom za mienie w Polsce. I wówczas skompromitował się wystąpieniem, które było czymś skrajnie niedopuszczalnym z uwagi na polskie interesy narodowe w polityce międzynarodowej. Schnepf, wówczas sekretarz stanu w kancelarii premiera, w sposób wręcz kretyński publicznie ujawnił swą postawę, godzącą w podstawowe wymogi polskiej racji stanu, udzielając poparcia tak antypolskiej inicjatywie jak projekt budowy gazociągu Niemcy – Rosja na dnie Bałtyku. Spowodowało to jego usunięcie z funkcji 1 czerwca 2006 r. Po dojściu do władzy PO szybko awansował. 22 listopada 2007 r. został podsekretarzem stanu w Msz. Od 2008 do 2012 r. był ambasadorem w Hiszpanii, a od września 2012 jest ambasadorem w USA. Czas najwyższy by odwołać tak skompromitowaną osobę z funkcji ambasadora w tak ważnym dla Polski kraju jak USA.

Ludzie z korporacji Geremka

W obecnej kadrze ambasadorów wielką część stanowią ludzie „z korporacji Geremka” i „ z korporacji Sikorskiego”, nie nawykli do oryginalności myślenia i samodzielności sądów. Wielu z nich, często wraz z rodzinami, obracało się przez wiele lat w środowiskach Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, potem Platformy Obywatelskiej. Przytoczmy kilka jakże wymownych przykładów.

Iwo Byczewski, ambasador w Tunezji od 2012 r. był w latach 90-tych wiceministrem spraw zagranicznych u boku K. Skubiszewskiego, A. Olechowskiego, W. Bartoszewskiego. Jednostronnie zaangażowany politycznie, publicznie afiszował się w 2010 r. udziałem w komitecie poparcia B. Komorowskiego. Źoną Byszewskiego jest znana aktorka Anna Nehrebecka. Zajadła zwolenniczka PO, radna miasta Warszawy z jej ramienia, należała do komitetu poparcia B. Komorowskiego w wyborach 2010 i 2015 r. Skrajnie rozgoryczona z powodu jego przegranej w 2015 r. „popisała się” wulgarnym stwierdzeniem o prezydencie elekcie A. Dudzie: „W d… dostaniemy przez tego chłystka”. Czy mąż osoby zdolnej do publicznego wyrażania takiej arogancji wobec wybranego przez miliony Polaków prezydenta nadaje się na ambasadora obecnego rządu? Moim zdaniem czas odwołać tego pana !

Dość szczególny przebieg miała kariera polityczna Piotra Nowiny- Konopki, obecnego ambasadora w Stolicy Apostolskiej, Z inicjatywy Wałęsy w 1990 r. podjął pracę jako minister stanu w kancelarii prezydenta W. Jaruzelskiego. Wałęsa szybko uznał go jednak za nielojalnego wobec siebie i publicznie nazwał „gnidą”. Nowina- Konopka był współzałożycielem UD i UW. Mianowanie go w 2013 r. ambasadorem w Watykanie oznaczało dalszy ciąg zmonopolizowania ambasady polskiej w Watykanie przez ludzi Unii Wolności (po H. Suchockiej). Chyba nie do pomyślenia jest to, żeby Piotr Nowina-Konopka, polityk, który w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. złożył wniosek o odwołanie rządu J. Olszewskiego, reprezentował obecny patriotyczny rząd w Stolicy Apostolskiej?! Czas na odwołanie !

Skrajnym nieporozumieniem jest urzędowanie Romana Kowalskiego jako ambasadora RP w Budapeszcie. Jego wysłanie na tę placówkę było od początku bardzo ostro krytykowane przez posłów PiS-u. Przypominano, że był on absolwentem Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Uczelnia ta słynęła z komunistycznej indoktrynacji, a jednym z jej zadań było przygotowywanie kadr dla radzieckiego wywiadu. Będąc ambasadorem w Budapeszcie Kowalski nie ukrywał swej wrogości zarówno wobec PiS-u jak i do rządów V. Orbána. Szczególnie skandaliczny był personalny atak R. Kowalskiego na satyryczny występ Jana Pietrzaka w Budapeszcie pod koniec 2013 r. Kowalski z furią piętnował fakt, że Pietrzak pozwolił sobie na dowcipkowanie z premiera i prezydenta RP i wygrażał organizatorom występu. W publikowanym „w Sieci” felietonie: „Ambasadorowi nie do śmiechu” Jan Pietrzak pisał m.in. : „Przepraszam organizatorów występu za szykany, jakie ich spotykają ze strony troglodyty w roli polskiego ambasadora, człowieka bez poczucia humoru i honoru”. Tego typu persona jak R. Kowalski może być tylko zawalidrogą na drodze zbliżenia rządu B. Szydło z rządem V. Orbána i trzeba go jak najszybciej odwołać.

Specyficznym zjawiskiem jest ambasador w Pradze – Grażyna Bernatowicz- Bierut. Była protegowaną Sikorskiego, który w 2007 r. zrobił ją wiceministrem spraw zagranicznych, co znacząco przerosło jej zdolności intelektualne. Dzięki poślubieniu Marka Bieruta, bratanka przywódcy komunistycznego Bolesława Bieruta, weszła do „czerwonych dynastii”. Według tekstu S.H. Wilka, do roku 1989, gdy ktoś w MSZ nieopatrznie zatytułował ją „panią Bernatowicz”, niezmiennie poprawiała go, groźnie wykrzykując: „Bierut-Bernatowicz” (czy „Bernatowicz-Bierut). Nazbyt skażona geremkowszczyną i sikorszczyzną wyraźnie nie nadaje się do MSZ-u w czasach przełomu.

„Polityczni” ambasadorowie, bez doświadczenia dyplomatycznego

Bardzo wiele wątpliwości budziła od początku kandydatura Tomasza Arabskiego na ambasadora w Madrycie. Arabski nie miał żadnego doświadczenia dyplomatycznego. Był za to bardzo bliskim „człowiekiem Tuska”, jako szef kancelarii premiera od 2007 r., od 2011 r. w randze ministra. B. minister spraw zagranicznych RP Anna Fatyga oskarżyła Arabskiego w czasie dyskusji nad jego kandydaturą na ambasadora, że był „ikoną wojny z prezydentem Lechem Kaczyńskim”. Zarzuciła mu, że doprowadził do poważnego uszczuplenia prerogatyw głowy państwa. Chodziło o zdarzenie z 2008 r., gdy Arabski odmówił samolotu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który chciał razem z premierem polecieć na posiedzenie Rady Europejskiej. Krytykując Arabskiego, zarzuciła mu, że będąc odpowiedzialnym za zorganizowanie przelotu prezydenta 10 kwietnia 2010 r. do Katynia nie potrafił zadbać o bezpieczeństwo prezydenta Co więcej, bez ogródek oskarżyła Arabskiego, że „reprezentował stanowisko rosyjskie” po katastrofie smoleńskiej, gdy pojechał razem z rodzinami ofiar do Moskwy. Witold Waszczykowski z PiS-u zapytał wprost Arabskiego, czy chce iść w ślady ambasadorów „politycznych” doby PRL- Albina Siwaka i Stanisława Kociołka ? Zarzucano Arabskiemu, że jego wyjazd do Madrytu jest ”ucieczką”, mającą utrudnić działania wymiaru sprawiedliwości w śledztwie w sprawie smoleńskiej. Choć ostatecznie kandydaturę Arabskiego przegłosowano stosunkiem 13 do 8 głosów nadal utrzymywały się wątpliwości co do wysłania tak „politycznego” ambasadora, obciążanego różnymi zarzutami, zamiast rasowego dyplomaty, do Hiszpanii.. Czas na odwołanie!

W lipcu 2015 r. pomimo sprzeciwu PiS-u głosami ówczesnej większości parlamentarnej (PO i PSL) przeforsowano kandydaturę Marcina Wojciechowskiego na ambasadora na tak ważnej placówce dyplomatycznej w Kijowie. Posłowie PiS- u protestowali, bo kandydatury tej nie skonsultowano z prezydentem -elektem. Nic nie wiadomo o jakichś szczególnych kwalifikacjach dyplomatycznych Wojciechowskiego do funkcji ambasadora, poza tym, że przez 14 lat (1998-2012) był dziennikarzem działu zagranicznego „Gazety Wyborczej”. A to trochę za mało.

Wysunięty w marcu 2013 r,.: kandydat na ambasadora RP w Kanadzie, Marcin Bosacki nigdy nie pracował na placówce dyplomatycznej. Nie znał również języka francuskiego, jednego z dwóch języków obowiązujących w tym kraju. Za to był dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, a potem rzecznikiem prasowym ministra Sikorskiego. Była szefowa MSZ Anna Fotyga przypomniała o głośnym skandalu w MSZ i osobistej odpowiedzialności Bosackiego za naciski na redakcję „Rzeczpospolitej”. Rzecznik naciskał, by nie publikowała krytycznego tekstu o wysłaniu na Białoruś PiT-ów opozycjonistów. Dokumenty zawierały informacje o wsparciu finansowym z Polski dla tych osób. -„Naciski na media dyskwalifikują pana do reprezentowania Polski na tak ważnej placówce” – zakończyła poseł. Najwyższy czas, by odwołać Bosackiego.

„Wymieść geremkowszczyznę żelazną miotłą”

Na koniec pozostaje mi tylko podpisanie się oboma rękoma pod wyrażonym 23 kwietnia 2015 tak dosadnym postulatem prof. Jacka Bartyzela: „Jeśli kiedykolwiek powstanie rząd polski nie tylko z nazwy, to w MSZ cała geremkowszczyzna i bartoszewszczyzna musi zostać wymieciona żelazną miotłą do samych fundamentów. Lepiej przez jakiś czas nie mieć żadnych dyplomatów, lepiej żeby na placówkach dyplomatycznych był tylko personel techniczny, niż żeby Polskę reprezentowali ludzie, którzy Polski nienawidzą i jej świadomie szkodzą”.

Jerzy Robert Nowak
25.11.2015

Za: Jerzy Robert Nowak - Oficjalny blog (25 listopada 2015) | http://jerzyrnowak.blogspot.se/2015/11/czas-na-weryfikacje-ambasadorow.html

Skip to content